Reklama

Wiadomości

Problem z medialnymi wypowiedziami naukowców

[ TEMATY ]

ludzie

przemówienie

opinie

Ben Hammersley / Foter.com / CC BY

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przyzwyczailiśmy się już do tego, że w publicznym dyskursie, rozumianym tutaj jako publiczne wyrażanie swoich myśli na różne tematy, decydującą rolę odgrywają dyżurni „eksperci”. Powagę i prawdziwość ich wypowiedzi mają uwierzytelniać posiadane przez nich stopnie i tytuły naukowe. One zapewniają autorytet i niepodważalność ich wypowiedzi. Ale czy rzeczywiście tak powinno być?

Pojęcie autorytetu zakorzenione jest w łacińskim słowie auctoritas i oznacza między innymi: wzór, przykład, postawę pełną godności, powagę, znaczenie, wpływ, ważną osobę, wiarygodność. Generalnie wyróżnia się trzy formy autorytetu: urzędowy, osobowy i funkcjonalny. Naukowiec posiada autorytet funkcjonalny (epistemiczny) w zakresie wiedzy, której jest specjalistą. Poza nią, takiego autorytetu nie posiada. Jeżeli zaś dany naukowiec lansuje się jako „wyrocznia” w każdej sprawie, to ośmiesza siebie i dyskredytuje.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

O. prof. Józef M. Bocheński mówił o tzw. autorytecie uzasadnionym, w odróżnieniu od autorytatywizmu tych, którzy w sposób nieuprawniony czynią się autorytetami w dziedzinach, w których nie są. Gdyby jeszcze poza epistemicznym autorytetem posiadali autorytet osobowy, tj. moralny, można by zrozumieć sensowność ich wypowiedzi jako pracowników nauki. Bowiem autentyczny autorytet moralny przeciwstawia się fałszywym formom autorytetu rozumianym w kategoriach „politycznej poprawności” i „dyżurnego eksperta” w mass mediach. Autorytetet moralny ma swoją podstawę w akcie poznania i uznania, a nie ślepego posłuszeństwa. Związany jest on z „używaniem” rozumu dążącego do prawdy (w tym prawdy o dobru) i dążeniem woli do dobra. Osoba z autorytetem moralnym zapobiega zawłaszczeniu pojęcia „autorytetu” i jego atrybutów przez różnych oszustów i manipulatorów, którzy wykorzystują go dla swoich celów, lub wpływowych grup.

Obecnie w polskiej debacie publicznej występują „eksperci” powołujący się na swój rzekomy autorytet epistemiczny. Uwierzywszy we własny nieuzasadniony autorytet, pouczają i atakują Kościół, biskupów i innych „maluczkich”. Tak np. etyk J. Hartman oskarża Księdza Arcybiskupa Jędraszewskiego, który wypowiedział się na temat ideologii gender o rasizm, a Kościół o propagowanie ideologii rasistowskiej. Wcześniej zaś przekonywał opinię publiczną, że pedofilia jest problemem całego i wyłącznie Kościoła. Oczerniając i atakując Kościół przy każdej okazji, w sposób cyniczny czyni się „ofiarą Kościoła”, co przypomina zjawisko „manii prześladowczej”.

Z kolei filozof M. Środa kreuje się na wielkiego teologa, znawcę chrześcijaństwa i nauczania Jezusa, co pozwoliło jej zauważyć, że Chrystus był pierwszym głosicielem ideologii gender. Przy czym prof. Środa nie potrafi odróżnić wypowiedzi św. Pawła od słów Pana Jezusa. Takich „znawców” Kościoła i chrześcijaństwa, pośród współczesnych dyżurnych autorytetów ze stopniami i tytułami naukowym jest więcej. Lansując się (oraz będąc lansowanymi przez media) na autorytety, wygłaszają swoje prywatne, subiektywne opinie jako wprost „naukowe ekspertyzy”, posługując się demagogią, populizmem i rożnego rodzaju manipulacjami.

Reklama

A przecież naukowiec występujący w mediach jako autorytet-ekspert, powinien posiadać minimum pokory i zdrowego krytycyzmu, pamiętając o tym, że jest ekspertem tylko i wyłącznie w swojej dziedzinie. Gdy zaś wypowiada się na tematy nie związane z nią bezpośrednio, reprezentuje tylko i wyłącznie swoje własne poglądy. W takim razie ekspert od owadów nie powinien uważać się za „wyrocznię” w sprawach ludzkiej moralności. Filozof nie koniecznie musi znać się na teologii, Kościele, sakramentach itd. A poza tym, już starożytni wiedzieli, że używany w dyskusji argument z autorytetu jest najsłabszym z możliwych.

Artur Schopenhauer w Erystyce, czyli sztuce prowadzenia sporów już w 1830 r. zaprezentował sofistyczne chwyty będące wynaturzoną erystyką, służącą do prowadzenia pozornej dyskusji. Jako trzydziesty z kolei „chwyt” podał argumentum ad verecundiam - argument odwołujący się do poważania i autorytetu. Schopenhauer stwierdzając za Seneką, że każdy woli wierzyć, niż wydawać własny sąd, wskazuje na odwoływanie się do argumentu z autorytetu jako na ucieczkę od trudu osobistego myślenia i sądzenia. Im człowiek posiada mniej wiadomości i zdolności, tym więcej potrzebuje rożnego rodzaju autorytetów, w myśl zasady, że „łatwiej jest umrzeć, niż myśleć”.

Argument z autorytetu pozwala stosunkowo łatwo zawładnąć masą. „Doprawdy - napisze wspomniany autor - nie ma tak absurdalnego poglądu, którego by ludzie nie przyjęli jako własny, o ile tylko potrafi im się wmówić, że pogląd ten został przyjęty przez ogół (...). Krótko mówiąc, bardzo mało ludzi umie myśleć, ale jakiś pogląd chce mieć każdy”. Dlatego często w pseudodyskusji zamiast rzeczowych argumentów, używa się argumentu autorytetu. Tragizm tej sytuacji zwielokrotnia fakt, że często naukowcy, tzw. dyżurne autorytety świadomie uczestniczą w tej sofistycznej manipulacji. Naukowcy uczestniczący jako „dyżurne” autorytety w mediach, powinni postawić sobie zasadnicze pytanie: kim jestem, rzecznikiem fałszu i ideologii, czy orędownikiem prawdy?

2013-12-09 08:15

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Polskie perspektywy dla młodych

Niedziela Ogólnopolska 42/2014, str. 44

[ TEMATY ]

ludzie

M.B. Sztajner/Niedziela

Moje ostatnie spotkania z młodymi ludźmi, studentami, absolwentami – rozmowy, dyskusje rodzą pytania, na które nie potrafię odpowiedzieć. Bo jak można wytłumaczyć młodemu obserwatorowi życia w Polsce, który pyta, dlaczego na inauguracji roku akademickiego na jego uczelni wysokie odznaczenia państwowe, krzyże zasługi, medale dostali ludzie, którzy nie mają żadnych zasług, a wręcz przeciwnie, „jadą na układach, znajomościach, kpią, obijają się i żyją w luksusie” – jak się wyraził ów młody człowiek. Po obejrzeniu filmu dokumentalnego w burzliwej dyskusji zabierali głos kolejni młodzi. Padały przykłady nazwisk, stanowisk, gratyfikacji dla przeciętniaków, cwaniaków, ludzi cynicznych, często spokrewnionych z innymi, usadowionymi na wysokich stanowiskach, miernotami. Często sami uhonorowani – jak relacjonowali mi studenci – byli zaskoczeni, a niektórzy nawet nieco zażenowani takim wysokim odznaczeniem za nic. Żadnej większej pracy, nic szczególnego ani nawet wyróżniającego się, nie zrobili. Wiem, że młodych ludzi nie można zbyć ogólnikami, są wyczuleni na fałsz, brak sprawiedliwości i oczekują konkretów, a przede wszystkim – prawdy. Najbardziej przykre i trudne do mądrego i optymistycznego skomentowania były końcowe refleksje zebranych studentów, asystentów, młodych ludzi, rozczarowanych i zawiedzionych „światem dorosłych, decydujących o wszystkim, o sprawach najważniejszych, o obliczu polskiej rzeczywistości”. Wymieniali nazwiska ministrów, cytowali prezydenta, premiera, oczekiwali czytelnych odpowiedzi, wyjaśnień. „Dlaczego nikt nie myśli o Polsce, o naszym kraju, o jego przyszłości, tylko o władzy dla siebie i swoich bliskich, o ustawieniu się, o wielkim szmalu” – pytali i dawali przykłady bezsensownego trwonienia majątku narodowego, dopłat unijnych, grantów, wielkich pieniędzy dzielonych między swoich. Rozczarowanie młodzieży jest coraz większe, bo słowa i obietnice władzy pozostają fikcją, mijają się z rzeczywistością. Młodzi nie widzą dla siebie szans na godziwą pracę, na rozwój i stabilizację bez znajomości i układów. Nie widzą możliwości kupna mieszkania i założenia rodziny. Wiedzą, że pewnych barier nie przeskoczą, nawet gdyby byli dużo lepsi od dzieci prominentów. Gonią, pracują po nocach, tracą zdrowie, kończą kolejne kursy, szkolenia, uzyskując certyfikaty, dyplomy, ale i tak nie stać ich na własny kąt, a co mówić o wyższych potrzebach wyrównujących status polskiej młodzieży z unijną, zachodnioeuropejską. Polacy są zdolni, błyskotliwi, ale coraz niższy poziom kształcenia w szkołach, na uczelniach, brak pracy dla absolwentów, wyjazdy zagraniczne za chlebem – sprawiają, że obniża się jakość życia i poziom dokonań liczących się w dorobku ogólnoświatowym. Ktoś, nawiązując do tytułu mojego ostatniego filmu dokumentalnego, skomentował rzeczywistość: „Z pachołków Rosji stajemy się pachołkami Europy”. Na te ważne pytania i problemy młodych rządzący Polską powinni odpowiedzieć, ale nie okrągłymi, nic nieznaczącymi zdaniami, tylko konkretnymi czynami, radykalnymi zmianami.
CZYTAJ DALEJ

Watykan: w czerwcu papież będzie przewodniczył licznym celebracjom liturgicznym

2025-05-21 12:55

[ TEMATY ]

Watykan

Papież Leon XIV

PAP/EPA/ANGELO CARCONI

Na tradycyjną trasę powróci procesja Bożego Ciała z bazyliki św. Jana na Lateranie do bazyliki Santa Maria Maggiore - wynika z programu papieskich uroczystości liturgicznych w czerwcu. Ojciec Święty będzie też przewodniczył licznym wydarzeniom jubileuszowym - czytamy w opublikowanym dziś Kalendarzu Papieskich Celebracji Liturgicznych na czerwiec.

1 czerwca, w VII niedzielę wielkanocną o godz. 10.30 Leon XIV będzie przewodniczył na placu św. Piotra Mszy św. z okazji Jubileuszu rodzin, dzieci, dziadków i osób starszych.
CZYTAJ DALEJ

Kard Ryś przy grobie św. Jana Pawła II: niczego nie potrafimy zestawić z takim darem, jakim jest przyjaźń Jezusa!

2025-05-22 08:45

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Ks. Paweł Kłys

- Niczego nie potrafimy zestawić z takim darem, jakim jest przyjaźń Jezusa w odniesieniu do każdej i każdego z nas. Dopiero w tej relacji obdarowania - w tej relacji przyjaźni - Jezus daje nam przykazania i one powinny być naszą radością, a nie ciężarem, czy jakimś jarzmem, którego nie chcemy, nie potrafimy dźwigać - mówił kard. Ryś.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję