Reklama

Jasna Góra

Matka Boża uważnie przeczytała mój list!

Niedziela Ogólnopolska 35/2012, str. 26

[ TEMATY ]

obraz

Jasna Góra

Matka Boża Częstochowska

duchowość

ARCHIWUM PRYWATNE

Nad oceanem, z kopią Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej

Nad oceanem, z kopią Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Galina Maslennikowa mieszka w Moskwie, ale mówi, że gdy tylko jest w Polsce, wstępuje choćby na chwilę na Jasną Górę. Tak jest od sierpnia 1991 r., kiedy napisała list do Matki Bożej. I niespodziewanie szybko dostała odpowiedź.

List do Matki Bożej

- Byłam na Jasnej Górze w sierpniu 1991 r. na Światowym Spotkaniu Młodzieży z Janem Pawłem II - wspomina Galina. - Pracowałam wtedy we Lwowie i przyjechałam z grupą młodzieży. To był szok. Po raz pierwszy w życiu znalazłam się w katolickim kraju. Bo ja jestem katoliczką, tylko że wtedy niewiele jeszcze wiedziałam o swojej wierze.
Klimat spotkania był niesamowity. - Spaliśmy chyba w 100 osób na materacach w sali gimnastycznej, ale tłok nie miał znaczenia - mówi Galina. - Od wszystkich napotkanych ludzi płynęła taka miłość! Nie mieliśmy grosza w kieszeni, a żyliśmy po królewsku. Kiedy jednej dziewczynie z naszej grupy popsuły się pantofle, przypadkowo spotkana kobieta przyniosła nam cały worek butów ze słowami: może innym też się przydadzą. Częstochowianie witali nas całym sercem.
Spotkanie z Janem Pawłem II zostało w jej pamięci jako czas wielkiej łaski. Radość słuchania jego słów i modlitwy z nim! Świetne porozumienie z młodzieżą świata! Żadnych barier językowych! - Patrząc na setki tysięcy rozśpiewanych dziewcząt i chłopców, doznałam olśnienia - mówi Galina. - Zrozumiałam, że Kościół to nie piękny budynek, Kościół to my...
Galina miała też ze sobą specjalną karteczkę - spisane jeszcze we Lwowie intencje osób proszących Matkę Bożą o pomoc w różnych problemach. - Kiedy szłam już z tą kartką, by zostawić ją w Kaplicy, pomyślałam, że mogę przecież poprosić o coś dla siebie. Nie było czasu na zastanowienie się. Pod wpływem impulsu dopisałam u dołu ołówkiem: Chciałabym zrobić coś dla Twojego Syna!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Pan Bóg działa błyskawicznie

Po 21 latach od tamtego wydarzenia Galina mówi z uśmiechem: - Ten list zmienił moje życie. Ale na początku nie było łatwo.
Bo wtedy, kiedy wracała do Lwowa i myślała o intencji zostawionej w Kaplicy, to przychodziło jej na myśl, że może trzeba będzie zadbać o kwiaty w kościele albo zaopiekować się chorym. - Kilka dni później mój proboszcz powiedział, że obrona życia to piękna idea i że u nas można by wiele zrobić na tym polu. Zapytał, czy nie poszłabym do kliniki aborcyjnej, która była tuż po sąsiedzku, porozmawiać z kobietami. - W domu płakałam, modliłam się, aby Pan Bóg zdjął ze mnie to zadanie. Ale za jakiś czas proboszcz ponowił pytanie. Poszłam, ale kobiety nie chciały mnie słuchać. Niektóre zalewały się łzami, inne rzucały nieprzyjemne słowa. Zero efektu. Pomyślałam, że bez modlitwy nie dam rady. Odtąd chodziłam tam co poniedziałek, siadałam w poczekalni i modliłam się na różańcu.
Grupa obrońców życia stopniowo powiększała się, nawiązano międzynarodowe kontakty, m.in. z Human Life International w Polsce i liderką tego ruchu Ewą Kowalewską. - Zaproszono mnie na Kongres Obrońców Życia w Polsce, potem trafiłam na konferencję w Lublinie. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam budynek Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, pomyślałam: Boże, dlaczego jestem taka stara, tak bym chciała tutaj studiować. Pan Bóg zareagował błyskawicznie. Wieczorem Ewa Kowalewska powiedziała mi, że jest na KUL-u Podyplomowe Studium Rodziny, i zapytała krótko: Chcesz?

Reklama

Zaczynali od jednego krzesła

Ukończyła studium na KUL-u. Potem życie tak się potoczyło, że przeniosła się do Moskwy. Wiedziała już, że w walce w obronie życia najważniejsza jest modlitwa, ale potrzebna jest też edukacja i konkretna pomoc. Pomoc nie tylko finansowa. Kobieta, która, wbrew swojemu instynktowi macierzyńskiemu, podejmuje decyzję o aborcji, doświadcza ogromnego cierpienia i samotności. Mężczyzna, ojciec dziecka, często mówi: To twój problem; albo wręcz żąda, by kobieta poddała się aborcji. - Gdy rozmawiam z kobietą, która przeżywa taki dramat, mówię: Nie jesteś sama, jest na świecie ktoś, kto cię kocha, komu jesteś potrzebna. Czasem kobieta długo szuka w myślach, nim uświadomi sobie, że tym kimś kochającym ją bezgranicznie jest jej nienarodzone dziecko. A kiedy to zrozumie, porzuca myśl o aborcji.
Obecnie Galina jest kierowniczką Katolickiego Ośrodka Rodzinnego „Homo Amans” w Moskwie, psychoterapeutką rodzinną i edukatorką. Początki tego centrum były skromne. Ot, krzesełko przy wejściu do kościoła i karteczka „Rodzinny psychoterapeuta”. - Przychodziły kobiety z różnymi problemami, ale zorientowałam się, że najwięcej dramatów jest wynikiem syndromu postaborcyjnego - tłumaczy Galina. - Większość cierpienia wynika bowiem z odrzucenia dziecka. I chodzi nie tylko o aborcję chirurgiczną, ale i o stosowanie środków antykoncepcyjnych, bo to także jest odrzucenie daru życia.
Dziś ośrodek dysponuje oddzielnym pomieszczeniem w kurii i jest wspierany przez liczną grupę wolontariuszy. - Dobrze się składa, że są u nas przedstawiciele różnych profesji: lekarze, położne, psycholodzy, dziennikarze, nauczyciele i, oczywiście, księża. Mogę zawsze liczyć na ich pomoc i modlitwę. Toteż kiedy przychodzi kobieta mówiąca, że rozważa możliwość aborcji, z automatycznej skrzynki mojego telefonu wysyłam kilka SMS-ów o treści „zontik” i imieniem tej kobiety, co oznacza, że nad tą osobą trzeba roztoczyć ochronny parasol modlitwy. To działa.
Jako edukatorka Galina przemierza co roku tysiące kilometrów, jest zapraszana do prowadzenia szkoleń nie tylko w dalekich zakątkach Rosji, ale i na Ukrainie, Białorusi, w Uzbekistanie, Kazachstanie, Kirgistanie i na Łotwie. Tam, gdzie jest choćby najmniejsza grupa osób rozumiejących wartość i świętość życia.

Na szlaku peregrynacji

Niedawno Galina była we Władywostoku i Krasnojarsku. Uczestniczyła w pierwszym etapie peregrynacji kopii Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, zorganizowanej - wspólnie z przedstawicielami Kościoła prawosławnego - w intencji obrony życia. Trasa peregrynacji prowadzi z Władywostoku do Fatimy. Gdy Ikona Częstochowska stanęła nad brzegiem oceanu we Władywostoku, Galina wrzuciła do wód Pacyfiku swój różaniec z Fatimy z modlitwą za odrodzenie wiary w Rosji.
Decyzję o zorganizowaniu tak niezwykłej peregrynacji podjęli na Jasnej Górze w styczniu tego roku przywódcy ruchów obrony życia z 16 krajów. W jasnogórskiej Kaplicy złożono „Akt Powierzenia Maryi Ochrony Cywilizacji Życia i Miłości”, w którym są m.in. słowa: „Stajemy przed Tobą, Matko Zbawiciela, z pełną świadomością, że sami nie jesteśmy w stanie wygrać tego globalnego zmagania. Stań na czele ruchów obrony życia i prowadź nas. Ochroń życie! Ocal rodziny! Dodaj nam sił!”. To właśnie Galina składała ten Akt w języku rosyjskim.
- Te słowa są stałym tematem mojej modlitwy, moich rozmów z Bogiem - mówi Galina. - Musimy przeciwstawić się globalnemu atakowi cywilizacji śmierci. Musimy wspierać życie. Ale nigdy nie przypuszczałam, że zostanę włączona w tak ważne dzieło. Widać Matka Boża uważnie przeczytała mój list!

2012-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wspólna modlitwa w rodzinie? Oto modlitewnik na dobry początek!

W jaki sposób wspólnie modlić się w rodzinie? Oczywiście najważniejsze to zdać sobię sprawę z rzeczywistej obecności Boga w swoim domu. Istotna jest także modlitwa własnymi słowami, do której idealnym wprowadzeniem mogą być rodzinne modlitwy. Oto kilka z nich!

Modlitwa o błogosławieństwo domowe

CZYTAJ DALEJ

Św. Agnieszko z Montepulciano! Czy Ty rzeczywiście jesteś taka doskonała?

Niedziela Ogólnopolska 16/2006, str. 20

wikipedia.org

Proszę o inny zestaw pytań! OK, żartowałam! Odpowiem na to pytanie, choć przyznaję, że się go nie spodziewałam. Wiesz... Gdyby tak patrzeć na mnie tylko przez pryzmat znaczenia mojego imienia, to z pewnością odpowiedziałabym twierdząco. Wszak imię to wywodzi się z greckiego przymiotnika hagné, który znaczy „czysta”, „nieskalana”, „doskonała”, „święta”.

Obiektywnie patrząc na siebie, muszę powiedzieć, że naprawdę jestem kobietą wrażliwą i odpowiedzialną. Jestem gotowa poświęcić życie ideałom. Mam w sobie spore pokłady odwagi, która daje mi poczucie pewnej niezależności w działaniu. Nie narzucam jednak swojej woli innym. Sądzę, że pomimo tego, iż całe stulecia dzielą mnie od dzisiejszych czasów, to jednak mogę być przykładem do naśladowania.
Żyłam na przełomie XIII i XIV wieku we Włoszech. Pochodzę z rodziny arystokratycznej, gdzie właśnie owa doskonałość we wszystkim była stawiana na pierwszym miejscu. Zostałam oddana na wychowanie do klasztoru Sióstr Dominikanek. Miałam wtedy 9 lat. Nie było mi łatwo pogodzić się z taką decyzją moich rodziców, choć było to rzeczą normalną w tamtych czasach. Później jednak doszłam do wniosku, że było to opatrznościowe posunięcie z ich strony. Postanowiłam bowiem zostać zakonnicą. Przykro mi tylko z tego powodu, że niestety, moi rodzice tego nie pochwalali.
Następnie moje życie potoczyło się bardzo szybko. Założyłam nowy dom zakonny. Inne zakonnice wybrały mnie w wieku 15 lat na swoją przełożoną. Starałam się więc być dla nich mądrą, pobożną i zarazem wyrozumiałą „szefową”. Pan Bóg błogosławił mi różnymi łaskami, poczynając od daru proroctwa, aż do tego, że byłam w stanie żywić się jedynie chlebem i wodą, sypiać na ziemi i zamiast poduszki używać kamienia. Wiele dziewcząt dzięki mnie wstąpiło do zakonu. Po mojej śmierci ikonografia zaczęła przedstawiać mnie najczęściej z lilią w prawej ręce. W lewej z reguły trzymam założony przez siebie klasztor.
Wracając do postawionego mi pytania, myślę, że perfekcjonizm wyniesiony z domu i niejako pogłębiony przez zakonny tryb życia można przemienić w wielki dar dla innych. Oczywiście, jest to możliwe tylko wtedy, gdy współpracujemy w pełni z Bożą łaską i nieustannie pielęgnujemy w sobie zdrowy dystans do samego siebie.
Pięknie pozdrawiam i do zobaczenia w Domu Ojca!
Z wyrazami szacunku -

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas do księży: Śpiący i półsenni nikogo nie obudzą

2024-04-20 08:50

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

archidiecezja katowicka

Karol Porwich/Niedziela

Śpiący i półsenni nikogo nie obudzą, a nieprzekonani nikogo nie przekonają! ‒ pisze do księży abp Adrian Galbas. Metropolita katowicki wystosował List do Księży z okazji Światowego Dnia Modlitwy o Powołania. Ten przypada w najbliższą niedzielę (21 kwietnia).

W liście hierarcha zwraca uwagę na orędzie papieża Franciszka. Przypomniał, że „bycie pielgrzymami nadziei i budowniczymi pokoju oznacza budowanie swojego życia na skale zmartwychwstania Chrystusa”, a naszym ostatecznym celem jest „spotkanie z Chrystusem i radość życia w braterstwie ze sobą na wieczność.” ‒ To ostateczne powołanie musimy antycypować każdego dnia: relacja miłości z Bogiem i z naszymi braćmi oraz siostrami zaczyna się już teraz, aby urzeczywistnić marzenie Boga, marzenie o jedności, pokoju i braterstwie ‒ wskazuje. Zachęca, za Ojcem Świętym, by nikt nie czuł się wykluczony z tego powołania!

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję