Dorota Zańko: - W jakich okolicznościach zetknął się Ksiądz z duszpasterstwem więziennym?
Ks. Józef Kandefer: - Kapelan ks. Stanisław Wójcik wprowadzał mnie w tę pracę. Kiedy na początku oprowadzał mnie po oddziałach, czułem się zagubiony. Mnóstwo korytarzy, bloków, tysiące drzwi, straże. I ten szczęk krat. To było przerażające. Później przyszło coś, co nazywamy normalnością pracy - pokonuję cały ten labirynt, aby w końcu dotrzeć do tego człowieka, który tam jest i czeka.
- Czego wymaga od Księdza posługa kapelana więzienia?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Trzeba być dla tych ludzi. Przyjść, spędzić tam czas, przejść po oddziałach. Wymaga ona czasu, wymaga też wyrozumiałości, zrozumienia, serca, miłości współczującej. Trochę takiego charytatywnego spojrzenia na ich potrzeby, czyli dawania i niepatrzenia na to, czy oddadzą, czy czas im poświęcony nie będzie zmarnowany. I przede wszystkim miłosierdzia i współczucia.
- Czy pobyt w więzieniu może zmienić człowieka na lepsze? Ile czasu musi upłynąć?
Reklama
- Tak, może. Czasami trwa to bardzo długo, a czasami bardzo krótko. Czasami już pierwsze zderzenie się z faktem bycia w więzieniu rodzi jakieś żale, nawrócenie, skruchę, ale bywają też ludzie, którzy uważają, że zło jest ich chlebem powszednim.
Każdy ma swój czas do nawrócenia i swoje argumenty do tego, żeby się przekonać, by być lepszym. Na to ma wpływ wiele czynników, nie tylko praca kapelana, ale też praca całej ekipy więziennej: służby więziennej, psychologów, wychowawców. Niemałą rolę w tym procesie odgrywa rodzina osadzonego, która albo go odrzuca albo akceptuje, czeka na wyjście więźnia, odwiedza, wówczas jest tą inspiracją do pracy nad sobą.
- Czy trudno jest wierzyć i praktykować w więzieniu?
- Na pewno trudniej. Niemniej jednak jest kaplica, można modlić się, czytać Pismo Święte. Jest dużo czasu na przemyślenia i tu właśnie jest ta szansa. To jest coś jakby dom rekolekcyjny. Zamknięcie. Tylko gorzej jest z wyciszeniem, ponieważ więzienia są przepełnione. W celi jest kilka osób i każda z tych osób ma inne myślenie, inny światopogląd, inne spojrzenie nawet na czytanie, czy na modlitwę. To dlatego może być czasami jakaś presja.
- Jakie motywy kierują ludźmi schodzącymi na drogę przestępstw?
- Trudno ocenić jednoznacznie. Dla jednych brak ciepła, rodziny, różnego rodzaju patologie, od samego dzieciństwa dom dziecka, brak opieki. Ale też i zagubienie, bo człowiek uformowany przez złe środowisko nie ma w sobie tego Bożego głosu, serca, sumienia, które w odpowiednich momentach człowieka ostrzega. Brak kontaktu z Bogiem to jest główny powód. Rzadko prowadzą go tutaj okoliczności, sytuacja, wypadek. Najczęściej to jest proces, który najlepiej opisuje przysłowie „Od rzemyczka do koziczka, od koziczka do koniczka, a potem szubieniczka”. Zło, które nie jest hamowane, nie jest tępione w sobie, nie jest neutralizowane łaską Bożą, spowiedzią, pracą nad sobą, to tak najczęściej później się ujawnia.
- Czym dla Księdza jest kilkunastomiesięczny kontakt z osadzonymi w Zakładzie Karnym?
- Na pewno daje poczucie, że jestem im potrzebny, realizuję ewangeliczne „Byłem w więzieniu, a przyszliście do mnie”. Zarabiam u Boga dobrymi uczynkami. To moja droga do nieba. Daję im to, co Bóg dał nam: przebaczenie, miłosierdzie, motywację, żeby nie grzeszyć więcej, nadzieję, że zawsze mogą zacząć od nowa i wrócić do Boga. A oni też starają się być mi potrzebni, pocieszają mnie, czy też radzą w różnych sprawach. Jestem dla nich nadzieją.