Reklama

Wciąż potrzeba tam naszych misjonarzy

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 6/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Katarzyna Jaskólska: - Wrócił Ksiądz Biskup z podróży po Paragwaju i Argentynie, gdzie odwiedził posługujących tam księży z naszej diecezji.

Bp Paweł Socha: - Odwiedzałem naszych księży, którzy pracują w Argentynie w departamencie Missiones. Są to: ks. Paweł Ptak i ks. Mirosław Żadziłko. Dotychczas pracowali razem na jednej parafii Cerro Azul w diecezji Posadas. Parafia ta liczy ponad 6 tys. wiernych i oprócz kościoła parafialnego trzeba obsłużyć 18 kaplic. Od lutego ks. Mirosław Żadziłko będzie pracował w parafii San Pipo, która ma więcej parafian, ale tylko 12 kaplic. Mieszkałem u księży michaelitów, na przedmieściach Assuncion (stolica Paragwaju), w seminarium, które prowadzą. Prowadzą też parafię, która liczy ponad 120 tys. osób. To duża parafia; mają na swoim terenie kościół parafialny i 40 kaplic. Dysponują bogatym zapleczem duszpasterskim, m.in. domem, w którym odbywają się rekolekcje dla młodzieży.
W Encarnación natomiast mieszkałem u księży werbistów, a korzystałem z przewodnictwa polskich księży oblatów, którzy prowadzą parafię wraz z sanktuarium Itacua, nad rzeką Parana. W Argentynie odwiedziłem też księży franciszkanów bernardynów, którzy pracują w Libertad, blisko wodospadów Iguaçu. W tamtejszych ośrodkach mieszka dużo Polaków, z którymi mieliśmy możność spotkania się.

- Skąd się tam wzięli?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- To potomkowie emigracji z 1936 r. Nie mówią już po polsku. Przed wojną rząd polski wykupił wiele tysięcy hektarów od rządu argentyńskiego i paragwajskiego i zachęcał Polaków, którzy mieli małe gospodarstwa, żeby tam wyjeżdżali. Kiedy Polacy przyjechali statkami z Europy, po dokonaniu odprawy w Buenos Aires przewieziono ich rzeką Parana i wysadzano wzdłuż rzeki w buszu, przydzielając każdej rodzinie od 300 do 500 ha buszu. Musieli zaczynać od budowy szałasów, karczowania drzew i siania na wykarczowanych polach. Jak mówiła wnuczka takiej osadniczki, Marta Sawicka w mieście Wanda, założonym przez Polaków, jej dziadkowie i rodzice musieli najpierw busz wypalać, wycinać, dopiero potem mogli zakładać gospodarstwa. Ich pierwszą troską po przyjeździe było wybudowanie domu i kaplicy w wiosce, żeby było gdzie się modlić. Mówili, że dzięki wierze Opatrzność uchroniła ich od nieszczęść i różnych nieszczęść: jadowitych węży, drapieżnych zwierząt, wypadków przy pracy itp.
Po zagospodarowaniu się, Polacy prowadzili bardzo wzorową gospodarkę, siali pszenicę, kukurydzę, maniok. Argentyńczycy i Paragwajczycy patrzyli na ich owoce pracy z zazdrością. Mówili o nich, że są bardzo pracowici i twórczy w dziedzinie rolnictwa.
W Buenos Aires mieszkałem w misji polskiej, którą prowadzą ojcowie franciszkanie bernardyni. Założyli ją zaraz po wojnie. Dużą rolę odegrał wtedy ks. Maciaszek, który był wywieziony na Syberię, a potem szedł z wojskiem Andersa i po wojnie przyjechał do Argentyny. Ta miejscowość na przedmieściach Buenos Aires nazywa się Martin Coronado, ale ze względu na pamięć o tym księdzu mówi się na nią Maciaszkowo.
W ogóle było dużo okazji do spotkań z polskimi księżmi, bo w samej Argentynie pracuje ich ok. 100.

- Jak wygląda praca duszpasterska mieszkających tam księży?

- W kościele parafialnym jest jedna Msza św. w niedzielę i dwie albo trzy w kościołach filialnych. Księża tak układają pracę, że w kościele filialnym jest jedna Msza św. w miesiącu, a czasami raz na dwa miesiące. Wierni dosyć słabo uczęszczają na niedzielne Msze św. Skąd bierze się taka swoista mentalność tamtejszych ludzi? Najpierw stąd, że nie mają możliwości uczestniczenia regularnie we Mszy św. Mają natomiast taką podświadomość religijną, żeby przynajmniej raz w roku być w sanktuarium. Gdy nie wypełnią tego obowiązku w ciągu roku, to niektórzy nawet się spowiadają z tego. Mają potrzebę znalezienia się na większym zgromadzeniu. A do sanktuariów przybywają wielotysięczne rzesze wiernych
W Ameryce Południowej ludzie są bardzo pobożni. To znaczy - mają swoje tradycje, zwyczaje, sposób obchodzenia świąt. Mają między innymi taki zwyczaj, że po każdej Mszy św. musi być tzw. asado. To pieczona na wolnym ogniu wołowina. Jako napój służą różnego rodzaju soki lub piwo, a szczególnie Yerba Mate. Stąd przy każdym kościele jest specjalne zadaszenie, gdzie odbywają się te spotkania.

- Jaka jest sytuacja Kościoła katolickiego w Paragwaju i Argentynie?

Reklama

- Jest różnica między tymi krajami. Wynika to z poziomu życia. Paragwaj jest biednym krajem. Funkcjonuje tu nacjonalizm. Paragwajczycy musieli się bronić przed wchłonięciem ich przez Brazylię i przez Argentynę. I dlatego mają wielkie poczucie patriotyzmu. W Paragwaju nie ma żadnego biskupa obcokrajowca. Biskupem musi być Paragwajczyk. W Argentynie czy Boliwii jest pod tym względem większa swoboda.
Jeśli chodzi o poziom życia religijnego, to wierni nie są przyzwyczajeni do tak intensywnego duszpasterstwa jak u nas. Polacy mają możliwość uczestniczenia w każdą niedzielę we Mszy św., bo jest u nas dużo kościołów i wielu księży. Inaczej to wygląda w Ameryce Południowej. Nic dziwnego, że brak u nich pobożności kontemplacyjnej. Mają za to taką pobożność, jakiej my nie posiadamy. Wyraża się ona w taki sposób, że jeśli ktoś z nich ma w domu figurkę Dzieciątka Jezus, Matki Bożej czy świętego, to traktuje ją jakby miał samego Pana Jezusa lub świętego w domu. W figurce uobecnia mu się Bóg albo święty patron. I kiedy ksiądz takiego człowieka pyta, dlaczego nie był na Pasterce w Boże Narodzenie, to czasem odpowiada: Jak ja mogę opuścić Pana Jezuska, którego mam w żłóbku w moim domu i iść do kościoła? Podobnie traktują figurę Pana Jezusa podczas Drogi Krzyżowej. Nie można dotykać figury Jezusa gołymi rękami, ale przez białą chustę i robią to mężczyźni. Dla nich to nie tylko figura, ale obecność Jezusa. Szczególnie tubylcy Guarani widzą Boga w tym zewnętrznym wyrazie. I to w sposób namacalny. Dlatego starają się dotknąć figurki, przekazać pocałunek, wpatrują się w nią. Nic dziwnego, że sanktuaria są tam bardzo cenione.

- Czy oprócz duszpasterstwa księża pełnią tam jakieś inne funkcje?

- Księża uczestniczą również w tamtejszym życiu społecznym, zwłaszcza w dziedzinie caritas. Należy jednak podkreślić bardzo duży udział i zaangażowanie osób świeckich w życiu parafii. Ponieważ brakuje księży, żeby obsłużyć wszystkie kościoły, więc każdy kościół posiada radę parafialną, radę ekonomiczną, która załatwia sprawy remontowe, oczywiście pod kierunkiem księdza. Niemal przy każdym kościele są wierni odpowiedzialni za śpiew, przygotowanie liturgii, komentarze do czytań, czytania mszalne itp. Nawet jeśli księdza nie ma w niedzielę, to część mieszkańców gromadzi się w kaplicy na nabożeństwie, które sami odprawiają. Podobnie jest z nabożeństwami okresowymi: Drogą Krzyżową, modlitwą różańcową i rozwiniętym w wielu parafiach nabożeństwem do Miłosierdzia Bożego.
Trzeba przyznać, że tam zaangażowanie ludzi świeckich jest na pewno dużo większe niż u nas. W każdej parafii są liderzy grup, nadzwyczajni szafarze Eucharystii, katechiści. Sam ksiądz na wielotysięcznej parafii nie dałby rady obsłużyć wszystkich dziedzin życia parafialnego. Ksiądz jest od sprawowania sakramentów, głoszenia Słowa Bożego, sakramentu pokuty i czuwania nad całością.

- Czy naszych księży można spotkać jeszcze w innych krajach Ameryki Południowej?

Reklama

- Księża pochodzący z Polski są np. w Boliwii, Brazylii i wielu innych krajach Ameryki Południowej. W Boliwii pracuje pochodzący z Polski bp Krzysztof Białasik, są biskupi pochodzenia polskiego w Brazylii. Ks. Jacek Golombek - z naszej diecezji - pracuje w Brazylii. Właściwie w Ameryce Południowej nie ma chyba kraju, gdzie nie byłoby polskich księży, zakonników i zakonnic. Chociaż jest w Ameryce Południowej coraz więcej powołań, ale mimo wszystko wciąż jest potrzeba misjonarzy. Są tam bowiem duże parafie i wiele kaplic, a także duże odległości. Nie ma tam takich wiosek jak u nas, tam ludzie są od siebie oddzieleni wielkimi obszarami pól czy pastwisk.

- Odległości między poszczególnymi miejscowościami są rzeczywiście duże, a Ksiądz Biskup pokonywał je autobusem…

- To prawda, ale tamtejsze autobusy różnią się od naszych europejskich. Są tylko trzy siedzenia w rzędzie, które są szerokie, rozkłada się je i podnosi podkład pod nogami, wtedy człowiek znajduje się w pozycji niemal leżącej jak w łóżku. Można podróżować śpiąc całą noc, jeśli ktoś oczywiście może spać podczas jazdy. Podawane są gorące posiłki. Przejechaliśmy takim autobusem ponad 2500 km.
Autobusy są podstawowym środkiem komunikacji. Na dworce autobusowe mówi się tam „terminal”, tak jak na lotniska. Są bardzo rozbudowane. Dworzec autobusowy w Assunción można porównać do naszego lotniska Okęcie. Budynek ma dwa poziomy i mnóstwo stanowisk, autobusy dalekobieżne wjeżdżają na górę, pozostałe są na dole. Ruch ogromny, przewija się tysiące ludzi, zwłaszcza w okresie wakacyjnym, który teraz jest w tych krajach.

- Jak wygląda życie rodzinne, podział ról kobiety i mężczyzny?

Reklama

- Podział ról w rodzinach jest tradycyjny. Kobiety zajmują się domem. Podróżując mogłem zauważyć wielką miłość ojców i matek do swoich do dzieci. Rozwodów jest mniej niż u nas. Sporo jest samotnych matek z dziećmi. Kobieta troszczy się o to, by mieć dziecko nieważne czy jest mężatką, czy nie. Mieć dziecko jest ambicją tamtejszych kobiet. Uważają, że w ten sposób się realizują jako kobiety.

- A jak wyglądają tradycje kulinarne?

- Mówiłem już o asado, mięsie wołowym jedzonym niemal przy każdej okazji. Paragwaj i Argentyna to kraje, gdzie jest bardzo duża hodowla bydła. W Paragwaju na 6 mln mieszkańców na pastwiskach pasie się 10 mln bydła. I dlatego wołowina jest dla nich podstawowym jedzeniem. Oprócz tego jest mnóstwo owoców, dochodzą do tego potrawy mączne. Ich posiłki są bardzo pożywne i stąd żyje tam wielu ludzi otyłych, zwłaszcza kobiet. Spożywałem w Paragwaju także dania polskie, u franciszkanów, michaelitów, a szczególnie u sióstr elżbietanek, które założyły klasztor i przychodnię lekarską wraz z salami do formacji młodzieży w Guarambaré, gdzie też prowadzą parafie polscy franciszkanie z Krakowa.

- Czy jakieś miejsca zachwyciły Księdza Biskupa szczególnie?

- Jest tam wiele pięknych widoków. Zwłaszcza wodospady, w miejscu, gdzie rzeka Iguaçu wpływa do Parany. Rozlewa się na szerokość 1, 5-2 km i natrafia na wielki spad na całej przestrzeni. Powstają wtedy węższe i szersze smugi spadającej w dół wody. Nieustannie jest szum, a nawet huk spadających z wysokości kilkudziesięciu metrów całych lawin wody. Mgła wodna wzbija się czasem kilkadziesiąt metrów w górę i wiatr rzuca ją na turystów, dokonując darmowej kąpieli. Wodospady można oglądać z poziomu rzeki, czyli z góry, z pozycji średniej i z poziomu rzeki, czyli od dołu. I można też podpłynąć statkiem pod sam wodospad. Rozpryskująca woda albo nawet cała fala podniesiona z rzeki rzuca się na ten statek i moczy siedzących w odkrytym statku pasażerów kompletnie. Można godzinami kontemplować cuda stworzenia i moc niezwykłą żywiołu, jakim jest woda.
Pięknym miastem jest też samo 15-milionowe Buenos Aires. Sama stolica ma 6 mln, a przedmieścia 9 mln. W stolicy, czyli w centrum są dzielnice z dawnych czasów i nowoczesne.
Wspaniałym przykładem dawnej sztuki są tzw. redukcje jezuickie. Pozostały po nich tylko ruiny, ale wciąż widać, jak bogate były tamte wspólnoty. Jezuici nie chcieli współpracować z hiszpańskim rządem i sami byli odpowiedzialni za miejscowe wspólnoty Indian. Takich redukcji było 30. Zostały zniszczone, kiedy w XVIII wieku usunięto jezuitów i kazano im wracać do Europy. Władze miejscowe ustanowiły zarządców świeckich, by kontynuowali dzieło wypędzonych duchownych, ale szybko okazało się to niemożliwe. Pozostały natomiast kościoły zbudowane przez franciszkanów, którzy nie wznosili samodzielnych struktur gospodarczych, a ograniczali się do pracy duszpasterskiej. Niestety wystrój wnętrza wielu zabytkowych świątyń franciszkańskich uległ zniszczeniu. Miałem możność zwiedzać kościół w Yaguaron z oryginalnym wystrojem wnętrza z XVI wieku. Ołtarz główny, ambona, konfesjonały są w stylu hiszpańskiego baroku powiązanego z miejscową sztuką sakralną, jaką zastali Hiszpanie. Niewiele takich kościołów z wystrojem wnętrza pozostało z tamtych czasów. A szkoda. Rejon departamentu Missiones w Argentynie i trasa między Assuncion a Encarnacion w Paragwaju, licząca ok. 480 km to pozostałości po pracy misjonarzy hiszpańskich, szczególnie franciszkanów i jezuitów. Bardzo łatwo rozpoznać ten styl kościołów. Są niskie, jedno- lub trzynawowe, z jedną lub dwiema wieżami, bez naw poprzecznych, z półpłaskimi dachami, bo nie ma tam śniegu, i podcieniami po obu bokach kościoła, by ludzie mogli się tam gromadzić na rozmowy przed i po Mszy św.
Bogu dziękuję, że mogłem doświadczyć Kościoła Świętego, prowadzącego dzieło zbawienia w zupełnie odmiennych warunkach klimatycznych, kulturowych, gospodarczych i politycznych. Teraz mam szerszą perspektywę modlitwy za Kościół jeden, święty i powszechny.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prezydent o misji Uznańskiego-Wiśniewskiego: przełom w dziejach polskiej nauki i wyraz odwagi

2025-07-15 14:25

[ TEMATY ]

kosmos

Prezydent Andrzej Duda

powrót

Sławosz Uznański‑Wiśniewski

Karol Porwich/Niedziela

Prezydent Andrzej Duda

Prezydent Andrzej Duda

Zakończona sukcesem misja Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego to nie tylko przełom w dziejach polskiej nauki, to wyraz odwagi i ducha, który od pokoleń kształtuje nasze narodowe dążenia - podkreślił we wtorek prezydent Andrzej Duda. „Polska dziękuje za Pańską odwagę” - dodał.

We wtorek przed południem polskiego czasu załoga misji Ax-4, w tym Polak Sławosz Uznański-Wiśniewski, wróciła na Ziemię.
CZYTAJ DALEJ

Szkaplerz „kołem ratunkowym”

Szkaplerz to najpopularniejsza obok Różańca świętego forma pobożności maryjnej. Historia szkaplerza sięga góry Karmel w Ziemi Świętej, kiedy to duchowi synowie proroka Eliasza prowadzili tam życie modlitewne. Było to w XII wieku. Z powodu prześladowań ze strony Saracenów bracia Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel przenieśli się do Europy i dali początek zakonowi zwanemu karmelitańskim. W południowej Anglii w Cambridge mieszkał pewien bogobojny człowiek - Szymon Stock, generał zakonu, który dostrzegając grożące zakonowi niebezpieczeństwa, modlił się gorliwie i błagał Maryję, Najświętszą Dziewicę, o pomoc. Pewnej nocy, z 15 na 16 lipca 1251 r., ukazała mu się Najświętsza Panienka w otoczeniu aniołów. Szymon otrzymał od Maryi brązowy szkaplerz i usłyszał słowa: „Przyjmij, Synu najmilszy, szkaplerz Twego zakonu jako znak mego braterstwa, przywilej dla Ciebie i wszystkich karmelitów. Kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego. Oto znak zbawienia, ratunek w niebezpieczeństwach, przymierze pokoju i wiecznego zobowiązania”. Od tamtej pory karmelici noszą szkaplerz, czyli dwa prostokątne skrawki wełnianego sukna z naszytymi wyobrażeniami Matki Bożej Szkaplerznej i Najświętszego Serca Pana Jezusa, połączone tasiemkami. Słowo „szkaplerz” pochodzi od łacińskiego słowa „scapulae” (plecy, barki) i oznacza szatę, która okrywa plecy i piersi. Papież Pius X w 1910 r. zezwolił na zastąpienie szkaplerza medalikiem szkaplerznym. Do wielkiej Rodziny Karmelitańskiej chcieli przynależeć wielcy tego świata - królowie, książęta, możnowładcy, ale i zwykli, prości ludzie. Dzięki papieżowi Janowi XXII - temu samemu, który wprowadził święto Trójcy Świętej i wyraził zgodę na koronację Władysława Łokietka - szkaplerz stał się powszechny. Papież miał objawienia. Matka Boża przyrzekła szczególne łaski noszącym pobożnie szkaplerz karmelitański. A Ojciec Święty ogłosił te łaski światu chrześcijańskiemu bullą „Sabbatina” z dnia 3 marca 1322 r. Bulla mówiła o tzw. przywileju sobotnim. Szczególne prawo do pomocy ze strony Maryi w życiu, śmierci i po śmierci mają ci, którzy noszą szkaplerz. Jest to niejako suknia Maryi, czyli znak i nieomylne zapewnienie macierzyńskiej opieki Matki Bożej. Kto nosi szkaplerz karmelitański, ten otrzymuje obietnicę, że dusza jego wkrótce po śmierci będzie wyzwolona z czyśćca. Stanie się to w pierwszą sobotę miesiąca po śmierci. Oczywiście, pod warunkiem, że ta osoba nosiła szkaplerz w należytym duchu i żyła prawdziwie po chrześcijańsku, zachowała czystość według stanu i modliła się modlitwą Kościoła. Jan Paweł II pisał do przełożonych generalnych Zakonu Braci NMP z Góry Karmel i Zakonu Braci Bosych NMP z Góry Karmel, że w znaku szkaplerza zawiera się sugestywna synteza maryjnej duchowości, która ożywia pobożność ludzi wierzących, pobudzając ich wrażliwość na pełną miłości obecność Maryi Panny Matki w ich życiu. „Szkaplerz w istocie jest «habitem» - podkreślał Ojciec Święty. - Ten, kto go przyjmuje, zostaje włączony lub stowarzyszony w mniej lub więcej ścisłym stopniu z zakonem Karmelu, poświęconym służbie Matki Najświętszej dla dobra całego Kościoła. Ten, kto przywdziewa szkaplerz, zostaje wprowadzony do ziemi Karmelu, aby «spożywać jej owoce i jej zasoby» (por. Jr 2, 7) oraz doświadczać słodkiej i macierzyńskiej obecności Maryi w codziennym trudzie, by wewnętrznie się przyoblekać w Jezusa Chrystusa i ukazywać Jego życie w samym sobie dla dobra Kościoła i całej ludzkości” (por. Formuła nałożenia szkaplerza). Papież Polak od wczesnych lat młodości nosił ten znak Maryi. I zawsze zaznaczał, jak ważny w jego życiu był czas, gdy uczęszczał do kościoła na Górce (Karmelitów) w Wadowicach. Szkaplerz przyjęty z rąk o. Sylwestra nosił do końca życia. (Szkaplerz św. Jana Pawła II znajduje się w klasztorze Karmelitów w Wadowicach.) W orędziu z okazji jubileuszu 750-lecia szkaplerza karmelitańskiego pisał, że szkaplerz „staje się znakiem przymierza i wzajemnej komunii między Maryją i wiernymi, a w rezultacie konkretnym sposobem zrozumienia słów Jezusa na krzyżu do Jana, któremu powierzył swą Matkę i naszą duchową Matkę”. Matka Boża, kończąc swe objawienia w Lourdes i w Fatimie, ukazała się w szatach karmelitańskich jako Matka Boża Szkaplerzna. Wszystkie osoby noszące szkaplerz karmelitański mają udział w duchowych dobrach zakonu karmelitańskiego. Ten, kto go przyjmuje, zostaje na mocy jego przyjęcia związany mniej lub bardziej ściśle z zakonem karmelitańskim. Rodzinę Karmelu tworzą następujące kręgi osób: zakonnicy i zakonnice, Karmelitańskie Instytuty Życia Konsekrowanego, Świecki Zakon Karmelitów Bosych (dawniej zwany Trzecim Zakonem), Bractwa Szkaplerzne (erygowane), osoby, które przyjęły szkaplerz i żyją jego duchowością w różnych formach zrzeszania się (wspólnoty lub grupy szkaplerzne) oraz osoby, które przyjęły szkaplerz i żyją jego duchowością, ale bez żadnej formy zrzeszania się. Do obowiązków należących do Bractwa Szkaplerznego należy: przyjąć szkaplerz karmelitański z rąk kapłana; wpisać się do księgi Bractwa Szkaplerznego; w dzień i w nocy nosić na sobie szkaplerz; odmawiać codziennie modlitwę zaznaczoną w dniu przyjęcia do Bractwa; naśladować cnoty Matki Najświętszej i szerzyć Jej cześć. Modlitwa do Matki Bożej Szkaplerznej O najwspanialsza Królowo nieba i ziemi! Orędowniczko Szkaplerza świętego! Matko Boga! Oto ja, Twoje dziecko, wznoszę do Ciebie błagalne ręce i z głębi serca wołam do Ciebie: Królowo Szkaplerza, ratuj mnie, bo w Tobie cała moja nadzieja. Jeśli Ty mnie nie wysłuchasz, do kogóż mam się udać? Wiem, o dobra Matko, że Serce Twoje wzruszy się moim błaganiem i wysłuchasz mnie w moich potrzebach, gdyż Wszechmoc Boża spoczywa w Twoich rękach, a użyć jej możesz według upodobania. Od wieków tak czczona, najszlachetniejsza Pocieszycielko utrapionych, powstań i swą potężną mocą rozprosz cierpienie, ulecz, uspokój mą zbolałą duszę, o Matko pełna litości! Ja wdzięcznym sercem wielbić Cię będę aż do śmierci. Na twoją chwałę w Szkaplerzu świętym żyć i umierać pragnę. Amen.
CZYTAJ DALEJ

Rzym: wystawa fotograficzna w hołdzie Janowi Pawłowi II

Zamek Świętego Anioła w Rzymie poświęca pierwszemu papieżowi z Polski wystawę ze zdjęciami światowej sławy artysty fotografa. „Jan Paweł II - człowiek, papież, święty na fotografiach Gianniego Giansantiego” można oglądać od 17 lipca do 30 listopada. Według inicjatorów wystawa jest „wizualnym i emocjonalnym hołdem dla jednego z najpopularniejszych papieży naszych czasów” z okazji Roku Świętego.

Siedem lat fotografowania podróży papieża
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję