Reklama

Naprzeciw światu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W krakowskim mieszkaniu prof. Jacka Walczewskiego słucham opowieści o jego fascynacji rakietami i wspomnień o duszpasterstwie ks. Karola Wojtyły. Przeglądam pamiętnik „Przygody mojego życia” i tomiki wierszy. Są w nich okruchy wspomnień z dzieciństwa, reminiscencje naukowych podróży do Argentyny i Indii, myśli o życiu i przemijaniu, słowa miłości do żony Marty, wiersze dla wnuków.

Ogniska wulkanu

Najdawniejsze chwile i miejsca zatrzymane w kadrze pamięci: krakowski park Jordana, trójkołowy rowerek i „zabawa w wojnę - kiedy ta prawdziwa czai się tuż za horyzontem”. We wrześniu 1939 r. miał osiem lat i musiał nauczyć się „kupować na kartki czarny chleb, słuchać salw egzekucji z sąsiedniej ulicy”.
Po traumatycznych okupacyjnych przeżyciach przyszedł czas na naukę. Najpierw była książka „Skrzydlata ludzkość”, cenny prezent od wujka - prof. Feliksa Błockiego, potem liceum o profilu matematyczno-fizycznym, lektura angielskiego pisma „Flight” i marzenia o studiach w słynnej Szkole im. Wawelberga i Rotwanda na Wydziale Lotnictwa. Przed maturą plany się skomplikowały. - W Wigilię Bożego Narodzenia 1949 r. wzięto mnie na rozmowę do Urzędu Bezpieczeństwa - wspomina Profesor. - Grożono więzieniem, próbowano zmusić do donosów na kolegów i nauczycieli. Kluczyłem i grałem na czas. Po maturze natychmiast wyjechałem z Krakowa, ojciec załatwił mi lokum w okolicach Czchowa. Idąc ze stacji kolejowej, natrafiłem w lesie na kościół. Przypomniało mi się wtedy, że podobno modlitwa w kościele, w którym jest się po raz pierwszy, będzie wysłuchana. Wszedłem i żarliwie modliłem się o uwolnienie od ubeckiej zmory. Kiedy po dłuższym czasie wróciłem do Krakowa, nikt już mnie nie wzywał.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Szukanie drogi przez kontynent życia

- Ponieważ uniemożliwiono mi studia na Wydziale Lotnictwa w Warszawie, stopień inżyniera uzyskałem na Wydziałach Politechnicznych AGH w Krakowie - mówi Profesor. - Postanowiłem jednak nie poddawać się i dotrzeć do lotnictwa przez silniki. Stąd studia magisterskie o specjalności „silniki wewnętrznego spalania” na Politechnice w Łodzi.
Już od czasów licealnych związany był z kościołem św. Anny w Krakowie i słuchał wspaniałych kazań sługi Bożego ks. Jana Pietraszki. W 1951 r. kolega - Jurek Ciesielski - namówił go na rekolekcje w kościele św. Floriana, które prowadził mało znany wówczas ksiądz - Karol Wojtyła. Potem zaczęły się wspólne z nim wycieczki piesze, rowerowe i kajakowe.
- Najważniejszy rok mojego życia - tak prof. Walczewski mówi o roku 1957. Na „ostatkach” poznał Martę, studentkę architektury, której pięć miesięcy później oświadczył się. - W drugim półroczu 1957 r. przedstawiłem moją narzeczoną „Wujkowi” - ks. Karolowi Wojtyle. Należałem już wtedy do jego bliskiego kręgu. W listopadzie, razem z Martą, uczestniczyliśmy w rekolekcjach prowadzonych przez „Wujka” w kościele św. Floriana. W lipcu następnego roku zawarliśmy ślub, który pobłogosławił nam sługa Boży bp Jan Pietraszko.

Reklama

Ocalone oazy szczęścia

Rodzina żony pochodziła ze Lwowa. Ojciec Marty - dr Henryk Breit został aresztowany i rozstrzelany, przypuszczalnie w 1941 r. w Stanisławowie. Tak jak w rodzinie Walczewskich w czasie okupacji cennym uzupełnieniem budżetu był dochód z naprawianych przez matkę gumowych płaszczy i peleryn, tak w domu Breitów matka - z zawodu nauczycielka - utrzymywała siebie i trzy córki z produkcji drewniaków. Po ekspatriacji ze Lwowa, po 2 tygodniach podróży w bydlęcym wagonie, trafiły do Makowa Podhalańskiego. Matka wróciła do zawodu nauczycielki, córki - do szkoły.
- Nasze dzieci rozpoczynają nową drogę życia przeważnie na swoim, ja i mąż przez kilka lat mieszkaliśmy kątem w rodzinnym mieszkaniu - wspomina Marta Walczewska. - Tam wychowywali się Henryk, Roman i Małgorzata. Nasz najmłodszy syn Jan miał już rok, kiedy uzyskaliśmy wreszcie własne mieszkanie. Ale mieszkanie było na czwartym piętrze i o wnoszeniu wózka nie było mowy, dlatego szybko musiał nauczyć się chodzić na własnych nogach.
„Środowisko Wujkowe” z biegiem lat stawało się coraz liczniejsze, zawiązywały się rodziny, przybywało dzieci. - Od 1958 r. „Wujek” był biskupem, ale nie zrywał kontaktu z nami, w jego rezydencji odbywały się bale dla dzieci, a latem wyruszaliśmy na kajaki - mówi Profesor. - Tradycja wypraw zapoczątkowanych przez „Wujka” trwa do dziś. Dzieci i wnuki osób ze „Środowiska” co roku wyruszają na letnie spływy.

Reklama

Tak bogato obdarowani

„Dziękujemy za ten wielki skarb, za te spotkania, wycieczki, rozmowy, dyskusje i listy” - pisze prof. Walczewski w wierszu modlitwie o beatyfikację Jana Pawła II. A w pamiętniku obszernie opisuje jedno z wielkich dzieł abp. Karola Wojtyły - Synod Duszpasterski w Krakowie (1972-79). - Był to pierwszy w świecie Synod Duszpasterski zrzeszający ponad 500 zespołów studyjnych, złożonych w większości z ludzi świeckich, zapraszanych z najdalszych zakątków archidiecezji - wspomina Profesor. - W ten sposób Arcybiskup chciał zobaczyć żywy Kościół, w modlitwie i działaniu, uczył pracy, potrzeby wspólnych spotkań, gromadzenia się przy omawianiu spraw wiary i Kościoła. Ludzie musieli dojrzewać do wniosków i ich formułowania. Miało to istotny wpływ na świadomość i aktywność religijną świeckich.
Prof. Walczewski uczestniczył m.in. w organizowaniu Synodu i w pracach nad trzecią częścią dokumentów synodalnych, szczególnie aneksu „O ochronie środowiska”, który powstał dzięki jego inicjatywie i zainteresowaniu sprawami etycznymi związanymi z tą dziedziną. W późniejszych latach przedstawiał stanowisko polskiego Kościoła w sprawach ekologii na konferencjach międzynarodowych. Po zakończeniu Synodu działał m.in. w Prymasowskiej Radzie Społecznej (wiceprzewodniczący Rady 1986-90) i w Polskim Synodzie Plenarnym (1992-99).

Reklama

Pół wieku badań atmosfery

Tuż po studiach Jacek Walczewski pracował jako konstruktor maszyn, ale wkrótce poświęcił się dziedzinie pionierskiej - konstrukcji rakiet meteorologicznych. Powodzenie w konstrukcji rakiet doświadczalnych umożliwiło rozwinięcie badań górnej warstwy atmosfery, a potem wchodzenie w kolejne obszary naukowych problemów z tym związanych.
- Moja praca naukowa, ze względu na różne zawirowania historyczne i polityczne, obejmowała wiele dziedzin - mówi Profesor. - Kilka razy musiałem rezygnować z planów, zmieniać je i dostosowywać do sytuacji, w której się znalazłem, bo polityka mocno ingerowała w projekty badawcze. Kiedy na przykład na pewnym etapie prac nasz zespół znalazł się na drodze do konstrukcji polskiego sztucznego satelity (nasze rakiety osiągnęły wysokości rzędu 100 km), program szybko został „odgórnie” zakończony, bo to mogło się nie spodobać naszemu wschodniemu sąsiadowi. Jednak nie poddawałem się. Chcąc poprzez moją pracę służyć ludziom, przeniosłem mój obszar badań do dolnych warstw atmosfery, gdzie gromadzą się emitowane z ziemi zanieczyszczenia. Moje dalsze pra-ce służyły sprawom związanym z ochroną jakości powietrza. Dzięki licznym kontaktom zagranicznym przeniosłem do Polski nowoczesne metody teledetekcyjne: sondaż akustyczny - sodar, sondaż promieniem laserowym - lidar, badania spektrometryczne, służące obserwacjom dolnych warstw atmosfery, w których gromadzą się zanieczyszczenia.
Owoc półwiecza poświęconego badaniom ziemskiej otuliny, tak ważnej dla życia na planecie, to kilkaset publikacji naukowych Profesora w kraju i za granicą oraz 11 patentów. To także długie miesiące nieobecności w domu; w okresie badań rakietowych - pobyt w Argentynie na stacji Mar Chiquita, miesiąc w zakładzie naukowym meteorologii stratosfery w USA i najbardziej egzotyczny wyjazd do Instytutu Techniki Birla w Indiach. - Zapraszano mnie nawet do podjęcia pracy naukowej w Indiach na stałe, oferując świetne warunki, możliwość sprowadzenia rodziny, ale wybrałem Kraków - mówi Profesor, dodając z goryczą: - Niestety, tu, w Polsce, wyniki naszych badań są tylko w niewielkim stopniu wykorzystywane, a nasz zakład został niedawno zlikwidowany. Przygotowany system ostrzegania przed dniami o warunkach sprzyjających gromadzeniu się zanieczyszczeń w mieście wciąż czeka na wprowadzenie w życie.

Szept pamiętników

W jednym z wierszy Profesor przyznaje się do „skłonności czy też instynktu”, który każe mu gromadzić „bezcenne przesłania wspomnień i pamiątek”. „Zapiski, fotografie, pożółkłe bilety, filmy, do których brak już projektora”. Skarby przeszłości, które pozwalają zatrzymać „migające obrazy szybkiej taśmy czasu” to także prawie 100 listów Jana Pawła II, zdjęcia z Jerzym Ciesielskim. To rodzinne pamiątki związane ze św. Zygmuntem Gorazdowskim, założycielem Zgromadzenia Sióstr św. Józefa, który był starszym bratem Marii z Gorazdowskich Machalskiej, prababki żony prof. Walczewskiego.
„Echa ze studni czasu” - powie Profesor o swoich wierszach i książce „Przygody mojego życia”. Myśli też z troską i radością o swoich wnukach i o przyszłości, która „czeka jak pusty dzban, który trzeba napełnić czystą wodą, błagając, by przemieniła się w wino”.

Cytaty poetyckie oraz śródtytuły zostały zaczerpnięte z wierszy prof. Jacka Walczewskiego zawartych w tomikach „Przełom poranny” i „Naprzeciw światu”.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Święta dyplomatka

Niedziela Ogólnopolska 17/2020, str. VIII

[ TEMATY ]

święta

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny

Katarzyna Benincasa urodziła się 25 marca 1347 r. w Sienie (Włochy). Zmarła 29 kwietnia 1380 r. w Rzymie

Święta Katarzyna ze Sieny, doktor Kościoła i patronka Europy, w 1363 r. wstąpiła do Sióstr od Pokuty św. Dominika (tercjarek dominikańskich) w Sienie i prowadziła tam surowe życie.

CZYTAJ DALEJ

Papież do kanosjanów i gabrielistów: kapituła generalna to moment łaski

2024-04-29 20:12

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Grzegorz Gałązka

Franciszek przyjął na audiencji przedstawicieli dwóch zgromadzeń zakonnych kanosjanów i gabrielistów przy okazji przeżywanych przez nich kapituł generalnych. Jak podkreślił, spotkanie braci z całego zgromadzenia jest wydarzeniem synodalnym, fundamentalnym dla każdego zakonu, i stanowi moment łaski.

„Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość spotykają się na kapitule przez wspominanie, ewaluację i pójście naprzód w rozwoju zgromadzenia” - mówił Franciszek. Wyjaśniał następnie, że harmonia między różnorodnością jest owocem Ducha Świętego, mistrza harmonii. „Jednolitość czy to w instytucie zakonnym, czy w diecezji, czy też w grupie świeckich zabija. Różnorodność w harmonii sprawia, że wzrastamy” - zaznaczył Ojciec Święty.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję