Reklama

Obudzić naród z letargu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Powstanie listopadowe - kto go nie zna. Czy to przelana krew nadaremnie? Czy może szlachetna chwila uniesienia, zaślepienie w nadziei, że sił starczy, by ojczyzna wyrwała się z kajdan, podniosła z grobu? A może naiwna wiara, że bracia pomogą, ci z bardzo daleka? A może najbardziej to, że najgorszą jest rzeczą, gdy zamiast walki o wolność jest gnuśność i wygoda, że walka o wolność, zamiast „z krwią ojca spadać dziedzictwem na syna”, staje się pustym słowem… W deszczowy wieczór 29 listopada 1830 r. młodzi podchorążowie, gorące głowy, na umówiony sygnał ruszają do walki. Powstanie zaczyna się w Warszawie. Młodzi chcą mieć wodza, ale go nie mają. I mieć nie będą. Trzeba walczyć. I to bez wodza. Bagatela. Napoleon nie dał rady. Nie szkodzi. Trzeba spróbować. O, młodości!
Wodza nie ma, bo każdy generał to napoleończyk, którego wiara w sukces zamarzła w odwrocie spod Moskwy.
Gdyby to pokolenie nie poszło za bogiem wojny, nie wyrąbało w krwi i znoju Księstwa Warszawskiego, czy car stworzyłby na swoich ziemiach Królestwo Polskie? Nigdy! Więc walczyć trzeba, już raz się opłaciło. Albo „umrzeć lepiej niż znosić pociski zawistnego losu”.

Bez szans?

Podchorążowie biegają po ulicach. Czarna rozpacz. A tu jeszcze taka niespodzianka: dowództwo i część polskiej armii nie chce żadnego powstania. Na nic błagania, że wielki książę Konstanty to szaleniec, że policja Nowosilcowa dusi polskich patriotów, że car ma za nic konstytucję Królestwa Polskiego. Wielu znakomitych Polaków woli tę noc przeczekać, boi się zemsty cara. Niektórzy nawet mają pewność, że Polski nie wskrzesi się, póki Rosja z Prusami są razem. Oni aż dyszą z nienawiści do nas. Takie potęgi. Ich koalicja, choćby miała i rok na to poświęcić, sprawi, że z naszego Królestwa nie zostanie kamień na kamieniu. A tu i armia piękna, i skarb pełny, Staszic i Drucki-Lubecki przemysł dźwignęli. I to wszystko na zmarnowanie…
Powstańców dopada gorączka. Z ich rąk ginie sześciu polskich generałów. Zapach krwi i prochu. Tej nocy przeciwnicy rewolucji muszą zginąć, choćby brat miał zabić brata. W Warszawie jeszcze nieraz pojawią się szubienice dla zdrajców. A wielki książę uciekł. Głupi, liczył na to, że Polacy sami stłumią rewoltę i o sprawie nie dowie się „ukochany” braciszek - car Mikołaj I. Gdyby na ulice nie wyszedł lud Warszawy, zwykli rzemieślnicy, powstanie pewnie by zgasło, tak jak w deszczu i mgle wygasł sygnał wybuchu powstania - podpalony browar na Solcu. historia chciała inaczej.
Rozpędzony taran carskich oddziałów, prąc naprzód w granice Królestwa Polskiego, niesie zemstę. Co nagle, to po diable. To Rosjanie zbierają cięgi za „gapowe”, a nie Polacy. My mamy nie tylko świetną armię, ale i dużo szczęścia. Mimo kunktatorstwa naczelnego dowództwa wojsko powstańcze daje szkołę Rosjanom jak Napoleon pod Austerlitz. Zwycięstwa pod Stoczkiem, Dobrem, Wawrem, Dębem Wielkim i Iganiami wprawiają w osłupienie Europę.

Tak daleko, a tak blisko

Jakie odległe to powstanie listopadowe. Ale aktualne jest pytanie: Bić się czy nie bić, bronić idei, dążyć - nieraz wbrew nadziei - ku zwycięstwu czy też siedzieć cicho, służyć choćby samemu diabłu, byle pożyć…
Powstanie to skarbnica rozmyślań. Widać w nim ostro wszystkie zalety i wady narodu. Co myślał Chłopicki pod Olszynką Grochowską, prowadząc w bój Czwartaków? Może „polski Napoleon” czuł się jak książę Józef pod Raszynem? To bohater epizodu, odmalowany lżejszym dłutem - pędzlem i piórem. W spiżu odlewa się największych. Jemu zamiast pomnika - kula w łeb. Wściekli rodacy podsumują jego dyktaturę gorzko: „wierzył w świętą zdradę powszechną, zdrajców obcowanie, szpiegów wypuszczenie i niewolę wieczną”. Podobnie było ze Skrzyneckim. „Polski Fabiusz Kunktator”, jak jego poprzednik, nie jest czarny ani biały. Niegdyś napoleoński bohater - w powstaniu to już zmęczony człowiek. Jego dyktatura wepchnie powstanie do grobu. 26 maja 1831 r. pod Ostrołęką Polacy ponoszą dotkliwą porażkę. Są też prawdziwi bohaterowie, jak Bem, ale Polski nic nie uratuje. Już wcześniej daje się odczuć nadchodzącą klęskę; w czasie, kiedy prasa warszawska pisze o patriotycznych nastrojach w Królestwie, w armii dochodzi do buntów - przyczyną jest głód. Na Litwie powstanie jest słabe, w pozostałych zaborach też nie ma nadziei. Jednak insurekcja nie kończy się kapitulacją, lecz emigracją.
We wrześniu Rosjanie są na powrót w Warszawie. „Każdy sobie powtarza, że to już skończone, a jakże ciężko oddychać. Z wieczora każdy się kładzie z najczarniejszymi myślami, a rano budzi się z ciężarem na sercu. Uzbrajamy się w cierpliwość. Powtarzamy sobie, że nie ma się co dziwić, iż Moskale chcą się na nas mścić. Trzeba umieć przeczekać. Wielka to sztuka. Mnóstwo ludzi w żałobie, mnóstwo biedaków to bez ręki, to bez nogi, a wszyscy prawie bez chleba. Zima nadchodzi, każdy w łapę chucha i ku przechodzącemu ją wyciąga po jaką pomoc. Dookoła miasta o kilkanaście mil pustki. Zniszczenie okropne. Dalej trochę lepiej” - pisze 30 października 1831 r. z Warszawy Andrzej Zamoyski w liście do ojca.
Klęska to nie zwycięstwo. Ale dla tych, którym umiłowanie ojczyzny kazało wejść na drogę walki, ta przegrana, prócz goryczy, musiała zawierać w sobie sens ofiary. Dziedzictwo powstań to nieprzerwane, przez z górą stulecie niewoli, ofiarne trwanie przy idei niepodległości. Ilu zniechęciła krew przelana? Chyba nie tak wielu, skoro na hasło: „Ojczyzna wzywa” w 1920 r. stawił się milion - jakby armia mocarstwa. Tak naprawdę pytanie: „Bić się czy nie bić?” gościło u nas częściej w literaturze niż na polach bitew. Powstańców listopadowych można nazwać ryzykantami, ale już Piłsudskiego - zwycięzcą.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Panie! Spraw, by moje życie jaśniało Twoją chwałą!

2024-04-26 11:09

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Człowiek nierzadko boi „odsłonić się” w pełni, pokazać, kim w rzeczywistości jest, co myśli i w co wierzy, co uważa za słuszne, czego chciałby bronić, a co odrzuca. Obawia się, że ewentualna szczerość może mu zaszkodzić, zablokować awans, przerwać lub utrudnić karierę, postawić go w złym świetle itd., dlatego woli „się ukryć”, nie ujawniać do końca swoich myśli, nie powiedzieć o swoich ukrytych pragnieniach, zataić autentyczne cele, prawdziwe intencje. Taka postawa nie płynie z wiary. Nie zachęca innych do jej przyjęcia. Chwała Boga nie jaśnieje.

Ewangelia (J 15, 1-8)

CZYTAJ DALEJ

64. rocznica obrony krzyża w Nowej Hucie

2024-04-28 09:40

[ TEMATY ]

Ryszard Czarnecki

Archiwum TK Niedziela

Dokładnie teraz mija rocznica wydarzeń które przed laty poruszyły katolicką Polskę . Chodzi o obronę krzyża, którego mieszkańcy nowej, przemysłowej dzielnicy Krakowa postawili na miejscu budowy przyszłego kościoła. Zgoda na jego powstanie została wymuszona na komunistach w wyniku dwóch petycji , podpisanych w sumie przez 19 tysięcy osób.

Gdy rządy „komuny” trochę chwilowo zelżały nowy „gensek” kompartii Gomułka obiecał delegacji z Nowej Huty, że kościół powstanie. Jednak komuniści , jak zwykle nie dotrzymali słowa : cofnięto pozwolenie na budowę, a pieniądze ze składek mieszkańców Nowej Huty (a właściwie Krakowa bo dawali pieniądze również ludzie spoza nowego „industrialnego"osiedla”) zostały skonfiskowane.

CZYTAJ DALEJ

Bp Krzysztof Włodarczyk: szatan atakuje dziś fundamenty – kapłaństwo i małżeństwo

2024-04-28 18:43

[ TEMATY ]

Bp Krzysztof Włodarczyk

Marcin Jarzembowski

Bp Krzysztof Włodarczyk

Bp Krzysztof Włodarczyk

- Szatan atakuje dziś fundamenty - kapłaństwo i małżeństwo. Bo wie, że jeżeli uda mu się zachwiać fundamentami społeczeństwa, to zachwieje całym narodem. My róbmy swoje i nie dajmy się ogłupić - mówił bp Krzysztof Włodarczyk.

Ordynariusz zainaugurował obchody roku jubileuszowego 100-lecia bydgoskiej parafii Matki Boskiej Nieustającej Pomocy na Szwederowie. - Została ona erygowana 1 maja 1924 r. przez kard. Edmunda Dalbora. Niektórzy powiedzą, był to piękny czas. Nie było telefonów komórkowych, telewizji, Internetu, żyło się spokojniej, romantycznie, piękna idylla. Czy na pewno? Nie do końca - mówił bp Włodarczyk, zachęcając, by wejść w głąb historii i zobaczyć, czym żyli przodkowie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję