Cóż takiego w rzeczywistości stoi u źródeł przewrotów w Tunezji, Egipcie czy tam, gdzie walka jeszcze trwa, a dotychczasowy dyktator trzyma się całkiem nieźle? Ciekawą tezę stawia na łamach serwisu „Real Clear Religion” Philip Jenkins. Zdaniem tego nauczyciela akademickiego z Pensylwanii, u fundamentów przemian w wyżej wymienionych państwach stoi zmiana modelu rodziny i statusu społecznego kobiety, który w tych państwach jest obecnie inny niż u sąsiadów z Bliskiego Wschodu.
Zdaniem Jenkinsa, Zachód rzadko zauważa, że w wielu muzułmańskich krajach zachodzą identyczne procesy społeczne jak w cywilizacji zachodniej. Wykładowca podaje przykład demografii. W Algierii np. od lat 70. XX wieku stopień rozrodczości spadł do poziomu 1,75. Niewiele lepiej pod tym względem jest w Egipcie, Tunezji czy Libii. W powszechnym przekonaniu rodziny muzułmańskie charakteryzują się dużą dzietnością. W przypadku wielu krajów to jednak mit, a wskaźnik rozrodczości jest porównywalny z krajami europejskimi. Muzułmanie przejmują więc wzorce kulturowe z Zachodu. Mniejsza liczba dzieci w rodzinach - zdaniem Jenkinsa - sprzyja też sekularyzacji, gdyż rodzice mają rzadszy kontakt z Kościołem.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu