Hubert Gościmski: Czujesz się poetką?
Helena Pietrzak: No właśnie nie do końca. Poetką bywam, gdy pod wpływem różnych doświadczeń czy emocji coś tworzę, a na co dzień po prostu jestem sobą (śmiech).
Ale jednak śmiało korzystasz z języka. Która jego funkcja – możliwość wyrażenia uczuć czy okazja do eksperymentów – jest Ci bliższa?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ciężko mi wybrać, ponieważ w moim tomiku ważne są obydwa aspekty. Pomocnym w odpowiedzi na to pytanie może być wiersz Buntowniczka, gdzie podkreślam, że w procesie tworzenia ważę słowa, staram się unikać pospolitości. Poza tym lubię się bawić językiem, tak trochę po szkolnemu myślę o środkach stylistycznych. Czasami wplatam też neologizmy, jak chociażby dźwiękobyt lub widziadełko.
Pewną językową łamigłówką jest już sam tytuł debiutanckiego tomiku – Zan(d)urzenie. Skąd ta dwuznaczność? Do czego odnosisz te słowa?
Zanurzenie kojarzy mi się z wejściem w środek czyjegoś wnętrza i myśli, a zadurzenie oczywiście łączę z zakochaniem. Zależało mi, by tytuł był taki trochę prowokujący, a przy tym dawał czytelnikowi wybór, otwierał pole do własnych interpretacji. To też trochę efekt tego, że w mojej poezji przeplatają się te dwa stany, są one mi bliskie i chcę je wyrażać słowem.
Reklama
Miłość to jedno ze spoiw tego tomiku. Odnajdziemy ją już w wierszu Serca – chronologicznie najstarszym, gdyż z 1996 roku. Dlaczego zdecydowałaś się go umieścić pośród kilkudziesięciu współczesnych tekstów?
Spośród wszystkich wierszy, które napisałam w okresie licealnym, ten przemawiał do mnie najbardziej. Do tego kiedyś ułożyłam do niego melodię i lubiłam go śpiewać przy akompaniamencie gitary. I mimo upływu lat przekaz tego utworu nadal jest mi bliski, a serce to najważniejsze słowo-klucz w tym tomiku. Zresztą moją ulubioną epoką jest romantyzm…
Bo w jednym z wierszy, niczym poeta z Romantyczności Mickiewicza, odrzucasz szkiełko i oko.
Tak, właśnie! Wyjątkowo bliskie są mi słowa miej serce i patrzaj w serce. Twórczość romantyczna jest ze mną na co dzień i to przebija się w moich utworach. W ogóle jest w nich trochę literackich odniesień, na przykład dzban malin odsyłający do Balladyny. Miło, gdy ktoś wychwyci te nawiązania, ale nie jest to konieczne do zrozumienia całości. Poezja ma to do siebie, że każdy odczytuje ją na swój sposób.
Charakteryzując swoją twórczość, określasz ją mianem poezji konfesyjnej. A czy spotkałaś się z głosami, że czytelnicy odnoszą poszczególne utwory do swojego życia?
Reklama
Słyszę od koleżanek, że czytają ten tomik ze wzruszeniem, bo niejednokrotnie się ze mną utożsamiają. I choć pisałam o sobie, uczucia mi towarzyszące są uniwersalne: ktoś się czuje zagubiony, samotny, innym razem jest zakochany… Muszę jednak przyznać, że nie spodziewałam się, że te wiersze mogą okazać się dla kogoś aż tak bliskie i poruszające.
Zdecydowana większość Twoich utworów powstała w trakcie pandemicznego zamknięcia. Czy przeżycia z tamtego czasu – niepewność jutra, upływ czasu i przemijanie – odbiły się w niektórych wierszach?
Te refleksje są związane z odejściem bliskich mi osób i rzeczywiście, dwa z nich miały miejsce w trakcie pandemii. Jest też klepsydra, w której chowa się ostatnie ziarenko czasu – to również świadectwo tamtych chwil. Wówczas myśli naturalnie krążyły wokół kwestii przemijania, pojawiały się pytania o wiele niezawinionych śmierci. Stąd potrzeba tłumaczenia sobie świata na nowo i uzyskania swoistego katharsis – niektórzy, żeby oczyścić umysł, idą pobiegać, ja za to siadam i piszę wiersze.
Właśnie. W utworze W przybliżeniu pojawia się też wiążące się z przemijaniem określenie: Jesteśmy sumą zapomnianych chwil. Czy przypadkiem poezja nie jest dla Ciebie antidotum na upływ czasu?
Reklama
Tak, to prawda, dlatego jestem dumna, że udało mi się wydać ten tomik w wersji papierowej – w ten sposób moje wiersze zyskały drugie życie i zostaną dla potomnych. Natomiast przywołany przez Ciebie utwór odnosi się do mojego dzieciństwa. Wychowałam się w Zgorzelcu, gdzie jedną z naszych podwórkowych zabaw było układanie tzw. widoczków: zbieraliśmy różne patyczki, rąbki mchu, płatki kwiatów, po czym szukaliśmy szkiełka po butelce, którym zakrywaliśmy stworzony widoczek, a następnie zasypywaliśmy go ziemią. Później dzieciaki odkopywały takie miniatury innych i je podziwiały. Ten obraz zapadł mi wyjątkowo mocno w pamięci, dlatego przetworzyłam go poetycko, by ocalić go od zapomnienia. A te zacytowane wyżej słowa pokazują, że przeszłość odciska na nas silne piętno, wpływając na dalsze życie, nawet jeśli nie o wszystkich chwilach nadal pamiętamy.
W jednym z utworów piszesz: Marzenia tak nierealne, że aż wyjątkowe, w innym zaś ze smutkiem stwierdzasz, że ten sen za krótko trwa. Mimo wszystko nie porzucasz marzeń…
Jak to mówią, kobieta zmienną jest (śmiech). A tak naprawdę chodzi o dualizm widoczny w każdej osobowości. Z jednej strony coś mnie nieustannie pcha do spełniania marzeń, z drugiej – pojawia się bojaźń i wątpliwości. Ostatecznie jednak dusza marzycielki bierze górę nad lękami, czego najlepszym przykładem jest ten tomik.
Znajdziemy w nim kilka stale powracających motywów. Poza wcześniej omówionymi jest też natura i przestrzeń kosmiczna – pojawiają się one w wierszach składających się na Zan(d)urzenie w różnych odsłonach. Jaką pełnią rolę w Twojej twórczości?
Reklama
Przyroda pomaga mi w wyciszeniu, co przejawia się w moim zamiłowaniu do górskich wędrówek, podczas których kontempluję otaczającą mnie zieleń. Na łonie natury łatwiej mi zrozumieć własne emocje i wejść w głąb siebie. Natomiast niebo, gwiazdy i księżyc ściśle łączą się z moją marzycielską naturą, spoglądam w ich stronę z nadzieją. Poza tym nie jestem w stanie w pełni poznać siebie, a co dopiero świata, dlatego towarzyszy mi nieustanne zadziwienie. Ważna jest też dla mnie wiara i choć w tym tomiku może nie ma zbyt dużo wierszy stricte na ten temat, sama duchowość pojawia się subtelnie w kolejnych utworach, przywracając nadzieję.
Na samym początku przytoczyłaś Buntowniczkę, chciałbym ją przywołać ponownie teraz, gdyż mam wrażenie, że to Twój wiersz programowy. Jakie jest źródło Twojego buntu?
W ten sposób jasno deklaruję, że nie jestem zainteresowana podążaniem za różnego rodzaju modami czy trendami. Wolę iść własną ścieżką poezji, pisząc to, co czuję i myślę, a nie to, co próbuje się nam narzucić. I choć to przekonanie towarzyszy mi od początku, Buntowniczka to jeden z nowszych wierszy – dopiero niedawno odważyłam się wprost zbuntować przeciwko zbuntowanemu światu.
A nad czym obecnie pracujesz?
Ostatnio sporo myślę o zagadnieniach etyczno-moralnych – wolności, władzy, kłamstwach – i w tę stronę zmierzam obecnie w mojej poezji. Napisałam już 10 utworów i stopniowo stawiam kolejne kroki. Po wydaniu Zan(d)urzenia znajduję się na fali tworzenia, a każdy odezw od czytelników tylko dodaje motywacji!
***
Helena Pietrzak – „Modlitwa”
O, Panie mój, zlituj się nade mną!
Czemu pozwalasz na niezawinione śmierci,
niedorosłe zgryzoty, na drżenie ust,
które są głodne dobrego słowa?
Czuję się jak zaszyfrowana Enigma
atłasowe spojrzenie topię
w przyspieszonym oddechu.
Reklama
Boże mojej bezsilności
pozwól przekroczyć Rubikon
ożyw we mnie słowika
o głosie tkliwym
jak struna światła
Helena Pietrzak – „W sidłach niemocy”
Bez granic. Bez tchu. Wyzuta.
Zmorzona snem.
Dusza.
Bez ustanku. W pogoni. W amoku.
Jak słup soli.
Nie ruszam się z miejsca.
Bez skazy. Bez imienia. Bez celu.
Miotana lękiem.
Dlaczego tak mierzi?
Gdzie leży prawda?
Z uporem maniaka.
Liczę oddechy.
Odradzam się wiarą.
Helena Pietrzak – „W przybliżeniu”
W zgiełku dostojnego dnia
szelest pamiętliwych świateł
objaśnia świat.
Widziadełko jedno z wielu
kołtuny chmur
tworzą nowe znaczenia
i nie boją się ciemności.
Widziadełka dwa w jednym
Serca złączone
choć osobne byty
bardzo czujne
pod lupą, uścisków nie ma końca.
Widziadełko z przeszłości
to widoczek za szkiełkiem
listki, płatki, rąbek mchu.
Najcudowniejszy festiwal kwiatów
w dziecięcej miniaturze.
Jesteśmy sumą
zapomnianych chwil