Reklama

Trochę inny Kapłan

Pani Maria Trzaska ma za sobą wieloletnią pracę nauczycielki fizyki, a potem dyrektorki szkoły w Niegowici. Jest mamą dorosłych dzieci, babcią i prababcią. I chociaż w swym życiu dużo osiągnęła, nasze zainteresowanie jej osobą wiąże się przede wszystkim z wydarzeniami 1948 r.

Niedziela małopolska 15/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

To wtedy osiemnastoletnia Marysia Wyporek, uczennica liceum poznała ks. Karola Wojtyłę skierowanego do pracy duszpasterskiej na parafię w Niegowici. - Gdy dowiedzieliśmy się, że przybędzie nowy kapłan, który wrócił ze studiów w Rzymie, bardzo się go obawialiśmy - wspomina starsza pani. - Szybko jednak okazało się, że młody, pobożny, skromny i bardzo szczupły wikary, chociaż mądry, chociaż wciąż czytający książki, to z każdym rozmawiał, uważnie słuchał i chętnie udzielał pomocy i wsparcia.

Wyreżyserował sztukę

Moja rozmówczyni pamięta, że wśród obowiązków ks. Karola Wojtyły znalazła się opieka nad Katolickim Stowarzyszeniem Młodzieży Męskiej. Wikary zaproponował im stworzenie teatru. Przygotowano i wystawiono sztukę „Gość Oczekiwany” Zofii Kossak-Szczuckiej. - Próby odbywały się w nieogrzewanym Domu Katolickim, przy lampie naftowej - opowiada odtwórczyni roli Hanki. - Ks. Karol, reżyser, wymagał, abyśmy pojęli sens słów, grając konkretną postać. Scenografia była sprawą drugorzędną. Pamiętam, że we wsi nie było prądu. Wtedy chłopcy zagospodarowali poniemiecki agregat prądotwórczy. Takie wielkie dynamo. I gdy trwał występ, w osobnym pomieszczeniu kilku z nich siłą własnych nóg wytwarzało prąd, który zapewniał światło z wiszącej nad sceną żarówki.
Jak wspomina pani Maria, przygotowaną sztukę, która bardzo się wszystkim podobała, wystawiano kilka razy. Był też pomysł na kolejną realizację. Po wyjeździe grupy chłopców z Niegowici pod opieką ks. Karola Wojtyły do Krakowa, gdzie oglądnęli spektakle w teatrze Słowackiego i Rapsodycznym, młodzi aktorzy - amatorzy chcieli wystawić „Mazepę” Słowackiego. Niestety, nic z tych planów nie wyszło, bo zabrakło reżysera.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Pomagał

Ten rok pobytu na trwałe zapisał się w pamięci mieszkańców. Legendarne dziś historie o młodym, ubogim kapłanie, który oddaje bardziej potrzebującym poduszkę dopiero co ofiarowaną przez parafianki, własne buty czy płaszcz, miały rzeczywiście miejsce w Niegowici. - Takich wydarzeń było wiele - zapewnia pani Maria. - Ks. Karol pomagał każdemu potrzebującemu. Znana jest historia nauczycielki, która była w stanie błogosławionym i pewnego razu wracała z Bochni z zakupami. Część drogi musiała pokonać pieszo, bo autobusy nie jeździły. Nauczycielkę z bagażami zobaczył ks. Karol. Podszedł, zabrał siatki, miskę i odprowadził do domu. Ta pani była skrępowana pomocą księdza. Zresztą tak samo jak mieszkańcy Niegowici, którzy mieli trudności z zaakceptowaniem tego, że kapłan bierze łopatę i kopie rów z innymi, że pragnie poznać, jak się młóci cepami, że idąc po kolędzie zamiast przyjmować pieniądze, w ubogich domach je zostawia. Dziś to się dobrze opowiada, ale wtedy dla wielu było to nie do przyjęcia. I ksiądz Karol, chociaż bardzo we wsi lubiany, był uważany za takiego trochę innego, dziwnego kapłana.
W Niegowici ks. Karol Wojtyła pozostawił po sobie trwały ślad - zarówno w ludzkich sercach, jak i w parafii. To właśnie młody wikary zaproponował, aby w ramach jubileuszu 50-lecia kapłaństwa ks. prał. Kazimierza Buzały wybudować nowy kościół. Tę świątynię po latach jako biskup konsekrował. Pani Maria mówi, że za każdym razem, gdy przyjeżdżał do Niegowici, będąc biskupem, potem arcybiskupem i kardynałem, był tak samo serdeczny i zainteresowany tym, co się u nich działo.

Reklama

Pamiętał

Parafia w Niegowici znalazła swoje miejsce w pamięci Jana Pawła II. W książce „Dar i Tajemnica” nazywa ją „piękną wspólnotą”. Zawsze też z dużą radością witał jej mieszkańców, gdy przybywali do Watykanu. Takie spotkanie przeżyła również moja rozmówczyni. - Najpierw Ojca Świętego miała szczęście spotkać moja córka, Zosia, która przez pewien czas mieszkała we Włoszech. Bardzo chciała być na audiencji u polskiego Papieża i wreszcie wyprosiła to u o. Konrada Hejmo. Po Mszy św. w prywatnej kaplicy Jan Paweł II rozpoznał w niej moją córkę. „Nic nie mów” - powiedział do niej, gdy z wrażenia nie mogła wydobyć głosu, pogłaskał po głowie i stwierdził: „Córka Marysi Wyporek z Niegowici. Jesteś do niej podobna”. Zapytał o rodzinę, przekazał pozdrowienia. A potem i ja pojechałam do Rzymu. Dzieci mnie wsparły finansowo. Wybrałam się z nauczycielami z Gdowa na pielgrzymkę. Uczestniczyliśmy w audiencji generalnej. Nie zapomnę oczekiwania na przybycie Ojca Świętego. Staliśmy w grupie. Ze względu na wzrost zostałam przesunięta do tyłu. Jan Paweł II podszedł do nas, zapytał, skąd jesteśmy. W pewnej chwili spojrzał na mnie i w charakterystyczny sposób dotknął dłonią czoła, jakby sobie coś chciał przypomnieć. A potem zapytał: „Marysia?”. Zatrzymał się, zaczął ze mną rozmawiać, dopytywał o Niegowić, o mojego brata, Stasia. Dłonie, które trzymał wówczas na mej głowie, pocałunek na czole jeszcze długo czułam…

Był i jest

Pani Maria przyznaje, że z radością przyjęła wiadomość o beatyfikacji Jana Pawła II. Równocześnie dodaje, że już za życia był dla niej człowiekiem, od którego można się uczyć jak żyć, jak stawać się lepszym. - Zapamiętałam naukę, którą tu w Niegowici, do nas kierował: „Pamiętajcie, aby wydając sąd o bliźnich, najpierw osądzić samego siebie, swoje wady i grzechy. Wtedy łagodniej będziemy sądzić bliźnich” - wyznaje starsza pani. - Gdy Jan Paweł II zmarł, to pomyślałam, że teraz mogę modlić się za jego wstawiennictwem, że jest naszym orędownikiem w niebie. Ale to wielka satysfakcja móc powiedzieć, że się znało świętego, że chodził po naszym podwórku, że z nami rozmawiał, że tu był. Wierzę, że i teraz, chociaż w inny sposób, z nami pozostaje...

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Piotrowski: duchowni byli ostoją polskości

2024-04-29 11:42

[ TEMATY ]

bp Jan Piotrowski

duchowni

archiwum Ryszard Wyszyński

Odsłonięcie i poświęcenie pamiątkowej tablicy przy ścianie śmierci - z nazwiskami kilkunastu duchownych katolickich, którzy zginęli w obozie Gross- Rosen w Rogoźnicy

Odsłonięcie i poświęcenie pamiątkowej tablicy przy ścianie śmierci - z nazwiskami kilkunastu duchownych katolickich, którzy zginęli w obozie Gross- Rosen w Rogoźnicy

Duchowni byli ostoją polskości, co uniemożliwiało skuteczne wyniszczenie narodu, zgodnie z niemieckim planem - mówił dzisiaj w kieleckiej bazylice bp Jan Piotrowski, sprawując Mszę św. przy ołtarzu Matki Bożej Łaskawej, z okazji Narodowego Dnia Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego.

- To duchowni, według Niemców, byli grupą niezwykle niebezpieczną, ponieważ poprzez swoją pracę duszpasterską wspierali wszystkich Polaków - podkreślał biskup w homilii. - Od początku wojny byli wyłapywani, torturowani, niszczeni i mordowani - dodał. Jak zauważył, „sakramentalne kapłaństwo było dla Niemców, Rosjan, a potem komunistów znakiem sprzeciwu”.

CZYTAJ DALEJ

Ks. Węgrzyniak: trwać w Chrystusie - to nasze zadanie

2024-04-28 15:22

[ TEMATY ]

ks. Wojciech Węgrzyniak

Karol Porwich/Niedziela

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Ks. Wojciech Węgrzyniak

My jesteśmy jak latorośle. Jezus jest winnym krzewem. I to tak naprawdę On dzięki swojemu słowu nas oczyszcza. Jego Ojciec robi wszystko, żeby ta winorośl funkcjonowała jak najlepiej, a naszym zadaniem, jedynym zadaniem w tej Ewangelii, to jest po prostu trwać w Chrystusie - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Piątej Niedzieli Wielkanocnej 28 kwietnia.

Ks. Wojciech Węgrzyniak zaznacza, że „od czasu do czasu zastanawiamy się, co jest najważniejsze, cośmy powinni przede wszystkim w życiu robić”. Biblista wskazuje, że odpowiedź znajduje się w dzisiejszej Ewangelii. „Przede wszystkim powinniśmy trwać w Chrystusie” - mówi.

CZYTAJ DALEJ

To praca jest dla człowieka

2024-04-29 15:37

Magdalena Lewandowska

Do parafii na Nowym Dworze przybyły liczne poczty sztandarowe i przedstawiciele Dolnośląskiej Solidarności.

Do parafii na Nowym Dworze przybyły liczne poczty sztandarowe i przedstawiciele Dolnośląskiej Solidarności.

W parafii Opatrzności Bożej na Nowym Dworze we Wrocławiu modlono się w intencji ofiar wypadków przy pracy.

Eucharystii, na którą licznie przybyły poczty sztandarowe i członkowie Solidarności, przewodniczył o. bp Jacek Kiciński. – Dzisiaj obchodzimy Światowy dzień bezpieczeństwa i ochrony zdrowia w pracy oraz Dzień pamięci ofiar wypadków przy pracy i chorób zawodowych. Cieszę się, że modlimy się razem z bp. Jackiem Kicińskim i przedstawicielami Dolnośląskiej Solidarności – mówił na początku Eucharystii ks. Krzysztof Hajdun, proboszcz parafii i diecezjalny duszpasterz ludzi pracy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję