Reklama

Zmienia oblicze polskiego więziennictwa

Niedziela Ogólnopolska 27/2011, str. 22-23

Edyta Hartman

Mjr Urszula Wojciechowska-Budzikur

Mjr Urszula Wojciechowska-Budzikur

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z zaskoczeniem przyjęłam polecenie Redaktora Naczelnego: - W więzieniu w Wąsoszu Górnym k. Częstochowy odbędą się II Rekolekcje Medytacyjne dla Skazanych. Zrób z tego materiał. Przecież więzienie i medytacja to dwie wykluczające się rzeczywistości - pomyślałam. Jak bardzo się myliłam, miałam okazję już wkrótce się przekonać.
Umówiłam się więc na rozmowę z mjr Urszulą Wojciechowską-Budzikur, zastępcą dyrektora Aresztu Śledczego przy ul. Mirowskiej w Częstochowie. Muszę przyznać, że szłam na to spotkanie z wieloma obawami, nie wiedząc, czego tak naprawdę mogę się spodziewać. Kobieta pracująca w więziennictwie, świecie zdominowanym przez mężczyzn, w dodatku wprowadzająca niekonwencjonalne metody resocjalizacji w postaci medytacji chrześcijańskiej - to wszystko intrygowało. Po przejściu wszystkich niezbędnych procedur, włącznie z wylegitymowaniem się i oddaniem w depozyt telefonu komórkowego, zostałam zaprowadzona do pokoju Pani Dyrektor. Powitała mnie sympatyczna, uśmiechnięta, drobna kobieta, z poczuciem humoru (na drzwiach Pani Major wisi tabliczka z napisem: „Tu się liczy tylko zdanie Uli”!), która już „na dzień dobry” burzy stereotypowy wizerunek niedostępnego funkcjonariusza.

„To ta praca mnie znalazła”

- Jak to się stało, że absolwentka psychologii KUL-u pracuje w służbie więziennej? Czy tak wyobrażała sobie Pani swoją przyszłość i ścieżkę rozwoju zawodowego? - spytałam na wstępie. - Oczywiście, że nie - padła szczera odpowiedź. Kończąc studia w 1991 r., jak każdy świeżo upieczony psycholog, p. Ula chciała się zająć terapią, a swoją przyszłość związać z Lublinem. Jednak bezskuteczne kilkumiesięczne poszukiwanie pracy w tym mieście zmusiło ją do powrotu do rodzinnego domu w podczęstochowskim Myszkowie i szukania pracy gdzieś bliżej. Chodząc od instytucji do instytucji, w 1992 r. trafiła do Wojewódzkiej Poradni Przeciwalkoholowej, mieszczącej się przy ul. Sobieskiego w Częstochowie. Kierownik tej placówki, na którym zrobiła dobre wrażenie, odesłał ją do częstochowskiego aresztu, gdzie - według jego wiedzy - poszukiwano psychologa. Kiedy tam trafiła, okazało się, że ma do wyboru pracę w dwóch jednostkach penitencjarnych - w Wąsoszu lub w Herbach. W związku z lepszym dojazdem wybrała Herby, gdzie pracowała przez 3 lata, później przez 11 lat - w Zakładzie Karnym w Raciborzu, w tym 5 lat na oddziale terapeutycznym dla osób z zaburzeniami psychicznymi i z upośledzeniem umysłowym. W tym czasie kształciła się jako psychoterapeuta i godziła to z prywatną praktyką terapeutyczną. Następnie przez rok pracowała jako specjalista penitencjarny w Okręgowym Inspektoracie Służby Więziennej w Katowicach, a od 2007 r. jest zastępcą dyrektora Aresztu Śledczego w Częstochowie. - To ta praca mnie znalazła - mówi dzisiaj, po 19 latach pracy w więziennictwie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

„Muszę mieć poczucie, że robię coś dobrego”

- Przez 14 lat pracowałam bezpośrednio ze skazanymi jako psycholog i wprowadzałam różne autorskie programy terapeutyczne i resocjalizacyjne, wciąż też szukałam nowych metod rozwoju i szkolenia dla psychologów. W maju 2007 r. pojechałam do Krakowa, do Kolegium Jezuitów, na konferencję z benedyktynem o. Laurence’em Freemanem, kierownikiem duchowym Światowej Wspólnoty Medytacji Chrześcijańskiej - wtedy po raz pierwszy zetknęłam się z medytacją chrześcijańską, którą sama zaczęłam praktykować. Obejmując stanowisko dyrektora, nie chciałam jedynie zarządzać, chciałam dzielić się swoją wiedzą, terapeutycznym doświadczeniem, mieć poczucie, że robię coś dobrego - opowiada mjr Wojciechowska-Budzikur.
W lipcu 2009 r. Pani Dyrektor zdecydowała się (po raz pierwszy w Polsce!) wprowadzić w częstochowskim Areszcie Śledczym (gdzie przebywają mężczyźni będący w dyspozycji sądów, oczekujący na wyrok i skierowanie do odpowiednich typów i rodzajów zakładów karnych) i podlegającym mu Oddziale Zewnętrznym w Wąsoszu Górnym (ok. 40 km od Częstochowy, przeznaczonym dla mężczyzn odbywających karę pozbawienia wolności po raz pierwszy) nowatorski program pod hasłem: „Medytacja. Szansa na wewnętrzną wolność”. Jest on oparty na medytacji chrześcijańskiej w nurcie o. Johna Maina OSB i przeznaczony nie tylko dla osób wierzących. Jak sama zaznacza, nie była to łatwa droga, co wynikało z niewiedzy, z lęku przed odstępstwem od wiary, z negatywnych skojarzeń, które wśród ludzi Zachodu budzi samo pojęcie „medytacja”. - Zapomnieliśmy, że medytacja ma również korzenie w tradycji chrześcijańskiej, tak modlili się eremici, zwani Ojcami i Matkami Pustyni, w pierwszych wiekach po narodzeniu Chrystusa - podkreśla mjr Wojciechowska-Budzikur. Warto odnotować, że Światowa Wspólnota Medytacji Chrześcijańskiej w Polsce (WCCM) powierzyła jej jako prekursorce funkcję koordynatora do wprowadzania medytacji chrześcijańskiej w nurcie o. Maina w polskich więzieniach. Dziś taką ofertę dla osadzonych mają także areszty śledcze w Poznaniu i Wrocławiu oraz Zakład Karny w Cieszynie.

Reklama

„Efektów nie trzeba udowadniać”

- Badania naukowe potwierdzają, że medytacja ma pozytywny wpływ na funkcjonowanie człowieka niezależnie od konwencji, w jakiej się ją praktykuje. Wzmacnia pozytywne stany psychologiczne, a zmniejsza negatywne. Okazuje się nawet, że w pewnych obszarach mózgowych tworzą się nowe połączenia neuronalne. Efektów nie trzeba udowadniać - podkreśla mjr Wojciechowska-Budzikur. - Bo widzą je sami osadzeni, koledzy z celi, ich rodziny, a także funkcjonariusze. Program „Medytacja. Szansa na wewnętrzną wolność”, jak podkreśla jego autorka, ma na celu m.in. przeciwdziałanie agresji i przemocy, rozwijanie umiejętności radzenia sobie z negatywnymi emocjami, zwiększenie świadomości i samoakceptacji, rozwój empatii, a także przeciwdziałanie uzależnieniom.
I tak w istocie jest, co potwierdziła anonimowa ankieta przeprowadzona wiosną 2010 r. w Wąsoszu Górnym, której wyniki zostały opublikowane w „Nowinach Psychologicznych”. Potwierdzili to także sami osadzeni, z którymi się spotkałam.
22-letni Kacper, od 8 miesięcy odbywający karę za „dziesione” - jak w gwarze więziennej określa się rozbój - mówi: - Dzięki codziennej medytacji człowiek się uspokaja i lepiej podchodzi do problemów w celi. Za jego przykładem poszedł osadzony w tej samej celi 21-letni Łukasz, w Częstochowie czekający na wyrok za kilka przestępstw, które - jak twierdzi - wziął na siebie; w sumie grozi mu 12 lat. Łukasz medytuje od 5 tygodni, stara się 2 razy dziennie po 20 minut, i wierzy, że po odbyciu kary będzie umiał rozróżniać dobro i zło, będzie mniej podatny na zły wpływ innych i będzie się trzymał z daleka od ludzi z wyrokami, żeby tu nie wrócić. Kolejny z osadzonych, Norbert, lat 43, odsiadujący wyrok za napad na sklep, dzięki chrześcijańskiej medytacji nauczył się dużo dobrego, wie, że jest Bóg, co kiedyś dla niego wcale nie było oczywiste. Jak mówi: - Kiedyś żyłem z dnia na dzień, daną chwilą, nie liczyła się dla mnie ludzka krzywda, byłem dominujący... Razem z nim siedzą w celi trzej Kameruńczycy. Oni również praktykują medytację. Jeden z nich (medytuje od 11 miesięcy) przestał palić, a drugi, odkąd medytuje, tzn. od listopada 2010 r., bierze mniej leków przeciwdepresyjnych.
Co ważne, program ten jest całkowicie dobrowolny, a więźniowie nie czerpią z niego żadnych formalnych korzyści. Przychodzą ci, którzy naprawdę tego chcą, tym bardziej że medytacja - jak kilkakrotnie zaznacza Pani Dyrektor - jest prosta, ale nie jest łatwa, wymaga wysiłku, cierpliwości, wytrwałości i wewnętrznej dyscypliny. Często jej efektem jest większa świadomość samego siebie i wtedy nie działają już dotychczasowe mechanizmy obronne, pojawia się poczucie winy związane z popełnionym przestępstwem… W częstochowskim areszcie ze względu na jego specyfikę - trzeba izolować osoby tymczasowo aresztowane od skazanych, a recydywistów od skazanych pierwszy raz - medytację więźniowie praktykują indywidualnie w celach. Zaangażowanie zależy od nich samych. Pani Dyrektor raz na jakiś czas w więziennej kaplicy organizuje dla chętnych jednorazowe spotkania edukacyjne na temat medytacji. Gdy ktoś chce dowiedzieć się więcej, odsyła do biblioteki więziennej, której WCCM w Polsce, a ostatnio krakowskie Wydawnictwo WAM ofiarowały literaturę i audycje radiowe na temat medytacji.
Inaczej sprawa wygląda w Wąsoszu, w którym osadzeni - obecnie jest to kilkunastu mężczyzn - oprócz indywidualnych praktyk medytacyjnych, spotykają się co piątek o godz. 17, by wspólnie trwać w ciszy. Raz na 2-3 miesiące ich wysiłki wspierają wolontariusze z grupy medytacyjnej działającej przy Archidiecezjalnym Ośrodku Duszpasterstwa Akademickiego w Katowicach. Mogą się spotykać wspólnie, gdyż jest to zakład o zmniejszonym rygorze, a więc przebywają tutaj osadzeni z łagodniejszymi wyrokami (za przestępstwa nieumyślne, niepłacenie alimentów czy drobne kradzieże), którzy w ciągu dnia mogą swobodnie poruszać się na terenie placówki. Większość z nich pracuje w miejscowym zakładzie przetwórstwa owocowo-warzywnego, na rzecz lokalnej społeczności czy w tartaku. Obecnie funkcję lidera grupy pełni medytujący od 3 miesięcy 25-letni Piotr, który od 7 miesięcy odsiaduje karę pozbawienia wolności za spowodowanie wypadku samochodowego z ofiarami śmiertelnymi. Przed nim pełnił ją Tomek, a jeszcze wcześniej Stefan… I tak program znajduje kolejnych naśladowców, a grono zwolenników chrześcijańskiej medytacji się poszerza, choć Pani Dyrektor z typową dla siebie przekorą mówi, że nie oczekuje, iż skazani praktykujący medytację staną się aniołami.

„Myślę, że dużo dobrego zadzieje się dla każdego z nas”

Tegorocznym, drugim już rekolekcjom w dniach 3-5 czerwca, pod hasłem: „Czas. Przestrzeń. Medytacja”, przewodniczył pracujący na Wydziale Filozofii Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej „Ignatianum” ks. Jacek Poznański, jezuita i rekolekcjonista z Krakowa, który własną praktykę medytacyjną podjął w 2005 r. - Myślę, że dużo dobrego zadzieje się dla każdego z nas - powiedziała na wstępie Pani Dyrektor do 15 mężczyzn zebranych w więziennej kaplicy. O. Jacek, uzasadniając wybór tematu rekolekcji, powiedział: - Cennym doświadczeniem były dla mnie dwa lata nowicjatu, dobrowolnego ograniczenia czasu i przestrzeni. (…) Czas i przestrzeń mają głębię. Medytacja pomaga odkryć dodatkowy wymiar, sensownie przeżywać życie, przestać tkwić na powierzchni czasu i przestrzeni. Na spotkanie z więźniami przybyli też specjalnie zaproszeni goście: ks. Ryszard Pieron - proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej w Lasowicach Wielkich k. Olesna, kapelan ewangelickiego duszpasterstwa więziennego w diecezji katowickiej i Aresztu Śledczego w Tarnowskich Górach; ks. Mirosław Drabiuk - proboszcz parafii prawosławnej w Częstochowie, kapelan zakładów karnych i aresztów śledczych na terenie Częstochowy i województw śląskiego i opolskiego; ks. Krzysztof Jeziorowski - proboszcz katolickiej parafii pw. św. Andrzeja Apostoła w Wąsoszu Górnym i kapelan miejscowego zakładu karnego; a także wolontariusze z Poznania i Cieszyna, koordynujący wprowadzanie medytacji chrześcijańskiej w zakładach karnych w tych miastach, m.in. Maksymilian Kapalski - oblat benedyktyński, kustosz muzeum w Cieszynie, artysta rzeźbiarz, który medytuje od 2001 r., a od niedawna prowadzi grupę medytacyjną w Zakładzie Karnym w Cieszynie, oraz Jan Sar, który prowadzi grupę medytacji chrześcijańskiej w Areszcie Śledczym w Poznaniu, wychowawca w Domu Dziecka w Poznaniu, teolog, pedagog. Nie zawiedli też członkowie katowickiej grupy medytacyjnej Światowej Wspólnoty Medytacji Chrześcijańskiej w Polsce, która od początku wspiera nowatorskie metody Pani Dyrektor.
Organizatorzy spotkania to: Światowa Wspólnota Medytacji Chrześcijańskiej w Polsce (więcej na stronie: www.wccm.pl), Okręgowy Inspektorat Służby Więziennej w Katowicach i Areszt Śledczy w Częstochowie.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Redaktor naczelny „Niedzieli”: wiara wymaga od nas odwagi

2024-04-29 15:54

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Niedziela

apel

Ks. Jarosław Grabowski

B.M. Sztajner/Niedziela

– Wiara obejmuje zmianę zachowania, a nie tylko powielanie pobożnych praktyk – powiedział ks. Jarosław Grabowski. Redaktor naczelny Tygodnika Katolickiego „Niedziela” poprowadził 28 kwietnia rozważanie podczas Apelu Jasnogórskiego.

– Maryja uczy nas, że wiara to nie tylko ufność, to nie tylko zaufanie Bogu, to nie tylko prosta prośba: Jezu, Ty się tym zajmij. Wiara ogarnia całe życie, by móc je przemienić. To postawa, sposób myślenia i oceniania. Wiara angażuje w sprawy Jezusa i Kościoła – podkreślił ks. Grabowski.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Papież do kanosjanów i gabrielistów: kapituła generalna to moment łaski

2024-04-29 20:12

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Grzegorz Gałązka

Franciszek przyjął na audiencji przedstawicieli dwóch zgromadzeń zakonnych kanosjanów i gabrielistów przy okazji przeżywanych przez nich kapituł generalnych. Jak podkreślił, spotkanie braci z całego zgromadzenia jest wydarzeniem synodalnym, fundamentalnym dla każdego zakonu, i stanowi moment łaski.

„Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość spotykają się na kapitule przez wspominanie, ewaluację i pójście naprzód w rozwoju zgromadzenia” - mówił Franciszek. Wyjaśniał następnie, że harmonia między różnorodnością jest owocem Ducha Świętego, mistrza harmonii. „Jednolitość czy to w instytucie zakonnym, czy w diecezji, czy też w grupie świeckich zabija. Różnorodność w harmonii sprawia, że wzrastamy” - zaznaczył Ojciec Święty.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję