Izrael nie wykorzystuje pielgrzymkowego potencjału swojego państwa - taki wniosek wynika z raportu przygotowanego przez „Economic Models CEO Ya’acov Sheinin”. Ekonomiści twierdzą, że możliwe jest ściągnięcie do Izraela 10 mln chrześcijańskich pielgrzymów rocznie. Szczegóły analizy przedstawił izraelski dziennik „The Jerusalem Post”.
„Głównym problemem turystyki w Izraelu - czytamy w opracowaniu - nie jest intifada czy terroryzm, ale brak rozwoju Izraela jako atrakcyjnego kierunku wypoczynkowej czy religijnej turystyki”. Izrael powinien przyciągać pielgrzymów, bo przecież - podkreślają autorzy raportu - ta ziemia jest święta dla 2 mld chrześcijan zamieszkujących ziemię. Jeśli tylko przyjąć, że spośród tych 2 mld na pielgrzymkę do miejsca życia i działalności Jezusa Chrystusa stać byłoby tylko 500 mln żyjących w najbogatszych krajach, to i tak jest to olbrzymi potencjał.
Ekonomiści zarzucają państwu, że nie przykłada do tego wielkiej uwagi i nie wykorzystuje światowego wzrostu zainteresowania turystyką. W Izraelu roczny przyrost liczby turystów rzadko kiedy osiąga 2,9 proc., podczas gdy średnia światowa to 4 proc.
Czego brakuje? Przede wszystkim bazy hotelowej. Szacunkowo 70 tys. miejsc hotelowych. Bez gwarancji rządowych nie będzie jednak inwestora, który odważy się wyłożyć tak wielkie pieniądze, w tak niespokojnym regionie.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu