Gdy byłeś dzieckiem, w Wielkanoc niebo musiało być fantastycznie
niebieskie. I dużo słońca i zielona trawa. Mama, choć było zimno,
wkładała te najcieńsze pończochy. Tatuś, gdy skończył się golić,
przeciągał dłonią po policzkach, uśmiechał się do lustra i powiadał: "
No, człowiek nie jest jeszcze taki stary" i wiązał najbardziej kolorowy
krawat. Szedłeś do kościoła w nowym ubraniu. Kolega miał nowe buty,
a koleżanka płaszcz wiosenny i niebieskie wstążki w warkoczach. Czekałeś
niecierpliwie, kiedy ksiądz skończy kazanie i wracałeś do domu na
śniadanie. Stół był nakryty białym obrusem. We flakonie sterczały
bazie. Mama zastawiała stół samymi smakołykami. Przed tobą garnuszek
w czerwone grochy z najlepszą kawą, jakiej nigdzie poza domem rodzinnym
nie piłeś. Takie zostały ci wspomnienia z uroczystości Zmartwychwstania
Pańskiego w latach dziecięcych.
A potem, gdy byłeś młody, gdy cię roznosiło życie i wierzyłeś
w swoją siłę i swoje osiągnięcia - jeszcze było za wcześnie na to,
żebyś zrozumiał, czym jest Zmartwychwstanie. Ale wyobraź sobie, że
przeżyłeś wiele lat. Przyszła Wielkanoc z bladym słońcem i wypłowiałym
niebem. W lustrze przestraszyła cię twarz ze zmarszczkami i siwym
zarostem. Nie wyszedłeś z mieszkania, bo nie starczyło ci sił. Stoisz
w oknie i patrzysz jak spod brudnych płacht śniegu, ciekną strużki
wody i już zielenieje trawa. Pąki na gałęziach kasztanowca błyszczą.
Na suchych płytach chodnika dzieci grają w klasy, tak jak ty nie
tak dawno. Może wtedy zrozumiesz, czym jest Zmartwychwstanie - ale
czy to nie będzie za późno?
"Cóż to są za rozmowy, które idąc prowadzicie między
sobą, a jesteście smutni?". Gdziekolwiek na świecie jest znane imię
Chrystusowe, tam dzisiaj czyta się historię zdarzenia, jakie mieli
dwaj uczniowie Jezusa po Jego Zmartwychwstaniu.
Oto wśród poranka drogą do Emaus idą dwaj ludzie dobrej
woli, ale małej wiary. Wierzyli tylko w to, co sprawdzili własnym
wzrokiem, czego byli naocznymi świadkami. Ludzie, jakich nie brak
dzisiaj pośród nas. Ludzie, którzy wołają: "my nie chcemy wierzyć,
ale wiedzieć, doświadczać". Widzieli cuda jeszcze za życia Jezusa,
byli urzeczeni Jego nauką i przyszło im przeżyć straszne załamanie,
klęskę swych przekonań, zawód, który spotkał ich jako ludzi dojrzałych,
szukających prawdy. Oto ten, który mienił się Bogiem, który takie
nadzwyczajne rzeczy czynił, skompromitował się w ich oczach, dając
się przybić do krzyża.
A myśmy się spodziewali, że On odbuduje Królestwo Izraelskie,
uwolnili nas od okupacji rzymskiej, uczyni Izrael wielkim mocarstwem,
w którym będzie się żyło spokojnie i wygodnie. A tu wszystko przegrane,
wszystko pękło jak bańka mydlana.
Takie drogi jak tamta do Emaus są dzisiaj też na całym
świecie, może tylko nieco szersze, asfaltowe, wygodniejsze, ale są
wszędzie, bo to drogi, którymi chodzi człowiek. Na tych drogach można
spotkać podróżnych podobnych do tamtych uczniów, wlokących ze sobą
swoje smutki i gorzkie zawody życiowe, często mówiących: "A myśmy
się spodziewali...". Spodziewaliśmy się, że życie nasze inaczej się
ułoży, tak jak planowaliśmy sobie. A tymczasem przyszła choroba,
zajrzała śmierć do domu i wszystko się zawaliło - cały gmach projektów
i marzeń.
Ktoś mądrze wyraził się, że my często posługujemy się
Bogiem, a nie zawsze służymy Bogu. Wtedy jest dobrze, gdy pełni się
nasza wola, gdy Pan Bóg realizuje nasze plany. Niech się jednak tylko
zacznie coś psuć, wpadamy w zniecierpliwienie, rozdrażnienie graniczące
z bluźnierstwem - Boga widać nie ma, albo przestał się mną zajmować.
Modliłem się, prosiłem, nawet nowennę odprawiłem, na Mszę św. ofiarowałem,
a to wszystko dalej idzie na opak.
Dlaczego tak? Zapytaj dzisiaj w dzień Zmartwychwstania.
Dlaczego? Ponieważ nie rozumiesz Boga, bo nie potrafisz się z Nim
spotkać.
Chrystusa spotykamy i słuchamy na tych naszych spotkaniach
i rozpoznajemy Go "przy łamaniu chleba". Każda Msza św. jest naszym
spotkaniem z Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym. Czyż nie wypowiadamy
tu ważnych słów: "Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje
zmartwychwstanie..." Jeżeli Go nie rozpoznajemy i nie uznajemy, musimy
zapytać siebie, czy przypadkiem nie zgasła nasza wiara i czy w ogóle
chcemy szukać, znaleźć, rozpoznać i uznać Chrystusa.
Rozpoznajemy Chrystusa w swojej duszy i we własnym sumieniu.
Uważne chrześcijańskie ucho słyszy ten głos. Jeżeli jest inaczej,
musimy zapytać siebie, czy w ogóle zważamy na głos naszego sumienia,
czy też zagłuszyła go ulica, instynkty, namiętności i wołanie grzechu.
W takim rozgardiaszu trudno rozpoznać głos Boga.
Ta wielkanocna przygoda dwóch uczniów Jezusa potwierdza
prawdę, że z Chrystusem trzeba iść przez życie! Komunia św. jest
dla nas najlepszym lekarstwem na wszelki człowieczy smutek. Jezus
jest prawdziwą radością człowieka. Bez Niego nie możesz sobie wyobrazić
życia prawdziwie chrześcijańskiego. Łamanie chleba - pożywanie Ciała
Pańskiego - jest dla nas źródłem mocy i nowej siły.
Każdy z nas ma swoją drogę do Emaus, na której może spotkać
Chrystusa i przeżyć Jego obecność. Tak często rozmawiamy, dyskutujemy
z innymi, wędrując swoją drogą do Emaus. Roztrząsamy wszystko, co
się wydarzyło w Ojczyźnie, na świecie, we wspólnocie. Zmartwychwstały
Pan idzie obok nas, ale my Go nie dostrzegamy. Cierpliwie wyjaśnia
nam, udzielając dyskretnej nagany: "O nierozumni, jak nieskore są
wasze serca do wierzenia we wszystko, co przepowiadali prorocy..."
.
Zostań z nami, Panie! XXI w. zaprasza, aby ludzkość zasiadła
razem przy jednym stole. Przy tej wieczerzy miłości nie może zabraknąć
Jezusa. Bez Niego spotkanie jest puste i chłodne, i zamknięte tylko
w tajemnicy "chleba powszedniego".
"Dwaj z nich byli w drodze". My też jesteśmy nieustannie
w drodze. Znamy dobrze doświadczenia ludzkiej drogi. Ta droga naznaczona
jest piętnem przemijania, nosi w sobie znamię trudu, ciężaru wątpliwości,
grzechu. Przed nami jest droga życia jako zadanie i jako realizacja
powołania. Droga jest też pytaniem i wielką niewiadomą. Pozwólmy,
aby Chrystus zbliżył się do nas, jak do tych uczniów idących do Emaus.
Podejmijmy z Nim dialog i wsłuchajmy się w to, co On do nas mówi.
Może jesteśmy smutni. Nie będziemy smutni, jeśli z całego serca uwierzymy
w Zmartwychwstałego Chrystusa. Uwierzmy w Chrystusa i odkryjmy przed
Nim swoją pustkę i bezradność.
Zjednoczenie z Chrystusem powinno być dla nas celem i
sensem życia. Jeśli zjednoczymy się z Jezusem, będziemy szczęśliwymi
ludźmi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu