Reklama

Pobożność i anegdota

Niedziela Ogólnopolska 15/2009, str. 16-17

Ks. inf. Jerzy Bryła z artystami i autorem wywiadu (pierwszy z lewej) w kościele na Salwatorze w Krakowie
Wiesław Adamik

Ks. inf. Jerzy Bryła z artystami i autorem wywiadu (pierwszy z lewej) w kościele na Salwatorze w Krakowie<br>Wiesław Adamik

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wiesław Adamik: - Ksiądz Infułat jest częstym gościem promocji nowych albumów o tematyce sakralnej, przygotowywanych przez wydawnictwo Biały Kruk w Krakowie.

Ks. inf. Jerzy Bryła: - Tak, jestem tam często obecny nie tylko ze względu na jakość albumów i możliwość ciekawej dyskusji, ale z przyjaźni, którą utrzymuję od lat z prezesem wydawnictwa - Leszkiem Sosnowskim, jego małżonką Jolantą oraz z fotografikiem Adamem Bujakiem i jego rodziną. Jestem tam mile widziany i proszony o wypowiedzi, co często czynię. Ostatnio miałem okazję cieszyć się z sukcesu tego wydawcy - nagrody dla najlepszej książki roku 2008 w plebiscycie internautów - albumu „Kaplica Sykstyńska na nowo odkryta”. Ten album rzeczywiście na nowo ukazuje wspaniały zabytek, jakim jest kaplica i obrazy Michała Anioła namalowane na jej sklepieniach. Pamiętam film „Udręka i ekstaza” o Michale Aniele. To miejsce, czyli kaplica papieska w Watykanie, kieruje moje myśli zawsze ku Janowi Pawłowi II, który w piękny sposób przedstawił duchową stronę arcydzieł malarstwa na motywach Ewangelii w strofach „Tryptyku rzymskiego”.

- Ksiądz Infułat długie lata nie tylko znał ks. Karola Wojtyłę, ale blisko z nim współpracował...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Po raz pierwszy zobaczyłem Karola Wojtyłę w 1945 r. Miałem wówczas 17 lat i poszedłem odwiedzić kolegę w Seminarium Duchownym w Krakowie, w Pałacu Arcybiskupim. Po drugiej stronie dziedzińca stał w skupieniu właśnie Karol Wojtyła, który już wtedy był w seminarium i miał opinię najzdolniejszego i najbardziej pobożnego kleryka. Był to czas, kiedy ze Związku Radzieckiego napływali repatrianci, ogołoceni prawie ze wszystkiego. Byli dość gościnnie przyjmowani przez krakowian. Karol, który miał miłosierne serce dla biedniejszych od siebie, też chciał im coś ofiarować i oddał jednemu z nich swoją nową suchą koszulę, a sam nałożył inną, jeszcze mokrą.
W okresie, gdy byłem w parafii św. Floriana w Krakowie na początku lat pięćdziesiątych, opowiadano, jak ks. Karol Wojtyła otrzymał nowy płaszcz, ale szybko ofiarował go najbiedniejszemu, wychudzonemu studentowi. W 1958 r., czyli pięć lat po moich święceniach, zobaczyłem go, gdy przyszedł z Kanoniczej, gdzie mieszkał, na obiad na plebanii kościoła św. Floriana. Nie był już wikarym u Floriana, ale nadal prowadził duszpasterstwo akademickie, które ja po nim przejąłem. W tamtym okresie byłem częstym gościem u rodzin studentów, artystów i naukowców jako towarzysz Karola Wojtyły na terenie parafii. Bywaliśmy np. często u kpt. Wicińskiego, ojca malarki Delekty Wicińskiej, który wcześniej w Wadowicach był przełożonym ojca Karola Wojtyły. Najbliżej współpracowałem z ks. Karolem Wojtyłą w latach 1968-75, gdy mianował mnie sekretarzem wydziału Kurii ds. kontaktów kardynała z katechetami. Dowiedziały się o tym ówczesne służby bezpieczeństwa. Mój kolega ze szkoły podstawowej, który był w UB, powiedział, że tam odbierali mnie jako odpowiednika sekretarza wydziału partii czy też Polskiej Akademii Nauk i założyli u Karola Wojtyły podsłuchy. Kardynał nie chciał nadawać temu wydarzeniu rozgłosu.

- Jak to się stało, że Ksiądz Infułat został w 1968 r. duszpasterzem krakowskich twórców?

Reklama

- Zawsze interesowałem się teatrem, muzyką, nie omijałem, jako widz, żadnego nowego spektaklu wystawianego przez krakowskie sceny, co zostało zauważone w tym środowisku. Już jako 9-letni chłopiec biegałem często do kina i zapamiętałem m.in. polskie filmy, w których przed wojną grała piękna krakowianka Maria Malicka. Urodziłem się w Brzesku, potem mieszkałem stale w Krakowie, a ona w Warszawie, gdzie występowała na scenie. Byłem zbyt biedny, aby tam jeździć, i dopiero po latach spotkałem aktorkę w Krakowie, do którego powróciła.
Pewnego razu, a było to na początku lat 70., zapytałem abp. Karola Wojtyłę, czy mógłby przyjść do grupy artystów i studentów akademickich na opłatek. Wtedy on powiedział: „Przyjdźcie na spotkanie do mnie, do Kurii”. I stało się to tradycją. Na tych spotkaniach zawsze prezentowaliśmy ciekawy program, np. aktorzy deklamowali ulubioną przez Księdza Kardynała poezję Norwida. Na drugi taki opłatek przyszła także Maria Malicka, która obchodziła wówczas 40-lecie swojej pracy artystycznej. Pocałowała Kardynała w rękę, a on ją w czoło. Kardynał przyznał się wtedy, że w okresie, gdy sam planował poświęcić się aktorstwu, wycinał z gazet także zdjęcia i artykuły o Marii Malickiej.
Aktorka grała jubileuszowo w sztuce „Wachlarz lady Winterley” i uprosiła kard. Karola Wojtyłę, aby w towarzystwie swojego sekretarza - ks. Stanisława Dziwisza przyszedł do teatru na ten spektakl. I tak się stało. W teatrze artyści byli bardzo przejęci, gdy dowiedzieli się, kto przyszedł, i dali z siebie na scenie wszystko. Pamiętam, że ks. Stanisław Dziwisz w rozmowie w drodze z teatru zauważył piękną grę pani Orskiej, która jako księżna rozweselała wszystkich i zwracała na siebie uwagę. I wydawało mu się, że pani Malicka jakby nie grała. Wtedy kard. Wojtyła stwierdził, że to właśnie jest gra.
Przez wiele lat chodziłem też do Filharmonii Krakowskiej na wszystkie koncerty, składałem gratulacje artystom, poznałem także całe środowisko muzyczne. Twórcom duszpasterzuję oficjalnie już od ponad czterdziestu lat.

- Czy Ksiądz Infułat niesie także pociechę duchową artystom w trudnych sytuacjach? Taką, jakiej kiedyś udzielał kard. Albin Dunajewski samemu Henrykowi Sienkiewiczowi?

- Artyści, jak wszyscy ludzie, też miewają ciężkie momenty w życiu, załamania, frustracje, także rozwody. Te ostatnie są w tym środowisku przykre, znam wiele dzieci z tych rozbitych małżeństw, które chrzciłem i którym dawałem śluby. Nieraz czytam w gazetach, że dopiero za trzecim razem spotkali pierwszą prawdziwą miłość. Tak czasem w tym środowisku bywa. Ale wiele jest też przykładów wierności i pobożności.

- Czy w parafii Najświętszego Salwatora w Krakowie, gdzie Ksiądz rezyduje, też mieszkają artyści?

- Tak, mieszkają, m.in. Dorota Segda, która grała w filmie postać św. Faustyny, czy Krzysztof Globisz. Mieszkał też tutaj Jerzy Stuhr, ale obecnie przeprowadził się do innej dzielnicy. Było to dla mnie bardzo miłe, gdy w swojej książce „Sercowa choroba, czyli moje życie w sztuce” podkreślał, że był moim ministrantem w okresie, gdy byłem w kościele w Bielsku-Białej.

- Jak obecnie wygląda pobożność młodych artystów? Jak ta sytuacja wygląda w Księdza parafii?

Reklama

- Moim marzeniem jest, aby młodzi potrafili modlić się, stawiać w życiu na to, co piękne i dobre, i aby rzeczy piękne ukazywali w sposób artystyczny, tak jak to czyniono przed wiekami i w niedawnych pokoleniach. Aby zakładali rodziny i mieli jak najwięcej dzieci, bo niestety, muszę powiedzieć, że np. moja salwatorska parafia wyludnia się, co widać m.in. w czasie Mszy św.
Wiosną, z początkiem kwietnia, proboszcz naszej parafii ks. dr Bogdan Misiniec zaprasza na tutejsze Emaus. To zwyczaj krakowski, obchodzony w dzień imienin Patrona parafii - Pana Jezusa, czyli Najświętszego Salwatora, w drugi dzień Wielkanocy. W tym dniu czytana jest - według starego układu liturgicznego - Ewangelia o tym, jak dwaj uczniowie szli do Emaus. Zwykle przyjeżdża na tę uroczystość kard. Stanisław Dziwisz. Gdy jest więcej dzieci, odbywa się konkurs na najwyższą palmę wielkanocną. Oczywiście, na zewnątrz kościoła Emaus kojarzy się z licznymi kramami na ulicy Kościuszki i Salwatorskiej, odwiedzanymi przez krakowian z całymi rodzinami. Kościół salwatorski, a właściwie zespół budowli sakralnych Salwatora, jest wyjątkowo piękny. Są tu obiekty sięgające swymi początkami nawet X wieku, bo kościół funkcjonował już 50 lat przed oficjalnym chrztem Polski. Gontyna drewniana św. Małgorzaty jest z XI wieku, a kościół klasztorny Norbertanek - z XII wieku. Obiekty opierały się potem nawet najazdom Tatarów, po których były odnawiane. Nowszy kościół św. Salwatora i Jana Chrzciciela jest z XVIII wieku.

- Ksiądz Infułat jako duszpasterz twórców patronował już obchodom związanym z wielką aktorką Heleną Modrzejewską. Co mógłby Ksiądz powiedzieć w związku z 100. rocznicą jej śmierci, mijającą 8 kwietnia?

- Aktorka ta była nie tylko wielbiona i popularna ze względu na swój talent i sztukę na scenie, ale ceniona za swoją pobożność i solidarność z ludźmi biednymi, którym często sama pomagała. Środki pochodziły także ze sprzedaży jej wizerunków - sam widziałem filiżanki z jej portretem w Starym Teatrze. Tu, w Krakowie, są miejsca z nią związane, zwłaszcza kościół Świętego Krzyża. Aktorka spoczywa na cmentarzu Rakowickim, choć zmarła w dalekiej Ameryce. Zatem - także w kościele Świętego Krzyża będziemy się modlić w jej intencji na zakończenie rekolekcji.

- Jakie są marzenia i życzenia Księdza Infułata?

- Obecnie jestem na emeryturze, mam 81 lat i z perspektywy tych lat i spotkań z ludźmi życzyłbym wszystkim duchownym młodszym od siebie, aby kochali sztukę i artystów, tak jak to czynił Ojciec Święty Jan Paweł II, który zawsze podkreślał, że artyści otrzymali niezwykły dar od Boga, który pozwala im zamknąć w kamieniu czy ruchu scenicznym jakąś niewidzialność, tajemnicę, obraz, przeżycie, i swoim talentem chwalić Go w sposób piękny.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Szwajcaria: biskupi wstrząśnięci dramatem po osunięciu się lodowca w kantonie Valais

2025-05-30 09:40

[ TEMATY ]

biskupi

Szwajcaria

dramat

lodowiec

PAP/EPA/ALESSANDRO DELLA VALLE

Katoliccy biskupi Szwajcarii są głęboko wstrząśnięci klęską żywiołową w górskiej wiosce Blatten w kantonie Valais. Z rozpadającego się lodowca Birch na wioskę runęło ponad 3,5 mln metrów sześciennych lodu, skał i zmrożonego śniegu. Cała wioska została zrujnowana, ewakuowano 300 osób; co najmniej jedną osobę uważa się za zaginioną. We wspólnym oświadczeniu w Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, 29 maja, biskupi zapewnili poszkodowanych o swojej solidarności, modlitwie i duchowej bliskości. Do wiernych Szwajcarii zaapelowali o wsparcie poszkodowanych mieszkańców Blatten modlitwą i konkretną pomocą.

„Płaczę nad Blatten” - powiedział biskup Sion, Jean-Marie Lovey, ubolewając nad losem mieszkańców doliny Lötschental. Jednocześnie pocieszał, że zawaliły się tylko góry i lodowiec, „ale nie wasza wiara i na pewno nie obecność Boga u waszego boku”. Bp Lovey zacytował proroka Izajasza i zaapelował o nadzieję: „Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się”.
CZYTAJ DALEJ

Zmiany personalne w diecezji zielonogórsko-gorzowskiej

2025-05-28 14:02

[ TEMATY ]

bp Tadeusz Lityński

dekrety

zmiany personalne

Karolina Krasowska

Duchowni, którzy w okresie wakacyjnym zmieniają placówkę duszpasterską, w środę 28 maja br. odebrali dekrety nominacyjne

Duchowni, którzy w okresie wakacyjnym zmieniają placówkę duszpasterską, w środę 28 maja br. odebrali dekrety nominacyjne

Bp Tadeusz Lityński 28 maja w parafii Ducha Świętego w Zielonej Górze wręczył niektórym kapłanom naszej diecezji dekrety, kierujące ich do posługi duszpasterskiej w nowych parafiach.

Duchowni, którzy w okresie wakacyjnym zmieniają placówkę duszpasterską, w środę 28 maja br. odebrali dekrety nominacyjne. Poniżej publikujemy listę tegorocznych zmian personalnych w diecezji. Proboszczowie i administratorzy parafii obejmują urząd 1 sierpnia, natomiast wikariusze parafialni – 25 sierpnia (ewentualne inne terminy podano przy nazwiskach). Zestawienie nie obejmuje parafii prowadzonych przez zgromadzenia zakonne.
CZYTAJ DALEJ

Ciche bohaterki wielkiego czasu

2025-05-31 10:12

[ TEMATY ]

beatyfikacja

św. Katarzyna

siostry katarzynki

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

W czasach, gdy świat zdaje się gubić sens, gdy młodzi toną w morzu niepewności, a Polska szuka nowych autorytetów, historia piętnastu sióstr katarzynek – ofiar komunizmu – jawi się jak promień światła przebijający się przez gęstą mgłę beznadziei. To nie są tylko postacie z przeszłości, zamknięte w klasztornych murach i archiwach. To bohaterki, których cicha odwaga i ofiara mają dziś ogromne znaczenie – większe, niż mogłoby się wydawać.

Siostry te nie chwytały za broń, nie pisały manifestów, nie szukały chwały. Ich heroizm był codzienny, cichy, zanurzony w trosce o drugiego człowieka. I właśnie ta prostota jest dziś rewolucyjna. W epoce, w której dominuje krzyk, powierzchowność i pogubienie, przykład sióstr, które zginęły z rąk żołnierzy Armii Czerwonej tylko dlatego, że były wierne swojemu powołaniu i ludziom, którym służyły, staje się wołaniem o sens, o powrót do wartości, które naprawdę budują człowieka.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję