Reklama

Aspekty Komunii z Bogiem (5)

On zna mnie jak nikt

O niedostosowywaniu na siłę, pożytkach z golenia i regularnym dotlenianiu Karolina Licznar opowiada Katarzynie Jaskólskiej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W roku duszpasterskim przeżywanym pod hasłem „W komunii z Bogiem” co miesiąc pokazujemy ludzi, którzy tę komunię przeżywają w swojej codzienności.

Komunia z Bogiem to dla mnie życie w Bogu. I myślę, że to jest najważniejsze - nie jakieś dostosowywanie na siłę mojego życia do Boga czy dostosowywanie Boga do mojego życia, tylko właśnie codzienna próba życia w Bogu. I poprzez rzeczy proste, i poprzez te większe.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Codzienny sprawdzian

Prawdziwym sprawdzianem mojej relacji z Bogiem jest relacja z ludźmi. I często łapię się na tym, że czegoś nie zaliczyłam, coś jest nie tak. Ale to, że sumienie mnie rusza i że widzę pewne niedoskonałości, to też wynika z mojej relacji z Bogiem, bo On mnie uczy, jak powinnam żyć.
To przełożenie jednej relacji na drugą widzę najbardziej w moich kontaktach z pacjentami - ponieważ studiuję pielęgniarstwo, spotykam wielu chorych ludzi. To, jak staram się im pomóc, to, w jaki sposób do nich podchodzę. Staram się na każdego chorego człowieka spojrzeć jak na cierpiącego Chrystusa. I uświadamiam sobie, że to jest wielki dar, wielkie wyróżnienie, bo przecież nie każdy ma w życiu taką możliwość, żeby się Chrystusem opiekować. To mi pomaga, bo dzięki temu nie muszę sobie potem różnych rzeczy wyrzucać - wiem, że mogę mieć czyste sumienie, bo traktuję pacjentów tak, jakby byli samym Chrystusem, który czegoś teraz ode mnie potrzebuje.

Życie weryfikuje

Reklama

Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się ze śmiercią i potem kilka razy podczas studiów, lekarze i pielęgniarki pytali, czy się nie boję. Ale przecież ja, jako osoba wierząca, wiem, że śmierć nie jest końcem. Że ten człowiek może właśnie zaczyna swoje prawdziwe życie. Kiedy jestem w szpitalu i leży tam ktoś w stanie agonalnym, odmawiam Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Nie mogę już nic zrobić i nie wiem, jak ten człowiek żył, więc myślę, że choć w ten sposób pomogę - wierzę po prostu, że to Jezusowe serce jest tak pełne miłości, że nie pozwoli temu człowiekowi przejść obok.
I relacja z Bogiem, i kontakt z pacjentami uczą pokory. Bo na początku miałam z tym problem, wydawało mi się, że już tyle wiem. Życie wszystko weryfikuje i teraz widzę już, że ktoś może umrzeć nie dlatego, że się nim źle zaopiekowano. Opieka może być najlepsza, ale na wszystko nie mamy wpływu.
Czasami aż chce się powiedzieć, że tyle wysiłku i dobrej woli się wkłada, a często nie ma większego efektu. Ale nie wolno patrzeć tylko na efekty medyczne, bo może się okazać, że pomogłyśmy choremu w zupełnie innym sensie. Może akurat potrzebował, żeby ktoś spojrzał na niego jak na człowieka. Miałam taką sytuację w hospicjum, że jednego dnia ogoliłam pana, który następnego dnia już nie żył. I pierwsza myśl była oczywiście taka, że tak się starałam to ładnie zrobić, a on umarł i mu to niepotrzebne. Ale potem uderzyło mnie, że to jednak fantastyczne - ostatni raz, kiedy widziała go rodzina, był ogolony, czysty i mógł odejść godnie. Myślę, że dla tego mężczyzny to było ważne, bo był do końca świadomy.

Mieć się czym dzielić

Z jednej strony Bóg pomaga mi w relacjach z ludźmi, a z drugiej wspólnota otwiera mnie na Niego. Taka moja prawdziwa przygoda z Bogiem rozpoczęła się, kiedy poznałam Ruch Światło-Życie. Modlitwy, czytania Pisma Świętego, miłości do Pana uczyłam się właśnie w ramach oazy.
W diakonii ewangelizacji nie możemy spotykać się co tydzień, najczęściej jest to raz w miesiącu. Ale nawet to jest ważne, bo ci ludzie są dla mnie ogromnym świadectwem - widzę, jak oni żyją z Panem Bogiem i co są w stanie dla Niego zrobić. I to mnie motywuje.
W ramach diakonii wychodzimy do ludzi z ewangelizacją. I jestem pewna, że gdyby nie moja osobista relacja z Bogiem, nigdy bym tego nie zrobiła, bo nie miałabym odwagi. To jest trudne, bo obcemu człowiekowi mówi się nagle o sprawach bardzo osobistych, a on przecież może to zlekceważyć albo wyśmiać. Zresztą bez relacji z Nim, nie miałabym tak naprawdę czym się dzielić.

Rozmowa zakochanych

Kiedy uczyłam się wierności modlitwie, ustalałam sobie na nią konkretne pory dnia. Teraz wszystko dzieje się już bardziej spontanicznie. Oprócz modlitwy porannej i wieczornej, modlę się też podczas różnych czynności, modlę się tym, co robię. Łapię się na tym, że często rozmawiam z Chrystusem jak ze swoją największą miłością. To nie jest takie poukładane, zaplanowane. Mówię po prostu o tym, co się dzieje w danym momencie - że np. źle się czuję albo czegoś nie rozumiem, albo nie mogę się skoncentrować na Eucharystii. Wierzę, że Jezus, który zna mnie jak nikt, to przyjmuje.
Takim czasem w ciągu dnia, który poświęcam jedynie dla Boga, jest Namiot Spotkania - tak nazywamy w oazie rozważanie Pisma Świętego i to też jest modlitwa. Różnie z tym bywa, bo ktoś czasem zadzwoni albo przyjdzie, nagle się zwali mnóstwo pracy - ale jeśli uda mi się wygospodarować ten czas, że jestem tylko dla Boga, najwięcej z tego czerpię.
Ja mam tendencję do takich biologicznych porównań i myślę, że modlitwa jest jak oddychanie. Jeśli człowiek przestaje oddychać, w bardzo szybkim tempie dochodzi do niedotlenienia tkanek, a przede wszystkim mózgu. A kiedy się nie modlimy, dochodzi do niedotlenienia duchowego. Jeśli zaniedbuję modlitwę, coś w mojej relacji z Bogiem umiera. Fajne jest to, że desperacko potrzebujemy oddychać - kiedy brakuje modlitwy, coś w środku aż o nią krzyczy. Nie ma wyjścia, trzeba się regularnie dotleniać.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Maria Magdalena – świadek Zmartwychwstania

Niedziela Ogólnopolska 14/2021, str. I-VIII

[ TEMATY ]

Wielkanoc

św. Maria Magdalena

Fra Angelico, Noli me tangere (Nie dotykaj mnie lub Nie zatrzymuj mnie)

W gronie uczniów Jezusa występuje Maria zwana Magdaleną. Jej przydomek zwykło się tłumaczyć jako odniesienie do miasta, z którego miała pochodzić (Magdala na północno-zachodnim brzegu Jeziora Galilejskiego). Wspominają o tej uczennicy Pańskiej wszystkie cztery Ewangelie, w sumie 12 razy. Dwukrotnie (Mk 15, 40 i Łk 8, 1-3) pojawia się ona w gronie kobiet idących za Jezusem. Łukasz dodaje, że Jezus uwolnił ją od „siedmiu demonów”. Inni Ewangeliści podkreślają, że Maria była bezpośrednim świadkiem śmierci i zmartwychwstania Pana. Kiedy wraz z innymi kobietami przyszła namaścić ciało Jezusa, anioł oznajmił im wiadomość o Jego zmartwychwstaniu.
CZYTAJ DALEJ

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w Ghanie

[ TEMATY ]

nominacja

dyplomacja

diecezja kielecka

kolegium.opoka.org

Ks. prałat dr Henryk Jagodziński – prezbiter diecezji kieleckiej, pochodzący z parafii w Małogoszczu, został mianowany przez Ojca Świętego Franciszka, nuncjuszem apostolskim w Ghanie i arcybiskupem tytularnym Limosano. Komunikat Stolicy Apostolskiej ogłoszono 3 maja 2020 r.

Ks. Henryk Mieczysław Jagodziński urodził się 1 stycznia 1969 roku w Małogoszczu k. Kielc. Święcenia prezbiteratu przyjął 3 czerwca 1995 roku z rąk bp. Kazimierza Ryczana. Po dwuletniej pracy jako wikariusz w Busku – Zdroju, od 1997 r. przebywał w Rzymie, gdzie studiował prawo kanoniczne na uniwersytecie Santa Croce, zakończone doktoratem oraz w Szkole Dyplomacji Watykańskiej. Jest doktorem prawa kanonicznego.
CZYTAJ DALEJ

Otwierał drzwi dla Chrystusa

Miał dwie miłości swojego życia: Kościół i ojczyznę – o nich ks. Ireneusz Skubiś przed śmiercią opowiedział w wywiadzie rzece, który teraz możemy przeczytać w książce „Odnowiciel. W służbie słowu”.

Dzieje Tygodnika Katolickiego „Niedziela” pisane są charakterem i ofiarnością swoich redaktorów naczelnych. Ogromną zasługę w rozwoju tygodnika miał ks. Ireneusz Skubiś, który odegrał kluczową rolę w reaktywowaniu „Niedzieli” po 28 latach od jej zawieszenia i zarazem został jej redaktorem naczelnym – pełniąc tę funkcję nieprzerwanie do 2014 r. Ksiądz Skubiś otwierał drzwi Chrystusowi i torował drogę prawdzie. Imponował energicznością i hartem ducha, co było ważne, zwłaszcza w trudnym okresie komuny, gdy działania cenzury, problemy z drukiem i kolportażem w tych siermiężnych czasach dawały się redakcji tygodnika mocno we znaki. Te same cechy okazały się kluczowe w okresie transformacji, gdy po upadku komuny Polska brutalnie zderzyła się z demokracją i kapitalizmem. Ksiądz Skubiś w szczerej rozmowie z Czesławem Ryszką odsłania kulisy pracy redakcji „Niedzieli” w tamtych czasach. Jest to opowieść, która ukazuje dużą część naszej historii najnowszej, jako że dzieje tygodnika nierozerwalnie związane są z dziejami Polski. Ksiądz Skubiś opowiada także o największych sukcesach, porażkach, o tym, jak powinna wyglądać Polska i o wartościach, na których powinien opierać się naród, by tworzyć silne państwo. Książka „Odnowiciel. W służbie słowu. Z ks. Ireneuszem Skubisiem rozmawia Czesław Ryszka” jest fascynującą podróżą w przeszłość – taką podróżą, która intryguje nas do rozmyślania o przyszłości. To nie jest opowieść o jednym człowieku, to opowieść o całym środowisku „Niedzieli” i dekadach miłości do Kościoła i ojczyzny.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję