Reklama

Jak rozmawiać z dziećmi o... historiach przyniesionych przez dzieci ze szkoły

Niedziela Ogólnopolska 7/2010, str. 29

Elżbieta Łozińska
Doradca pedagogiczno-psychologiczny, terapeuta NEST (to program terapeutyczny dla osób dorosłych, które doświadczyły traumatycznych przeżyć), żona, mama Mateusza (9 lat), Marty (5 lat) i Tomka (3 lata); pracuje w Centrum Mamy Dziecko

Elżbieta Łozińska<br>Doradca pedagogiczno-psychologiczny, terapeuta NEST (to program terapeutyczny dla osób dorosłych, które doświadczyły traumatycznych przeżyć), żona, mama Mateusza (9 lat), Marty (5 lat) i Tomka (3 lata); pracuje w Centrum Mamy Dziecko

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Po feriach moja córka (11 lat) wróciła do szkoły i usłyszała opowieść koleżanki, że połowę ferii była z mamą i jej narzeczonym, a potem drugą połowę - z tatą i jego narzeczoną, oba wyjazdy były atrakcyjne, i „kupowali jej wszystko, co chciała”. Powiedziała to tak, jakby zazdrościła, że ta koleżanka to ma fajnie. Jak ja mam zareagować? Jak skomentować, że za tą „fajną” sytuacją stoi rozwód rodziców koleżanki? Czy wtajemniczać dziecko w takie sprawy dorosłych?
Krzysztof z Wrocławia

Reklama

Taka sytuacja to doskonała okazja, aby pokazać dziecku nie tylko smutną stronę rozwodów (bo paradoksalnie dziecko widzi profity związane z posiadaniem „dwóch rodzin”), ale przede wszystkim podkreślić wartość małżeństwa, jego trwałość, czym jest wierność, a także wysiłek wspólnego rozwiązywania problemów (a nie, że „jak dorośli dużo się kłócą, to postanawiają się rozwieść”). Zanim dziecko pozna, zrozumie pojęcie „rozwodu”, warto, aby poznało, zrozumiało i doceniło wartość małżeństwa. Myślę, że zanim szerzej skomentujemy tę nowinę przyniesioną przez 11-latkę, należy zadbać o serdeczną rozmowę z córką na temat: jak rodzice się poznali, kiedy się pobrali, jak wyglądał ich ślub (a może jeszcze nawet zaręczyny), co sobie przysięgali, gdzie byli w podróży poślubnej itd.
Nie ma dziecka, które nie byłoby zainteresowane miłosną historią swoich rodziców - taką prywatną, autentyczną love story, której częścią jest ono samo - DZIECKO, czyli owoc miłości rodziców. Jeśli dziecko dobrze zna taką historię, poczuło jej wartość, to wtedy, kiedy usłyszy o kolejnych narzeczonych rodziców koleżanki, zapewne zareaguje nie „zazdrością”, ale smutkiem. Uwrażliwiona na te sprawy czwartoklasistka może zauważyć, komentując przechwalanie się koleżanki: „pociesza się tymi wyjazdami, a na pewno jest jej źle, że rodzice nie są razem”. Dzieci bardzo często powtarzają to, co usłyszą od dorosłych. Ta koleżanka mogła słyszeć, być świadkiem wielu „walk” między rodzicami, kto da więcej dziecku: „kogo bardziej kochasz?”, „z kim chcesz być?” itp. - to kształtuje postawę rywalizacji, wewnętrznej walki i niedopuszczania prawdziwych uczuć, aby nikogo nie stracić. W szkole też lepiej się poprzechwalać niż dopuścić, aby inni zobaczyli mój rodzinny dramat.
Córka pana Krzysztofa natomiast mogłaby usłyszeć: „To bardzo smutne, że oboje rodzice nie mogą razem spędzić ze swoim dzieckiem ferii, na pewno nie jest łatwo twojej koleżance mieć dwa domy. Rozwód rodziców jest zawsze wielkim przeżyciem i wielką zmianą w życiu dziecka”. A tym, którzy doświadczają trudu rozwodu lub o nim myślą, polecam książkę Archibalda D. Harta „Rozwód. Jak ratować dzieci”, wydaną przez wydawnictwo „W drodze”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

„Moja córka lubi lekcje religii, ma świetną siostrę katechetkę, ale czuje duży dystans do swojej wychowawczyni (jest to surowa osoba i chyba zmęczona swoją pracą). Już w październiku i w okresie Rorat pani niesympatycznie komentowała częste chodzenie do kościoła (faktem jest, że bywało, iż dzieci usprawiedliwiały nieodrobienie zadań, mówiąc: «byłem w kościele, nie miałem czasu»), ale ostatnio córka przyniosła ze szkoły takie zdanie wychowawczyni: «Pani powiedziała, że nie lubi mieć drugiej klasy, bo z tą Komunią jest jeden wielki cyrk». I już nie wiemy, jak mamy zareagować jako rodzice, a do maja jeszcze daleko...
Rodzice drugoklasistki”.

W takich sytuacjach możemy mieć dylemat: bronić pozornego autorytetu nauczycielki czy bronić wartości pięknego sakramentu. Piszę o pozornym autorytecie, bo na pewno surowością i równocześnie brakiem serdeczności do dzieci nie zbuduje się prawdziwego autorytetu, opartego na zaufaniu i wzajemnym szacunku. Uczeń zawsze może usłyszeć taki komentarz od rodziców, ale również np. od katechetki czy innego nauczyciela: „Bardzo mi przykro, że twoja pani nie cieszy się waszym rokiem komunijnym. To piękna i ważna uroczystość, która wymaga dobrego przygotowania, ale też wszyscy musimy pilnować, aby nie zagubić w tych przygotowaniach tego, co najważniejsze: spotkania z Panem Jezusem!”. Można nawet dodać: „i jeśli nawet ten niesympatyczny komentarz pani miał nam o tym przypomnieć, aby to nie był cyrk, tylko prawdziwie radosna i święta uroczystość, to może ja nawet pani za to podziękuję”. I mimo wszystko przekazać pani zaproszenie na tę uroczystość.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bazylika św. Jana na Lateranie - katedra biskupów Rzymu i matka wszystkich kościołów

2025-05-25 16:26

[ TEMATY ]

Rzym

bazylika św. Jana na Lateranie

katedra biskupów

matka kościołów

Vatican Media

Absyda Bazyliki Laterańskiej, Rzym

Absyda Bazyliki Laterańskiej, Rzym

Bazylika Laterańska, którą obejmuje dziś Leon XIV, to nie tylko katedra Biskupa Rzymu, ale również pierwsza monumentalna świątynia chrześcijańska w Wiecznym Mieście. Jest naocznym znakiem początków chrystianizacji Rzymu i zachodniej cywilizacji.

Niedaleko murów rzymskich, w pobliżu mostu Mulwijskiego nad Tybrem, rozegrała się jedna z najsłynniejszych bitew w historii: 28 października 312 roku cesarz Konstantyn pokonał oddziały swojego rywala Maksencjusza. Tradycja głosi, że w noc przed bitwą Konstantyn ujrzał we śnie krzyż z napisem „In hoc signo vinces” - w tym znaku zwyciężysz. W dowód wdzięczności za spełnienie obietnicy Konstantyn postanowił zbudować w Rzymie bazylikę poświęconą Chrystusowi Zbawicielowi - i przeszedł do historii jako pierwszy cesarz chrześcijański.
CZYTAJ DALEJ

Bp Szkudło do mężczyzn w Piekarach Śląskich: Rodzinność to życiodajne źródło wartości

2025-05-25 12:36

[ TEMATY ]

rodzina

Pielgrzymka mężczyzn

Piekary Śląskie

Joanna Adamik Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

W niedzielę 25 maja w sanktuarium Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich odbywa się pielgrzymka mężczyzn i młodzieńców. - Na Śląsku rodzina od wieków zajmuje miejsce szczególne. W tradycyjnych domach panowały wartości, takie jak szacunek do starszych, pracowitość, wiara i solidarność. Rodzinność to nie przeżytek, ale życiodajne źródło wartości - mówił na rozpoczęcie bp Marek Szkudło, administrator archidiecezji katowickiej do pielgrzymów zgromadzonych na kalwaryjskim wzgórzu.

Pielgrzymka rozpoczyna się tradycyjnie od procesji z bazyliki piekarskiej na kalwaryjskie wzgórze. Tam słowo do zebranych skierował bp Marek Szkudło, administrator archidiecezji katowickiej. - W setną rocznicę powstania naszej diecezji stajemy dziś w duchu wiary i wdzięczności wobec Boga, wobec Maryi - Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej i wobec naszych przodków. Wspominamy tych, którzy na tej śląskiej ziemi przez pokolenia żyli Ewangelią, często cicho, pokornie, w codziennym trudzie, lecz z niezłomnym sercem. To oni budowali nasze kościoły: z cegły i modlitwy. To oni, mimo wojen, granic, przemian politycznych i społecznych, nieśli w sobie żywą nadzieję, że Chrystus jest Panem każdego czasu. Na Śląsku, gdzie splatają się języki, kultury i dzieje, wiara była kotwicą, która trzymała rodziny i wspólnoty przy Bogu. Dziękujemy za biskupów, kapłanów, którzy służyli ludowi, często wśród cierpienia i niezrozumienia. Za rodziny, które przekazywały dzieciom pacierz i krzyż. Za babcie uczące śpiewać „Serdeczna Matko” i „Matko Piekarska”, za ojców, którzy w milczeniu klękali do modlitwy. To ich świadectwo staje się dla nas zobowiązaniem - mówił bp Marek Szkudło.
CZYTAJ DALEJ

U schyłku kampanii wyborczej - nie zgadzam się z Janem Rokitą

2025-05-25 19:19

[ TEMATY ]

wybory

kampania

Milena Kindziuk

Jan Rokita

Red

„Potrafiłby pan mnie przekonać, żebym poszedł na wybory?” – takie pytanie (przed pierwszą turą wyborów prezydenckich) Robert Mazurek zadał Janowi Rokicie w Kanale Zero. „Chyba bym potrafił” – odparł Rokita (przyznając, że sam zawsze bierze udział w głosowaniu). I rozpoczął swój wywód: „Generalnie chodzenie na wybory jest ok, nie uważam jednak, żeby było to obowiązkiem moralnym, jak biskupi zwykli twierdzić w Polsce regularnie… Zawsze się temu dziwiłem, nawiasem mówiąc, że biskupi, którzy mają się zajmować zbawianiem ludzkich dusz, ciągle opowiadają, że mamy chodzić na wybory i że Pan Bóg nas rozlicza za chodzenie na wybory. To nie jest prawda… Nie uważam, żeby to było obowiązkiem moralnym”. I tu pojawia się kłopot.

W mojej ocenie jest to bardzo ciekawa rozmowa (można odsłuchać na Kanale Zero), często na poziomie metapolityki, prawdziwa uczta intelektualna! W tym punkcie jednak, pozwolę sobie nie zgodzić się ze stanowiskiem znanego polityka Jana Rokity. Faktycznie bowiem, udział w wyborach jest dla katolika nie czym innym, tylko właśnie obowiązkiem moralnym, wypływającym najpierw z biblijnego wezwania do „czynienia sobie ziemi poddanej”, potem z Ewangelii, która jasno wskazuje granice między dobrem i złem, między kłamstwem i prawdą, wreszcie z katolickiej nauki społecznej. To z tego powodu biskupi „ciągle opowiadają, że mamy chodzić na wybory”, usilnie przypominając, na kogo można a na kogo nie powinno się głosować z etycznego i moralnego punktu widzenia. I nie ma w tym sprzeczności, że z racji swego powołania „biskupi mają się zajmować zbawianiem ludzkich dusz”. Te dusze nie są wyizolowane – ani od ciała ani od świata. Troskę o zbawienie naszych dusz duchowni – zgodnie z ich misją - muszą wykazywać także i w ten sposób, że będą nam zakreślać wyraźne granice postępowania nie tylko w życiu osobistym, ale też społecznym i publicznym. Chrześcijanin ma obowiązek przemieniać ten świat na lepsze zgodnie z nauczaniem Chrystusa. I nie ma tu kompromisów. Taka jest nasza wiara, taka jest Ewangelia. Czyż zresztą nie w tym duchu nauczał nas przez 27 lat pontyfikatu papież Jan Paweł II, gdy apelował, byśmy byli „ludźmi sumienia”, byśmy w naszej Ojczyźnie, „która jest matką”, uczyli się dobrze zagospodarowywać naszą wolność i przestrzegając, że „demokracja bez wartości przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”?
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję