Przechadzając się wśród wypchanych po brzegi półek w hipermarketach lub spacerując piękniejącą z każdym dniem lubelską Starówką, cieszymy się, że nasze miasto coraz mniej odbiega od standardów europejskich. Często zapominamy, że wciąż jeszcze są miejsca, gdzie życie nie toczy się tak kolorowo…
Rejon ul. Antoniny Grygowej. Dawna siedziba fabryki Ursusa to dziś ruina, przy której mieszkania socjalne otrzymało wiele rodzin. Okolica nie wygląda zachęcająco; dojeżdża tu tylko jeden autobus, raz na godzinę. Samo osiedle to kilka gęsto ustawionych szarych, odrapanych, blaszanych baraków. Spacer między nimi wiąże się z brodzeniem po kostki w błocie, z dodatkowymi atrakcjami w postaci wystających z ziemi prętów i niezabezpieczonych studzienek kanalizacyjnych. Jakiś czas temu pojawił się pomysł zagospodarowania terenu składowiskiem odpadów. W relacjach mediów widać reprezentatywne dla lublinian przeświadczenie o tym, że to „gorsza” część miasta, nawet szkoły niechętnie przyjmują dzieci z dzielnicy. „My mamy inne zdanie - mówi Justyna Orłowska, koordynatorka programu «Grygowa Street». - Chcemy dzieciakom pomóc uwierzyć w to, że mieszkanie na Grygowej nie przekreśla ich jako ludzi”.
MOST-em na Grygową
Projekt realizowany obecnie przez 16 wolontariuszy z Centrum Duszpasterstwa Młodzieży istnieje od 2 lat. Zaczęło się od programu MOST na Bronowicach Starych. Szybko jednak okazało się, że to nie jedyne miejsce, które lublinianie wolą omijać szerokim łukiem. Początkowo na ulicę Grygowej wyruszyły patrole streeworkerskie. Grupy wolontariuszy, które brały w nich udział, próbowały poznać dzielnicę i jej mieszkańców, starały się organizować wolny czas najmłodszym. Aby przekonać do siebie nieufnych początkowo ludzi, dzięki uprzejmości i z pomocą właścicieli jedynego w okolicy sklepu zorganizowali majówkę. Obecnie młodzi mieszkańcy Grygowej mogą kształcić zdolności muzyczne lub rozwijać swoje zdolności manualne, wykonując biżuterię pod okiem studentki wychowania artystycznego. Do niedawna mieli też niepowtarzalną okazję szkolenia się w żonglerce. Nagrodą za cały rok uczestnictwa w zajęciach jest nieodpłatny udział w letnim obozie; od czasu do czasu zdarzają się też wspólne z wolontariuszami wypady do kin, restauracji, muzeów - odkrywanie nieznanej strony Lublina. Justyna Orłowska podkreśla, że wszystkie działania nakierowane są nie tylko na zagospodarowanie czasu dzieci, ale mają większy sens. „Dziecko samo musi dojść do tego, że można żyć inaczej, że jest jakaś alternatywa, a my możemy tylko pomóc w dostrzeżeniu tego” - mówi.
Razem można więcej
Słuchając opowiadań pani Justyny, można odnieść wrażenie, że praca na Grygowej to sielanka. Przyznaje ona jednak, że w rzeczywistości bywa różnie: zdarzają się dzieci z nałogami, używające niecenzuralnych słów lub po prostu przeszkadzające w prowadzeniu zajęć. Są takie, którym podoba się wszystko, co się im oferuje, ale są i takie, które wszelkie wysiłki kwitują stwierdzeniem „było beznadziejnie”. Często też sytuacja życiowa wychowanków i ich rodzin, ich zmagania z losem, stają się obciążeniem psychicznym dla wolontariuszy. Żadne z nich nie zostaje jednak z tym samo. Wszystko można omówić w grupie, podzielić się troskami, poszukać wspólnie nowych rozwiązań.
Od niespełna roku wsparciem jest też Centrum Aktywności Środowiskowej przy Grygowej. Teresa Mankiewicz, p.o. kierownik placówki, z sympatią wypowiada się o wolontariuszach. „To cudowni młodzi ludzie, bardzo zaangażowani i bardzo systematyczni” - podkreśla. Opowiada o współpracy, która od samego początku i niezmiennie układa się doskonale. I chociaż pracownicy Centrum również prowadzą zajęcia dla dzieci i młodzieży, pani Teresa uważa, że nie działają na zasadzie konkurencji. Z dumą opowiada o wspólnie zorganizowanych imprezach środowiskowych - inaugurującym działalność Centrum festynie „Razem do lata” i spotkaniu opłatkowym. „Tu jest tyle do zrobienia, że przy wspólnym dążeniu do celu można uczynić wiele dobrego” - dodaje.
W samym sercu Neapolu, w Kaplicy Sansevero znajduje się jedna z najbardziej niezwykłych rzeźb jaką kiedykolwiek wykuto w marmurze – to „Chystus spowity całunem” („Cristo Velato”). Jej twórcą jest włoski rzeźbiarz Giuseppe Sammartino, który skończył swoje dzieło w 1753 r. Ludziom trudno było uwierzyć, że można było z twardego marmuru „wydobyć” przezroczysty całun, który lekko pokrywał ciało zmarłego Chystusa. Ponieważ zleceniodawcą rzeźby był książe Raimondo di Sangro, sławny alchemik, powstała legenda, że całun powstał w alchemicznym procesie „marmoryzacji” tkaniny.
Warto dodać, że w okresie późnego baroku Sammartino był jednym z najwybitniejszych włoskich rzeźbiarzy – pracował w Neapolu, tworząc rzeźby o tematyce religijnej, a Chrystus z kaplicy Sansevero jest jego najsłynniejszym dziełem.
Triduum Paschalne przywołuje na myśl historię naszego zbawienia, a tym samym zmusza do wejścia w istotę chrześcijaństwa. Przeżywanie tych najważniejszych wydarzeń zaczyna się w Wielki Czwartek przywołaniem Ostatniej Wieczerzy, a kończy w Wielkanocny Poranek, kiedy zgłębiamy radosną prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa i umacniamy nadzieję naszego zmartwychwstania. Wszystko osadzone jest w przestrzeni i czasie. A sam moment śmierci Pana Jezusa w Wielki Piątek podany jest z detaliczną dokładnością. Z opisu ewangelicznego wiemy, że śmierć naszego Zbawiciela nastąpiła ok. godz. dziewiątej (Mt 27, 46; Mk 15, 34; Łk 23, 44). Jednak zastanawiający jest fakt, że ten ważny moment w zbawieniu świata identyfikujemy jako godzinę piętnastą. Uważamy, że to jest godzina Miłosierdzia Bożego i w tym czasie odmawiana jest Koronka do Miłosierdzia Bożego.
Dlaczego zatem godzina dziewiąta w Jerozolimie jest godziną piętnastą w Polsce? Podbudowani elementarną wiedzą o czasie i doświadczeniami z podróży wiemy, że czas zmienia się wraz z długością geograficzną. Na świecie są ustalone strefy, trzymające się reguły, że co 15 długości geograficznej czas zmienia się o 1 godzinę. Od tej reguły są odstępstwa, burzące idealny układ strefowy. Niemniej, faktem jest, że Polska i Jerozolima leżą w różnych strefach czasowych. Jednak jest to tylko jedna godzina różnicy. Jeśli np. w Jerozolimie jest godzina dziewiąta, to wtedy w Polsce jest godzina ósma. Zatem różnica czasu wynikająca z położenia w różnych strefach czasowych nie rozwiązuje problemu zawartego w tytułowym pytaniu, a raczej go pogłębia.
Jednak rozwiązanie problemu nie jest trudne. Potrzeba tylko uświadomienia niektórych faktów związanych z pomiarem czasu. Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że pomiar czasu wiąże się zarówno z ruchem obrotowym, jak i ruchem obiegowym Ziemi. I od tego nie jesteśmy uwolnieni teraz, gdy w nauce i technice funkcjonuje już pojęcie czasu atomowego, co umożliwia jego precyzyjny pomiar. Żadnej precyzji nie mogło być dwa tysiące lat temu. Wtedy nawet nie zdawano sobie sprawy z ruchów Ziemi, bo jak wiadomo heliocentryczny system budowy świata udokumentowany przez Mikołaja Kopernika powstał ok. 1500 lat później. Jednak brak teoretycznego uzasadnienia nie zmniejsza skutków odczuwania tych ruchów przez człowieka.
Nasze życie zawsze było związane ze wschodem i zachodem słońca oraz z porami roku. A to są najbardziej odczuwane skutki ruchów Ziemi, miejsca naszej planety we wszechświecie, kształtu orbity Ziemi w ruchu obiegowym i ustawienia osi ziemskiej do orbity obiegu. To wszystko składa się na prawidłowości, które możemy zaobserwować. Z tych prawidłowości dla naszych wyjaśnień ważne jest to, że czas obrotu Ziemi trwa dobę, która dzieli się na dzień i noc. Ale dzień i noc na ogół nie są sobie równe. Nie wchodząc w astronomiczne zawiłości precyzji pomiaru czasu możemy przyjąć, że jedynie na równiku zawsze dzień równy jest nocy. Im dalej na północ lub południe od równika, dystans między długością dnia a długością nocy się zwiększa - w zimie na korzyść dłuższej nocy, a w lecie dłuższego dnia. W okolicy równika zatem można względnie dokładnie posługiwać się czasem słonecznym, dzieląc czas od wschodu do zachodu słońca na 12 jednostek zwanych godzinami. Wprawdzie okolice Jerozolimy nie leżą w strefie równikowej, ale różnica między długością między dniem a nocą nie jest tak duża jak u nas. W czasach życia Chrystusa liczono dni jako czas od wschodu do zachodu słońca. Część czasu od wschodu do zachodu słońca stanowiła jedną godzinę. Potwierdzenie tego znajdujemy w Ewangelii św. Jana „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin?” (J. 11, 9). I to jest rozwiązaniem tytułowego problemu. Godzina wschodu to była godzina zerowa. Tymczasem teraz godzina zerowa to północ, początek doby. Stąd współcześnie zachodzi potrzeba uwspółcześnienia godziny śmierci Chrystusa o sześć godzin w stosunku do opisu biblijnego. I wszystko się zgadza: godzina dziewiąta według ówczesnego pomiaru czasu w Jerozolimie to godzina piętnasta dziś. Rozważanie o czasie pomoże też w zrozumieniu przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-17), a zwłaszcza wyjaśni dlaczego, ci, którzy przyszli o jedenastej, pracowali tylko jedną godzinę. O godzinie dwunastej zachodziło słońce i zapadała noc, a w nocy upływ czasu był inaczej mierzony. Tu wykorzystywano pianie koguta, czego też nie pomija dobrze wszystkim znany biblijny opis.
Jak wygląda życie codzienne Kościoła, widziane z perspektywy metropolii, w której ważne miejsce ma Jasna Góra? Co w życiu człowieka wiary jest najważniejsze? Czy potrafimy zaufać Bogu i powierzyć Mu swoje życie? Na te i inne pytania w cyklicznej audycji "Rozmowy z Ojcem" odpowiada abp Wacław Depo.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.