Reklama

Prosto i jasno

Głodni i żądni sukcesu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W kilku państwach Ameryki Południowej, m.in. w Ekwadorze i Kolumbii, stoją pomniki jako żywo przypominające naszą epokę Gierka: robotnik pchający taczkę, górnik z kilofem, matka karmiąca dziecko... Liczne napisy na murach promują hasła o jedności narodu z prezydentem państwa, o słuszności obranych reform itd. Podobnie jest w mediach. Na okrągło toczą się w telewizji dyskusje rządzących polityków, pokazuje się ludzi partii zatroskanych o jak najlepsze rozwiązania, przedstawia się plany pomocy najbiedniejszym. Po takich audycjach pozostaje wrażenie kompletnego ogłupienia, wszak rzeczywistość jest zupełnie inna, bieda milionów ludzi aż piszczy, a bogactwo skorumpowanych polityków woła o pomstę do nieba. Nie porusza się tam w ogóle tematów trudnych, nie mówi się o tym, że miliony mieszkańców tych zasobnych krajów pozbawiono własności, że stali się pracownikami najemnymi zależnymi od nowych właścicieli, głównie cudzoziemców ze Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej. Nieodparcie nasuwa się skojarzenie, że dziennikarze przygotowujący w Ekwadorze te audycje studiowali w Moskwie lub w
Warszawie, bo zamiast służyć prawdzie, bronić społeczeństwa, są tylko płatnymi agentami rządu, ludźmi uległymi wobec rozkazów swoich mocodawców.
Pisząc, że dziennikarze z tych krajów studiowali w Moskwie lub w Warszawie, mam na myśli pierwsze skojarzenia, jakie nasunęły mi się po powrocie do kraju i obejrzeniu kilku programów publicznej, przepraszam, rządowej telewizji. Kiedy bowiem po krótkim bądź co bądź wypadzie do Ameryki Południowej włączyłem w kraju telewizor, odniosłem wrażenie, że jeszcze jestem na antypodach. M.in. w ciągu kilkunastu minut miałem wątpliwą przyjemność oglądania i wysłuchiwania w Wiadomościach niezliczoną ilość razy obecnych rządzących, których pokazywano w różnych miejscach świata, zawsze w atmosferze ważności wydarzenia, powagi osób i, oczywiście, osiągniętego sukcesu. Nawet naszemu najlepszemu skoczkowi narciarskiemu -
Adamowi Małyszowi wręczał puchar świata w słoweńskiej Planicy nie ktoś znany ze świata sportowego, lecz sam premier Leszek Miller. Zapewne i on poczuł się ojcem tego sukcesu, wszak rządził już w czasach, kiedy wszystko, co dobre, mogło zrodzić się z łaski ludzi partii. Dlaczego miałoby obecnie być inaczej?
Media w epoce Gierka określaliśmy pogardliwie propagandą sukcesu. To, co obecnie obserwujemy, owo bezkrytyczne pokazywanie premiera i jego ministrów, ich banalne odpowiedzi na ważne pytania wskazują, że tak rząd, jak i media (na szczęście nie wszystkie) żyją w innej Polsce, mają inne zadania niż walkę z bezrobociem, podniesienie poziomu życia społeczeństwa, poprawianie reform, a nie ich popsucie...
Czy rząd pragnący wyprowadzić budownictwo z zapaści wprowadziłby zabójczy 22-proc. podatek VAT? Czy rząd pragnący zapanować nad sektorem ubezpieczeń, zlikwidowałby urząd nadzoru nad nim? A prywatyzacja PZU, ograniczenie możliwości pracy dla emerytów, zmiany w kodeksie pracy, atak na instytucję świadka koronnego, walka z rodziną...? O ważnych tematach są podawane jedynie informacje, nie ma natomiast wnikliwej analizy, brak poważnej dyskusji. Tymczasem telewizyjne nagłaśnianie sukcesów premiera niczego dobrego nie przyniesie, poza wspomnianym ogłupianiem społeczeństwa.
W pogoni za pseudosukcesami ściga się z premierem prezydent. W Wilnie wprowadza do NATO kraje bałtyckie, a w Bukareszcie - kolejne państwa byłego bloku sowieckiego z Europy Południowo-Wschodniej. Prezydent chciałby zostać "ojcem chrzestnym" wejścia tych krajów do NATO, ale przecież i tak o wszystkim zadecydują ważniejsi.
Najbardziej ostra pogoń za sukcesem panuje w konkurencji jednoczenia się Polski z Unią Europejską. To, co dziennikarze "wyśpiewali" na cześć zamknięcia kolejnych rozdziałów w negocjacjach, może im się odbijać czkawką przez wiele lat. Bowiem po tak dramatycznej i całkowicie przemilczanej w mediach debacie w Sejmie na temat możliwości wykupu polskiej ziemi przez cudzoziemców, dziennikarze piali z zachwytu o sukcesie w negocjacjach dotyczących tego problemu. Już przestał istnieć temat zrujnowania naszego rolnictwa przez tanią, bo dotowaną żywność unijną, przestano mówić o oburzających dopłatach, nie poruszono nigdzie uzgodnionego stanowiska Grupy Wyszehradzkiej w tej sprawie, po prostu media mówią i piszą o Unii tylko tyle, ile im wolno.
Tymczasem Unię Europejską przyciąga tania i dobra polska ziemia, podobają się jej polskie łowiska, kusi zysk z nisko opłacanego robotnika. Natomiast nie podoba im się wszystko, co konkurencyjne: stocznie, huty, zakłady mięsne, mleczarskie, drobiowe...
Kiedy można będzie mówić o sukcesie? Myślę, że tylko wówczas, gdy w jakiejś sprawie wygra nie interes unijny, ale polski. Kiedy nie będzie się liczył doraźny interes SLD, ale zwycięży interes narodowy.
Takich sukcesów próżno byłoby szukać w naszych mediach. Nie mając sukcesów, należy się społeczeństwu prawda. O wszystkim należy mówić prawdę - taka jest najważniejsza zasada, jaka powinna przyświecać dziennikarzom. Dotyczy to każdej sprawy, wielkiej i małej. Należy pisać i mówić także o tym, że Polska przyjmując warunki, jakie dyktuje nam Unia Europejska, wspiera budowanie Unii na niesprawiedliwości i kłamstwie, na wyzysku biednych krajów, promowaniu niemoralnych zachowań, na bezwartości i biurokracji. Trzeba wprost zapytać: czyż istnieje tylko brukselski model jednoczącej się Europy, antychrześcijański i antynarodowy?
W pospiesznym prowadzeniu negocjacji z Unią widać wyraźnie próbę zawłaszczenia sukcesu przez obecną władzę. Jednoczenie się, jak to trafnie ujął Prymas Polski, jest pewną dziejową koniecznością. Czy jednak nasi ateiści i agnostycy u władzy są w stanie zwrócić uwagę na nieobecność w przygotowywanej Konstytucji Europejskiej tych wartości, które przed wiekami Europę ukształtowały?
Historia uczy, że budowanie sprawiedliwości bez Boga i Dekalogu prowadzi do powszechnego upadku. Jan Paweł II ujmuje to trafniej i naucza, że budowanie demokracji bez wartości zamienia się w jawny totalitaryzm. Dowodem komunizm i nazizm ze swoimi 100 milionami ofiar. Ile ofiar pociągnie za sobą "unioeuropeizm"?
Po moim powrocie, oceniając to wszystko, co się dzieje, czuję się porażony siłą przeciwnika, grozi popadnięcie w zniechęcenie, chciałoby się powiedzieć: Ja już więcej nic nie mogę, trudno, stało się, nie biorę za to odpowiedzialności. Niech Bruksela przez L. Millera u nas rządzi.
Słabość ludzka niszczy najpiękniejsze idee. Niech bodaj dziennikarze o tym pamiętają, skoro politycy nie chcą. Niech media raz po raz nie wymyślają jakiejś pokazowej afery, niech nie wyolbrzymiają drobnej sprawy, aby odwrócić uwagę od prawdy, którą powinien znać naród. Jeszcze jest czas zerwać się z paska żądnej sukcesów władzy, by pokazać utrudzone polskie rodziny, żyjące może bez sukcesów, ale w zgodzie z własnym sumieniem i prawdą.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W Rzymie można oglądać wystawę o polskich męczennikach z Pariacoto

2024-07-06 15:11

[ TEMATY ]

bł. o. Michał Tomaszek

bł o. Zbigniew Strzałkowski

Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych

Byli Polakami, promowali też Polskę i cieszę się, że dzisiaj w tej uroczystości poza naszymi rodakami brali też udział ambasadorowie z całego świata - powiedział ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej Adam Kwiatkowski w trakcie otwarcia w Rzymie wystawy poświęconej polskim męczennikom, franciszkanom z Pariacoto, którą można oglądać przez całe lato w Casa Kolbe.

Uroczysta inauguracja wystawy z udziałem Polonii odbyła się w środę 3 lipca w Klasztorze Franciszkanów na Via San Teodoro 42. „Jestem bardzo zadowolony, że wspólnie z ambasadorem Peru mogliśmy dzisiaj w Casa Kolbe, w miejscu, które upamiętnia pobyt św. Maksymiliana Kolbe tutaj w Rzymie, dzięki otwartości i dzięki współpracy z franciszkanami, otworzyć wspólnie wystawę o naszych braciach, męczennikach z Peru, która jest skierowana do naszych rodaków, którzy odwiedzają Rzym, ale też skierowana do innych pielgrzymów, którzy tutaj przybywają” - podkreślił ambasador Kwiatkowski.

CZYTAJ DALEJ

„Wystrzelali Ulmanów” – rodzinna rana

[ TEMATY ]

rodzina Ulmów

błogosławiona rodzina Ulmów

Archiwum krewnych rodziny Ulmów

24 marca 1944 r. w Markowej na Podkarpaciu, Józef i Wiktoria Ulmowie, ich dzieci oraz ukrywani przez nich Żydzi zostali zamordowani przez Niemców. Prezentujemy fragment książki „Błogosławiony Józef Ulma. Opowieść pisana życiem”.

Wiem, że jest to trudny temat, dlatego będę wdzięczny, jeśli Pan sam opowie nam o wydarzeniach związanych z narodzeniem dla nieba bł. Rodziny Ulmów.

CZYTAJ DALEJ

Przedostatni dzień Wielkiego Odpustu Tuchowskiego

2024-07-06 22:43

Br. Kacper Grabowski CSsR

    W pierwszą sobotę miesiąca do sanktuarium na Lipowym Wzgórzu przybyło wiele pielgrzymek. Wśród zaproszonych gości był m.in. abp Stanisław Budzik, metropolita lubelski.

    Tradycyjnie dzień rozpoczął się o godz. 6:00 odsłonięciem Cudownego Obrazu i Mszą świętą sprawowaną w bazylice. Z kolei Eucharystię o 7:00 celebrowano już na dziedzińcu wokół ołtarza polowego. Przewodniczył jej o. Jacek Dembek CSsR, misjonarz pracujący w Tuchowie. Następnie o godzinie 9:00 została złożona kolejna Najświętsza Ofiara, której przewodniczył ks. kan. Maciej Ścibór, proboszcz i kustosz sanktuarium maryjnego w Lubomierzu. Ta celebracja zgromadziła przede wszystkim pielgrzymkę uczestników Pieszej Pielgrzymki Tarnowskiej na Jasną Górę, pielgrzymów idących szlakiem św. Jakuba, pątników zdążających do wszelkich sanktuariów maryjnych, uczestników Ekstremalnej Drogi Krzyżowej oraz rowerzystów. W swoim kazaniu ksiądz kanonik wyjaśnił znaczenie słowa „pielgrzymka”, pytając zebranych o intencje, z którymi dziś przybyli.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję