A na prowincji to mówią, że trzeba się modlić za prof. Zbigniewa Religę. Taki dobry i utalentowany człowiek, a w przeddzień Wszystkich Świętych na łamach jednej z gazet powiedział coś bulwersującego. Że Boga nie ma. Że on sam, choć dobiega kresu swych dni, staje się coraz bardziej ateistą. Tak mu podobno podpowiada obserwacja życia i doświadczenie lekarskie.
Owszem, wiara jest darem i nie każdemu jest dane z tego daru skorzystać. Gdy jednak wiarę traci człowiek wychowany w rodzinie katolickiej, a tak o sobie mówi prof. Religa, trzeba zapytać, jak to się stało, że odwrotnie niż u Mickiewicza - silniej niż „czucie i wiara” mówią do niego „mędrca szkiełko i oko”? Czy to tylko efekt przemyśleń, czy może przede wszystkim intelektualnego zadufania, któremu czasami ulegają ludzie wybitni?
Pocieszające jest to, że prof. Religa przyjął, przestrzega i w pełni akceptuje wskazania Dekalogu - jego zdaniem - może nawet „bardziej niż niejeden wierzący”. Uważa jednak, że „to nie ma nic wspólnego z wiarą”.
Na prowincji będą się jednak modlić o ten błysk wiary u słynnego kardiologa. O ten błysk, który czasami przychodzi z ostatnim ludzkim tchnieniem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu