Reklama

Pomysł na promocję dobra

Popularyzacja muzyki chrześcijan i tworzenie szerokiego forum jej prezentacji - to cel grupy programowej „Muzyczne Dary”. Główną inspiracją powstania inicjatywy był fakt, że muzyka chrześcijańska - mówiąc najoględniej - nie jest mile widziana w większości mediów, a mówiąc wprost - nie jest dopuszczana na antenę. Zrodził się więc pomysł nadawania listy przebojów, traktując to jako najlepszą formę lansowania takiej twórczości.
Już od dziesięciu lat listę tworzą Dariusz Ciszewski i Janusz Yanina Iwański, a co tydzień lista jest ogłaszana w Radiu Jasna Góra i drukowana w „Niedzieli”.
Szerszej publiczności obaj Panowie są znani z prowadzenia w 2006 r. Festiwalu Song of Songs, który miał miejsce w Toruniu (dla TVP 2), oraz w 2005 r. „Festiwalu dla JEZUSA” w Piekarach Śląskich i współtworzenia Międzynarodowego Festiwalu Muzykujących Rodzin w Leśniowie. Dariusza Ciszewskiego widzowie TVP 2 pamiętają zapewne z prowadzenia V Dni Papieskich w Krakowie, zatytułowanych „Pokolenie JP II”.

Niedziela Ogólnopolska 27/2009, str. 22-23

Wojciech Sowula

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Anna Przewoźnik: - Czy prawdą jest, że Wasza lista przebojów to przede wszystkim pomysł na promocję dobra?

Dariusz Ciszewski: - Tak, „Muzyczne Dary” to pomysł na promocję dobra zawartego przede wszystkim w ludziach, którzy są twórcami, piszą teksty, muzykę. Promocję dobra przez ludzi, którzy przeszli bardzo poważną metanoję, nawrócenie, którzy zostali dotknięci łaską w ten sposób, że - jak sami mówią - potrafili wyjść z błota czy z paszczy lwa. Ciekawa rzecz, że odkąd zaczęli pisać dobrą muzykę i dobre teksty, które są głównie inspirowane Słowem Bożym, zniknęli z mediów. Kiedy dowiedzieliśmy się o tym, postanowiliśmy z Januszem powalczyć o to dobro. To ciekawa przygoda, choć trudna, bo niełatwo jest dotrzeć do tych, którzy są jak zeschła ziemia - spragnieni dobrego przekazu. Mówi się, że zajmujemy się niszowym przekazem, a tymczasem - dla przykładu - „Arka Noego” znana jest niemal w każdym polskim domu, co wskazuje na to, że ta nisza jest dosyć głęboka.
Zdarza się, że osoby, które często żyły daleko od Boga, piszą do nas e-maile, że oto po raz pierwszy słuchają takiego programu i ten program powoduje zmiany w ich życiu, i to na lepsze! I rodzi nadzieję tak potrzebną w dzisiejszych trudnych czasach.

- Skąd wzięła się nazwa listy?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Janusz Yanina Iwański: - Życie jest darem, więc jeżeli ktoś zajmuje się muzyką, jest obdarowany darem muzykowania, tworzenia tekstów, wyrażania myśli przez słowa. W związku z tym wpadliśmy na pomysł, aby nazwać ten program „Muzyczne Dary”. Bo wszystko otrzymaliśmy za darmo, w prezencie.

D. C.: - Tym darem jest również to, że wielu artystów, których utwory prezentujemy, zostało podniesionych z błota.

- Zatem - czyją muzykę prezentujecie?

J. Y. I.: - W naszym programie pojawiają się takie zespoły, jak 2 Tm 2,3 czy Katolika Front, które tworzą muzycy kiedyś błąkający się duchowo, a dziś dający świadectwo wiary w żywego Jezusa, czy tacy soliści, jak Natalia Niemen, Mietek Szcześniak, Staszek Soyka, Lidia Pospieszalska, Magda Anioł i wielu, wielu innych, którzy nie mogli znaleźć dla siebie miejsca, choć są artystami z najwyższej półki. Prezentujemy też zachodnich wykonawców, chociaż w nieco skromniejszym wymiarze.

Reklama

D. C.: - Mietek Szcześniak mówił nam, że odkąd zaczął śpiewać w „New Life’M”, musiał zbierać na chleb. Skoro jeden z najlepszych wokalistów w Europie jest rugowany z mediów, to znaczy, że coś jest nie w porządku. Do takiej rzeczywistości zostali doprowadzeni ludzie, którzy zaczęli przyznawać się do Pana Boga. To była dla nas główna inspiracja. Chcieliśmy pokazywać tych ludzi, ich sylwetki, charaktery, ich życie, które zostało przepięknie zmienione. Przy tym wszystkim oni nie utyskują i są szczęśliwi, że ich życie się zmieniło. Mimo wszystko nie stracili chęci tworzenia, dzielenia się z ludźmi miłością do Boga, tzn. że to wszystko działa, że „nie samym chlebem żyje człowiek, ale słowem, które pochodzi z ust Bożych”.

- Blisko 10 lat temu powstała lista i suplement do listy, który integruje całą listę przebojów...

J. Y. I.: - Na listę wchodzą najlepsze utwory. W suplemencie „Muzycznych Darów” prezentujemy również zespoły, których jakość jest nieco słabsza. Chcemy, żeby miały szansę zaistnieć. Lista to promocja. Temu też służy suplement do listy, który powstał, by utwory nadawać w całości. W nim są nowości, które poddajemy weryfikacji przed wejściem na listę. W suplemencie zapraszamy do programu muzyków lub emitujemy wywiady z nimi. Gościliśmy m.in. o. Andrzeja Bujnowskiego OP, Litzę, Budzego, Darka Malejonka, Marka Jackowskiego, Marcina Pospieszalskiego i wielu, wielu innych.
Na liście przebojów „Muzycznych Darów” występują muzycy znani, uznani, ale pojawiają się też debiutanci. Warto wspomnieć o tych artystach szukających promocji, których nazywamy wschodzącymi artystami. W suplemencie rozmawiamy z nimi, a jeżeli jest odzew ze strony słuchaczy, takie utwory też mają szansę trafić na listę przebojów „Muzyczne Dary”.

- Czyli „Muzyczne Dary” to promowanie dobra przez teksty i muzykę, ale też przez świadectwo artystów, przez ich życie? Muzyka ludzi nawróconych do Jezusa stała się obecnie zjawiskiem, ale nie jest łatwo, by była częścią kultury powszechnej... Wy ją wspieracie?

Reklama

D. C.: - Niektórzy dość szybko dzielą się swoim życiem, inni wolą wypowiadać się przez swą twórczość. W niej zawarte jest ich życie i to, jak Pan Bóg je przemienił.
Mamy niepisaną zasadę, że każdorazowo przeprowadzamy wywiad z tymi, którzy pojawiają się na liście jako debiutanci. Nowości te są więc ubogacane rozmową z artystą, z wykonawcą danego utworu. Drugą niepisaną zasadą jest wywiad z artystą bądź zespołem, który wygrywa dane notowanie. To jest nietypowe, bo są to tylko listy przebojów, gdzie wyłącznie prezentuje się utwory, a z artystami rozmawia się sporadycznie. Przyznajemy też trofeum - „Złoty Gong” - za rok miniony w kilku kategoriach: wokalistka i wokalista, projekt, płyta roku. W 2008 r. najlepszą wokalistką była Lidia Pospieszalska, a najlepszą piosenką na naszej liście - utwór śpiewany przez Natalię Niemen „Jestem mamą, to moja kariera” (muz. Jacek Wąsowski, Jerzy Runowski, słowa Małgorzata Nawrocka). Mietek Szcześniak został wokalistą roku, zespołem roku - Raz. Dwa. Trzy. Płyta roku to „Dementi” 2 Tm 2,3, projekt roku - „8 Błogosławieństw” ks. Przemka „Kawy” Kaweckiego i Mirosława Kirczuka (autor utworu „Nieśmiertelni” do spotu promującego film „Popiełuszko. Wolność jest w nas”).

- Czy celem dla artystów jest głoszenie Słowa Bożego, czy też zależy im na promocji przez Wasz program?

D. C.: - Oczywiście, oni oczekują promocji, bo to, co wydarzyło się w ich życiu twórczym, to rodzaj progresji, pójścia do przodu, i teraz chodzi o to, by ten fakt wyrażony muzyką i słowem dotarł do innych, bo pisząc utwór, pisząc piosenkę, człowiek dzieli się tym, co otrzymał. W związku z tym my jesteśmy niejako narzędziem, które z najwyższym szacunkiem chce przekazać słuchaczom, że dobro istnieje, że miłość żyje i dokonuje wielkich dzieł. „Dobro jest, miłość jest i kocha nas” - jak śpiewa Mietek Szcześniak.

- Z tą nowiną docieracie niemal do wszystkich regionów Polski, ale chyba nie tylko...

Reklama

D. C.: - Tak, lista dociera do USA, do Nowego Jorku. Mamy spore grono słuchaczy internetowych w Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech. Tutaj chcemy dodać odwagi tym wszystkim mediom, które do tej pory miały zamknięte drzwi swoich rozgłośni. Oferujemy gotowy produkt.
Mamy za sobą blisko dziesięć lat ciężkiej pracy, często ktoś jeszcze nie usłyszał dobrze, o co chodzi, a już zamykał przed nami drzwi, wystarczyło, że pojawiła się kwestia Boga. Chcemy ośmielić tych ludzi i zapewnić, że utwory, które prezentujemy, nie są strawą nieznośną, tylko lekką, w tym znaczeniu, że możliwą do przyjęcia i dającą wspaniałe wrażenia, odczucia, a w końcu i owoce. Tych, którzy do tej pory nie byli przekonani do tego przekazu, serdecznie zapraszamy.
Miałem okazję prezentować ten rodzaj muzyki w innych mediach i okazywało się, że słuchacze, łącznie z realizatorami technicznymi w rozgłośni, reagowali wspaniale, wręcz przecierali oczy ze zdziwienia, że istnieje taki chrześcijański przekaz, a oni o czymś takim nie wiedzieli.

- Gdzie można Was znaleźć?

J. Y. I.: - Słychać nas w 30 rozgłośniach w Polsce. Można też dotrzeć do nas przez stronę internetową: www.muzycznedary.pl, gdzie są podane wszystkie rozgłośnie, w których gościmy, czas, dzień nadawania. Na żywo można nas posłuchać w internecie. Wchodząc na link archiwum „Muzyczne Dary”, znaleźć można na bieżąco uzupełniane programy. Tworzymy listę w Radiu Jasna Góra. Można do nas pisać muzycznedary@niedziela.pl oraz głosować na wybrane przez siebie utwory z naszej strony lub ze strony „Niedzieli”.
Tę listę niewątpliwie współtworzą słuchacze przez głosy oddawane na utwory. Można głosować w dwojaki sposób; głównie odbywa się to przez internet, ale i przez listy. Lista się rozwija i - co najważniejsze - da się ją usłyszeć, włączając „Muzyczne Dary” w różnych miejscach Polski. Coraz więcej słuchaczy, coraz więcej rozgłośni i coraz więcej zespołów nam ufa.

- Lista „Muzyczne Dary” to przede wszystkim promowanie utworów. Trzeba podkreślić, że w sposób szczególny Wy, jako prowadzący, współtworzycie tę listę. Również przez Wasze rozmowy z artystami i Wasz przekaz tworzy się wiele dobra.

Reklama

D. C.: - Jak powiedzieliśmy wcześniej, dzielimy się tym, co stało się udziałem ludzi, którzy przeżyli metamorfozę, poprzedzoną nawróceniem. Opowieści artystów są niezwykle ciekawe, barwne, bardzo często ci ludzie opowiadają rzeczy, które wystarczyłyby na scenariusz do filmu czy niejedną książkę. To też nierzadko sprawy trudne, ludzie przeżyli bardzo ciężkie chwile w życiu. Warto tego słuchać, bo tylko prawda jest ciekawa. Kłamstwo jest nudne i znika szybko jak proch i pył, a prawda zostaje. Bardzo często na antenie dialogujemy między sobą, ale przede wszystkim z artystami. Naszym marzeniem jest, by prowadzić listę w czasie rzeczywistym we wszystkich zaprzyjaźnionych stacjach, by rozmawiać też przez telefon ze słuchaczami. Może kiedyś nam się to uda. Początkowo mieliśmy obawy, czy nasze dialogi nie będą nudzić słuchaczy, ale odkąd otrzymuję sygnały nawet od kierowców, którzy słuchają listy i twierdzą, że muzyka interesuje ich w tym samym stopniu co dialogi z artystami i między nami - obawy zniknęły. Nadal staramy się, żeby lista i suplement były wsparte treścią mówioną.

J. Y. I.: - Myślę, że ludzie przekonali się, że ta muzyka, te teksty i świadectwa są nie bez znaczenia. Dzięki nim pozyskaliśmy wielu słuchaczy. Są to słowa, które nie sieją niepokoju w sercach, ale czynią dobro.

- Warto powiedzieć, że na liście są dziś obecne wszystkie gatunki muzyczne.

D. C.: - Tak, nie pomijamy nikogo, nawet przekazu hip-hopowego. Początkowo mieliśmy z tym problem i zastanawialiśmy się, czy włączyć hip-hop, czy włączyć muzykę cięższą, jak hard rock, ale zrozumieliśmy, że ten przekaz jest w stanie obudzić wszystkich, którzy tkwią w muzyce ze złymi tekstami. Mamy wiele świadectw mówiących o tym, że te gatunki muzyczne pomagają. Napisała do nas dziewczyna, która daje świadectwo o tym, jak jej koleżanka tkwiła w satanizmie i nie można było do niej dotrzeć. Trwała modlitwa o tę dziewczynę, ale jednocześnie przekazano jej utwory 2 Tm 2, 3 i przez tę muzykę, teksty dziewczyna zaczęła wychodzić z uzależnienia. To trwało wiele miesięcy, ale m.in. po koncercie 2 Tm 2, 3 poszła do spowiedzi i po wielu latach wróciła do Boga, a dziś nawet jest zakonnicą. Takie listy są najcenniejszym dokumentem dla tych muzyków i dla nas.

J. Y. I.: - Pamiętajmy o jednym, że nie naczynie jest ważne, ale jego zawartość. Często ludziom wydaje się, że naczynie jest brzydkie, a tak naprawdę zawiera ożywczy napój. Z kolei piękne naczynie może zawierać truciznę i tu jest pewne nieporozumienie, bo może głośna muzyka, która z punktu widzenia jednych jest hałasem, stanowi ożywienie dla innych, szczególnie młodych ludzi. Czyli - ten rodzaj z pozoru agresywnego naczynia zawiera coś dobrego, stąd różne gatunki.

D. C.: - Przeżyliśmy Rok św. Pawła, który w swoich listach mówił, by zwracać się do ludzi w ich języku. My staramy się tak robić. Może przynajmniej niektórych uda się uratować.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Sędzia Piotr Andrzejewski: trwa batalia o prawo do uciekania się do Chrystusowej wizji świata

2025-10-01 10:23

[ TEMATY ]

Trybunał Stanu

sędzia

Piotr Andrzejewski

Chrystusowa wizja świata

youtube.com/@polsatnewsplofc

Piotr Andrzejewski, sędzia Trybunału Stanu

Piotr Andrzejewski, sędzia Trybunału Stanu

Sędzia Piotr Andrzejewski, który podczas głośnego posiedzenia Trybunału Stanu w sprawie immunitetu przewodniczącej Małgorzaty Manowskiej dyscyplinował innych sędziów, w rozmowie z dziennikarzem portalu niedziela.pl powiedział, że obecnie trwa batalia o obecność światopoglądu tożsamościowego związanego z zakotwiczeniem polskiej kultury i cywilizacji w Kościele Katolickim.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję