Reklama

Wiedza potrzebna od zawsze

Ideę „latających uniwersytetów” niemal w całości przejął Kościół, prowadząc zajęcia w kilku tysiącach kościołów po czas niepodległości w 1989 r.

Niedziela Ogólnopolska 18/2008, str. 24-25

Archiwum DA w Częstochowie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Powstali w listopadzie 1978 r. Najpierw nazwali się Uniwersytetem Latającym. Kilka miesięcy później - Towarzystwem Kursów Naukowych. Według ówczesnego prawa, działali nielegalnie. Mimo to współpracowało z nimi kilkudziesięciu wykładowców z kilku uczelni w kraju. W ciągu trzech lat przez ich „domowe sale wykładowe” przewinęło się około dwóch tysięcy słuchaczy.
- Była w tym zarówno chęć poszukiwania wiedzy, jak i potrzeba zmierzenia się z czymś, co było zakazane. Nie przypominam sobie, bym się zastanawiał, co będzie, kiedy wejdzie Służba Bezpieczeństwa. Takimi kategoriami wówczas nie myślałem - wspomina Janusz Rudziński, w 1978 r. student historii Uniwersytetu Warszawskiego, słuchacz wykładów Uniwersytetu Latającego. - Informacja o wykładach Towarzystwa Kursów Naukowych nie była zresztą jakaś nad wyraz tajna. Ogłoszenia z tematami zajęć wisiały na Wydziale Historii czy innych wydziałach. Były też ulotki rozrzucone zarówno na korytarzach, jak i przylepiane na budynkach. Pierwsze zajęcia, na które chodziłem, odbywały się w pobliżu Uniwersytetu w jednym z prywatnych mieszkań.
- To były wykłady Władysława Bartoszewskiego o Powstaniu Warszawskim, które odbywały się w mieszkaniu Jana Józefa Lipskiego. Tak zajmujące, że nie opuściłem żadnego. Zdecydowanie inne od tych, które mogłem usłyszeć w szkole. Owszem, otaczała je aura przygody, ale po kilku minutach zajęć zapominało się o tym. Najważniejsze było to, co się słyszy. Jeszcze wtedy nie atakowały nas bojówki. Było spokojnie - zapewnia Marek Krukowski, wtedy uczeń klasy maturalnej liceum.

Raz tajnie, raz jawnie

Reklama

Uniwersytet Latający nie był nowym pomysłem naukowców lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Tak nazywały się tajne zajęcia dla kobiet, prowadzone w zaborze rosyjskim w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Podczas sześcioletnich studiów na kierunkach zarówno humanistycznych, jak i ścisłych kobiety otrzymywały wiedzę równą tej, którą nabywali mężczyźni. W 1905 r. UL zmienił nazwę na Towarzystwo Kursów Naukowych i podjął jawną działalność. W II Rzeczypospolitej TKN przekształcił się w uczelnię pod nazwą Wolna Wszechnica Polska. Podziemne szkolnictwo pojawiło się w Polsce ponownie podczas II wojny światowej, na terenach okupowanych zarówno przez Niemców, jak i przez Sowietów. Pierwsze niesformalizowane zajęcia samokształceniowe prowadzono też po wojnie w końcu lat czterdziestych. Organizowały je głównie środowiska związane z Polskim Państwem Podziemnym oraz Kościołem. Spotkania odbywały się jednak w bardzo wąskich grupach i zaledwie w kilku miastach - takich jak Kraków, Poznań czy Warszawa. Zostały przerwane po roku, niekiedy po dwóch latach, z obawy przed drastycznymi represjami. Kolejny rozkwit zdobywania „wiedzy poza cenzurą nastąpił wraz z tzw. gomułkowską odwilżą i powstaniem Ogólnopolskich Klubów Inteligencji Katolickiej, przekształconych niebawem w Kluby Inteligencji Katolickiej. Po 1956 r. bardzo ożywiła się także działalność środowisk naukowych związanych z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim. W wielu parafiach rozpoczęły się nieformalne wykłady, m.in. z zakresu historii i literatury polskiej, które trwały do 1989 r.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W historycznej aurze

Reklama

Założeniem Towarzystwa Kursów Naukowych nie było tworzenie alternatywnego uniwersytetu, ale zorganizowanie cyklu wykładów na tematy, które były objęte peerelowską cenzurą - czy to na uczelniach, czy też w piśmiennictwie. Współorganizatorami Towarzystwa Kursów Naukowych w 1978 r. było kilkunastu pracowników warszawskich wyższych uczelni, głównie Uniwersytetu Warszawskiego. Ale wśród członków prezydium TKN znajdowali się m.in.: Tadeusz Mazowiecki, Tadeusz Kowalik, Andrzej Kijowski. Zebrania TKN były otwarte. Ogłaszano tematy wykładów, listę wykładowców, godziny, w których miały odbywać się zajęcia. Ten plan zajęć z rąk do rąk rozprowadzano na przebitkach, kartkach maszynopisów. Z czasem, równolegle z wykładami, zaczęły się odbywać seminaria. Obejmowały one jednak wąskie grono, skupiające część założycieli TKN czy też naukowców tworzących inną nielegalną grupę pod nazwą Doświadczenie i Przyszłość. Dyskutowano o wolności, poszerzaniu jej granic w PRL. Zastanawiano się, jak żyć w tym systemie. Z czasem w podziemnych wydawnictwach powielano niewielkie broszurki z tekstami wykładów. Zdarzało się też, że TKN udzielało stypendiów naukowych tym pracownikom naukowym, którzy z przyczyn politycznych nie mogli pracować na uczelniach.
Głównym organizatorem TKN był Andrzej Celiński, wówczas młody asystent na socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Tematyka wykładów obejmowała zarówno historię, jak i literaturę polską. O literaturze mówił Tomasz Burek, Michał Głowiński zaś - o języku propagandy. Cykl wykładów dotyczących historii gospodarczej i historii polskiej myśli ekonomicznej czasu PRL prowadził Tadeusz Kowalik. Irena Nowakowa mówiła o życiu społecznym w scentralizowanym państwie. Adam Stanowski z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego prowadził zajęcia z zakresu społecznych problemów wychowania, a o kwestii chłopskiej i ruchu ludowym w Polsce cykl wykładów prowadził Zdzisław Szpakowski, również wykładowca KUL-u. Historię polityczną Polski czasu okupacji przedstawiał Władysław Bartoszewski, a do czasów zaborów, ówczesnej myśli politycznej i mentalności społecznej, sięgał Bohdan Cywiński. Autor niezwykle wówczas popularnej książki „Rodowody niepokornych”, mówiącej o postawach ideowych polskiej inteligencji w czasie rosyjskiego zaboru. - Udział w wykładach prowadzonych przez TKN zaproponował mi Antoni Macierewicz - wspomina Bohdan Cywiński. - Był to czas, kiedy miałem zakaz wykładania na jakiejkolwiek uczelni, również publikowania. Ale też gdybym chciał nauczać za granicą, to nie mógłbym, bo nie dawano mi paszportu. Spotkania w ramach Towarzystwa przeżywałem jednak jakby w kostiumie historycznym. Jakby je ktoś wyjął z moich „Rodowodów...”. Pod koniec XIX wieku też był Uniwersytet Latający, przekształcony później na TKN. Również było tajnie, z ryzykiem. W 1979 r. na mój wykład, który odbywał się w mieszkaniu Walendowskich, przyszła milicja. I tam mnie zatrzymali. Później u mnie w domu zrobili rewizję. Wprawdzie nie znaleźli mojej skrytki z rozgrzebaną pracą naukową, ale ukradli mi stypendium, które dostałem na pisanie książki. To było osiemset dolarów. Fortuna wówczas.
Zanim Bohdan Cywiński rozpoczął wykładać na TKN, „edukował” w duszpasterstwach, u najodważniejszych wtedy duszpasterzy akademickich, m.in. u dominikanina Ludwika Wiśniewskiego czy jezuitów: Wołoszyna w Toruniu i Miecznikowskiego w Łodzi. W sumie w dwudziestu kilku miejscach na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. - Dla mnie więc TKN, nie był wielkim emocjonalnym przeżyciem - zapewnia Cywiński. - Choć tak naprawdę nie wierzyłem w powodzenie TKN. Mówiłem Andrzejowi Celińskiemu, że jest to impreza na dwa wieczory i później nas rozwalą. Zebraliśmy się na pierwsze wykłady u Jana Józefa Lipskiego w Warszawie. Było to nieoficjalne zebranie... o którym wiedziało pół Warszawy. I tak rozpocząłem regularne zajęcia, które trwały przez pierwszy rok funkcjonowania TKN i trzeci. Byłem też przez rok rzecznikiem prasowym TKN.
Za prowadzenie zajęć władze komunistyczne skazywały zarówno wykładowców, jak i słuchaczy, lecz przede wszystkim użyczających swoje mieszkania na te zajęcia. W publicznych bowiem instytucjach wynajęcie lokalu nie było możliwe. Spotkania w ramach TKN odbywały się też w salkach katechetycznych wielu duszpasterstw w kraju, głównie akademickich. Jedna z nich znajdowała się we wrocławskiej parafii pw. św. Wawrzyńca, czyli „na Wawrzynach”, gdzie jako duszpasterz studentów posługiwał i posługuje do dziś ks. Stanisław Orzechowski („Orzech”). Wykłady z historii i politologii prowadził tam Krzysztof Turkowski - historyk związany z ruchem dysydenckim. - Te wykłady były prowadzone w duchu odzyskiwania świadomości - podkreśla. - Uważaliśmy, że trzeba skończyć z kłamstwem. Zajęcia odbywały się raz na tydzień i mówiłem głównie o tym, o czym nie można było usłyszeć na zajęciach z historii w szkołach wyższych czy w liceum. Później, ale jeszcze przed 1980 r., zaczęliśmy organizować pokazy filmów, które wówczas były zakazane. Za mną „szła bibuła” i z góry wiadomo było, że zaraz pojawią się też agenci, a kościół będzie pod stałą obserwacją - lecz gdy tak się stało, „Orzech” był konsekwentny. Mimo nacisków z różnych stron, regularnie prowadziłem swoje wykłady. A to dlatego, że mimo iż ks. Orzechowski był wzywany na SB, nie ugiął się.

Zaraza nielegalnej wiedzy

Powoli, lecz systematycznie „nielegalna wiedza zarażała” inne środowiska. Spotkania-wykłady odbywały się w grupach robotniczych, chłopskich. Tej demokratyzacji wiedzy ludowa władza bała się najbardziej. Coraz głośniejsze stawały się jednak np. zajęcia w parafii Zbrosza, niedaleko Warszawy, u ks. Czesława Sadłowskiego. Bywało, że obserwowało je dwudziestu tajniaków. Odbywały się one co tydzień po niedzielnej Mszy św. w dolnej części kaplicy. Obejmowały wiedzę zarówno z zakresu teologii, historii, ekonomii, jak również psychologii. - W drugiej połowie lat siedemdziesiątych w mediach szalała propaganda sukcesu. Pisano w gazetach, mówiono w radiu i telewizji, że gospodarczo Polska bardzo dobrze się rozwija. W rzeczywistości na wsi nie było w sklepach butów, nawozów sztucznych, węgla. Słowem - podstawowych artykułów - wspomina ks. Czesław Sadłowski. - Ludzie widzieli, że ktoś im sprzedaje nieprawdziwy świat. Chcieli więc spotykać się z tymi, którzy znają prawdę. Słuchać światłych nauczycieli, żeby otwierali oczy. Czasem bowiem jedno słowo prawdy potrafi poruszyć cały świat. Przyjeżdżało tu mnóstwo wykładowców z różnych dziedzin, m.in. Paweł Śpiewak, Wiesław Kęcik czy państwo Romaszewscy. Ale ja bym tu nic nie zrobił, jeśli by chłopi tego nie chcieli. Gdyby nie mieli pragnienia prawdy. Gdyby nie byli odważni. Bo przecież cały czas byliśmy nękani przez Służbę Bezpieczeństwa. Mnie też nękało SB. Mówiono podczas przesłuchań, że te wykłady „pachną” polityką i że są zamachem na państwo. Straszyli, że mogą mnie za to skazać na karę od 5 lat więzienia, do kary śmierci włącznie.

Wiedza nie do powstrzymania

Towarzysze z PZPR w żadnym razie nie chcieli pozwolić na rozkwit „podziemnego uniwersytetu”. Do rozbijania zajęć PZPR angażowała aktywistów swojej młodzieżowej przybudówki: Socjalistycznego Związku Studentów Polskich. Początkowo wchodzili oni na zajęcia TKN i próbowali rozbijać wykłady wieloma pytaniami. Jednak kiedy to okazało się nieskuteczne, zaczęli atakować słuchaczy i wykładowców fizycznie. Wprost napadano na mieszkanie, gdzie miały się odbyć wykłady. - W archiwach zachowały się protokoły specjalnego kilkuosobowego ciała powołanego przez kierownictwo PZPR i MSW, które opracowywało strategię walki z opozycją - mówi historyk Andrzej Friszke. - Okazało się, że TKN był wówczas najważniejszą strukturą, którą trzeba było rozbić. Karano nie tylko aresztami i uciążliwymi karami finansowymi, ale właśnie po tych naradach skierowano do akcji przeciwko TKN studentów SZMP. Zimą i wiosną 1979 r. doszło do rękoczynów.
Podczas legalnej działalności NSZZ „Solidarność” wykłady na temat najnowszej historii rozprzestrzeniły się na cały kraj. Organizowały je Zarządy Regionów „Solidarności” bądź Komisje Zakładowe „S”. Towarzystwo Kursów Naukowych istniało trzy lata i zakończyło swoją działalność wraz z wprowadzeniem stanu wojennego, choć wiele wykładów „przeszło” do ośrodków internowania wraz z wykładowcami. Potrzeba niezakłamanej wiedzy była już jednak nie do powstrzymania przez komunistów. Ideę „latających uniwersytetów” niemal w całości przejął Kościół, prowadząc zajęcia w kilku tysiącach kościołów po czas niepodległości w 1989 r..

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Grzech jest chorobą ducha

2025-05-14 10:51

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Mt 5, 27-32.

Piątek, 13 czerwca. Wspomnienie św. Antoniego z Padwy, prezbitera i doktora Kościoła
CZYTAJ DALEJ

Święty Antoni z Padwy

Po przedstawieniu dwa tygodnie temu postaci św. Franciszka z Asyżu chciałbym dzisiaj opowiedzieć o innym świętym, który należał do pierwszego pokolenia Braci Mniejszych: o Antonim Padewskim czy - jak go się również nazywa - Lizbońskim, nawiązując do miejsca jego urodzenia. Mowa o jednym z najpopularniejszych świętych w całym Kościele katolickim, czczonym nie tylko w Padwie, gdzie wzniesiono wspaniałą bazylikę, w której spoczywają jego doczesne szczątki, ale na całym świecie. Wierni z wielką czcią odnoszą się do jego obrazów oraz figur, przedstawiających go z lilią, symbolem jego czystości, bądź z Dzieciątkiem Jezus na ręku, upamiętniającym cudowne widzenie, o którym wspominają niektóre źródła literackie. Antoni w znaczący sposób przyczynił się do rozwoju duchowości franciszkańskiej dzięki swym wybitnym przymiotom - inteligencji, zrównoważeniu, gorliwości apostolskiej, a przede wszystkim żarliwości mistycznej. Urodził się w Lizbonie w szlacheckiej rodzinie ok. 1195 r. i na chrzcie otrzymał imię Fernando (Ferdynand). Wstąpił do kanoników zachowujących monastyczną Regułę św. Augustyna, najpierw w klasztorze św. Wincentego w Lizbonie, następnie Świętego Krzyża w Coimbrze - renomowanego ośrodka kultury Portugalii. Z zainteresowaniem i zapałem poznawał Biblię i Ojców Kościoła, zdobywając wiedzę teologiczną, którą owocnie wykorzystywał w działalności nauczycielskiej i kaznodziejskiej. W Coimbrze wydarzył się epizod, który w decydujący sposób wpłynął na jego życie: w 1220 r. wystawiono tam relikwie pierwszych pięciu misjonarzy franciszkańskich, którzy udali się do Maroka, gdzie ponieśli śmierć męczeńską. Ich historia zrodziła w młodym Ferdynandzie pragnienie naśladowania ich i postępowania drogą chrześcijańskiej doskonałości: poprosił wówczas o zgodę na opuszczenie kanoników św. Augustyna i zostanie bratem mniejszym. Jego prośba została przyjęta i pod nowym, zakonnym imieniem Antoni on również wyruszył do Maroka. Opatrzność Boża zdecydowała jednak inaczej. Z powodu choroby musiał wrócić do Włoch i w 1221 r. wziął udział w słynnej Kapitule Namiotów w Asyżu, gdzie spotkał też św. Franciszka. Następnie żył czas jakiś w całkowitym ukryciu w klasztorze w pobliżu Forli w północnych Włoszech, gdzie Pan powołał go do innej misji. Wysłany w okolicznościach zupełnie przypadkowych do wygłoszenia kazania z okazji święceń kapłańskich, pokazał, że wyposażony jest w taką wiedzę i dar wymowy, iż przełożeni przeznaczyli go do kaznodziejstwa. Tak oto rozpoczął we Włoszech i we Francji ogromnie intensywną i skuteczną działalność apostolską, by nakłonić sporą liczbę osób, które odeszły od Kościoła, do zmiany decyzji. Był też jednym z pierwszych nauczycieli teologii Braci Mniejszych, jeżeli nie wręcz pierwszym. Rozpoczął swe nauczanie w Bolonii, z błogosławieństwem Franciszka, który, w uznaniu cnót Antoniego, wystosował do niego krótki list, rozpoczynający się tymi słowami: „Podoba mi się, że nauczasz świętej teologii braci”. Antoni położył podwaliny pod teologię franciszkańską, która - uprawiana przez innych wybitnych myślicieli - miała osiągnąć swoje szczyty w postaciach Bonawentury z Bagnoregio i bł. Dunsa Szkota. Kiedy został prowincjałem Braci Mniejszych w Północnych Włoszech, nadal zajmował się kaznodziejstwem, dzieląc je ze sprawowaniem urzędu przełożonego. Gdy skończył misję prowincjała, wrócił w okolice Padwy, dokąd jeszcze kilkakrotnie się udawał. Po niespełna roku zmarł u bram tego miasta - 13 czerwca 1231 r. Padwa, która przyjęła go z miłością i czcią, złożyła mu wieczny hołd czci i pobożności. Sam papież Grzegorz IX - który wysłuchawszy jego kazania, nazwał go „Arką Testamentu” - kanonizował go w 1232 r., również w następstwie cudów, jakie dokonały się za jego wstawiennictwem. W ostatnim okresie życia Antoni zapisał dwa cykle „Kazań”, zatytułowane „Kazania niedzielne” i „Kazania na uroczystości i święta”, przeznaczone dla kaznodziejów i wykładowców teologii z Zakonu Franciszkańskiego. Komentuje w nich teksty Pisma Świętego, prezentowane przez liturgię, wykorzystując patrystyczno-średniowieczną interpretację czterech zmysłów: literackiego lub historycznego, alegorycznego lub chrystologicznego, topologicznego czy moralnego i anagogicznego, który ukierunkowuje ku życiu wiecznemu. Chodzi o teksty teologiczno-homiletyczne, będące odzwierciedleniem żywego przepowiadania, w których Antoni proponuje prawdziwą i właściwą drogę chrześcijańskiego życia. Tak wielkie jest bogactwo nauki duchowej zawartej w „Kazaniach”, że czcigodny papież Pius XII w 1946 r. ogłosił Antoniego doktorem Kościoła, nadając mu tytuł „Doctor Evangelicus”, gdyż z pism tych przebija świeżość i piękno Ewangelii; dziś jeszcze możemy czytać je z wielkim pożytkiem duchowym. W swoim nauczaniu mówi o modlitwie jako związku miłości, która popycha człowieka do słodkiej rozmowy z Panem, przynosząc niewypowiedzianą radość, która łagodnie ogarnia modlącą się duszę. Antoni przypomina nam, że modlitwa potrzebuje atmosfery ciszy, która nie ma nic wspólnego z oderwaniem się od zewnętrznego hałasu, ale jest doznaniem wewnętrznym, mającym na celu usunięcie przeszkód w skupieniu się, spowodowanych przez troski duszy. Według nauczania tego wybitnego doktora franciszkańskiego, modlitwa składa się z czterech niezbędnych postaw, które Antoni określił po łacinie jako „obsecratio”, „oratio”, „postulatio”, „gratiarum actio”. Moglibyśmy je przetłumaczyć następująco: ufne otwarcie serca na Boga, czuła rozmowa z Nim, przedstawienie naszych potrzeb, wysławianie Go i dziękczynienie. W tym nauczaniu św. Antoniego o modlitwie widzimy jeden ze szczególnych rysów teologii franciszkańskiej, którą on zapoczątkował, a mianowicie fundamentalną rolę przyznaną miłości Bożej, która wkracza w sferę uczuć, woli, serca, i będącej także źródłem, z którego wytryska poznanie duchowe, przerastające wszelkie poznanie. Pisze dalej Antoni: „Miłość jest duszą wiary, sprawia, że jest ona żywa; bez miłości wiara umiera” („Kazania na niedziele i święta II”, „Il Messaggero”, Padwa 1979, s. 37). Tylko dusza, która się modli, może dokonać postępów w życiu duchowym: oto uprzywilejowany przedmiot przepowiadania św. Antoniego. Zna on doskonale ułomności ludzkiej natury, skłonność do popadania w grzech, dlatego stale wzywa do walki ze skłonnością do chciwości, pychy, nieczystości oraz do praktykowania cnót ubóstwa i wielkoduszności, pokory i posłuszeństwa, niewinności i czystości. Na początku XIII wieku, w kontekście odrodzenia miast i rozkwitu handlu, wzrastała liczba osób nieczułych na potrzeby ubogich. Z tego też powodu Antoni wielokrotnie wzywa wiernych do myślenia o prawdziwym bogactwie, bogactwie serca, które czyni ich dobrymi i miłosiernymi, i gromadzeniu skarbów dla Nieba. „Bogacze - tak wzywa - zaprzyjaźnijcie się z ubogimi, (...) przyjmijcie ich w swoich domach: to oni, ubodzy, przyjmą was potem w wieczne mieszkanie, gdzie jest piękno pokoju, ufność w bezpieczeństwo oraz obfity spokój wiecznej sytości” (tamże, s. 29). Czyż nie widzimy, Drodzy Przyjaciele, że to nauczanie jest bardzo ważne także dziś, gdy kryzys finansowy i poważne nierówności gospodarcze zubożają wiele osób i stwarzają warunki nędzy? W encyklice „Caritas in veritate” przypominam: „Ekonomia bowiem potrzebuje etyki dla swego poprawnego funkcjonowania; nie jakiejkolwiek etyki, lecz etyki przyjaznej osobie” (n. 45). Antoni, w szkole Franciszka, stawia zawsze Chrystusa w centrum życia i myślenia, działania i kaznodziejstwa. I to jest drugi rys typowy dla franciszkańskiej teologii: chrystocentryzm. Kontempluje ona z upodobaniem i wzywa do kontemplacji tajemnic człowieczeństwa Pana, w szczególny sposób tajemnicy Narodzenia, które wywołują w nim uczucia miłości i wdzięczności dla Bożej dobroci. Również widok Ukrzyżowanego inspiruje w nim myśli o wdzięczności dla Boga i szacunku dla godności osoby ludzkiej, tak iż wszyscy, wierzący i niewierzący, mogą znaleźć w niej to znaczenie, które wzbogaca życie. Antoni pisze: „Chrystus, który jest twoim życiem, wisi przed tobą, abyś patrzył na krzyż jak w lustro. Będziesz mógł tam poznać, jak śmiertelne były twoje rany, których żadne nie uleczyłoby lekarstwo, jak tylko krew Syna Bożego. Jeśli dobrze się przyjrzysz, będziesz mógł zdać sobie sprawę, jak wielka jest twoja godność ludzka i twoja wartość (...). W żadnym innym miejscu człowiek nie może lepiej uświadomić sobie, jak wiele jest wart, jak wtedy, gdy spogląda w lustro krzyża” („Kazania na niedziele i święta III”, str. 213-214). Drodzy Przyjaciele, oby Antoni Padewski, tak bardzo czczony przez wiernych, mógł wstawiać się za całym Kościołem, a zwłaszcza za tymi, którzy poświęcają się kaznodziejstwu. Oni zaś, czerpiąc natchnienie z jego przykładu, niech troszczą się o łączenie mocnej i zdrowej nauki ze szczerą i żarliwą pobożnością i zwięzłością przekazu. W obecnym Roku Kapłańskim módlmy się, aby kapłani i diakoni pełnili pilnie tę posługę głoszenia i aktualizacji Słowa Bożego wiernym, przede wszystkim w homiliach liturgicznych. Niech będą one skutecznym przedstawieniem odwiecznego piękna Chrystusa, właśnie tak jak zalecał Antoni: „Kiedy głosisz Chrystusa, otwiera On twarde serca; gdy wzywasz Go, osładza gorzkie pokusy; gdy myślisz o Nim, rozjaśnia Twoje serce; kiedy o Nim czytasz, nasyca twój umysł” („Kazania na niedziele i święta III”, str. 59).
CZYTAJ DALEJ

Prezydent Libanu na audiencji u papieża Leona XIV

2025-06-13 19:16

[ TEMATY ]

Liban

audiencja

pokój

Papież Leon XIV

Vatican Media

Prezydent Joseph Aoun na audiencji u Papieża Leona XIV

Prezydent Joseph Aoun na audiencji u Papieża Leona XIV

W piątek 13 czerwca Papież Leon XIV przyjął na audiencji prezydenta Libanu, Josepha Aouna. Podczas rozmów, które miały miejsce w Sekretariacie Stanu, „została poruszona niezbędna i nieunikniona potrzeba wspierania pokoju na całym Bliskim Wschodzie”, jak podano w komunikacie Stolicy Apostolskiej.

Podczas modlitwy Anioł Pański 1 grudnia 2024 r., Papież Franciszek zaapelował, by Liban mógł wybrać nowego prezydenta. Wybrany 9 stycznia 2025 r., Joseph Aoun spotkał się z Leonem XIV w piątek 13 czerwca podczas prywatnej audiencji.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję