Ksiadz Rafał Raus codziennie zanosi Dobrą Nowinę za kratki. Jest kapelanem w warszawskich więzieniach. Dla innych taka posługa duszpasterska jest tym, czym dla lekkoatletów sporty ekstremalne. Przecież po ludzku ewangelizacja zdemoralizowanych więźniów nie ma sensu. Wysiłek ks. Rausa wydaje się syzyfowy, a praca beznadziejna. - Zwykły człowiek by się dawno załamał, a on poza kratkami świata nie widzi. Ma niesamowity chryzmat. Doskonale czuje się w tym bardzo trudnym duszpasterstwie. Sprawia mu to wiele radości - mówi ks. Jan Sikorski, który sam przez wiele lat był kapelanem więziennym. - Dla niektórych księży dzień bez krat jest stracony. Po ludzku jest to nie do wytłumaczenia - dodaje.
Ksiądz nie może zasłaniać Mistrza
Reklama
Gdy pytam go, czy uważa, że jest uczniem Chrystusa, odpowiada, że stara się. Jak każdy kapłan. Hasło programu duszpasterskiego na Wielki Post nie jest więc dla niego abstrakcją. A co znaczy? - Że każdy kapłan-uczeń powinien troszczyć się o osobistą przyjaźń z Chrystusem. Trzeba się modlić, rozmawiać z Nim, jak również przy Nim trwać - mówi ks. Jan Sikorski, wikariusz biskupi ds. formacji duchowieństwa archidiecezji warszawskiej.
Ks. prof. Piotr Tomasik z UKSW zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt kapłańskiego powołania. - Ksiądz nie może ludziom przysłaniać, ani zastępować nauczyciela. Bowiem Mistrza mamy jednego. Jest nim Jezus Chrystus - podkreśla konsultant Komisji Episkopatu Polski ds. Wychowania Katolickiego.
- Jako uczeń Chrystusa muszę być świadomy tego, że sam sobie nie wystarczę. A do mojego życia potrzebny jest Chrystus - dodaje ks. dr Jarosław Buchholz SAC, wykładowca w seminarium księży pallotynów w Ołtarzewie. - Ksiądz musi mieć świadomość, że wszystko czyni w imię Chrystusa. Dopiero z tym poczuciem nie będzie bał się wyjść do ludzi. - Uczeń jest też świadkiem swojego Mistrza. Dlatego kapłani swoim życiem powinni pokazać innym, że Jezus Chrystus żyje - dodaje ks. dr Jacek Skrobisz, rektor seminarium duchownego w Łowiczu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jest jedna recepta, by ksiądz stał się wiernym uczniem Chrystusa: musi się nieustannie nawracać. Przecież jest tylko słabym i grzesznym człowiekiem - mówi ks. Bogdan Bartołd.
Natomiast rektor kościoła akademickiego św. Anny, ks. Bogdan Bartołd mówi, że jest jedna recepta, by stać się wiernym uczniem Chrystusa: - Trzeba się nieustannie nawracać. - Przecież kapłan jest tylko słabym i grzesznym człowiekiem, który także potrzebuje nawracania.
Powszechny wizerunek księdza jest utożsamiany przede wszystkim z „ołtarzem”. Bo tam widać go najczęściej, kiedy sprawując Eucharystię działa w imieniu Chrystusa, od którego otrzymał moc przemieniania chleba i wina w Ciało i w Krew Jezusa. Także w sakramencie pokuty, gdzie - znów w imieniu Chrystusa - odpuszcza grzechy. - Tak wielka „władza” domaga się od księdza jak najlepszej relacji ze swym Mistrzem - mówi ks. Sikorski. - Kapłan musi rozpoznać swoje błędy i grzechy i zdać sobie sprawę, że nie jest doskonały, perfekcyjny i idealny. Dzięki temu może ciągle się nawracać i doświadczać Bożej miłości - dodaje ks. Skrobisz.
Duchowy kopniak
Reklama
- Najbardziej wstrząsającym przeżyciem i jednocześnie aktem wiary każdego kapłana jest chwila, gdy przy ołtarzu powtarza za Chrystusem słowa: „Oto Ciało Moje..., oto Krew Moja...” - mówi ks. Sikorski. Sprawowanie Eucharystii jest chyba wyrazem najbardziej uczniowsko-mistrzowskiej relacji ksiądz - Chrystus.
Eucharystia jest najlepszym przykładem, kiedy Jezus Chrystus w dosłownym rozumieniu posługuje się swoim uczniem. Dlatego też gdy pytamy różnych księży, co w ich codziennej posłudze jest najważniejsze, to niemal za każdym razem słyszymy odpowiedź: Eucharystia. - Ona zawsze jest w centrum. Jej sprawowanie jest wielkim duchowym i intelektualnym przeżyciem - podkreśla ks. Buchholz.
Wielu księży twierdzi, że łatwiej jest im wierzyć, ponieważ patrzą na życie i ludzi przez pryzmat spowiedzi. - Konfesjonał jest narzędziem cudów. Kapłani wielokrotnie są świadkami wielkich dzieł Bożej łaski - uważa ks. Sikorski, który jest także ojcem duchownym warszawskiego duchowieństwa. I dodaje, że czasami żałuje, iż tajemnica spowiedzi nie pozwala mu tymi cudami podzielić się z innymi.
Konfesjonał bardzo często jest „duchowym uzdrowiskiem” nie tylko dla penitenta, ale także dla kapłana. - Ludzie przychodzący do spowiedzi nawet nie zdają sobie sprawy, że swoim wyznaniem grzechów przyczyniają się do duchowego wzrastania spowiednika - podkreśla ks. Sikorski, wieloletni kapelan więźniów. - Wielokrotnie dostałem od penitenta niezłego „duchowego kopniaka”- dodaje.
O cudach nawróceń mówi też ks. Bogdan Bartołd. W wieloletniej posłudze duszpasterstwa akademickiego był świadkiem niejednego powrotu do wiary osób, które w życiu się pogubiły. - Za każdym razem dla kapłana jest to wielka radość - podkreśla.
Zdaniem ks. Sikorskiego każdy kapłan jest świadkiem wielu cudów. Codziennie dotyka największych tajemnic wiary. Musi jednak uważać, by nie popaść w rutynę. Aby te cuda mu nie spowszedniały.
Kapłańskie charyzmaty
Reklama
Kapłani mają wiele charyzmatów. Dlatego na wielu różnych płaszczyznach mogą działać jako uczniowie Chrystusa. Jedni doskonale odnajdują się w duszpasterstwie młodzieży, inni niosą nadzieję ludziom starszym, schorowanym w szpitalach i hospicjach. Są kapłani naukowcy, wychowawcy, urzędnicy, dyrektorzy różnych instytucji lub dzieł charytatywnych.
Zdaniem ks. Buchholza bardzo ważne jest odczytywanie tych charyzmatów. - Gdy skierujemy do duszpasterstwa ludzi starszych i cierpiących tzw. księdza młodzieżowca, może poczuć się on zagubiony. I na odwrót, gdy kapłana, który posługuje wśród ludzi cierpiących i starszych, nagle skierujemy do pracy z grupą trudnych gimnazjalistów - mówi ks. Buchholz.
Podobnie jest wśród księży katechetów. - Są tacy, którzy doskonale sobie radzą z katechezą dzieci, a kompletnie nie odnajdują się wśród dorosłych i na odwrót - podkreśla ks. prof. Tomasik, koordynator Biura Programowania Katechezy KEP.
Charyzmatów kapłańskich jest wiele. W całej historii Kościoła wciąż rodzą się nowe, a stare zanikają. Często bywa, że charyzmat jest odpowiedzią na inicjatywy wiernych, rodzi się ze słuchania ich potrzeb.
Tak właśnie było w przypadku ks. Stanisława Jurczuka. Gdy przed laty był wikariuszem w parafii na warszawskim Kole, okazało się, że wśród parafian jest wiele osób niepełnosprawnych umysłowo. - Oni potrzebowali księdza. A ja tylko odpowiedziałem na ich potrzebę. Duszpasterstwo niepełnosprawnych nie było realizacją moich planów, ale zaspokojeniem potrzeb tych ludzi - podkreśla ks. Jurczuk, twórca Katolickiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych. Dziś dzięki tej inicjatywie z pomocy oraz opieki duszpasterskiej korzysta kilkaset niepełnosprawnych osób.
- Ja mam szczęście, bo mogę robić to co lubię - podkreśla ks. Jurczuk. Jego zdaniem świat osób niepełnosprawnych umysłowo jest o wiele prostszy i piękny. - Nie ma miejsca na zakłamanie i cwaniactwo. Oni mówią jedynie: „Tak, tak... Nie, nie”. Ich rzeczywistość składa się z prostych uczciwych ideałów. A ja muszę uważać, by ich nie zawieść - uważa duszpasterz osób niepełnosprawnych. Dodaje, że swojego ośrodka nie zamieniłby nawet na najlepszą parafię.
Szczęśliwy kapłan?
Obecnie wielu księży nie kończy swej edukacji na seminarium. Studiują dalej i zdobywają tytuły naukowe, aby wykładać w seminariach i na uniwersytetach. Permanentne kształcenie się niektórych kapłanów jest także odpowiedzią na potrzeby współczesności. Poziom wykształcenia społeczeństwa rośnie z pokolenia na pokolenie. A nauka Kościoła oraz sami księża nie mogą zostać w tyle. Po za tym Kościół od zawsze był wielkim mecenasem nauki.
- Pracownik naukowy także musi pamiętać o tym, aby być przede wszystkim uczniem Chrystusa. Czyli człowiekiem, który szuka i otwiera się na prawdę - podkreśla ks. Tomasik, profesor UKSW. - Niestety bywa i tak, że naukowcy, a nawet teolodzy bardziej się przejmują „mądrością” tego świata, niż prawdą zawartą w Piśmie Świętym - dodaje ks. Tomasik.
To był dla mnie bardzo podniosły moment - powiedział tuż po swoich święceniach ks. Karol Oparcik. - Przez tych kilka minut, kiedy leżałem krzyżem, zastanawiałem się i modliłem, abym do końca życia był jak ta posadzka, po której wierni będą wędrować do Boga.
Wielu księży nie kończy swej edukacji na seminarium. Studiują dalej i zdobywają tytuły naukowe, aby wykładać w seminariach i na uniwersytetach.
Ks. Buchholz w swoim kapłańskiej posłudze był już na misjach w Afryce, wykładał na uniwersytecie w Belgii, a teraz jest proboszczem w Ożarowie Mazowieckim. Zapytany: co jest największym sukcesem, odpowiada: - To, że nigdy nie dałem się złapać w pułapkę przekonania, iż to co robię, zależy ode mnie. We wszystkich moich osiągnięciach i radościach zawsze realnie obecny był Pan Jezus - podkreśla ks. Buchholz. - Aby tak było, wielokrotnie musiałem trzymać serce i umysł w zdrowych ryzach ascezy oraz duchowego wysiłku - dodaje.
Czy ksiądz ma jeszcze jakieś marzenia? - Nadal być szczęśliwym kapłanem - odpowiada z uśmiechem.