"Podnieś mnie, Jezu, i prowadź do Ojca" - te słowa można było usłyszeć na wielu szlakach lipcowo-sierpniowego pielgrzymowania Polaków na Jasną Górę. Kilkunastodniowa droga przeplatana deszczem i słońcem skracała się z każdym dniem. Opisać fenomen pielgrzymki jest niebywale trudno. Aby go poznać, doświadczyć, zrozumieć, trzeba po prostu samemu udać się na maryjny szlak...
Ruszaj, ruszaj, ruszaj tam
Słońce, wiatr i deszcz kroczyły wraz z nami do Częstochowy,
a my tup, tup, tup, tup. Prawa, lewa, prawa, lewa. Pierwszy dzień,
drugi... potem zapominamy o dniach tygodnia. Stają się nieistotne.
Zamiast: który dzisiaj?, można było usłyszeć pytanie: ile jeszcze
kilometrów?
"Łączymy! Kabelek twój przyjacielek" - krzyczy Krystian,
kierujący ruchem i pogania zmęczoną młodzież (bo na pielgrzymce wszyscy
są młodzi!) podążającą do Pani Jasnogórskiej. Gdy ktoś zostaje w
tyle, nie ma osoby, która nie zainteresowałaby się losem brata i
siostry na szlaku. Zawsze znajdzie się kilku, chcących ponieść komuś
plecak, podać wodę, czy wziąć na swe barki sprzęt nagłaśniający.
Jestem głodny i spragniony
Pielgrzymka to nie tylko droga. Poza modlitwą i konferencjami jest także czas na wspólne rozmowy, tzw. czas dla brata i siostry, zwariowane zabawy podczas postojów oraz posiłków. Czy jest coś przyjemniejszego niż kubek zimnego soku po kilkukilometrowym odcinku trasy w upalny dzień? Czy też gorąca zupa podczas deszczu? Zapewniam, że nie! Żaden prawdziwy pielgrzym nie zamieniłby tego na żadne bogactwo świata, zwłaszcza że "kuchnia" nie pozwala zginąć pielgrzymom i staje na wysokości zadania.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Gość w dom, Bóg w dom
Reklama
Gdy dzień zbliża się ku końcowi, zmęczenie daje się we znaki.
Wszyscy szukają miejsca na nocleg. Znajdują je w różnych miejscach.
Pielgrzymów pod swoim dachem goszczą różni ludzie. Biedni i bogaci,
młodzi i starzy. Jednak gdy zadaję pytanie, dlaczego przyjmują pielgrzymów,
otrzymuję podobne odpowiedzi: w Bogacicach - że przyjmować pielgrzymów
to zaszczyt; w Nowoszycach - iż tak nakazuje chrześcijański obowiązek;
natomiast w Chodlewie - bo kiedyś sam chodziłem na pielgrzymki i
wiem, że dach nad głową jest bardzo ważny dla pielgrzyma; doświadczyłem
dobroci ludzi i w taki sposób chcę się odwdzięczyć następnemu pokoleniu.
Tak jak wiele ciepła i dobroci doświadczyliśmy na trasie,
tak mocno modliliśmy się za naszych gospodarzy. Mogłoby się zdawać
rzeczą niesamowitą, iż w dzisiejszych czasach jest w ludziach tyle
optymizmu, radości i pokory. Dzięki Bogu serca ludzi, których spotykaliśmy
na naszej drodze, były szeroko otwarte.
Duchowi pielgrzymi
Duchowe zaplecze pielgrzymki to niewysłowiony skarb. To dzięki
ich pomocy materialnej i modlitewnej, mogliśmy dotrzeć do celu naszej
wędrówki. Niejednokrotnie, aby być bliżej nich, każdego wieczoru
podczas Apelu Jasnogórskiego duchowi pielgrzymi mieli okazję spotkać
się z tymi, którzy wędrowali do tronu Matki. Wszystko za przyczyną
wynalazków techniki XX w.
Dowiadywali się oni, jak wyglądał przebieg trasy, co
wydarzyło się w grupie oraz jak czują się ich pociechy. Jednak to
nie wszystko. W niektórych miastach pielgrzymowano od kościoła do
kościoła, uczestnicząc w intencji pielgrzymów w codziennej Mszy św.
Przeżyj to sam, przeżyj to sam
Wiek pielgrzymów to rozpiętość między kilkunastoma miesiącami do ponad 70 lat. Nikt więc nie może powiedzieć, że jest za młody lub za stary, by ofiarować swe cierpienia i radości Bogu. Te cudowne kilkanaście dni, to bardzo mało dla niektórych. Już dziś mówią, że chcą iść z kolejną pielgrzymką...