Reklama

"Nie wiedziałem, Mama, że mnie pochowasz"

Niedziela łomżyńska 16/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

- Chciał zostać sportowcem. Lubił sport?

- To była jego druga pasja. Trenował lekkoatletykę. Podobno miał talent. Był zdrowy, silny, wysportowany. Niejednokrotnie w szkole podziwiano jego sportowe osiągnięcia. Patrzyłam na niego i widziałam, jak niejednokrotnie zastanawiał się nad tym, co wybrać: kapłaństwo czy sport. To była jego walka. Ale jednocześnie widziałam, jak każdego dnia dorastał do tego, by swoje życie poświęcić Bogu i tylko Bogu.

Kiedyś na treningu chłopcy zrobili mu głupi żart. Antoś nieszczęśliwie upadł i od tamtego czasu zaczął narzekać na bóle w plecach. Początkowo to zlekceważył, nic nie powiedział. Z czasem jednak ból był coraz większy, przezwyciężył jego cierpliwość. Coraz częściej na jego ustach pojawiały się słowa: "Bóg dał krzyż, trzeba go nosić".

- Choroba stawała się coraz bardziej uciążliwa. Lekarze bezradnie rozkładali ręce, ale Pani, jako Mama, zawsze miała nadzieję?

- Nie mogło być inaczej. Każda choroba kogoś bliskiego, a w tym przypadku syna, budzi niepokój serca. Antoś był już kapłanem, kiedy do naszego domu przyjechał jego kolega - lekarz. Wtedy prosiłam go: "Niech pan coś zrobi, aby mój syn wyzdrowiał, aby tak nie cierpiał" . On popatrzył na mnie i spokojnie powiedział: "Pani Leokadio, tu już medycyna nic nie pomoże. Czeka go inwalidzki wózek". Nie wierzyłam. Płakałam. Cierpienie syna widać było wszędzie: w jego oczach, na twarzy, w jego ruchach i w jego modlitwie. Pamiętam, kiedyś jechaliśmy do Augustowa. W pewnej chwili zatrzymał samochód. Wysiadł. Oparł się o niego. Długo tak stał. Nie wiedziałam, co robić. Atak minął po kilkunastu minutach. Pojechaliśmy dalej. Widziałam jednak, że ataki powtarzały się coraz częściej, były coraz dłuższe i chyba sprawiały mu większy ból. Którejś soboty zasłabł przy ołtarzu. Wezwano lekarza. Ten stwierdził, że serce nie może pracować z powodu znajdującej się tam wody.

- Cierpienie i ból "położyły" Księdza Antoniego do szpitala. Można powiedzieć, że zaczęła się walka o życie?

- To były trudne chwile. Każda godzina wypełniona była niepewnością, pytaniem: co dalej? Dzwoniłam do szpitala, ale lekarze nie chcieli mi nic powiedzieć. Chciałam z nim porozmawiać. Odpowiadali mi, że to niemożliwe. Przeczuwałam, że jest bardzo źle. Dopiero po pięciu dniach usłyszałam w telefonicznej słuchawce głos Antosia: "Jak, mama, się czujesz?". Myślałam, że oszaleję ze szczęścia. Tak długo czekałam na jego głos. Rozmawialiśmy bardzo krótko, czułam, że jest zmęczony, ale miałam pewność, że żyje. Chciałam bardzo, aby mnie zawieziono do szpitala, do Anina. Znajomi mówili mi, że jeszcze nie teraz, że za wcześnie. Nie mogłam się doczekać, kiedy go zobaczę, kiedy ucałuję, kiedy wreszcie porozmawiamy. Jakiś wewnętrzny głos kazał mi cieszyć się synem teraz, bo później... (płacz). Widzi Ksiądz, jak dziecku dzieje się coś złego, to matka wyczuje. Tak już jest ( płacz). Wreszcie pojechałam do szpitala. Zobaczyłam go leżącego na łóżku. Był blady, próbował się uśmiechać, widziałam, że bardzo go boli. Dowiedziałam się o operacji, o chorobie płuc. Nikt nie chciał ze mną rozmawiać, nikt nie chciał mi powiedzieć całej prawdy.

- Niespodziewanie Ksiądz Antoni został wypisany ze szpitala. Czy wynikiem tego było polepszenie jego stanu zdrowia?

- Gdy byłam na kolejnej wizycie, usłyszałam od niego słowa: "Mama, wypisują mnie ze szpitala. Jadę do domu, będę teraz przy tobie. Tylko co dwa, trzy dni będę jeździł na ściąganie wody" . Myślałam początkowo, że faktycznie jego stan zdrowia polepszył się, ale po kilku dniach dowiedziałam się bolesnej prawdy: "My nie możemy go trzymać w szpitalu. Nic już dla niego nie możemy zrobić" - powiedział jeden z lekarzy. Załamałam się. Po raz kolejny w moim życiu została mi Matka Bolesna jako ta, która może pomóc.

- W Polsce nie było ratunku, szukaliście pomocy za granicą, w USA. Wiadomo, nadziei nie można "zamknąć" w granicach państwa.

- Powiedziano mi, że medycyna w USA stoi na wyższym poziomie aniżeli w Polsce. Była szansa, więc spróbowaliśmy. Syn był pod ciągłą kontrolą najlepszych specjalistów. Jego pobyt w Stanach Zjednoczonych przedłużał się. Antoś zaczął tęsknić za Polską, za Łomżą, za przyjaciółmi. Jego stan zdrowia polepszył się na tyle, że mógł pracować w jednej z parafii w Nowym Jorku. Szybko potrafił sobie zjednać ludzi. Głosił pouczające kazania, spowiadał. Do parafii, gdzie pracował, zjeżdżało się dużo Polaków z różnych stron. Przyjeżdżali, aby porozmawiać, dodać otuchy. Wtedy wpadł na pomysł, aby zorganizować pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Był głównym przewodnikiem. Cieszył się jak dziecko, że jeszcze raz mógł zobaczyć Chrystusową Ojczyznę, że mógł przejść Krzyżową Drogą.

- Znowu wróciła nadzieja?

- Nie na długo. Szybko powróciły wcześniejsze objawy choroby: ból, osłabienie, znowu rozpoczęto ściąganie wody. Poprosił, abym przyjechała do USA. Pojechałam. Patrzyłam na jego cierpienie. Nie miałam wątpliwości, że Bóg chce go zabrać do siebie. Obserwowałam go na dwa tygodnie przed śmiercią, z jakim trudem i bólem szedł do łazienki, zaledwie kilka kroków. Kiedy wrócił, usiadł na łóżku i zaczął głęboko oddychać. Przytuliłam go wtedy i zapytałam: "Ciężko ci, synku"? Odpowiedział: "Mamusiu, bardzo ciężko, ale tak trzeba" ( płacz). Po pewnym czasie dodał: "Mamusiu, ja już nie wrócę do domu, ja tu umrę". Po tych słowach płakaliśmy. Najgorsze było to, że on i ja wiedzieliśmy, że to jest prawda (płacz).

- Przyszedł dzień śmierci - 10 kwietnia 2001 r. Ostatnie słowa, ostatnie pożegnanie. Rozstanie matki z synem. Ból, płacz, cierpienie, ale i nadzieja na...

- Trudno myśleć o nadziei, kiedy już jej nie ma. Pamiętam przyszedł do szpitalnej sali lekarz z wynikami badań. Popatrzył na nas, na niego. "Mój drogi, niestety, już niedużo pozostało ci życia" - powiedział. Antoś przyjął to ze spokojem. Przywołał nas do swego łóżka i poprosił, abyśmy wszystkich w Łomży serdecznie pozdrowili. Potem wziął mnie za rękę i powiedział: "Będę się już z wami żegnał. Taka jest wola Boża. Wybaczcie mi, jeśli was kiedykolwiek skrzywdziłem. Pamiętajcie o mnie w modlitwie". Po tych słowach wziął głęboki oddech i zmarł.

Przeżyłam w swoim życiu radosne tajemnice, przeżyłam i bolesne. Teraz czekam na pierwszą tajemnicę chwalebną, na Zmartwychwstanie.

Rozmawiał ks. Paweł Bejger

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Co ks. Popiełuszko mówi w objawieniach o swojej śmierci?

2025-10-18 19:01

[ TEMATY ]

wywiad

bł. ks. Jerzy Popiełuszko

dr Milena Kindziuk

© Ireneusz Korpyś

Dr Milena Kindziuk

Dr Milena Kindziuk

Francesca Sgobbi twierdzi, że od 16 lat objawia się jej ks. Jerzy. Że słyszy jego głos a czasem także go widzi. Zapisuje jego słowa. To kobieta o niezwykłej prostocie i głębokiej wierze, która czyni ją wiarygodnym świadkiem tych wydarzeń, jak twierdzą włoscy duchowni, którzy ją znają – mówi dr Milena Kindziuk, biografka bł. ks. Popiełuszki, wykładowca na UKSW w Warszawie.

Ireneusz Korpyś: Jest Pani współautorką – razem z ks. prof. Józefem Naumowiczem – książki „Niezwykłe objawienia ks. Jerzego Popiełuszki we Włoszech” – widziałem, że cieszyła się ogromnym zainteresowaniem na Targach Wydawców Katolickich. Ludzie chcą o tym czytać. Dlaczego?
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: ekumenizm ma duże znaczenie w funkcjonowaniu Kościoła

2025-10-18 12:38

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

ks. Paweł Kłys

Kurs proboszczowski w Archidiecezji Łódzkiej

Kurs proboszczowski w Archidiecezji Łódzkiej

O tym, czym jest ekumenizm i dlaczego ma on tak duże znaczenie w Kościele oraz w posłudze parafialnej, mówił kardynał Grzegorz Ryś podczas wykładu dla duchownych uczestniczących w drugim roku Kursu Proboszczowskiego, odbywającego się w Archidiecezji Łódzkiej.

Hierarcha przywołał postać pierwszego biskupa łódzkiego, który nie tylko budował fundamenty życia diecezjalnego, ale również troszczył się o dialog pomiędzy mieszkańcami Łodzi – w tym dialog międzywyznaniowy, międzykulturowy i międzyreligijny. – Kiedy bp W. Tymieniecki obchodził 25-lecie kapłaństwa, raporty z Łodzi składane do Nuncjatury Apostolskiej wskazywały, że na jego jubileuszu było więcej protestantów i Żydów niż katolików. Z jednej strony raport ten poświadcza jego ogromne otwarcie na ludzi wszystkich wyznań, z drugiej zaś pokazuje, jak nieoczywiste było to podejście w Kościele tamtego czasu. Dziś można śmiało powiedzieć, że bp Tymieniecki wyprzedzał o całe dziesięciolecia Kościół rzymskokatolicki w podejściu do chrześcijan innych wyznań i do Żydów. Mam wrażenie, że w Łodzi bardzo chętnie mówimy o sobie jako o mieście czterech kultur, o mieście wielonarodowym i wielowyznaniowym u swych początków, ale dziś ta świadomość funkcjonuje głównie jako slogan i kolorowe logo. Na ile przekłada się to na powszechną mentalność? – pytał kardynał.
CZYTAJ DALEJ

Nad Stadniną Koni Michalski w Budzistowie góruje flaga z wizerunkiem św. Jana Pawła II

2025-10-19 08:20

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

Leon XIV

Fot. Stadnina Michalski/Facebook

Nad Stadniną Koni Michalski w Budzistowie w pobliżu Kołobrzegu góruje flaga z wizerunkiem św. Jana Pawła II. Przed wejściem na teren ośrodka jeździeckiego znajduje się kapliczka, w której umieszczono relikwie św. Jana Pawła II. Kilka dni temu właściciel i założyciel stadniny Andrzej Michalski podarował Leonowi XIV konia czystej krwi arabskiej.

Mała miejscowość Budzistowo to dawny Kołobrzeg, ten z czasów utworzenia biskupstwa. Tu w roku 1000 powstała diecezja kołobrzeska.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję