Trudno jest dzielić z kimś jego ból. Ciężko jest znaleźć kilka słów współczucia.
Nie wiadomo czasem, jak odcisnąć własne serce na skrawku cierpienia bliźnich.
Gesty solidarności, pomocy i bliskości w chwilach cierpienia, bólu, osamotnienia umacniają wewnętrznie cierpiącego człowieka.
Być przystanią dla zbolałych.
Pędzący świat coraz częściej odziera nas z umiejętności współczucia i współcierpienia.
W nocy zachorowała moja mama - opowiada jedna z pracownic biura zagranicznego inwestora.
Zabrało ją pogotowie. Okazało się, że stan jest krytyczny. Dla mnie zawalił się świat - opowiada.
Moja mama może umrzeć - nie mogłam sobie tego wyobrazić. Musiałam jednak rano iść do pracy. Poszłam do szefowej z prośbą o wolny dzień. Chciałam jej opowiedzieć, że moja mama w szpitalu, może umrzeć. Szefowa przerwała, szorstko kwitując: Niech pani dzisiaj idzie, ale jutro proszę przyjść do pracy. Po południu była operacja, siedziałam całą noc przy mamie. Patrzyłam długo na jej twarz i zaczęłam snuć taką refleksję:
Kto zliczy, ile kromek chleba nakroiła w swoim życiu?
Ile kilometrów przedeptała w codziennej krzątaninie?
Ile nocy nie przespała, gdy byliśmy mali?
Ile ziarenek różańca ofiarowała swoim dzieciom?
O szóstej rano zmieniła mnie moja siostra i ze szpitala pojechałam do pracy. Zmęczona, niewyspana, rozczulona - nie szło mi w pracy. Popłakiwałam, dzwoniłam do siostry z pytaniem, co z mamą, aż wreszcie usłyszałam od koleżanki: Daj spokój, weź się wreszcie do roboty. Chcąc się usprawiedliwić, opowiedziałam najbliższym współpracownikom, co się stało w nocy i dlaczego taka dzisiaj jestem. Posłuchały, pokiwały głowami i każda zabrała się do swoich obowiązków. Następnego dnia chciałam wyjść z pracy wcześniej i zapytałam, czy któraś z nich mogłaby mnie zastąpić. Milczenie - tylko jeden głos: Wiesz, każdy ma swoje zmartwienia. - Jak to każdy? - przecież moja mama umiera. Nikogo to nie wzruszyło. Poszłam wreszcie do szefowej prosić o wolny dzień. Miałam nadzieję, że mnie zrozumie, pomoże. Niestety, powiedziała zdecydowanym głosem: Proszę pani, tu się pracuje, jeśli pani zakłada dom opieki społecznej, to niech się pani stąd zwolni. - Ale to moja mama - przerwałam. - Jeśli pani nie odpowiadają warunki tego biura, może pani od jutra w ogóle nie przychodzić. Wyszłam na korytarz, płakałam jak małe dziecko. Wszystko tu eleganckie - biuro, fotele, komputery i ludzie. Europejskie standardy, ale bez serca. Trudno znaleźć zrozumienie, nie mówiąc o współcierpieniu. Czy nic nas nie łączy w tej pracy oprócz zysku? - pomyślałam. Chyba nie.
Nie skryje się pustych relacji za kurtyną słów.
Św. Weronika nie liczyła na zysk. Nawet jej to do głowy nie przyszło. Przerwała kordon ciekawskich i opłakujących, aby obetrzeć twarz Jezusa.
Kochała, dlatego jej serce miało odwagę.
Kochała, dlatego umiała pomóc.
Kochała i otarła zbolałą twarz Boga.
Coraz trudniej nam usłyszeć boleść ludzi.
Można słuchać, nie słysząc.
Można kiwać głową, nie rozumiejąc.
Można mówić,
ślizgając się powierzchownością słów.
Ludzie potrzebują od nas serca,
które współczuje.
Miłości, która kocha.
Miłość - to nie to, co się czuje,
lecz to, jak się żyje.
François Mauriac ostrzegał ludzi w jednej ze swoich książek: „Dzień, w którym przestaniecie płonąć miłością, będzie oznaczał śmierć z zimna dla wielu ludzi”.
Więc żyjmy autentyczną miłością, aby nikt obok nas nie musiał umierać z zimna.
Pomóż w rozwoju naszego portalu