Reklama

Niedziela Częstochowska

Zagruntowane płótna pozostały czyste

Pierwsza pośmiertna wystawa twórczości Beaty Bebel 21 kwietnia została zorganizowana przez Miejską Galerię Sztuki w Częstochowie.

[ TEMATY ]

galeria

wernisaż

dzieło sztuki

Beata Bebel

Karol Porwich/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wernisaż wystawy w Sali Śląskiej zgromadził bardzo liczne grono przyjaciół i miłośników twórczości zmarłej malarki. Uczestnicy mogli zaznajomić się z próbą podsumowania jej dorobku artystycznego, szczególnie tego z ostatnich 15 lat. – Beata dyplom z malarstwa uzyskała w pracowni prof. Jana Szancenbacha, wybitnego polskiego kolorysty z Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie; wyszła z kręgu koloryzmu, z jednej z najlepszych pracowni mistrzowskich w Polsce. Darzyła ogromnym szacunkiem dorobek swojego mistrza i pozostała wierna do końca życia swoim artystycznym wyborom. Koloryzmu się nigdy nie wyparła. Oczywiście nie naśladowała prof. Szancenbacha, ale wszystkie elementy z jego „filozofii malarskiej”, w myśleniu o kolorze, o formie, kontynuowała i rozwijała na swój własny sposób – mówił o twórczości zmarłej żony Włodzimierz Karankiewicz, również artysta malarz.

Artystyczne małżeństwo

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

W domu państwa Karankiewiczów prawie nigdy nie rozmawiało się o swojej twórczości. Na początku, kiedy mieli do dyspozycji jedną pracownię, korzystali z niej o różnych porach. – Ja głównie malowałem wieczorami i nocą, a Beata w dzień, przy świetle naturalnym, bo tak lubiła. Odkładaliśmy nasze obrazy na bok, by sobie nie przeszkadzać. Wyszliśmy z tej samej mistrzowskiej pracowni i czasami ta bliskość mogła przeszkadzać. A kiedy mieliśmy już osobne pracownie, mogliśmy swobodniej i częściej oglądać swoje obrazy, ale nadal bez wzajemnych korekt – śmiał się pan Włodzimierz. Jak wspominał dalej, żona nigdy nie miała przerw w malowaniu. Kiedy kończyła jeden obraz, już zaczynała następny lub kontynuowała pracę nad kilkoma innymi obrazami równolegle. – Problematyka jakichś rozwiązań kolorystycznych, formalnych automatycznie przechodziła z jednego obrazu na drugi – podkreślał.

Jej twarz

Twórczość malarską zmarłej artystki można podzielić na trzy główne bloki tematyczne: autoportret, martwa natura i inspiracje pejzażowe.

Autoportretów namalowała ponad 150. – Zawsze malowała je „z lustra” i patrzyła na siebie jako pretekst do malowania. Nie zawsze tym pretekstem była sama twarz. Inspiracją mógł być dla niej nowy kolczyk, sukienka. I nie były to autoportrety szukające pięknej twarzy, podobieństwa do oryginału. Jej autoportrety podlegały zabiegom czysto formalnym: wariacjom kolorystycznym, deformacjom. I właśnie tych środków używała oprócz jednego: upiększania. Beata współpracowała z niemieckimi galeriami i w pewnym momencie, kiedy naciskano ją, by malowała więcej i więcej, powiedziała: Stop, malowanie obrazów to nie jest haftowanie serwetek, to nie jest praca na akord – przytaczał jej słowa Włodzimierz Karankiewicz.

Najważniejsze

Reklama

– Bawienie się strukturami, fakturami, kolorami i formalnymi zabiegami było najbardziej widoczne w jej twórczości pejzażowej. Chociaż wiele czasu spędziła na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, nie odważyła się jej malować. Uważała, że ten krajobraz jest za ładny, by z nim malarsko konkurować. Przełom dokonał się podczas wyjazdów wakacyjnych do Rumunii na sympozja artystyczne. Zainspirowały ją wtedy rozległe rumuńskie pola z żółtymi słonecznikami i wielkie dzikie łąki. Tam wówczas powstał najważniejszy cykl jej obrazów „Laboratorium obrazowania”, który stał się podstawą do jej habilitacji – kontynuował mąż zmarłej artystki.

Finał

Ostatni obraz Beata Bebel namalowała na tydzień przed śmiercią. – Byliśmy wtedy w Toruniu u młodszej siostry mojego taty, która ma na wsi domek wypoczynkowy. Siostra znalazła starą deskę i poprosiła Beatę, aby namalowała na niej kwiatowe wzory na potrzeby rustykalnego wystroju domu. Ale w jej pracowni kilka zagruntowanych półcień zostało jeszcze czystych – długie milczenie pana Włodzimierza zakończyło naszą rozmowę.

Związana od 1988 r. z Uniwersytetem Humanistyczno-Przyrodniczym im. Jana Długosza w Częstochowie, dr hab. Beata Bebel-Karankiewicz zmarła 20 lipca 2021 r. i jest pochowana na cmentarzu Kule.

2022-04-22 00:16

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wiara, rap i prawdziwe życie!

2025-10-01 19:42

Archiwum organizatorów

Parafia św. Andrzeja na Wrocławskich Stabłowicach zaprasza na spotkanie z RapPedagogiem

Parafia św. Andrzeja na Wrocławskich Stabłowicach zaprasza na spotkanie z RapPedagogiem

Już w tę niedzielę, 5 października, parafia św. Andrzeja Apostoła na Wrocławskich Stabłowicach zaprasza na wyjątkowe spotkania z Dobromirem Makowskim – RapPedagogiem – pedagogiem, streetworkerem, wykładowcą i raperem, który dzieli się swoją historią życia, nawrócenia i działania Boga.

– To nie będzie typowy wykład. Będzie HIP-HOP, prawdziwe świadectwo i rozmowa – wszystko, co porusza i zostaje w sercu – zachęcają organizatorzy. O godzinie 16.00 rozpocznie się spotkanie RapPedagoga z rodzicami, a o godzinie 19.00 spotkanie z młodymi. Zaproszona jest młodzież od 7 klasy szkoły podstawowej. Wstęp na oba spotkania jest wolny!
CZYTAJ DALEJ

Świadectwo s. Marii Druch: uratował mnie mój Anioł Stróż

[ TEMATY ]

świadectwo

Anioł Stróż

Krzysztof Piasek

S. Maria Druch prowadzi rekolekcje i głosi konferencje na temat aniołów.

S. Maria Druch prowadzi rekolekcje i głosi konferencje na temat aniołów.

Historia, którą specjalnie dla was, Drodzy Czytelnicy, dzieli się tu siostra Maria, dotyczy czasów jej dzieciństwa. Jednak mocno utkwiła jej w pamięci i z pewnością miała wpływ na późniejszy wybór drogi życiowej.

„Nie ma dzisiaj zakątka ziemi, nie ma człowieka ani takich jego potrzeb, których by nie dosięgła ich (aniołów) uczynność i opieka”. Wiecie, Drodzy Czytelnicy, kto jest autorem tych słów? Wypowiedział je nieco już dziś zapomniany arcybiskup mohylewski Wincenty Kluczyński, który założył w Wilnie (w 1889 r.) żeńskie bezhabitowe zgromadzenie zakonne – Siostry od Aniołów. Wspominam o tym nie bez powodu, bo autorką kolejnego świadectwa jest siostra Maria Druch z tego właśnie anielskiego zgromadzenia. Historia, którą specjalnie dla was, Drodzy Czytelnicy, dzieli się tu siostra Maria, dotyczy czasów jej dzieciństwa. Jednak mocno utkwiła jej w pamięci i z pewnością miała wpływ na późniejszy wybór drogi życiowej. Oddajemy zatem jej głos. „Miałam wtedy 13 lat. Spędzałam ferie zimowe u wujka. Jego dom był położony nieopodal żwirowni. Latem kąpaliśmy się w zalanych wykopach. Trzeba było uważać, ponieważ już dwa metry od brzegu było tak głęboko, że nie dało się złapać gruntu pod stopami. Zimą było to doskonałe miejsce na spacery. Woda zamarzała, lód był bardzo gruby, rybacy łowili ryby w przeręblach. Czułam się tam bardzo bezpiecznie. W czasie jednego z takich moich spacerów obeszłam dookoła wysepkę i znalazłam się w zatoce, gdzie temperatura musiała być wyższa. Nagle usłyszałam dźwięk… trtttttt. Zorientowałam się, że lód pode mną pęka. Nie znałam wtedy zasady, że powinno się położyć i wyczołgać z zagrożonego miejsca. Wpadłam w panikę. Zrobiłam rzecz najgorszą z możliwych. Zaczęłam szybko biec do oddalonego o około dziesięć metrów brzegu. Lód pode mną się nie łamał, ale był rozmokły i czułam, że im bliżej jestem celu, tym moje stopy coraz głębiej się w niego zapadają. Kiedy ostatecznie dotarłam do brzegu, serce chciało ze mnie wyskoczyć. Byłam w szoku. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, co się wydarzyło. Według zasad fizyki powinnam znajdować się w wodzie. Nie miałam prawa dobiec do brzegu po rozmokłym lodzie, naciskając na niego tak mocno. Wiem też, jak tam było głęboko – nie biegłam po dnie pokrytym lodem. Pode mną były wielometrowe otchłanie. Wtedy uznałam to za przypadek, szczęście.
CZYTAJ DALEJ

Rzecznik MSWiA: w środę w okolice rurociągu z gazem podpłynął rosyjski kuter

2025-10-02 15:20

[ TEMATY ]

MSWiA

Adobe Stock

W środę ok. godz. 6.37 doszło do incydentu w pobliżu rurociągu z gazem. Straż Graniczna przez swoje systemy obserwacyjne zauważyła rosyjski kuter, który zatrzymał się w pobliżu gazociągu - poinformowała rzeczniczka MSWiA Karolina Gałecka. SG poleciła jednostce opuszczenia rejonu rurociągu, co zostało wykonane.

Rzeczniczka prasowa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Karolina Gałecka poinformowała w czwartek podczas konferencji prasowej, że w środę ok. godz. 6.37 doszło do incydentu w pobliżu rurociągu z gazem. - Straż Graniczna przez swoje systemy obserwacyjne zauważyła rosyjski kuter, który płynął oczywiście z kierunku Rosji - poinformowała. Zaznaczyła, że na ok. 20 minut zatrzymał się w okolicach rurociągu z gazem. - Dryfował ok. 300 metrów w okolicach rurociągu z gazem, poprzez który z platformy gaz jest wydobywany na ląd. Dopytywana o lokalizację incydentu odmówiła podania szczegółowych informacji.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję