Reklama

Hospicjum

To, co najważniejsze

Są w naszym kraju placówki służby zdrowia, gdzie pacjentów traktuje się z uśmiechem i życzliwością, personel ma dla nich zawsze czas i przychodzi, dosłownie, na każde zawołanie.
Panuje tu prawdziwie domowa atmosfera i nikt z chorych nie narzeka na opiekę.
Takim fenomenem są hospicja.

Niedziela Ogólnopolska 52/2004

Marta Górska

Wolontariuszka z podopieczną - p. Wandą

Wolontariuszka z podopieczną - p. Wandą

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z Anglii do Krakowa

Reklama

Wszystko zaczęło się w jednym z londyńskich szpitali po II wojnie światowej. Na przepełnionej sali oddziału chirurgicznego umierał na raka Dawid Taśma, żydowski uchodźca z Polski. W ostatnich dniach życia towarzyszyła mu pielęgniarka Cecily Saunders. Dużo rozmawiali o wartości i sensie życia, a także o godnej śmierci. Wypełniając „testament” Dawida, pani Cecily, ukończywszy studia medyczne, przez siedemnaście lat budowała w Londynie Hospicjum św. Krzysztofa. Tam terminalnie chorzy mieli zapewnione odpowiednie warunki, aby spotkać się z majestatem śmierci, a zdrowi uczyli się chrześcijańskiej postawy wobec cierpienia.
Inicjatywę w latach 70. przeniesiono do Krakowa. Po wielu staraniach w grudniu 1996 r. otworzyło swoje podwoje pierwsze w Polsce Hospicjum św. Łazarza. W styczniu następnego roku przyjęto pierwszych chorych. Dziś krakowskie hospicjum stało się prężnie działającym ośrodkiem szkoleniowym, koordynuje pracę Forum Ruchu Hospicyjnego oraz ogólnopolską akcję „Pola Nadziei”, mającą na celu pozyskiwanie funduszy. Pracy krakowskiego ośrodka przyglądają się ci, którzy takie placówki pragną wybudować u siebie.
- To dla nas wzorzec do naśladowania - mówi Urszula Bławat, pielęgniarka w Hospicjum św. Wawrzyńca w Gdyni. - Wszystkim podoba się np. kształt oddziałów, zwanych potocznie „gniazdami”. Personel dyżuruje na środku, a pokoje chorych umieszczone są promieniście, aby były bardziej widoczne. Uderza także niezachwiana wiara pracujących tam ludzi ich ogromne duchowe wnętrze.

Trudno o dystans

Największą satysfakcją dla każdego lekarza czy pielęgniarki jest powrót do zdrowia pacjenta. Pracownicy hospicjów są pozbawieni tej radości. Spotykanie się ze śmiercią i cierpieniem na co dzień działa ogromnie stresująco. A przecież opieki nad terminalnie chorymi podejmują się także ludzie czyniący to zupełnie bezinteresownie.
- Moja babcia, która miała dwanaścioro dzieci, umarła w samotności, niezauważona - zwierza się Teresa Czapska, wolontariuszka w gdyńskim Hospicjum św. Wawrzyńca. - Byłam wtedy małą dziewczynką, ale zdawałam sobie sprawę, że nie powinno tak być. Postanowiłam więc opiekować się terminalnie chorymi.
Pani Teresa, z zawodu nauczycielka, ma pod swoją opieką młodzież zgłaszającą się do wolontariatu. Nastolatkom często trudno wytrzymać nieustanne napięcie. Monika Szymańska, uczennica pierwszej klasy liceum, opowiada, że każda śmierć jest dla niej szokiem. Tym bardziej jeśli pacjent przebywał tu na tyle długo, że zdążyła się z nim zaprzyjaźnić. Jej koleżanka Marta Ogrodniczuk potwierdza, że najtrudniej jest zachować dystans i nie przywiązywać się zbytnio do chorych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Witaj, kochanie moje!

Urszula Bławat, pielęgniarka z Gdyni, terminalnie chorymi zajmuje się „od zawsze”. Długi staż nie wpłynął na zmniejszenie jej wrażliwości. Coraz trudniej jej stykać się z codziennym cierpieniem, szczególnie jeśli do hospicjum trafi ktoś znajomy.
- Jednak mimo wszystko kocham to, co robię - mówi pani Urszula. - Czasem wystarczy zwykłe „dziękuję” od pacjenta czy jego rodziny. Znajomy pytał mnie kiedyś, jak mogę tu pracować. A ja mu na to: „Czy ciebie w domu witają tak jak mnie tutaj?”. Jeden z chorych codziennie rano wołał radośnie na mój widok: „Witaj, kochanie moje!”. Dla takich chwil chce się żyć i pracować!
Hospicja często uważane są za „umieralnie”. Tymczasem pacjenci, którzy zdecydowali się tu przyjść, często żałują, że nie zrobili tego wcześniej. Tak jak pani Dorota, która jest zachwycona opieką i prawdziwie domową atmosferą. Zarzeka się, że musi wyzdrowieć, a kiedy już to nastąpi, wróci tu jako wolontariuszka, aby pomagać innym chorym. Stereotypom zaprzecza także Urszula Bławat.
- Ludzie stąd wychodzą nie tylko na cmentarz - mówi. - Oczywiście, całkowity powrót do zdrowia jest raczej niemożliwy, ale bywa, że stan poprawia się i chory resztę życia spędza we własnym domu. Poza tym my tu przecież opiekujemy się żywymi, a nie umarłymi, więc hospicjum jest przede wszystkim domem życia!

Kwitnij tam...

Ks. Grzegorz Miloch, szef gdyńskiego hospicjum, uważa, że do łagodnego „przejścia na drugą stronę” wystarczy czasem sama obecność życzliwej osoby. Chrześcijanom umierać jest łatwiej. Zazwyczaj odchodzą pojednani, nawet jeśli nie ze wszystkimi ludźmi, to na pewno z kochającym Ojcem, który nie opuści ich po śmierci. Utracie życia wcale nie musi towarzyszyć ból i strach.
- Jakże często zapominamy, że 15 sierpnia - święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny jest właśnie dniem modlitw o dobrą śmierć. To wielka łaska od Boga móc spokojnie kroczyć w tamtą stronę - zaznacza ks. Grzegorz.
Kiedy kończył seminarium, opiekun roku przekazał studentom mądrość życiową: „Kwitnij tam, gdzie Bóg przygotował ci miejsce”. W hospicjum na kapłanie ciąży wielka odpowiedzialność, bo tu łatwo się wypalić. Szczególnie jeśli tego samego dnia trzeba pożegnać kilku pacjentów.
- To bardzo przygnębia psychicznie i fizycznie - mówi ks. Grzegorz. - Ale kiedy ktoś poprosi o pomoc, siły znów wracają. Każdy człowiek powinien czuć się potrzebny. Chorzy też, bo przecież wspierają nas swoimi modlitwami, pomagają w pracach. Opieka nad terminalnie chorymi pozwala nabrać dystansu do wielu spraw i odkrywa przed człowiekiem to, co najważniejsze, czyli naszą relację z Panem Bogiem.
Urszula Bławat także zauważa, że praca w hospicjum skłania do pewnych przewartościowań i refleksji.
- Więcej w nas zastanowienia nad tym, co ważne - dodaje. - Człowiek ubogaca się cierpieniem innych, nie patrzy na nich jak na biednych i chorych, lecz ludzi wielkich, którzy z godnością i odwagą przyjmują ból, cierpienie i śmierć.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Watykan wydał nowy dekret. Chodzi o dyscyplinę intencji Mszy Świętych

2025-04-13 13:38

[ TEMATY ]

Watykan

dekret

dyscyplina intencji

Mszy Święte

BP KEP

Dykasteria ds. Duchowieństwa wydała dekret ws. dyscypliny intencji Mszy Świętych. Dekret został zatwierdzony przez Ojca Świętego Franciszka, w dniu 13 kwietnia 2025 roku, w Niedzielę Palmową. Papież nakazał ogłoszenie dekretu i ustalił, że wchodzi on w życie w dniu 20 kwietnia 2025 roku, w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego. Dekret podpisał kard. Lazzaro You Heung-sik, prefekt Dykasterii ds. Duchowieństwa.

Publikujemy robocze tłumaczenie fragmentu zawierającego przepisy zawarte w Dekrecie Dykasterii ds. Duchowieństwa ws. dyscypliny intencji Mszy Świętych. Oficjalne tłumaczenie całego dekretu zostanie wkrótce opublikowane w polskim wydaniu L’Osservatore Romano:
CZYTAJ DALEJ

Papież: stawajmy się dla siebie nawzajem Cyrenejczykami

2025-04-13 12:01

[ TEMATY ]

Niedziela Palmowa

papież Franciszek

Cyrenejczyk

Grzegorz Gałązka

Papież Franciszek

Papież Franciszek

Do niesienia krzyża nie tylko własnego, lecz także i naszych bliźnich zachęcił Ojciec Święty wiernych podczas liturgii Niedzieli Palmowej. Przygotowaną przez niego homilię odczytał wicedziekan Kolegium Kardynalskiego, kard. Leonardo Sandri.

„Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie” (Łk 19, 38). W ten sposób tłum wiwatuje na cześć Jezusa, gdy wkracza do Jerozolimy. Mesjasz przechodzi przez bramę świętego miasta, szeroko otwartą, by powitać Tego, który kilka dni później wyjdzie przez nią przeklęty i skazany, obarczony ciężarem krzyża.
CZYTAJ DALEJ

Rocznica chrztu Mieszka I. Co wiemy o tym wydarzeniu sprzed 1059 lat?

2025-04-14 09:36

[ TEMATY ]

Chrzest Polski

Mieszko I

1059. rocznica

wikipedia.org

Mieszko II

Mieszko II

Chrzest Polski, a właściwie chrzest przyjęty przez Mieszka I, był bez wątpienia aktem wiekopomnym. Wprawdzie z wydarzeniem tym wiąże się wiele niewiadomych: data, miejsce, szafarz, jak i imię chrzestne księcia, to jednak decyzja władcy Polan o przyjęciu chrześcijaństwa zaważyła na całych dziejach państwa, które przyszło mu współtworzyć.

Analizując poszczególne elementy wydarzenia na pierwszy plan wysuwa się ustalenie daty przyjęcia przez Mieszka chrztu. Niestety, nie dysponujemy żadnymi zapiskami z okresu panowania pierwszego historycznego władcy Polski. Faktu przyjęcia przez niego chrztu nie odnotował nawet w swoim dziele skrupulatny saski kronikarz Widukind. Jako pierwszy uczynił to dopiero pół wieku później biskup merseburski Thietmar. Dziejopis ten jednak notorycznie mylił termin owego wydarzenia, raz mówiąc o nim pod rokiem 966, w innym zaś miejscu wspominając rok 968 i utworzenie biskupstwa w Poznaniu. Nie były zgodne w tej dziedzinie i późniejsze roczniki pochodzące z połowy XI w., które podając lakoniczną informację: Mesco dux Poloniae baptizatur, umieszczały ją zarówno pod datą 966, jak i alternatywnymi jej odpowiednikami: 965 i 967. Żmudna praca historyków, jak i mocno zakorzeniona w narodzie polskim tradycja pozwoliły na określenie terminu chrztu na rok 966. Odniesienie się natomiast do praktyki chrzcielnej Kościoła umożliwiło wskazanie hipotetycznej daty dziennej. Tą najprawdopodobniej była Wielka Sobota, która wtenczas przypadła w dniu 14 IV. Powyższe ustalenia sprawiły, że dziś powszechnie, i na ogół zgodnie, uznaje się datę 14 IV 966 r. jako moment przyjęcia przez Mieszka I i jego najbliższych współpracowników chrztu świętego.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję