Gdy przeglądam książkę prof. Włodzimierza Fijałkowskiego „Jestem od poczęcia”, myślę, że jest ona taka, jaki był jej Autor: serdeczna, pełna miłości, w prostych słowach wyrażająca głęboką treść. Profesor mówił, że tę książkę napisał na zamówienie Jasia. Tak nazywał model 10-tygodniowego dziecka w łonie matki, który miał na swoim biurku. Biografii napisanej w imieniu Jasia, opowiadającej o kolejnych tygodniach rozwoju dziecka, nadał podtytuł: „Pamiętnik dziecka w pierwszej fazie życia”. Forma pamiętnika nie stanowiła jedynie pisarskiego zabiegu. Profesor pisał: „Przeczuwam, że cały dorobek wiedzy nie jest w stanie ukazać tego fenomenu, iż dziecko ukryte w łonie matki PATRZY DALEJ I WIDZI GŁĘBIEJ, ANIŻELI NAM SIĘ TO WYDAJE”. Podkreślał również, że o poczętym dziecku trzeba mówić z szacunkiem, mówimy bowiem o osobie.
Profesor napisał też własną biografię, zatytułowaną - podobnie jak dokumentalny film o nim - „Moja droga do Prawdy”. Tytułowa Prawda występuje w znaczeniu podwójnym. To nazwa wioski niedaleko Tuszyna, do której Profesor przez dziesiątki lat jeździł na rowerze w ramach codziennej rekreacji. O swojej Prawdzie - celu życia prof. Fijałkowski powiedział: „Czuję się człowiekiem szczęśliwym. Był czas, kiedy szczęście starałem się budować na powodzeniach, ale gubiłem je w zawodach i rozczarowaniach. Gdy jednak odkryłem, że Bóg, który jest miłością, ma gotowy plan dla moich poczynań, pojąłem sens życia. To Dawca darów prowadzi mnie najwłaściwszą drogą. Sam bym jej nie wymyślił”.
Prof. Fijałkowski urodził się w 1917 r. Studia medyczne rozpoczął w 1935 r. Już wówczas wybrał specjalizację ginekologa i położnika. Brał udział w kampanii wrześniowej, a następnie w ruchu oporu, za co został zesłany do obozów w Auschwitz-Birkenau i w Wirtembergii. Po wojnie znalazł się w Edynburgu, gdzie kontynuował studia medyczne. Wrócił do Polski i podjął pracę w Gdańsku, potem we Wrocławiu, Bystrzycy Kłodzkiej, a następnie w Łodzi. W pracy zawodowej napotykał wiele przeszkód w związku z tym, że po wprowadzeniu w 1956 r. ustawy „O dopuszczalności przerywania ciąży” nie wykonywał aborcji, pisząc na kartach pacjentek: „Jako człowiek odmawiam...”. Nie chował urazy do tych, którzy go prześladowali. Kiedy przypominano mu, że w 1974 r. został zmuszony do opuszczenia kliniki Akademii Medycznej w Łodzi pod zarzutem złego wpływu na młodzież, komentował to z uśmiechem: - Dzięki temu miałem więcej czasu na pisanie książek.
Był tytanem pracy. Pozostawił ogromny dorobek naukowy i popularyzatorski, m.in. ponad tysiąc artykułów i 26 książek wydawanych w wielotysięcznych nakładach, wielokrotnie wznawianych i tłumaczonych na języki obce. Te publikacje pomogły tysiącom młodych rodziców pojąć doniosłość zmiany, jaką w ich życie wniosło poczęcie dziecka; zrozumieć, że macierzyństwo i ojcostwo to największe dary w życiu. Pełen miłości do innych, potrafił bezkompromisowo walczyć w obronie życia. Dziś mówi się nawet o szkole obrony życia według prof. Fijałkowskiego, której cechami są m.in.: wyczulenie na język, konstruktywne podejście do problemów płciowości oraz postawa ekologiczna. Zagadnienia te omawiał w wielu artykułach, m.in. w niedokończonym cyklu „Ekologia łona ekologią świata” na łamach „Niedzieli” w 2003 r. Warto do nich wracać.
Prof. Włodzimierz Fijałkowski zmarł 15 lutego 2003 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu