Witam serdecznie,
Cieszę się, że mogę pozdrowić Panią Aleksandrę i całe grono mojej „Niedzieli” - to pismo jest mi podarowane przez braci zakonnych. Niech będzie ono jak owoc Błogosławionego Miłosierdzia, o głębokiej trosce wobec bliźnich.
Jako matka licznej rodziny, 11 pociech i trosk, chcę się trochę pożalić na swój trudny i bolesny los, który zawsze skrywam. I tylko w ciszy modlitw żalę się Sercu Jezusowemu. To przynosi mi ulgę, gdy mam nocne czuwanie przy sparaliżowanym synu…
Jezus mówił: „Ufaj Mi”. To właśnie czynię i w tej szczerej, pisemnej rozmowie pragnę wyznać swój ból utrudzonej matki. Dźwigam bolesny los mojego 52-letniego cierpiącego syna, sparaliżowanego w dzieciństwie po otrzymaniu szczepionki przeciwko chorobie Heinego-Medina. Od 25 lat jestem wdową; mąż zmarł nagle. Po jego śmierci cały ciężar spoczął na moich słabych barkach. Przeszłam wiele trosk, w roku 1939 byłam w podziemiu kurierką „Wolnej Polski”. Organizację wykryto, ojca rozstrzelano, nas wywieziono do legionu karnego w Niemczech. W 1943 r. uśmiercono 2-letnią córeczkę wraz z 12 innymi maluchami. W 1945 r. powróciłam z rodziną do Łodzi - głucha, z odbitymi kręgami. Leczono mnie przez PCK, ale głuchota pozostała jako wieczna pamiątka. Może ktoś sercem zrozumie mój ból i troskę modlitewną, wesprze, poda swą dłoń. Piszę wiersze, to mnie umacnia.
Z szacunkiem dla całego grona Przyjaciół „Niedzieli”. Z Bogiem -
Aurelia z Łodzi
Pomóż w rozwoju naszego portalu