Reklama

Franciszek

Papież o kryteriach doboru biskupów

[ TEMATY ]

biskupi

Franciszek

Grzegorz Gałązka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rozpoznawanie tych, których sam Duch Święty stawia na czele swojego Kościoła – tę główną misję Kongregacji ds. Biskupów przypomniał Papież, spotykając się uczestnikami sesji plenarnej tej dykasterii. Jak wyjaśnił Franciszek, nie chodzi o wybór „menadżera do zarządzania przedsiębiorstwem” ani kogoś, kto spełnia czyjeś oczekiwania. Chodzi o takiego człowieka, który „potrafi wznieść się na wysokość spojrzenia Boga ku nam, by poprowadzić lud ku Niemu”. Ojciec Święty zaznaczył, że nie istnieje jakiś uniwersalny standard dotyczący pasterza Kościoła. W poszukiwaniu nowych biskupów należy zatem kierować się specyficznymi wymogami danego Kościoła lokalnego.

„By dokonać wyboru takich kapłanów, potrzebujemy my wszyscy wznieść się także «piętro wyżej» – mówił Papież. – Nie możemy obyć się bez tego dźwignięcia się wzwyż, nie możemy zadowolić się niskimi miarami. Musimy wznieść się poza i ponad nasze ewentualne preferencje, sympatie, znajomości czy skłonności, by wejść w rozległość horyzontu Boga i znaleźć tych, na których spoczęło Jego spojrzenie z wysoka. Nie chodzi o ludzi zależnych od oddolnego lęku, ale o pasterzy pełnych odwagi w mowie, zdolnych udowodnić, że w świecie istnieje sakrament jedności, dzięki czemu ludzkość nie jest przeznaczona na zagubienie i zatracenie”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Franciszek omówił też teologiczne i ludzkie kryteria związane z wyborem biskupa. Nie są one prostym rachunkiem cnót i braków, ale pewną równowagą opartą z jednej strony na ludzkiej dojrzałości i zakorzenieniu w kulturze, a z drugiej na mocnej wierze i wewnętrznej dyscyplinie danego kandydata. Z kolei doniosłą rzeczą jest kerygmatyczny temperament przyszłych biskupów.

„Chodzi o ludzi strzegących doktryny nie po to, by mierzyć dystans świata od prawdy, którą ta doktryna zawiera, ale by zafascynować świat i porwać go pięknem miłości, by pozyskać go darem wolności niesionym przez Ewangelię – wyjaśnił Ojciec Święty. – Kościół nie potrzebuje apologetów swojej sprawy, ani krzyżowców do staczania bitew, lecz pokornych i ufnych siewców prawdy, którzy wiedzą, że jest im ona ciągle na nowo przekazywana i zawierzają jej mocy. Chodzi o biskupów świadomych, że również wówczas gdy jest noc, a dzienny trud zastanie ich zmęczonych, ziarno w polu wykiełkuje”.

Papież podkreślił też nieodzowną u biskupów cierpliwość oraz dar modlitwy, w której owa cnota się zakorzenia. Kościołowi trzeba ponadto prawdziwych pasterzy, a więc nie panów powierzonego Słowa, lecz jego sług emanujących świętością. A to sprawdza się w codziennej gorliwości, bez ulegania pokusie ucieczki od monotonii w jakiś rodzaj „odmienności”.

„To jest pokusa dla pasterzy, dla wszystkich pasterzy – podkreślił Franciszek. – Ojcowie duchowni muszą nam to dobrze wyjaśnić, byśmy to rozumieli i nie ulegali. Niestety także w Kościele nie jesteśmy wolni od tego niebezpieczeństwa. Dlatego ważne jest przypomnienie, że misja biskupa wymaga ciągłości i powszedniości. Myślę, że w tych czasach pełnych spotkań i konferencji bardzo aktualny wydaje się dekret Soboru Trydenckiego o rezydowaniu biskupów: jest on bardzo aktualny i byłoby dobrze, gdyby Kongregacja ds. Biskupów napisała coś na ten temat. Owczarni należy się miejsce w sercu pasterza. Jeśli ten nie jest mocno zakorzeniony w sobie samym, w Chrystusie i Jego Kościele, będzie nieustannie huśtany przez fale w poszukiwaniu ulotnych kompensacji i nie da owczarni żadnej ochrony”.

2014-02-28 08:10

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież pozdrowił osoby konsekrowane z Polski

[ TEMATY ]

Franciszek

Grzegorz Gałązka

Zwracając się podczas dzisiejszej audiencji ogólnej do pielgrzymów polskich szczególne pozdrowienia skierował Ojciec Święty do osób konsekrowanych, pogłębiających podczas wakacji swoją więź z Bogiem.

Oto słowa Franciszka skierowane do Polaków:
CZYTAJ DALEJ

Św. Norbercie Biskupie! Czy Ty nie lubisz Polaków?

Ależ skąd! Oczywiście, że lubię! Kocham przecież wszystkich ludzi. Rozumiem jednak, dlaczego padło takie pytanie. „Usprawiedliwię się” za chwilę. Wpierw powiem parę zdań o sobie. Moje staroniemieckie imię oznacza osobę, która dokonuje wielkich i widocznych czynów gdzieś na północy (nord, czyli „północ” i beraht, czyli „błyszczący”, „jaśniejący”). W pewnym sensie byłem taką osobą. Żyłem na przełomie XI i XII wieku. Urodziłem się w Niemczech w bogatej i wpływowej rodzinie. Dzięki temu od dziecięcych lat obracałem się wśród elit (przebywałem m.in. na dworze cesarza Henryka V). Można powiedzieć, że zrobiłem kościelną karierę - byłem przecież arcybiskupem Moguncji. Wcześniej, mając 35 lat, cudem uniknąłem śmierci od rażenia piorunem. Wydarzenie to zmieniło moje życie. Przemierzałem Europę, ewangelizując i wzywając do poprawy postępowania. Będąc człowiekiem wykształconym i jednocześnie mającym dar popularyzacji posiadanej wiedzy, potrafiłem szybko zgromadzić wokół siebie grono naśladowców. Umiałem zjednywać sobie ludzi dzięki wrodzonej inteligencji, kulturze osobistej oraz ujmującej osobowości. Wraz z moimi uczniami stworzyliśmy nowy zakon (norbertanie). Poświęciliśmy się bez reszty pracy apostolskiej nad poprawą obyczajów wśród kleru i świeckich. Powrócę do pytania. Zapewne wielu tak właśnie myśli o mnie. Dzieje się tak, ponieważ jako arcybiskup sąsiadującej z wami metropolii rościłem sobie prawo do sprawowania władzy nad diecezjami w Polsce, które podlegały metropolii w Gnieźnie. Przyznaję, że nie było to zbyt mądre. Jako usprawiedliwienie mogę tylko dodać, że kierowała mną troska o dobro Kościoła powszechnego. Wtedy na Waszych ziemiach chrześcijaństwo jeszcze dobrze nie okrzepło. Bóg jednak wezwał mnie rychło do siebie, a Stolica Apostolska przywróciła bardzo szybko arcybiskupom gnieźnieńskim przysługujące im prawa. Wszystko więc dobrze się skończyło. W sztuce przedstawia się mnie zwykle w stroju biskupim z krzyżem w dłoni. Moimi atrybutami są najczęściej anioł z mitrą i monstrancja. Mógłbym jeszcze sporo o sobie powiedzieć, gdyż moje życie obfitowało w wiele wydarzeń. Patrząc jednak na nie z perspektywy tylu stuleci, chcę na koniec gorąco zachęcić wszystkich do realizowania Bożych zamysłów w swoim życiu. Proszę mi uwierzyć, że nawet najgorsze rzeczy Bóg jest w stanie przemienić w dobro. One też mają sens, choć my jeszcze tego nie widzimy z niskiego poziomu naszej ludzkiej egzystencji.
CZYTAJ DALEJ

Stań na nogi! Reaguj na hejt

2025-06-06 10:41

[ TEMATY ]

ks. Marek Studenski

Diecezja Bielsko-Żywiecka

„Stań na nogi. Duch odwagi na trudne czasy”. Trzy historie – każda z nich jak lustro, w którym przegląda się nasza współczesność. To opowieść o znaku krzyża, który kosztował 150 tysięcy marek. O pisarzu, który chciał się przypodobać tyranowi, ale skończył publicznie wyśmiany. I o Prymasie Tysiąclecia, który nawet podczas aresztowania potrafił opatrywać rany prześladowców.

Duch Święty nie jest po to, by nas unosić nad ziemią. On nas stawia na nogi. Daje męstwo mówienia prawdy, nawet gdy jest to niewygodne.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję