Reklama

Nie wierzę już tej rzece

Z plantacji chmielu zostały tyczki. W sadach ocalały tylko starsze drzewa, młode trzeba wykarczować. Pszczoły potopiły się w ulach. Nie wiadomo jeszcze, ile domów ocalało, bo jak schną, to pękają. Wały przeciwpowodziowe dewastują ciężarówki. Jak zacznie lać, to znów popłyniemy

Niedziela Ogólnopolska 32/2010, str. 34-35

GRAZIAKO

Tak wyglądają domy w gminie Wilków

Tak wyglądają domy w gminie Wilków

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Stoję na wale wiślanym we wsi Zastów Karczmiski, gmina Wilków. Razem z Ireną z Kępy Choteckiej i Reną z Zastowa - obie są nauczycielkami w miejscowych szkołach. Obie dotknęła powódź. Zresztą w promieniu kilkunastu kilometrów nie ma innych ludzi. Gmina Wilków w czasie tegorocznej powodzi ucierpiała najbardziej w całej Polsce. 4 tys. ludzi straciło dobytek, utonęło 95 proc. gminy. W zasadzie nie ocalał nikt. W mniejszym lub większym stopniu ludziom rozsypało się życie.
- Wiele zależy od tego, gdzie stał dom. Na przykład ten domeczek niedaleko rzeki, to na podpałkę można porąbać. Calutki. Miał pecha - dostał frontalnie - poszło na niego główne uderzenie wody, kiedy rzeka wyrwała dziurę w wale na Wiśle - mówi Irena.
Zastów Karczmiski i Zastów Polanowski to dwie duże wsie w gminie Wilków, obie leżą blisko wałów wiślanych i w obu ludzie nie pamiętają powodzi. Przynajmniej nie takiej.
- Mówili nam, że nie będzie źle. My tu od pradziada siedzimy, wcześniej nas nie zalewało, więc uwierzyliśmy. A tu wody w rzece więcej i więcej. Wszyscy stali na wałach. Pracowaliśmy jak wariaci. Nawet staruszki i dzieci. Najmłodsze pochodnie trzymały. Jakieś 5 km jest tych wałów. Niby niewiele, ale roboty huk. Mówili, że w jednym miejscu wał jest mocny. Żeby sobie dać z nim spokój. Nikt z naszych tego kawałka nie pilnował. I patrz, pani, dziwnym trafem właśnie tam pękł... U nas mówi się tak: Poświęcili nas, żeby Kazimierz Dolny uratować, a może i Warszawę. Myśleli - dwie wsie, wielkie rzeczy - odszkodowania się popłaci i po sprawie. Ale widać na mapy dobrze nie popatrzyli, bo Zastów leży wyżej niż Wilków i inne wsie. I jak woda runęła, to najpierw szła tam, gdzie niżej. Potopiło ludzi, że strach. I już nas czapką zakryć się nie udało. Cała Polska widziała...
O dziwo, domy drewniane lepiej się mają niż murowane. Otworzysz okna i drzwi, to przeciąg dom wysuszy. Murowane stękają, trzeszczą i pękają. Na którymś podwórku kilku mężczyzn ogląda elewację domu. - Niedobrze - mówią - tynk ozdobny, trzeba odkuwać, bo zimą ściany rozsadzi.
Stanisław: - Jest coraz gorzej. Do mnie przyszedł inspektor budowlany, obejrzał mury i mówi, że jestem szczęściarz - dom w porządku. Podpisał papiery i poszedł. Za tydzień wołam drugiego. Pokazuję, jak pękają mi ściany. Najpierw paznokieć wchodził w szczelinę, teraz cały palec wsadzam. Normalnie słychać, jak ściany pojękują. Strach mieszkać. Inspektor napisał: dom rozebrać. I tak zostałem - na dwoje babka wróżyła. Zawołałem więc z drugiej wsi starego majstra - pooglądał, popukał tu i tam i gada: - Fundamenty masz mokre, że można wykręcać - musisz poczekać, bo jak fundament ocaleje, ocaleje dom... Nawet ściany mogą się na powrót zejść. To czekam z dwoma decyzjami inspektorów...
Marian: - Przyszedł człowiek z PZU. Jak popatrzył, co mi z domu zostało, to się chłop popłakał. Mówił, że takiego nieszczęścia ludzkiego to w życiu nie widział. Że psychicznie nie daje rady. Ale co mi z tego jego płakania, jak wycenił mi szkody na minimum. A wyglądał na dobrego człowieka. Zresztą nie wiem, może tak mu kazali...
Rena: - Pierwsza fala przyszła od strony pasieki. Syn Piotr miał tam ponad 70 uli odziedziczonych po dziadku. Utopiły się chłopakowi wszystkie. Druga fala przyszła od Wisły, trzecią dostaliśmy od sąsiadów. Mieliśmy tu taki trójkąt zastawski. Jak się kury zaczęły topić, mąż mówi: - Nie będę tego słuchać - i popłynął łódką kurom na ratunek. Na stryszek je upchaliśmy. Na pięterko uciekła cała rodzina, plus dwa psy i kot. Potem widzieliśmy, jak woda robiła, co chciała. Patrzyłam i modliłam się, żeby przestała. Wypłynęliśmy łódką, a wokoło jak na oceanie. Niczego nie poznawałam. Szeroko, jasno, woda miała kolor kawy z mlekiem. Cisza. Na wsi zawsze coś poszczekuje, gdacze, chrząka. A tu cisza.
Dałam się ewakuować, mąż został... Jak wróciłam, pomyślałam: - Matko jedyna, mam tylko błoto i smród. Ale dobra, teraz bierzemy się ostro do pracy. Damy radę! Na Boże Ciało poszłam, wstyd powiedzieć, w kaloszach. Poszliśmy na wały, do zalanych wsi z Panem Jezusem. Zobaczyłam rzeczy, których lepiej nie widzieć. A potem przyszła druga fala. Próbowaliśmy uciekać. Ładowaliśmy na naczepę resztki dobytku, gdy nam się traktor razem z naczepą zapadł w grząskiej ziemi... I ani drgnął.
Irena: - Dlatego nie dziwcie się, że nas emocje zjadają, że ludzie nie wytrzymują. Ile można znieść? Jedna apokalipsa po drugiej? Jak jakaś babcia czuje się teraz bezpieczniejsza, bo ma w tej swojej mokrej chałupie pięć kołder, to niech je ma. Nie ma jej czego zazdrościć, naprawdę.
Ks. Krzysztof Szcześniak, proboszcz w Wilkowie: - Na dzwonnicy kościelnej ktoś przy dacie 1833 zaznaczył poziom wody z tamtej powodzi. Teraz my w bramie zaznaczyliśmy tegoroczną. Nie pobiła tamtej. Zastanawiam się więc czasem, co działo się tutaj dwa wieki temu. Jak przetrwali ją tamci ludzie, skoro my nie dajemy rady.
Rozmawiamy przed zabytkowym kościołem, obłupanym w środku do kamienia na wysokość wody. Konserwatorzy zabytków zabrali już naczynia liturgiczne, zabytkowe świeczniki i kilka innych rzeczy. Reszta suszy się, w upalnym lipcowym skwarze: figury święte, ławki, konfesjonały rzeźbione w winne grona, feretrony, baldachim na Boże Ciało.
Rena: - Tylko ludzka dobroć jest wielka. Obcy ludzie przyjeżdżają. Ile darów, ubrań, jedzenia, wody, chemii... Ja pani coś opowiem o dobrych ludziach: Kobieta z tego drewnianego domu jest chora na stwardnienie rozsiane. Jak ich woda utopiła, to ona biedaczka w przyczepie kempingowej wylądowała. Jak kłoda w tym łóżku. Bez opieki, bo mąż też staruszek. Ani lekarza, ani opieki. Nagle pojawili się jacyś ludzie, zaopiekowali się jak swoją; zabrali stąd. Wiele jest takich przykładów. Rodzina, gdzieś z Polski wybiera sobie jedną z tutejszych rodzin. Czasem pewnie od ust sobie odejmują. To są święci ludzie. Nie, ja takiego szczęścia nie miałam…
Ks. Krzysztof: - Za wolno to wszystko się dzieje. Urzędnicy, komisje, papiery, nie wiadomo, co wolno porządkować, a co zechcą zobaczyć ci z komisji. Przetargi ogłaszają, zamiast drogi reperować, mosty naprawiać. A tu jesień idzie…
Czego nam w tej chwili najbardziej potrzeba? Nie będę ukrywał, że pieniędzy, specjalistycznego sprzętu do osuszania i wolontariuszy do pracy. Bo roboty jest tu nie do przerobienia, ciężkiej roboty, np. przy odkuwaniu tynków. Jestem pełen podziwu dla młodych z Lubelskiego Centrum Wolontariatu, którzy poświęcają nam swoje wakacje. Jestem pełen podziwu dla prof. Kazimierza Szałaty i jego fundacji. Profesor przyjechał do nas jako jeden z pierwszych i jest z nami cały czas. Nie chodzi tylko o to, że pomaga i jak pomaga, ale że rozmawia z ludźmi, słucha ich, nie szczędzi dobrego słowa, rady. Więcej takich trzeba tutaj…
Jak odrestaurować kościół i dwie wiejskie kaplice w parafii, w której ludzie potracili wszystko? Dobre pytanie. Przecież ich nie poproszę. Jednak w tej chwili głowę zajmuje tylko to, jak logicznie organizować pomoc, jak dzielić sprawiedliwie dary.
Irena: - Pamiętam, jak stałam na balkonie i patrzyłam, jak woda wchodzi mi do domu. Pomyślałam - jestem bezradna. Żadna moc ludzka nie zagrodzi tej wodzie drogi. Mogę tylko patrzeć. Miałam w domu w godzinę 80-90 cm wody, ale innym w stołowym woda stała na 3 metry. Wielu z nas nie ma nic albo niewiele. Wielu kazano rozebrać dom, jak kościelnemu. Nie jest łatwo podnieść się po takim ciosie. Kiedy mówimy - straciliśmy wszystko, to wiem, że po jakimś czasie to zdanie brzmi pusto. A prawda jest taka, że nie ma ani mebli, ani pościeli, ani podłogi. Okna i drzwi się nie domykają. W nocy kapie z sufitów, ze ścian. Nie ma pieniędzy, więc pozostaje czekać. Czekanie jest najgorsze. Dlatego ludzie nieustannie sprzątają, żeby czymś zająć ręce. Trzeba nam odnaleźć w sobie nadzieję. Mówię naszym, popatrzcie, ile płynie do nas dobra. Dzieciom z naszej gminy, a mamy ich ponad 300, obcy ludzie zafundowali wakacje. Mamy rozpisane turnusy do końca sierpnia. Bo obok zła, tragedii i nieszczęścia pojawiło się wiele dobra… Zobaczmy i to!
Stanisław: - Nie wierzę już tej rzece. Nie wierzę w zapewnienia władzy. Wał jest rozwalony, byle woda go rozmyje. Mówią o przesiedleniach - ja się chętnie dam przesiedlić. Kocham ten zakątek świata, ale drugi raz tego nie wytrzymam ani moja rodzina. To zostaje w człowieku, w samym środku. I jest obawa, że jak o nas zapomnicie, to my się będziemy z tej biedy strasznie długo podnosić. Jak o nas zapomnicie…

Pomagamy powodzianom
Serwis „Niedzieli” poświęcony pomocy powodzianom
powodz.niedziela.pl

Ofiary dla powodzian
można przesyłać na konto:
Caritas Polska
Bank PKO BP S.A. 70 1020 1013 0000 0102 0002 6526
z dopiskiem: „Powódź Południe”

Caritas Diecezji Lubelskiej
Kredyt Bank SA O/Lublin 79 1500 1520 1215 2000 9121 0000
Pekao S.A. O/Lublin 46 1240 1503 1111 0000 1752 8351

Wpłaty na pomoc powodzianom można przekazywać pod adresem: Fundacja Polska Raoula Follereau, ul. Rembielińska 10/24, 03-343 Warszawa, numer konta: 87 1240 1082 1111 0000 0387 2932, z dopiskiem: Powódź.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zapowiedź - #PodcastUmajony na naszym portalu już od 1 maja!

2024-04-28 07:35

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

#JezusowaKardiologia

Mat.prasowy

Zapraszamy na codzienne refleksje maryjne przygotowane dla naszego portalu na maj 2024 r. przez ks. Tomasza Podlewskiego.

Startujemy 1 maja 2024 roku, zaraz po północy. Do usłyszenia!

CZYTAJ DALEJ

Trwam w Winnym Krzewie

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 22

[ TEMATY ]

rozważanie

Adobe Stock

Jakiś czas temu spotkałem mężczyznę, który po wielu latach przeżytych z dala od Boga i Kościoła odnalazł skarb wiary i utracony całkowicie sens życia. Urodził się w dobrej katolickiej rodzinie. Rodzice zadbali o jego religijną formację. Pokazali mu prawdziwe rodzinne życie, jednak już jako nastolatek zaczął się od tego wszystkiego odcinać. Spotkał takie osoby, które przekonały go, że religia to ludzki wymysł, że Boga nie ma, a Kościół i jego ludzie to zwykli hipokryci. Począł się zatracać, zaczął bowiem nadużywać alkoholu, zażywać narkotyki, prowadzić rozwiązłe życie, w niczym nieskrępowanej wolności. Porzucił dom, zrozpaczonych rodziców i związał się z towarzystwem, które wyznawało podobne „wartości”. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Zawarli nawet sakrament małżeństwa, bo ktoś ich przekonał, że to fajna „impreza”. Dali życie trzem córkom, których nawet nie ochrzcili. Małżeństwo tego człowieka rozpadło się, a córki totalnie pogubiły się w życiu. Został sam z poczuciem przegranego życia. Postanowił ze sobą skończyć. I wtedy spotkał kogoś, kto przypomniał mu o Bogu, o sakramentach świętych, o Różańcu i zaprowadził do wspólnoty działającej w parafii, która otoczyła go miłością i modlitwą. Dzisiaj odbudowuje swoje życie, porządkuje swoje sprawy. Na jego dłoni widziałem owinięty różaniec, z którym, jak powiedział, nigdy się już nie rozstaje. Na pożegnanie przyznał, że nareszcie czerpie pełnymi garściami z Bożej miłości.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: Motocyklowy Zjazd Gwiaździsty do Częstochowy - po raz dwunasty

2024-04-28 15:17

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Karol Porwich/Niedziela

Na Jasnej Górze odbył się zjazd zorganizowany po raz dwunasty przez Stowarzyszenie Motocyklowy Zjazd Gwiaździsty do Częstochowy. Odwołuje się ono tradycji przedwojennych regionu. To druga grupa, która rozpoczęła w kwietniu sezon w częstochowskim sanktuarium. Zjazd wpisujący się w obchodzoną dziś XVIII Ogólnopolską Niedzielę Modlitw za Kierowców był czasem prośby o wzajemny szacunek na drodze i szczęśliwe powroty do domu dla motocyklistów i wszystkich użytkowników dróg.

W zjeździe uczestniczyli motocykliści z całej Polski. Marta Fawroska-Sroka z Będzina jeździ z mężem. Jak przyznaje, choć na początku odnosiła się z rezerwą do pasji małżonka, dziś nie wyobraża sobie życia bez wspólnych wypraw. - Co roku jeździmy na rozpoczęcie sezonu na Jasną Górę, bo Jasna Góra to nasza duma narodowa. Modlimy się rozpoczynając kolejny etap motocyklowej przygody - wyjaśnia uczestniczka motocyklowego spotkania. Motocyklowa pasja staje się wśród kobiet coraz popularniejsza.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję