Bardzo żałuję, że zaniechano prac nad przepisami o dekoncentracji mediów. Niezmieniona pozostaje zatem sytuacja, że znaczącą przewagę na rynku medialnym w Polsce mają podmioty z kapitałem zagranicznym, głównie niemieckim, niemiecko-szwajcarskim i amerykańskim.
Mój żal wynika nie ze źle pojmowanego patriotyzmu czy zwykłej zazdrości, że obcy kapitał ma więcej niż rodzime podmioty, lecz ze świadomości, że mając taką przewagę, kapitał ów oraz wspierające go siły polityczne – bo nie łudźmy się: powiedzenie, że kapitał nie ma narodowości, jest bajką dla naiwnych – mogą kreować i kreują opinie odbiorców na temat polityki, gospodarki, kultury, obyczajowości itd. Potem już tylko krok od „urabiania opinii” do konkretnych wyborów – przede wszystkim politycznych, ale np. także wyboru sugerowanego stylu życia.
Zakrzyczeliby nas w kraju i za granicą, oskarżyliby o ograniczanie wolności słowa czy sekowanie zagranicznego kapitału. Polityczny jazgot byłby z pewnością ogromny, bo nikt nie lubi tracić wpływów i dochodów, jednak dekoncentracja nie byłaby niczym innym jak przywróceniem koniecznej równowagi na rodzimym rynku medialnym. Równowagi, która w państwach zachodnich funkcjonuje od dawna.
Pomóż w rozwoju naszego portalu