Reklama

Zgodnie z prawdą i z pięknem w tle

Niedziela wrocławska 8/2012

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

JUSTYNA SERAFIN: - Czy Kościół ma prawo mówić o seksie i miłości?

O. EMILIAN GOŁĄBEK OFM: - Oczywiście, że tak. Miłość jest jedna, ale ma tysiące naśladowczyń, które tak samo mają na imię, ale zupełnie co innego sobą prezentują. I to trzeba wyjaśniać. Miłość jest takim słowem, od rozumienia którego, zależy często całe życie ludzkie. Jeśli ktoś to słowo źle zrozumie, jego życie pójdzie błędnymi drogami. Proszę zauważyć, że ludzie najdotkliwiej się ranią z powodu źle zdefiniowanego słowa „miłość”. Natomiast jeśli dobrze pojmą słowo „miłość”, zrozumieją nie tylko siebie i bliźnich, ale również coś z tajemnicy Boga. Podobnie ma się sprawa ze słowem „seks”. Bywa, że ciało człowieka wzbudza taki zachwyt, że uniemożliwia dostrzeżenie Boga i podmiotowości człowieka. Poza tym sama seksualność jest tak atrakcyjna i absorbująca, iż wchodzenie w nią bez umiarkowania może człowieka sprowadzić do roli kogoś, kto ciągle myśli o seksie i wszystkie swoje wysiłki koncentruje jedynie na przeżywaniu przyjemności. Człowiek musi żyć pasją duchową, jeśli nie chce, by owa dynamika stała się obsesją erotyczną. Kościół o tym przypomina.

- Jaką rolę spełnia miłość i seks w życiu chrześcijan?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Rzekłbym kolosalną. Polskie słowo „miłość” nie ma, niestety, wielu synonimów, dlatego przypisuje się mu najróżniejsze znaczenia, czasem bardzo dalekie od prawdziwej miłości. Niektórzy „kochaniem się” nazywają zwykłą rozwiązłość seksualną, opartą na zasadzie „użyj i rzuć”, mówi się nawet o „płatnej miłości”. Dziś słowo „miłość” kojarzy się z tym, co najgorsze; z językiem naszych gazet, filmów, portali internetowych. Przyjrzyjmy się współczesnej literaturze czy sztuce. To jest przecież promocja kresu zupełnej jałowości uczuciowej i duchowej, opisem spazmatycznego ratowania tego, co pozostało, ale niczego już nie ogrzewa, jakąś dziwną fascynacją nad jękiem zaciemnionej duszy w konwulsyjnym uścisku. I to ma być miłość? To jest jakieś demoniczne delektowanie się jej atrapą w stanie podeptania. Jak można tak oszpecać ludzką miłość? To duże nieporozumienie. A ludzie tęsknią za prawdziwą miłością. Chrześcijaństwo przyniosło światu absolutną nowość i świeżość w definiowaniu słowa „miłość”. „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali” - mówi Jezus, ale również precyzuje: „nie ma większej miłości nad tę, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół”. Te słowa trafiają w samo sedno, one wydobywają na światło to, z czego zbudowano naszą duszę. Substancją duszy jest pragnienie miłości. Dusza żyje z kontemplacji Boga, który jest Miłością. Od Niego wypływa nasze niepojęte pragnienie miłości, spotkania drugiego człowieka; pragnienie głębokie, intymne, czułe i akceptujące.

- Czy istnieje zatem „seks chrześcijański” dla przyjemności?

- Rzeczywiście, może tak być, że współżycie odbywa się w taki sposób, że trudno je określić jako znak miłości. Choć nie każdy akt seksualny jest znakiem miłości, można się starać, żeby nim był, a im bardziej takim się staje, tym więcej daje małżonkom zadowolenia i radości. Im bardziej respektuje bliskość, wyłączność, współodczuwanie i obdarzanie, tym bardziej wzmacnia ich wspólnotę i jedność. Brak tego podobieństwa powoduje rozczarowania i staje się dla wspólnoty małżeńskiej poważnym zagrożeniem.

Reklama

- Skoro miłość jest tak ważna dla chrześcijan, to dlaczego księża najczęściej, gdy mówią o seksie, robią to w formie wyliczanki zakazów?

- Różnie bywa. Seksualność jest sferą bardzo delikatną, więc bardziej tu potrzeba subtelności „chirurga okulisty” niż „kowala artysty”. Trzeba się z nią dobrze obchodzić. Posłużmy się tutaj metaforą i przyrównajmy seksualność do „napięcia elektrycznego”. „Napięcie elektryczne” może porazić prądem, jeśli ktoś nieostrożnie dotknie miejsca przepływu prądu, ale też może dawać energię żarówce i obdarowywać światłem. Seksualności nie należy traktować jako osobistego wroga, ale jako dar.

- Nauki przedmałżeńskie są niezwykle istotne w przygotowaniach narzeczonych do wspólnego życia. W jaki sposób zmienić tradycyjne teoretyczne nauki, by pomóc młodym na początku ich drogi?

- Najpierw przez uświadomienie sobie, że małżeństwo i rodzina są przedmiotem służby Kościoła. Koniecznie trzeba wiedzieć, że znaczny procent narzeczonych ma rodziców rozwodzących się lub skłóconych, nadużywających alkoholu i stosujących przemoc psychiczną lub fizyczną. Młodzież widząc to, często uważa, że „zna życie” i wie, że nie może być inaczej. Temu doświadczeniu można jedynie przeciwstawić nadzieję, że jest inna możliwość. Katechezy przedślubne w ośrodkach duszpasterstw akademickich, poradnie, świetni eksperci, wieczory dla zakochanych, dialogi dla narzeczonych są „produktem eksportowym” polskiego duszpasterstwa. Trzeba o tych wydarzeniach jak najgłośniej mówić i do uczestnictwa zachęcać. Dla niektórych narzeczonych wiedza i umiejętności nabyte na tych spotkaniach są „absolutną rewelacją”, np. że miłość, jeśli jest pielęgnowana, może być trwała.

- Jak należy mówić o miłości i seksie, żeby dotrzeć do młodzieży.

- Zgodnie z prawdą i z pięknem w tle. Miłość sama w sobie jest nie do pojęcia, ale dzięki niej możemy pojąć wszystko.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kosowo: Premier zapowiedział legalizację związków partnerskich osób tej samej płci

2024-04-27 17:07

[ TEMATY ]

LGBT

Kosowo

Adobe Stock

Premier Kosowa Albin Kurti zapowiedział legalizację związków partnerskich osób tej samej płci - przekazał w sobotę portal Klix.

"Kosowo dołoży wszelkich starań, aby wkrótce stać się drugim po Czarnogórze krajem Bałkanów Zachodnich, który gwarantuje swoim obywatelom prawo do związków partnerskich osób tej samej płci. Będziemy ciężko pracować, aby osiągnąć (ten cel) w najbliższej przyszłości" - powiedział Kurti, dodając, że do zmiany w kosowskim prawie może dojść już w maju.

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Historia Anny jest dowodem na to, że Bóg może człowieka wyciągnąć z każdej trudnej życiowej sytuacji i dać mu spełnione, szczęśliwe życie. Trzeba tylko się nawrócić.

Od dzieciństwa była prowadzona przez mamę za rękę do kościoła. Gdy dorosła, nie miała już takiej potrzeby. – Mawiałam do męża: „Weź dzieci do kościoła, ja ugotuję obiad i odpocznę”, i on to robił. Czasem chodziłam do kościoła, ale kompletnie nie rozumiałam, co się na Mszy św. dzieje. Niekiedy słyszałam, że Pan Bóg komuś pomógł, ale myślałam: No, może komuś świętemu, wyjątkowemu pomógł, ale na pewno nie robi tego dla tzw. przeciętnych ludzi, takich jak ja.

CZYTAJ DALEJ

Lublin. Wiosna organowa

2024-04-28 10:52

materiały prasowe

W archikatedrze lubelskiej rozpoczyna się kolejna edycja „Lubelskiej Wiosny Organowej”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję