Reklama

Zaczęło się od życzeń

Jesteśmy takim małżeńskim trójkątem. Po jednej stronie ja, po drugiej stronie żona i staramy się kierować ku wierzchołkowi, którym jest Chrystus. Im bliżej jesteśmy Chrystusa, tym bliżej jesteśmy siebie - opowiada Andrzej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Państwo Andrzej i Urszula Rychliccy są małżeństwem od 31 lat. Ich miłość powołała do życia Elizę, Pawła i Aleksandrę. Dzieci są już dorosłe, wciąż jednak mają wspaniały przykład w swoich rodzicach, którzy pokazują im, że miłość nie ustaje, że miłość nie jest tylko przywilejem młodych.

Najpierw wspólne życzenia, potem ślub

Trwało wtedy pierwsze spotkanie duszpasterstwa akademickiego działającego przy parafii św. Jadwigi Królowej (wtedy jeszcze błogosławionej), gdy do sali, gdzie zgromadzona była młodzież akademicka, wpadł spóźniony Andrzej. Jako że było to pierwsze spotkanie w nowym roku akademickim, wszyscy się nawzajem sobie przedstawili. Ks. Józef, prowadzący spotkanie, poprosił o to również spóźnionego Andrzeja. - Jestem Andrzej - odezwał się wywołany. - A ja Ula - dało się słyszeć z drugiego końca sali. - W takim razie Ula i Andrzej jutro podczas wizytacji parafii przez kard. Karola Wojtyłę przywitają naszego duszpasterza - zdecydował prowadzący spotkanie kapłan. I tak się stało. 16 października, dokładnie na dwa lata przed wyborem na Stolicę Piotrową, Ksiądz Kardynał został przywitany przez wywołanych do tego członków duszpasterstwa akademickiego. W kolejnym dniu wizytacji Andrzej, idąc do kościoła na Mszę św., spotkał po drodze Ulę, która znalazła się pod jego parasolem, padał bowiem deszcz. Podczas Eucharystii w obecności kard. Wojtyły odnawiano przyrzeczenia małżeńskie i... stojący obok siebie Andrzej i Ula także je odnowili, choć nie byli małżeństwem ani nawet parą. Zrobili to dla żartu. Kilka miesięcy później stanęli na ślubnym kobiercu - już nie dla żartu. Całkiem poważnie. Do dziś mówią, że w pewien sposób małżeństwa udzielał im przyszły papież. Również dziś często zdarza się im witać biskupa, czy kardynała podczas parafialnych uroczystości.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Najpierw modlitwa, potem artykuł

Zdarzyło mi się po raz pierwszy, że moi rozmówcy przed rozmową poprosili o modlitwę. Zamieniliśmy przecież dopiero kilka zdań przy wejściu do ich mieszkania. Okazuje się, że modlitwa zawsze łączy ludzi, a ja już na samym początku spotkania z państwem Rychlickimi uświadomiłem sobie, że wszystko, co robimy, powinniśmy ofiarować Bogu. Prosiliśmy Ducha Świętego, aby ten artykuł przyniósł dobro innym. Pomyślałem, że gdyby wszyscy dziennikarze zaczynali swoją pracę modlitwą, to pewnie to, co czytamy codziennie w prasie, nie powodowałoby w nas tylko zgorszenia i frustracji, ale mogłoby przyczyniać się do naszego zbawienia. Czy ktoś jednak dziś w taki sam sposób fascynuje się zbawieniem, jak zbrodnią, sensacją, życiem gwiazd, polityką i sportem? Wspólna modlitwa była dla mnie pięknym świadectwem, które dali mi małżonkowie.

Reklama

Mamusia w oknie, tatuś przy zlewie

- Jak to jest, że żyjecie w małżeństwie 31 lat, a Wasze dzieci, znajomi i wszyscy, którzy Was poznają, są zachwyceni sposobem, w jaki, nadal okazujecie sobie miłość? - pytam małżeństwo. Tu wtrąca się Ola: - Jak byłam mała, to wstydziłam się trochę za rodziców. Szliśmy po osiedlu, a oni potrafili, trzymając się za rękę, podskakiwać. Dziś patrzę na to z innego punktu widzenia. Spotykam się z ludźmi, których małżeństwa rozpadają się po roku, po dwóch latach. Patrząc na rodziców, żyjąc w domu, gdzie nigdy nie było awantur, nie do końca mogę to zrozumieć - zastanawia się najmłodsze, 24-letnie dziecko Urszuli i Andrzeja. Małżonek opowiada, że cały czas starał się, aby to, co zaistniało w nich pięknego na samym początku, nigdy nie zgasło. Podobnie postępuje mama, co potwierdza Ola, która często spotyka mamę wpatrzoną w okno i oczekującą na tatusia, do tego nieszczędząca czasu przed lustrem, by dla swojego wybranka wyglądać jak najpiękniej. Nie bez przyczyny rodzina, którą mam okazję poznać i uczucia, którymi się darzą, budzą skojarzenia z miłością św. Joanny Beretty-Molli i jej męża Piotra. Joanna pisała w swoich listach do męża: „Przybądź jak szybko to możliwe. (...). Mój Piotrze, myślę o Tobie z wielkim, nieustającym uczuciem”. Św. Joanna była nastawiona na poszukiwanie i dawanie szczęście mężowi, na dzielenie jego życia. A Urszula podobnie jak święta z Włoch, darzy męża wielkim uczuciem i okazuje mu wiele czułości, która może w Polsce nie zawsze bywa dobrze rozumiana. Małżonkowie nie obnoszą się z nią wszędzie. Wybranka Andrzeja zawsze czule wita męża po powrocie z pracy, rzuca mu się nawet na szyję. Na spacerach trzymają się za ręce. Nie brakuje niespodzianek, którymi się obdarowują, przeżywania wspólnych rocznic. A zdarza się również, że Andrzej swoją żonę wniesie do domu na rękach... Ciągle za sobą tęsknią, odczuwają wielką potrzebę bycia blisko siebie. Andrzej nie pyta żony, czy ma zmywać, gdy wie, że Urszula jest zmęczona.
Dzieci - Eliza, Paweł i Ola, które są już dorosłe - a Eliza ma już męża Tomka i uczyniła swoją mamę babcią prawie 2-letniej Oliwii, na jedną z rocznic ślubu rodziców napisali, że dziękują im za miłość do nich, ale przede wszystkim za miłość, którą mieli i mają do siebie. Ta ich wzajemna miłość uświadamia im, że to właśnie w rodzinie odnaleźli oni i urzeczywistnili swoją przyjaźń i chrześcijańskie szczęście, emanujące na wszystkich wokół.

Reklama

Siła w modlitwie

Może zabrzmi to banalnie i słowa te nieraz słyszymy przy różnych okazjach. Jeśli jednak wypowiadają je osoby, które doświadczyły, że nie są one tylko pustymi frazesami, to przekonujemy się, że ci, którzy wierzą, „wszystko mogą w Tym, który ich umacnia”. Odkąd małżonkowie znaleźli swoją drogę formacji w Ruchu Domowego Kościoła, ich życie duchowe nabrało innego wymiaru. Wspólnota pomaga się rozwijać. Ktoś, czytając o rodzinach, które odnalazły prawdziwe szczęście, może pytać, czy tylko w jakiejś wspólnocie jest to możliwe. Nie. Ale wspólnota może pokazać drogę, może pomóc i zmobilizować do pracy nad sobą. Urszula i Andrzej podjęli zobowiązania, które wynikają z ich obecności w Domowym Kościele. Najbardziej pomógł im dialog małżeński (oraz modlitwa małżeńska, często ich modlitwa zamieniała się we wspólną rozmowę. Nie wyobrażają sobie oni, że mogliby nie zakończyć dnia modlitwą. Jeśli jest okazja, modlą się także całą rodziną, odmawiając Koronkę, „Anioł Pański”. W ciągu roku znajdują czas na rekolekcje. Razem z oazą dorastały ich dzieci.

Nie dla żony - dla innych

W pewnym momencie trwania w Ruchu Domowego Kościoła małżonkowie podjęli decyzję o podjęciu abstynencji od napojów alkoholowych i wstąpili do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Zanim się to stało, chcieli się jednak przekonać do swojej decyzji i podjęli tylko roczną abstynencję. Wtedy doświadczyli, jak bardzo ich krok będzie innym potrzebny. Podczas jednego z przyjęć odmówili picia alkoholu, gdy kieliszek wędrował wokół stołu. Wywołało to zdziwienie, konsternację... Niektórzy myśleli, że Andrzej odmówił z powodu żony, że to ona go do tego przymusiła, a gdy ona na chwilę opuściła miejsce przy stole, ktoś nawet powiedział: „To może teraz spróbujesz?”. Nie rozumieli ich decyzji, ale sami tego dnia wypili mniej niż zazwyczaj lub nawet odmawiali „jednego”. Pierwszy raz po przyjęciu zostało tak dużo alkoholu... Większość osób wróciła do domu trzeźwa. Do trwania w abstynencji przekonało ich także świadectwo, które usłyszeli na rekolekcjach, oraz fakt, że mimo iż w wielu rodzinach istnieje problem alkoholowy, to i tak niewiele osób potrafi podjąć takie zobowiązanie w intencji innych - nawet najbliższych.
Istnieją rodziny, które można wskazywać jako wzór chrześcijańskiego życia. To nie „gatunek wymierający” w naszym społeczeństwie. Łatwo powiedzieć: „my tacy święci nie potrafilibyśmy być”, łatwo mówić, że to tylko wyjątki. Trudniej zacząć choćby od wspólnej małżeńskiej, rodzinnej modlitwy, która może zapoczątkować świętość, o której przecież każdy z nas marzy...

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jasna Góra: 5. Ogólnopolska Pielgrzymka Kobiet

2024-05-19 18:32

[ TEMATY ]

Jasna Góra

kobieta

Jasna Góra/Facebook

Do kształtowania chrześcijańskiego feminizmu w świecie - „by swoją kobiecą inność, wyjątkowość podkreślać i nią żyć” zachęcał na Jasnej Górze uczestniczki 5. Ogólnopolskiej Pielgrzymki Kobiet bp Artur Ważny z Sosnowca. Spotkanie odbyło się w uroczystość Zesłania Ducha Świętego i było czasem uczenia się ufności Bogu. Przebiegało pod hasłem: „Pójdę ufna za Tobą” a jedną z „bohaterek” spotkania była św. s. Faustyna Kowalska, którą przybliżyła s. Gaudia Skass ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.

Mszy św. w kaplicy Matki Bożej przewodniczył bp Artur Ważny, sosnowiecki biskup diecezjalny. W homilii zachęcał do przyjaźni z Duchem Świętym, by tak jak w życiu Maryi, stawał się On reżyserem i naszego życia, tym, który chce nas prowadzić, pokazać pomysł Boga na nasze życie. A jedną z wielu Jego ról jest odszukiwanie i odnajdowanie nas dla Boga, co szczególnie ukazuje Jezus w przypowieściach o odnalezionym synu marnotrawnym, odnalezionej owcy i odnalezionej drachmie. Bp Ważny przypomniał, że w kobiecie, która szukała i odnalazła zgubioną drachmę, Ojcowie Kościoła widzieli właśnie Ducha Świętego.

CZYTAJ DALEJ

Święty Jan Nepomucen

Niedziela podlaska 20/2001

[ TEMATY ]

święty

Arkadiusz Bednarczyk

Św. Jan Nepomucen z kościoła w Lutczy

Św. Jan Nepomucen z kościoła w Lutczy

Św. Jan Nepomucen urodził się w Pomuku (Nepomuku) koło Pragi. Jako młody człowiek odznaczał się wielką pobożnością i religijnością. Pierwsze zapiski o drodze powołania kapłańskiego Jana pochodzą z roku 1370, w których figuruje jako kleryk, zatrudniony na stanowisku notariusza w kurii biskupiej w Pradze. W 1380 r. z rąk abp. Jana Jenzensteina otrzymał święcenia kapłańskie i probostwo przy kościele św. Galla w Pradze. Z biegiem lat św. Jan wspinał się po stopniach i godnościach kościelnych, aż w 1390 r. został mianowany wikariuszem generalnym przy arcybiskupie Janie. Lata życia kapłańskiego św. Jana przypadły na burzliwy okres panowania w Czechach Wacława IV Luksemburczyka. Król Wacław słynął z hulaszczego stylu życia i jawnej niechęci do Rzymu. Pragnieniem króla było zawładnąć dobrami kościelnymi i mianować nowego biskupa. Na drodze jednak stanęła mu lojalność i posłuszeństwo św. Jana Nepomucena.

Pod koniec swego życia pełnił funkcję spowiednika królowej Zofii na dworze czeskim. Zazdrosny król bezskutecznie usiłował wydobyć od Świętego szczegóły jej spowiedzi. Zachowującego milczenie kapłana ukarał śmiercią. Zginął on śmiercią męczeńską z rąk króla Wacława IV Luksemburczyka w 1393 r. Po bestialskich torturach, w których król osobiście brał udział, na pół żywego męczennika zrzucono z mostu Karola IV do rzeki Wełtawy. Ciało znaleziono dopiero po kilku dniach i pochowano w kościele w pobliżu rzeki. Spoczywa ono w katedrze św. Wita w bardzo bogatym grobowcu po prawej stronie ołtarza głównego. Kulisy i motyw śmierci Świętego przez wiele lat nie był znany, jednak historyk Tomasz Ebendorfer około 1450 r. pisze, że bezpośrednią przyczyną śmierci było dochowanie przez Jana tajemnicy spowiedzi. Dzień jego święta obchodzono zawsze 16 maja. Tylko w Polsce, w diecezji katowickiej i opolskiej obowiązuje wspomnienie 21 maja, gdyż 16 maja przypada św. Andrzeja Boboli. Jest bardzo ciekawą kwestią to, że kult św. Jana Nepomucena bardzo szybko rozprzestrzenił się na całą praktycznie Europę.

W wieku XVII kult jego rozpowszechnił się daleko poza granice Pragi i Czech. Oficjalny jednak proces rozpoczęto dopiero z polecenia cesarza Józefa II w roku 1710. Papież Innocenty XII potwierdził oddawany mu powszechnie tytuł błogosławionego. Zatwierdził także teksty liturgiczne do Mszału i Brewiarza: na Czechy, Austrię, Niemcy, Polskę i Litwę. W kilka lat potem w roku 1729 papież Benedykt XIII zaliczył go uroczyście w poczet świętych.

Postać św. Jana Nepomucena jest w Polsce dobrze znana. Kult tego Świętego należy do najpospolitszych. Znajduje się w naszej Ojczyźnie ponad kilkaset jego figur, które można spotkać na polnych drogach, we wsiach i miastach. Często jest ukazywany w sutannie, komży, czasem w pelerynie z gronostajowego futra i birecie na głowie. Najczęściej spotykanym atrybutem św. Jana Nepomucena jest krzyż odpustowy na godzinę śmierci, przyciskany do piersi jedną ręką, podczas gdy druga trzyma gałązkę palmową lub książkę, niekiedy zamkniętą na kłódkę. Ikonografia przedstawia go zawsze w stroju kapłańskim, z palmą męczeńską w ręku i z palcem na ustach na znak milczenia. Również w licznych kościołach znajdują się obrazy św. Jana przedstawiające go w podobnych ujęciach. Jest on patronem spowiedników i powodzian, opiekunem ludzi biednych, strażnikiem tajemnicy pocztowej.

W Polsce kult św. Jana Nepomucena należy do najpospolitszych. Ponad kilkaset jego figur można spotkać na drogach polnych. Są one pamiątkami po dziś dzień, dawniej bardzo żywego, dziś już jednak zanikającego kultu św. Jana Nepomucena.

Nie ma kościoła ani dawnej kaplicy, by Święty nie miał swojego ołtarza, figury, obrazu, feretronu, sztandaru. Był czczony też jako patron mostów i orędownik chroniący od powodzi. W Polsce jest on popularny jako męczennik sakramentu pokuty, jako patron dobrej sławy i szczerej spowiedzi.

CZYTAJ DALEJ

Śp. ks. Tadeusz Kasperek - proboszcz, jakich mało

2024-05-20 22:29

Katarzyna Dybeł

Ks. prałat Tadeusz Kasperek w czasie diecezjalnej pielgrzymki do Ziemi Świętej - 12 marca 2010, Góra Błogosławieństw

Ks. prałat Tadeusz Kasperek w czasie diecezjalnej pielgrzymki do Ziemi Świętej - 12 marca 2010, Góra Błogosławieństw

    Emerytowany proboszcz parafii pw. św. Piotra w Wadowicach i honorowy obywatel Miasta Wadowice ks. prałat Tadeusz Kasperek zmarł 17 maja br. w krakowskim szpitalu.

    Charyzmatyczny kapłan, ksiądz z powołania, ceniony i lubiany, obdarzony licznymi talentami, mocną osobowością i determinacją w posługiwaniu tym, których Bóg stawiał na jego drodze. Pełen niewyczerpanej energii i wciąż nowych pomysłów, zawsze otwarty i gościnny, rozmodlony i umiejący rozmodlić innych, gotowy rozmawiać z każdym niezależnie od jego poglądów, twórczy, kochający Kościół – proboszcz jakich mało. Wyjątkowy gospodarz i organizator, dla wielu przyjaciel, duchowy ojciec, spowiednik i mistrz ewangelicznego słowa. Serce i czas miał dla wszystkich, ale w centrum jego duszpasterskiej troski były dzieci i osoby chore, starsze, zmagające się z cierpieniem i niezrozumieniem. Przez ostatnie lata swego życia doświadczył krzyża ciężkiej choroby i kalectwa, który niósł w heroiczny sposób, ofiarując wiele z tego cierpienia w intencji swoich parafian.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję