Stany Zjednoczone, wciąż znacznie bardziej tradycyjne niż "
postępowe" kraje Unii Europejskiej, niestety, dopuściły niedawno
na swój rynek słynną "pigułkę śmierci" RU 486. Istota działania pigułki,
którą nabyć można prawie w całej zachodniej Europie, polega na tym,
że zabija ona dziecko we wczesnym okresie ciąży.
Libertyni zapewne powiedzieliby, że RU 486 to taki niewinny
i bezbolesny środek uwalniający od konsekwencji bardziej skomplikowanych
wysiłków związanych z usuwaniem ciąży. Ale to właśnie na tym polega
jej cała groza - związek między zastosowaniem pigułki a jej śmiercionośnym
działaniem zostaje przecież maksymalnie wyparty z ludzkiej świadomości.
I zapewne owego strasznego związku nie będą chciały dostrzec nowe
rzesze Amerykanów - kobiet i mężczyzn.
To znamienne - pigułka RU 486 (zwłaszcza ta pigułka!)
niezwykle znacząco wpisuje się w cały ciąg zdarzeń, jakie dzieją
się we współczesnym świecie, a które Jan Paweł II tak mocno określa
wyrażeniem "cywilizacja śmierci". Ale dopuszczenie na rynek i stosowanie
pigułki wczesnoporonnej ma jeszcze inny symboliczny wymiar. Dotyczy
w ogóle życia i codziennego funkcjonowania coraz większej liczby
osób.
Oto okazuje się, że koncerny farmakologiczne z coraz
większą siłą zaczynają proponować ludziom tabletki, proszki i pigułki
dosłownie na wszystko, na każdy kłopot. Ma ktoś najmniejszy problem
z bólem? Po co się pokonywać albo zajmować ofiarowaniem drobnego
cierpienia w czyjejś intencji - do dyspozycji jest przecież mnóstwo
tabletek przeciwbólowych. Ma ktoś problem z otyłością? Nie, nie chodzi
o to, by ograniczyć jedzenie albo zmienić dietę na zdrowszą i bardziej
racjonalną, jest przecież środek przeciwko otyłości. Ma ktoś problemy
z relacjami między ludźmi, a zwłaszcza z nieśmiałością? Po co mozolnie
pracować nad samym sobą, tworząc trwałe związki z ludźmi, oparte
na wewnętrznej wolności i cnotach moralnych - jest przecież tabletka
dla nieśmiałych. Ma ktoś problemy z pamiętaniem nieprzyjemnych zdarzeń
ze swojego życia? Po co zajmować się ascetycznym oczyszczaniem własnej
pamięci, tej wewnętrznej skarbnicy naszego serca mogącej być źródłem
wyrzutów sumienia, po co zresztą w ogóle stawać naprzeciwko smutnej
rzeczywistości - jest przecież pigułka zapomnienia. Ma ktoś problem
z orgazmem? Łups, jest viagra dla mężczyzn, a w przyszłości ma być
też dla kobiet - wszak nadchodzi era chemicznego seksu.
Można by wymieniać jeszcze długo... Niestety, okazuje
się, że coraz większe rzesze ludzi zaczynają ulegać reklamowej magii
pigułki, która miałaby za człowieka wszystko załatwić - szybko, łatwo
i przyjemnie. Jak wielkie to złudzenie, świadczy fakt, że wszelkie
farmakologiczne "cudowne" środki, tabletki, proszki i pigułki, które
zastępują pracę nad sobą czy ascezę (iluż ludzi chce jeszcze pamiętać
o tym słowie), wywołują nierzadko efekt odwrotny od zamierzonego.
Pigułka miała dodać mocy i wzmocnić poczucie własnej wartości. Dzieje
się dokładnie przeciwnie. Człowiek zaczyna widzieć, że jest "do niczego". Zaczyna widzieć, że jego wartość zależy od farmakologicznego środka
i nie ma w tym żadnej jego zasługi. No, a żeby zabić tę bolesną świadomość,
sięga po kolejną tabletkę. I tak koło się zamyka.
Środki farmakologiczne nie zastąpią świadomego i trwałego
budowania własnej osobowości, nie zastąpią permanentnej walki ze
złem w nas i w naszym środowisku, nie uczynią nas ludźmi wielkiego
ducha. Im szybciej zda sobie z tego sprawę współczesny człowiek,
także współczesny chrześcijanin, tym lepiej, tym szybciej nastanie
czas jego wyzwolenia... dla Boga i nadprzyrodzonej łaski.
Pomóż w rozwoju naszego portalu