Reklama

Nowa obrona Jasnej Góry (1)

Prudnicki rys jasnogórskiej drogi Prymasa Tysiąclecia

Niedziela Ogólnopolska 11/2005

Krzysztof Świertok

2005 r. - Procesja z monstrancją, którą 350 lat temu niósł w procesji o. Kordecki

2005 r. - Procesja z monstrancją, którą 350 lat temu niósł w procesji o. Kordecki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Maryjny „nowicjat” Prymasa Tysiąclecia

50 lat temu Prymas Stefan Kardynał Wyszyński więziony był jeszcze w zaszytym w lasach Prudnika Śląskiego klasztorze franciszkańskim, z którego władze reżimu gwałtownie usunęły zakonników, żeby ukryć przed światem niewygodnego komunistom Przewodniczącego Episkopatu Polski. W tym klasztornym więzieniu, strzeżonym przez silną grupę agentów UB, psy i druty kolczaste, których ślady do dziś są widoczne, pozostawał on do 28 października 1955 r. Następnego dnia wczesnym rankiem został przewieziony do klasztoru Sióstr Nazaretanek, do „klasztoru z prawdziwego zdarzenia”, jak odnotowuje w swoich notatkach więziennych, również ukrytego - tym razem w lasach Komańczy. Tam mógł już swobodnie poruszać się po okolicznych polach i lasach, choć wiedział, że czujne oko ludzi Urzędu Bezpieczeństwa zawsze go śledzi. Nie mógł nigdzie wyjechać. Była to jednak ogromna odmiana i rozświetlenie świata. Prudnicki „kojec” rozszerzył się Prymasowi w piękne pola i pachnący wolnością las. W Komańczy zniknęła świadomość obecności „wielkiego ucha”, które słuchało wszędzie, oraz widok drutów kolczastych „niewidzialnego parkanu” (Stefan Kardynał Wyszyński, Zapiski więzienne, s. 206).
Prymas przewożony był do Komańczy dwoma „warszawami”, z zachowaniem wszelkich środków ostrożności. Później uświadomił sobie - jak sam to wyznał - że przebywał drogę ze Śląska na wschód podobnie jak król Jan Kazimierz z prymasem Leszczyńskim oraz garstką najwierniejszych, aby przed Matką Bożą Łaskawą w katedrze lwowskiej złożyć Śluby i obwołać uroczyście Maryję Królową Polski. Natchnieniem do tego aktu wiary i odwagi politycznej była cudowna obrona Jasnej Góry przed Szwedami.
Okres więzienia był dla Prymasa czasem przemiany duchowej, swoistego „powrotu na Jasną Górę” oraz jakiegoś oświecenia, które zaowocowało ogromnym wysiłkiem maryjnego duszpasterstwa w całym Kościele polskim. Czytając różne późniejsze wypowiedzi kard. Wyszyńskiego, dostrzega się wyraźnie, że pomimo świadomości doznanej krzywdy w okresie trzech lat więzienia, bardzo cenił sobie ten okres i uważał go za swoisty „nowicjat” maryjnej drogi Kościoła w Polsce, któremu przewodził przez 33 lata.

Reklama

Śladem Jana Kazimierza

Przykładem tej wielkiej przemiany w maryjnej duchowości Kardynała jest fakt, że od uwięzienia 25 września 1953 r. aż do Aktu Oddania w Stoczku Warmińskim 8 grudnia tegoż roku mówił on wielokrotnie o Matce Bożej, zwłaszcza Jasnogórskiej, w soboty odprawiał Msze św. ku Jej czci i wyrażał wielką miłość i zaufanie do Maryi (por. ZW, s. 11, 13, 14, 17, 27, 28, 29, 31, 32-33, 35, 41, 45). Oddanie Matce Bożej w Stoczku Warmińskim miało charakter prywatny, co poniekąd było naturalne, gdyż jeszcze wówczas opierał się on wyłącznie na św. Ludwiku Marii Grignion de Montfort. Podobnie było przez prawie cały rok 1954 (por. ZW, s. 52, 59, 60, 75, 76, 77, 83, 87-88, 94, 117, 119), aż do 18 grudnia tegoż roku, kiedy to po raz pierwszy pojawia się akcent o wymiarze ogólnopolskim i ogólnokościelnym, ze szczególnym uwzględnieniem wspomnienia roku jubileuszowego 300. rocznicy obrony Jasnej Góry. Zapisał wówczas w swoim dzienniku więziennym znamienne słowa: „Gdy w listopadzie 1655 r. fale «potopu» dosięgły wałów Jasnej Góry, Ojciec Augustyn Kordecki tak mówił na wstępnej naradzie do zakonników i szlachty: «Szydzi z nas i pogardza nami nieprzyjaciel, pytając, co nam z dawnych cnót pozostało. A ja odpowiem: wszystkie zginęły, jednak coś jeszcze pozostało, bo pozostała wiara i cześć dla Najświętszej Panny, na którym to fundamencie reszta odbudowana być może...» (Henryk Sienkiewicz, Potop). Warto myśleć o «obronie Jasnej Góry» roku 1955. Jest to obrona duszy, rodziny, Narodu, Kościoła - przed zalewem nowych «czarów». Moja «Jasna Góra» ściśniona zewsząd wałem udręki; walą pociskami «zabobonu» i «wstecznictwa» - w «Kurnik». Przed 300 laty «Kurnik» ocalał i trwa do dziś dnia.
«Obrona Jasnej Góry» dziś - to obrona chrześcijańskiego ducha Narodu, to obrona kultury rodzimej, obrona jedności ludzkich serc - w Bożym Sercu, to obrona swobodnego oddechu człowieka, który chce wierzyć bardziej Bogu niż ludziom, a ludziom - po Bożemu” (ZW, s. 119-120). Prymas zapisał te słowa jeszcze w Prudniku Śląskim, gdzie zrodziła się myśl odnowienia Ślubów Jana Kazimierza.
Śluby Lwowskie Jana Kazimierza z 1 kwietnia 1656 r. były bezpośrednią konsekwencją doświadczenia łaskawości Boga, który przez cudowną obronę Jasnej Góry pokazał Narodowi, że Jego miłosierdzie jest większe od grzechów osobistych Narodu oraz od wielu grzechów społecznych ówczesnego czasu. Trzeba jasno podkreślić, że potop szwedzki, jak i poprzedzająca go wojna z Rosją na dużych obszarach Księstwa Litewskiego oraz krwawe wojny kozackie były „zapracowane” przez Polaków, a przynajmniej przez elity Narodu, które prywatę przedkładały ponad interes narodowy. Potrzebne było doświadczenie ogromnych zniszczeń, zniewolenia i upodlenia, aby Polacy, przynajmniej na jakiś czas, opamiętali się i zaczęli żyć uczciwie, żeby odnowili swego ducha.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Obrona Jasnej Góry Roku 1955

Ksiądz Kardynał rozpoczął rok jubileuszowy 300. rocznicy cudownej obrony Jasnej Góry nocnym czuwaniem modlitewnym, razem z Maryją. W swoim dzienniku więziennym pod datą 1 stycznia 1955 r. zapisał znamienne słowa, w których podkreśla znaczenie cudownej obrony klasztoru i mówi, że od tamtej chwili „Jasna Góra stała się siłą odrodzenia Narodu. Spodobało się Bogu wyrwać Polskę z «potopu» przez Maryję Jasnogórską. (...) Odtąd Jasna Góra została «twierdzą warowną ducha Narodu»” (por. ZW, s. 127-128) - i taką była w najcięższych próbach dziejowych, kiedy wznosiliśmy ufne oczy ku Jasnej Górze. Czytamy później bardzo doniosłe myśli, które tłumaczą sens „nowej obrony Jasnej Góry”. Jest to nie tylko walka zewnętrzna, ale przede wszystkim zmaganie się z samym sobą, ze swoimi słabościami i grzechami. „«Obrona Jasnej Góry» dziś - pisze Prymas - to obrona duszy chrześcijańskiej Narodu. To stokroć donioślejszy cud, który wymaga większego jeszcze bohaterstwa do walki z wrogiem, który jest w nas. Jak łatwo godzić we wroga zewnętrznego. Jak trudno ugodzić w samego siebie. Tym większej trzeba pomocy Matki Zwycięskiej, Pośredniczki Łask Wszelkich. Dziś «obrona Jasnej Góry» to zwycięstwo nad sobą, nad tym wrogiem, którym sam jestem. Rok jubileuszowy «obrony Jasnej Góry» (1655-1955) będzie więc rokiem modlitwy do Królowej Polski, której Obraz dany jest przez Opatrzność ad defensionem populi Polonici (Kolekta), aby pomogła wszystkim dzieciom Narodu zwyciężyć siebie, a w sobie - wroga Boga, wroga bliźniego i wroga wewnętrznego duszy. Niech ten historyczny dowód mocy Bożej będzie argumentem dla słabych i maluczkich” (ZW, s. 128).
Podkreślenie wewnętrznego wymiaru „nowej obrony Jasnej Góry”, o której Prymas myślał w więzieniu klasztornym w lasach Prudnika Śląskiego, to bardzo osobiste wyznanie - biorąc pod uwagę wielkie zmaganie wewnętrzne Kardynała, czego Zapiski więzienne są wspaniałym świadectwem - uwydatnienie, że jest to zwycięstwo nad sobą. Wnosi ono bardzo ważny, a mało chyba dostrzegany, wymiar duchowy w świętowanie cudownej obrony, zarówno przed 50 laty, jak i w obecnym roku.
W roku 1955 Polska była zniewolona terrorem komunistycznym. Prymas był więziony, oszczerczo potępiany i oskarżany o bojkotowanie porozumienia narodowego, niektórzy biskupi oraz wielu księży było w więzieniach, praca Kościoła była paraliżowana, wielu ludzi traciło nadzieję, a niektórzy poszli na współpracę z reżimem, który nie uznawał żadnych wartości. Łatwo było wskazać wroga, który niszczył Naród i zawzięcie atakował również Jasną Górę. Ona jednak wiernie trwała przy aresztowanym Prymasie. Pomimo różnych szykan i poważnych gróźb, które były bardzo realne, paulini nie ugięli się i nie ściągnęli portretu Prymasa Wyszyńskiego z wystawy maryjnej. Cały czas modlili się za niego. Wtedy Prymas o tym nie wiedział, dowiedział się dopiero później. Sam przeżywał rozterki, pisał do władz, że czuje się pokrzywdzony, on i cały Kościół w Polsce, jednakże przebaczał i na modlitwie próbował zrozumieć, czego od niego Bóg żąda, czego oczekuje Maryja. Modlił się o światło dla siebie i dla całego Kościoła w Polsce, o czym często pisze w swoim dzienniku więziennym. Z tej modlitwy zrodziło się zrozumienie głębszego sensu konieczności nowej „obrony Jasnej Góry” - przede wszystkim w duszach Polaków, jak i świadomość konieczności odnowienia niespełnionych Ślubów królewskich.

Potrzeba „Nowej Obrony Jasnej Góry”

Prudnicki zapis z 1 stycznia 1955 r.: „Dziś «obrona Jasnej Góry» to zwycięstwo nad sobą, nad tym wrogiem, którym sam jestem” otwiera nowy rozdział nie tylko w maryjnej duchowości Prymasa, w przygotowaniach do Ślubów Narodu w 1956 r., ale również może być inspiracją i światłem na właściwe przeżywanie jubileuszu 350. rocznicy cudownej obrony w obecnym roku oraz jubileuszu 50-lecia Ślubów w roku przyszłym. „Nowa obrona Jasnej Góry” dziś musi być spotęgowaniem jej duchowego promieniowania, aby dokonała się przemiana przede wszystkim w sercach Polaków. Obecnie, kiedy tak łatwo szuka się wrogów zewnętrznych, w dobie wzajemnych oskarżeń i pomówień, łatwo byłoby wskazać wrogów Jasnej Góry, potępić ich i odrzucić. Trudniej bronić Jasnej Góry - pojętej jako wydarzenie zbawcze na polskiej ziemi - w sobie samym, w sercach i sumieniach Polaków. Maryja sama cudu nie uczyni, potrzebuje sług przemiany, jak miała ich w Kanie Galilejskiej, aby odmieniło się oblicze naszego Narodu. W tym wymiarze każdy z nas powinien stać się nowym Kordeckim, który odnosząc zwycięstwo nad sobą, nad swoją małością, pomoże innym uwierzyć, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
Dziś też zalewa nas swoisty potop, fale powodzi liberalizmu, zaplanowanej dechrystianizacji, cynizmu i profanowania świętości, tradycji ojców, ołtarzy, na których składaliśmy ofiary Jedynemu Bogu, a nie bożkom. Te fale biją w łódź Narodu, Jezus zaś zdaje się spokojnie i obojętnie spać w tej łodzi. Często jesteśmy podobni do Apostołów, którzy mają do Niego pretensję, że nie obchodzi Go, co się dzieje, tymczasem oni giną. „Nowa obrona Jasnej Góry” to wyrwanie się z letargu, wyzbycie się lęku i podjęcie wysiłku nawrócenia. To my musimy się obudzić, z nadzieją wołać o ratunek, napełniać puste stągwie serc wodą codziennego przezwyciężania małości - a wtedy Jezus się obudzi, usłucha prośby Matki o nowy cud na polskiej ziemi.
Jasna Góra musi się obronić w naszych sercach!

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

To święty również na dzisiaj

Niedziela Ogólnopolska 42/2010, str. 8-9

wikipedia

Czy kanonizacja średniowiecznego kapłana z Zakonu Kanoników Regularnych ma jakieś znaczenie dla nas, żyjących w XXI wieku? Czy ks. Stanisław z krakowskiego Kazimierza, który świetnie rozumiał problemy XV-wiecznych parafian, potrafi zrozumieć nasze problemy - ludzi żyjących w epoce technicznej?

Stanisław Kazimierczyk, choć umarł w 1489 r., jest ciągle żywy i skutecznie działa w niebie. W rok po śmierci przy jego grobie Bóg dokonał 176 uzdrowień, które zostały udokumentowane. Do dzisiejszego dnia tych niezwykłych interwencji były setki tysięcy. Ludzie są uzdrawiani z wielu chorób, umacniani w realizowaniu trudnych obowiązków, podtrzymywani na duchu w ciężkich chwilach życia. Dzięki skutecznej interwencji Kazimierczyka ludzie odzyskują wiarę w Boga miłującego i są uzdrawiani ze zranień duchowych i psychicznych.

CZYTAJ DALEJ

Wy jesteście przyjaciółmi moimi

2024-04-26 13:42

Niedziela Ogólnopolska 18/2024, str. 22

[ TEMATY ]

homilia

o. Waldemar Pastusiak

Adobe Stock

Trwamy wciąż w radości paschalnej powoli zbliżając się do uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Chcemy otworzyć nasze serca na Jego działanie. Zarówno teksty z Dziejów Apostolskich, jak i cuda czynione przez posługę Apostołów budują nas świadectwem pierwszych chrześcijan. W pochylaniu się nad tajemnicą wiary ważnym, a właściwie najważniejszym wyznacznikiem naszej relacji z Bogiem jest nic innego jak tylko miłość. Ona nadaje żywotność i autentyczność naszej wierze. O niej także przypominają dzisiejsze czytania. Miłość nie tylko odnosi się do naszej relacji z Bogiem, ale promieniuje także na drugiego człowieka. Wśród wielu czynników, którymi próbujemy „mierzyć” czyjąś wiarę, czy chrześcijaństwo, miłość pozostaje jedynym „wskaźnikiem”. Brak miłości do drugiego człowieka oznacza brak znajomości przez nas Boga. Trudne to nasze chrześcijaństwo, kiedy musimy kochać bliźniego swego. „Musimy” determinuje nas tak długo, jak długo pozostajemy w niedojrzałej miłości do Boga. Może pamiętamy słowa wypowiedziane przez kard. Stefana Wyszyńskiego o komunistach: „Nie zmuszą mnie niczym do tego, bym ich nienawidził”. To nic innego jak niezwykła relacja z Bogiem, która pozwala zupełnie inaczej spojrzeć na drugiego człowieka. W miłości, zarówno tej ludzkiej, jak i tej Bożej, obowiązują zasady; tymi danymi od Boga są, oczywiście, przykazania. Pytanie: czy kochasz Boga?, jest takim samym pytaniem jak to: czy przestrzegasz Bożych przykazań? Jeśli je zachowujesz – trwasz w miłości Boga. W parze z miłością „idzie” radość. Radość, która promieniuje z naszej twarzy, wyraża obecność Boga. Kiedy spotykamy człowieka radosnego, mamy nadzieję, że jego wnętrze jest pełne życzliwości i dobroci. I gdy zapytalibyśmy go, czy radość, uśmiech i miłość to jest chrześcijaństwo, to w odpowiedzi usłyszelibyśmy: tak. Pełna życzliwości miłość w codziennej relacji z ludźmi jest uobecnianiem samego Boga. Ostatecznym dopełnieniem Dekalogu jest nasza wzajemna miłość. Wiemy o tym, bo kiedy przygotowywaliśmy się do I Komunii św., uczyliśmy się przykazania miłości. Może nawet katecheta powiedział, że choćbyśmy o wszystkim zapomnieli, zawsze ma pozostać miłość – ta do Boga i ta do drugiego człowieka. Przypomniał o tym również św. Paweł Apostoł w Liście do Koryntian: „Trwają te trzy: wiara, nadzieja i miłość, z nich zaś największa jest miłość”(por. 13, 13).

CZYTAJ DALEJ

Kard. Goh: wizyta papieża w Singapurze ma być "duchowym doświadczeniem"

2024-05-06 10:36

[ TEMATY ]

papież Franciszek

kard. Goh

Wikipedia

Singapur. Widok z Marina Bay

Singapur. Widok z Marina Bay

Katolicka wspólnota w Singapurze z niecierpliwością i nadzieją oczekuje wizyty papieża Franciszka w dniach 11-13 września. Obecność głowy Kościoła powinna być przede wszystkim doświadczeniem duchowym, cytuje watykański serwis misyjny Fides arcybiskupa Singapuru, kardynała Williama Goha.

W niedawnym liście kard. Goh wezwał wiernych do wspólnego przygotowania się na przyjazd papieża i żarliwej modlitwy o jego zdrowie i bezpieczeństwo. "Jako wspólnota módlmy się za Ojca Świętego i prośmy Pana, aby ta wizyta była znacząca i pełna łaski" - napisał purpurat. Kard. Goh ma nadzieję, że wizyta papieża Franciszka będzie bodźcem do odnowienia "gorliwości w wierze i że zainspiruje misję i duchowe nawrócenie wśród wspólnot katolickich w Singapurze".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję