Obsceniczna i obrazoburcza „Klątwa” w miejskim teatrze stała się kanwą do debaty na temat kondycji stołecznej kultury. – Kultura powinna pielęgnować dobroć, a nie nienawiść. W przypadku spektaklu w Teatrze Powszechnym możemy mówić o zjawisku, które powinno być obce w kulturze – mówi Marta Januszewska, dziennikarka Polskiego Radia. Razem z artystami i dziennikarzami wzięła ona udział w debacie o kulturze w klubokawiarni „Docelowo”. Współorganizatorem spotkania był Tygodnik Katolicki „Niedziela”.
Przekraczanie granic
„Klątwa” jest tylko jaskrawym przykładem zjawiska, które obserwowane jest od dawna w pewnych środowiskach artystycznych. Ich celem jest walka z tradycją i wartościami chrześcijańskimi. – Sprawa jest ewidentna i cel jest jasno zarysowany. To, co się dzieje w kulturze zostało już nazwane transgresją, dekonstrukcją i postmodernizmem – mówi Mateusz Dzieduszycki, szef telewizji SalveTV. – Chodzi o sprzęgnięcie procesu kulturowego, społecznego i prawnego. Każda transgresja, czyli przekroczenie barier w kulturze, skutkuje zmianami społecznymi, a później także legislacyjnymi. A zmiany w prawie umożliwiają dalszą destrukcję kultury i wartości społecznych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Ten proces został już przeprowadzony w kulturze zachodniej. W Polsce wchodzi on w nową fazę i zaczyna się rozwijać. Co robić, aby się mu przeciwstawić? – Zachować się podobnie, jak w przypadku, gdy widzi się psie odchody na chodniku. Ominąć, nie wdeptywać i nie rozgrzebywać – mówi Dzieduszycki. – Naszą odpowiedzią powinien być przekaz pozytywny. Chrześcijanie muszą robić swoje i powinni to robić porządnie, abyśmy mogli przyciągać jak najwięcej ludzi.
„Sztuka” w Teatrze Powszechnym jest odzwierciedleniem pewnego nurtu społecznego, który w ostatnich latach przybrał na sile. Równolegle atakuje się wartości chrześcijańskie, autorytet św. Jana Pawła II, ale także takie wartości, które identyfikujemy z tradycyjnie pojmowanym patriotyzmem. – Niestety zauważam, że chrześcijanie mają problem z odpowiedzią na tego typu ataki. Pytam ludzi wierzących, którzy dziś mają władzę, a oni rozkładają ręce – mówi Mateusz Dzieduszycki. – Efekt jest taki, że po czarnych protestach mamy aborcję eugeniczną, a w teatrach „Klątwę”.
Polityka „Klątwy”
W Polsce nadal większość ludzi ma konserwatywne poglądy oparte na chrześcijańskim świecie wartości. W normalnych demokratycznych warunkach kultura i sztuka powinny być odzwierciedleniem tego świata. Niestety tak nie jest i skrajnie lewicowa „wrażliwość” brutalnie atakuje większość. Powszechnie nieakceptowane zachowania są wzmacniane przez publiczne pieniądze, a w przypadku Teatru Powszechnego są to środki mieszkańców Warszawy. – Oliver Frljić, reżyser tego spektaklu, już wcześniej robił chore rzeczy, m.in. zabijał zwierzęta na scenie – mówi Michał Kondrat, reżyser i wiceprzewodniczący komisji ds. kultury w Radzie Warszawy.
Spektakl Olivera Frljicia w Warszawie nie jest przypadkiem. Został on zatrudniony przez Pawła Łysaka, dyrektora Teatru Powszechnego. Dyrektor znany był już z prowokacyjnych i obscenicznych spektakli, które wystawiał w Bydgoszczy. Ataki na Kościół i chrześcijańskie wartości były wystarczającą rekomendacją, aby dostać zatrudnienie od władz Warszawy. Jaki jest cel polityczny tego typu teatralnych prowokacji? – Celem są chrześcijańskie wartości w życiu publicznym, ale także ugrupowanie rządzące w Polsce. Liczyli na sprowokowanie np. ministra kultury, czy prokuratora generalnego, aby w mediach i Brukseli ogłosić zamach na wolność sztuki – tłumaczy Kondrat. – Ludzie, którzy posługują się tego typu instrumentami powinni zniknąć z życia politycznego. Jedną z ważniejszych form sprzeciwu jest nasza karta wyborcza.
Walka dobra ze złem
Reżyser „Klątwy” sam podkreśla, że próbuje walczyć z tradycyjnym teatrem i interesują go działania społeczne. Silna polaryzacja polityczna i społeczna sprawia, że niektórzy mogą być podatni na zło duchowe, które niosą ze sobą tego typu wydarzenia. – Spora grupa ludzi nie lubi przede wszystkim tych, którzy sprzeciwiają się np. „Klątwie”. W efekcie mogą iść na to przedstawienie i je oklaskiwać, aby zrobić na złość drugiej stronie sporu. Nieświadomie są prowadzeni do swoistej apostazji i zaakceptowania zła, zbrukania wartości, które wcześniej były dla nich ważne – tłumaczy Mateusz Środoń, artysta malarz i współtwórca Studium Chrześcijańskiego Wschodu. – Dla mnie takie prowokacyjne wydarzenia mają wymiar duchowy walki dobra ze złem. Problem dotyka ludzi chwiejnych, którzy – mówiąc językiem religijnym – mogliby zostać zbawieni, ale przez silny prąd społeczny dają się przeciągnąć na drugą stronę.