Reklama

Polska

Prymas Polski: nie wolno powiedzieć, że uchodźcy to nie nasz problem

„Nie można pozostać obojętnym, gdy ktoś cierpi i umiera. Nie wolno go wtedy opuścić i zostawić. Nie wolno zapomnieć i zlekceważyć, przejść obok tego, co się mu przydarza, nie wolno uciec” – mówił abp Wojciech Polak podczas gnieźnieńskiego nabożeństwa „Umrzeć z nadziei”, kończącego tydzień modlitw za uchodźców, którzy zginęli w drodze do Europy.

[ TEMATY ]

uchodźcy

abp Wojciech Polak

B. Kruszyk/archidiecezja.pl

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Publikujemy pełną treść homilii Prymasa Polski

Siostry i Bracia w Chrystusie,

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Zgromadziła nas tego wieczoru szczególna modlitwa. Jesteśmy tutaj razem, aby polecać Bogu tych, którzy stracili życie, próbując dotrzeć do Europy i na inne kontynenty świata. Nie są to jednak ofiary jakiejś niespodziewanej lotniczej czy morskiej katastrofy. Nie są to rozbitkowie jakiegoś statku na morzu, dla których to, co przeżywają wkrótce się szczęśliwie zakończy. Nie są to ludzie, dla których wszystko, co teraz przechodzą skończy się szczęśliwym happy endem. Są przed nami konkretne imiona naszych sióstr i braci, którzy przelęknieni i zastraszeni uciekali przed horrorem wojny, przed śmiertelnymi ciosami szaleńczych nalotów i bombardowań, przed złem doznawanych krzywd i cierpień, aby znaleźć bezpieczne schronienie. Za chwilę w zanoszonej wspólnie modlitwie usłyszymy te imiona i tutaj je wypowiemy. Przywołane zostaną również konkretne miejsca i sytuacje, w których stracili życie. Ich wszystkich łączy przecież jedno. Mieli w sercu nadzieję, że znajdą ocalenie. Połączyła ich też śmierć, którą spotkali w drodze. Czyżby Bóg o nich zapomniał? Dlaczego nie przyszedł im z pomocą? Dlaczego nie powstrzymał śmierci, która na nich czekała? Czy ich los był Mu obojętny? Gdzie był Ten, o którym śpiewaliśmy przed chwilą w psalmie, że kocha sprawiedliwych, strzeże przybyszów, a sierotę i wdowę ochrania? Gdzie jest Bóg, jeśli na świecie istnieje zło, jeśli są ludzie głodni, spragnieni, bezdomni, wygnańcy, uchodźcy? Ty i ja wiemy, że na te pytania nie ma po ludzku odpowiedzi. Istnieją bowiem takie pytania – mówił nam papież Franciszek w czasie Drogi Krzyżowej w Krakowie – na które nie ma ludzkich odpowiedzi. Istnieje zło, którego wszystkich wymiarów nie da się jedynie po ludzku wytłumaczyć. I nie można go żadną miarą usprawiedliwić. Rozumiejąc naszą bezradność, papież Franciszek zachęcał nas, by w takich sytuacjach spojrzeć na Jezusa i Jego pytać. On sam dał nam już przed chwilą odpowiedź. Znamy ją doskonale wszyscy. Wszyscyśmy ją usłyszeli. A ponieważ do tego momentu, do tej chwili, do tego spotkania, które zapowiadała nam usłyszana przed chwilą Ewangelia - gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie wraz z Nim - mamy jeszcze czas, jeszcze w drodze jesteśmy, użyję czasu teraźniejszego, a nie już przeszłego. Jezus więc mówi: jestem głodny, jestem spragniony, jestem przybyszem, jestem nagi, jestem chory, jestem w więzieniu. Nie, nie mówi mi, że to jest jedynie pięknie brzmiąca metafora. To jest przecież Ewangelia. To jest właśnie Jezus. Jezus, który – jak mówił jeszcze papież Franciszek – jest w nich, w głodnych, spragnionych, chorych i cierpiących, w wygnanych z kraju, w uchodźcach i przybyszach (…) cierpi w nich, głęboko utożsamiony z każdym z nich. Jest On tak zjednoczony z nimi, że tworzy niemal jedno ciało. Ta jedność ciała znalazła szczególny wyraz na krzyżu. Dlatego i my, modląc się za uchodźców, którzy zginęli w drodze do Europy, postawiliśmy dziś w centrum krzyż Jezusa. Zgromadziliśmy się wokół Jezusowego krzyża, bo jak powiedzieliśmy już sobie na początku tego nabożeństwa, tylko tak, tylko wpatrując się w ten krzyż, odnajdziemy oczy i wyciągnięte ręce kobiet, mężczyzn i dzieci – osób, które straciły życie, próbując dotrzeć do Europy. Wpatrując się w krzyż zobaczymy ich twarze, bo – jak mówił jeszcze papież Franciszek – Jezus obejmując drzewo krzyż, objął przecież ich lęk, cierpienie i śmierć. Wpatrując się w krzyż, zobaczymy obecność Boga w Jezusie Chrystusie, obecność Boga w tych wszystkich krzywdzonych i cierpiących, w umierających po drodze do Europy uchodźcach.

Moi Kochani! Czy mało nam już tych strasznych i przerażających obrazów z wędrówki uchodźców, oglądanych niemal co dnia na ekranach naszych telewizorów, śledzonych przez nas na portalach internetowych, opisywanych w prasie, że i tutaj, w kościele, chcemy je sobie jeszcze przywoływać? Ale tylko tutaj nie zamienią się one w chłodny medialny news, lecz zabrzmią dla nas wezwaniem i przypomnieniem, a może nawet wyrzutem sumienia, że nie można pozostać obojętnym, gdy ktoś cierpi, gdy umiera, że nie wolno go wtedy opuścić i zostawić, nie wolno zapomnieć i zlekceważyć, nie wolno przejść obok tego, co się mu przydarza, nie wolno uciec do tak zwanej innej naszej własnej rzeczywistości, nie wolno powiedzieć, że uchodźcy to nie nasz problem. Chyba miał wiele racji papież Franciszek, gdy tam, w miejscu wciąż dziejącej się i nadal trwającej na oczach całego świata, na oczach Europy, na naszych oczach ludzkiej tragedii, tam, na włoskiej wyspie Lampedusie, symbolu i cmentarzysku wyciąganych masowo z Śródziemnego Morza ludzkich zwłok, powiedział, że my chyba utraciliśmy poczucie bratniej odpowiedzialności, popadliśmy w hipokryzję, staliśmy się nieczuli na wołanie innych, przyzwyczailiśmy się do ich cierpienia, do ich śmierci, nie dotyczy nas, nie interesuje, to nie nasza sprawa. Ale to jest właśnie nasza sprawa, bo jest to sprawa Jezusa. Możesz żyć w złudnym świecie, który tak cię zabawi i otumani, który tak cię przestraszy i szczelnie zamknie w sobie, że nic już nie zobaczysz i nie dostrzeżesz poza sobą samym. Możesz prosić – jak mówił w pierwszym czytaniu prorok Izajasz – i zabiegać o bliskość Boga, ale nie widzieć, że tylko wtedy, gdy rozerwiesz kajdany zła, zaczniesz z innym dzielić się chlebem, przyjmiesz tułacza, wtedy prawdziwie Go spotkasz. Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On rzeknie: Oto jestem! Mówisz, że przecież szukasz Go dzień za dniem, a jednak nie znajdujesz, nie czujesz Jego obecności. Mówisz jednak, że zależy Ci na Jego bliskości, ale Go nie ma. A może jest właśnie tak, jak tłumaczył w jednej ze swoich środowych katechez papież Franciszek, że jeśli nie staję się bliskim tej cierpiącej kobiety, mężczyzny, dziecka, osoby starszej to nie jestem blisko Boga, bo lekceważenie ludzkiego cierpienia jest lekceważeniem Boga.

Drodzy w Chrystusie! Jesteśmy wezwani, by dostrzec i stać się bliskim tym, którzy potrzebują pomocy. A dziś jesteśmy zaproszeni, by modlić się, by wołać za tych, którzy zginęli w drodze do Europy. Papież Franciszek powiedział na Wawelu biskupom, że istnieje cała reforma, którą należy podjąć na poziomie globalnym, odnośnie do tego zaangażowania, przyjęcia imigrantów. Ale – dodał zaraz – to jest kwestia relatywna: absolutne jest serce otwarte na przyjęcie. To jest absolutne! Z modlitwą, wstawiennictwem uczynić to, co mogę. Nie o dyskusje więc wokół uchodźców nam chodzi. Nie o roztrząsanie tego, czy i jak ich przyjmować. Zróbmy teraz to, co my możemy. Okażmy współczucie, cierpienie wraz drugim. A słowo to wskazuje – jak tłumaczył nam kiedyś papież Franciszek – że wnętrzności się poruszają i drżą na widok ludzkiego zła. Wszyscy przecież możemy mieć otwarte serce – wskazał wtedy jeszcze papież – i modlić się w parafiach. Modlić się i prosić dla siebie o dar łez, o łaskę płaczu nad naszą obojętnością, nad okrucieństwem, jakie jest w świecie, w nas, ale również w tych, którzy bezimiennie podejmują decyzje polityczne czy społeczno-gospodarcze, które otwierają drogę do tych ludzkich dramatów. Dziś jest okazja, by to właśnie uczynić, by to zrobić, by razem stanąć do modlitwy i prosić – tak jak wtedy na Lampedusie prosił papież Franciszek – dla nas o wybaczenie obojętności wobec wielu sióstr i braci, o przebaczenie dla tych, którzy zamknęli się we własnym egoizmie i dobrobycie, który znieczula serce; o wybaczenie dla tych, którzy przez swoje decyzje stworzyli sytuacje, które wciąż prowadzą do tych dramatów i prosić o wieczne życie dla tych, których pochłonęła śmierć, choć tak bardzo pragnęli życia, bo mieli w sercach nadzieję na lepszy świat. Pójdźcie, błogosławieni (…) weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata. Amen.

2016-10-09 10:34

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prymas Polski w Liście na Adwent: pamiętajmy o sobie nawzajem

[ TEMATY ]

adwent

prymas Polski

abp Wojciech Polak

Bernadeta Kruszyk

Chcemy pochylić się nad naszym chrześcijańskim dziedzictwem – mówi abp Wojciech Polak, prymas Polski

Chcemy pochylić się nad naszym chrześcijańskim dziedzictwem – mówi abp Wojciech Polak, prymas Polski

„Pamiętajmy o sobie nawzajem. Miejmy czujne oczy, zdolne dostrzec najbardziej potrzebujących i zepchniętych na margines” – prosi w Liście na Adwent Prymas Polski abp Wojciech Polak. Przypomina też, że istotą tego szczególnego czasu nie jest przedświąteczna krzątanina, ale czuwanie i oczekiwanie na przyjście Chrystusa.

Adwent „jest przede wszystkim darem, łaską nam daną, abyśmy na nowo sobie uświadomili i z wiarą przyjęli tą prawdę, że tak jak Jezus Chrystus wszedł w historię ludzkości przez fakt swych narodzin, tak również przyjdzie na końcu czasów” – przypomina w liście metropolita gnieźnieński, wskazując, że końcem czasów dla każdej i każdego z nas będzie przejście przez bramę śmierci.
CZYTAJ DALEJ

Dlaczego we wspomnienie św. Rity błogosławi się róże?

2025-05-22 07:16

[ TEMATY ]

św. Rita

Graziako

Św. Rita to patronka od spraw niemożliwych. - Modlą się do niej ludzie wierzący, rozczarowani czy żyjący nadzieją - mówi o. Marek Donaj OSA, proboszcz parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Krakowie. 22-go każdego miesiąca wierni przynoszą na nabożeństwo róże.

Św. Rita urodziła się ok. 1381 roku, w małej górskiej miejscowości Roccaporena, nieopodal Cascii, we włoskiej Umbrii. Jej matka, Amata Lotti prawdopodobnie usłyszała dwa razy głos anioła, który powiedział, że urodzi córkę i nazwie ją ku czci św. Margarity.
CZYTAJ DALEJ

Przeprowadza nas przez nasze cierpienia

2025-05-22 21:19

Marzena Cyfert

Podczas nabożeństwa ku czci św. Rity w parafii św. Stanisława Kostki we Wrocławiu

Podczas nabożeństwa ku czci św. Rity w parafii św. Stanisława Kostki we Wrocławiu

W liturgiczne wspomnienie św. Rity z Cascii jej czciciele w wielu miejscach zbierają się na wspólnej modlitwie, przynosząc swoje prośby i obdarowując świętą różami.

Tak było dzisiaj m.in. w parafii św. Stanisława Kostki we Wrocławiu, gdzie kult świętej propaguje niestrudzenie ks. Krzysztof Głuszko. – Od 22 lutego br. wprowadziliśmy nabożeństwo do św. Rity. Frekwencję na nim mamy bardzo dużą. Chciałbym ten kult do św. Rity coraz bardziej rozwijać. Mamy już piękną figurę świętej, ufundowaną przez wiernych, którą osobiście przywiozłem z Płocka. Chcemy też sprowadzić relikwie św. Rity – mówi ks. Krzysztof i zapowiada parafialną pielgrzymkę do Cascii.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję