Kłótnia w rodzinie jest czymś nieodzownym. Tak jak po burzy jest odświeżone powietrze, czuć ozon, dobrze się oddycha, człowiek czuje się rzeźki, chce się żyć, tak po dobrze przeżytej sprzeczce, atmosfera w domu się odświeża. Myślę że mamy to doświadczenie. Gorzej jednak, kiedy dom jest miejscem nieustannych kłótni, zwłaszcza gdy świadkami, uczestnikami tego są dzieci. Byłem kiedyś u znajomych, wychodzę i patrzę - chłopczyk, ich syn taki markotny siedzi w swoim pokoju, żegnam się, mówię: Do zobaczenia, z Panem Bogiem. A on mi mówi: Proszę księdza, niech ksiądz powie rodzicom, żeby jak ksiądz wyjdzie, znowu się nie kłócili. Powiedział to z przejęciem ten kilkuletni chłopak.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Czyli miał doświadczenie tego, że w domu jest nieustanna kłótnia. Co się wtedy dzieje? Podstawową potrzebą każdego dziecka, zwłaszcza w tych najwcześniejszych latach życia - od niemowlęctwa aż do siódmego, ósmego roku życia, jest potrzeba bezpieczeństwa i oparcia. Kiedy w domu rodzice się sprzeczają, kiedy są ciągłe awantury, dziecko nie czuje tego, że ma w rodzicach oparcie. Czuje się zagrożone. Nie chcę nikogo przerażać, nie chcę siać jakiejś paniki, mówiąc, że to, co zaniedbamy we wczesnym dzieciństwie będzie pokutowało jako fatalne echo przez całe życie, aż do późnej starości. Nie mówię tego po to, żeby siać grozę, ale z kolei nie chcę też nikogo fałszywie uspokajać.
Wczesne dzieciństwo może zaważyć i tak jest rzeczywiście, ma wpływ na całe dojrzałe życie człowieka. Jeśli od czasu do czasu się pokłócimy, to nic - dziecko widzi życie w czystej postaci, takim, jakim ono jest, przygotowuje się do życia, niech będzie też świadkiem pogodzenia rodziców. Jedna z dziewczynek - opowiadała mi to moja znajoma, jej mama - widząc, że rodzice się w ostatnim czasie często kłócili, wzięła tatę za rękę. Podeszła do mamy i włożyła rękę ojca w rękę mamy, tak na siłę, chciała, żeby rodzice się pogodzili, żeby fizycznie już już przestali się kłócić. Moi kochani, obserwujmy, bądźmy bacznymi obserwatorami dzieci. One są najlepszym barometrem tego, co się z nami dzieje.
Steven Covey, którego można nazwać chyba coachem, wspaniały psycholog, ale też znawca duszy człowieka, mówi, że jego znajomy kiedyś się skarżył i mówi: Słuchaj Steve, nie rozumiem mojego syna, on w ogóle nie chce mnie słuchać. I wtedy Covey mówi: Słuchaj, coś mi tu się nie zgadza. Żeby zrozumieć syna, ty musisz go słuchać. Żeby zrozumieć to, co dzieje się w domu, uczmy się słuchać naszych dzieci, nie tylko tego co mówią, ale jak żyją, co odczuwają, jakie są ich emocje. Bo bardzo często jest to pierwszy barometr tego, że w domu trzeba coś zmienić.