Reklama

„Krokodyle” czekały w pogotowiu

W dniach odchodzenia Jana Pawła II media zmieniły się. Zaczęły używać języka wiary i teologii. Wykreowały nowy typ odbiorcy. Takiego, który nie oczekuje rozrywki czy zabawy, ale chce odkryć sens życia, cierpienia i śmierci.

Niedziela warszawska 41/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Media w Polsce w dniach umierania i śmierci Jana Pawła II spełniły fantastyczną misję i posługę - podkreśla nuncjusz apostolski w Polsce abp Józef Kowalczyk.
Wszystkie media starannie przygotowywały się do tego wydarzenia, chociaż nikt nie chciał głośno tego powiedzieć. - Po to, żeby uniknąć posądzeń, że żeruje się na śmierci Papieża - podkreśla znany dziennikarz red. Maciej Łętowski. Ale - jak zaznacza - przygotowania musiały być, bo nikt nie chciał zostać zaskoczony i wyprzedzony przez konkurencję.
Dlatego też redakcje miały przygotowane tzw. krokodyle, czyli teksty, materiały, reportaże o Janie Pawle II. Po to, żeby zaraz po otrzymaniu wiadomości o śmierci Papieża nie trzeba było tego przygotowywać od początku. - To zresztą powszechna praktyka. Tego typu materiały redakcje przygotowują o wszystkich ważniejszych osobach życia publicznego - tłumaczy Łętowski.

Na czarnym pasku

W Informacyjnej Agencji Radiowej była przygotowana specjalna instrukcja postępowania dla dziennikarzy w momencie śmierci Papieża. Wszyscy wiedzieli, co dokładnie mają robić, gdzie dzwonić, z kim rozmawiać, co i w jakiej kolejności nadawać. Również telewizja publiczna miała rozpisany plan programu aż na 7 dni po śmierci Papieża. Z kolei w Radiu Plus już w 2002 r. powstał wstępny szkic, jak ma wyglądać program w przypadku śmierci Papieża.
Jednak plany to jedno, a życie to drugie. Trudno bowiem było spodziewać się, że umieranie Papieża będzie procesem, a wiadomość o śmierci nie przyjdzie nagle, bez uprzedzenia. Już bowiem od kilku dni przed 2 kwietnia wiadomo było, że z Papieżem jest bardzo źle. To jednak, niestety, sprawiło, że niektóre media postawiły sobie za punkt honoru, żeby jako pierwsze poinformować o jego śmierci. W tym szalonym wyścigu doszło do wielkich wpadek. Np. jedna z zagranicznych agencji już 1 kwietnia poinformowała, że Papież nie żyje, co potem ze wstydem odwoływała.
W Polsce media pilnowały, aby wiadomość była pewna, sprawdzona. Radia przerwały swoje programy, aby podać pilną wiadomość z Watykanu. Prywatna, informacyjna telewizja TVN 24 natychmiast zmieniła swój pasek z informacjami na czarny (pilne informacje zawsze podawane były tam na pasku czerwonym) i na nim napisała o śmierci Papieża. Na żywo transmitowano też to, co dzieje się na Placu Świętego Piotra, w Krakowie i Wadowicach.
Nieco inaczej zareagowała telewizja publiczna. Tam wiadomość podano na wszystkich antenach jednocześnie, ale nie zasypywano telewidzów nadmiarem informacji. - Założyliśmy, że nie będziemy się z nikim ścigać, a pierwsze minuty po podaniu wiadomości będą spokojniejsze, bardziej refleksyjne - mówi o. Andrzej Majewski SJ, szef redakcji katolickiej TVP.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Dziennikarze płakali

W pierwszych relacjach z Rzymu dziennikarze nie ukrywali swoich emocji. Niektórzy nawet płakali na antenie. Jednym to się podobało, bo wreszcie dziennikarze ukazali swoje ludzkie oblicze, a innym nie. Do tych ostatnich należy m.in. Maciej Łętowski. - Dziennikarz nie może okazywać swoich emocji, zwłaszcza przy okazji wydarzeń, które są silnie naładowane emocjonalnie. Ktoś musi wtedy zachować spokój - argumentuje Łętowski.
Trochę inaczej widzi to ks. dr Michał Drożdż, specjalista z zakresu etyki mass mediów. - Dziennikarze dali osobiste świadectwo wiary. Odsłaniali swoje wnętrze, pokazywali swój światopogląd - mówi.
Prasa codzienna jest o tyle pokrzywdzona w stosunku do mediów elektronicznych, że wydarzenia z danego dnia może zrelacjonować dopiero nazajutrz. Ale oczywiście wszystkie dzienniki podejmowały tematykę odchodzenia Jana Pawła II. Przez niemal kilkanaście dni był to temat główny, relacjonowany bardzo obszernie. Inne wydarzenia zeszły na dalszy plan.
O. Leon Dyczewski, franciszkanin z Lublina, przeanalizował materiały 5 gazet codziennych: „Gazety Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, „Super Ekspresu”, „Trybuny” i „Faktu”. W tych gazetach skoncentrowano przekaz na tych cechach charakteru Ojca Świętego, które ukazywały go jako człowieka otwartego, bliskiego i zaangażowanego w nurt głównych przemian światowych. Określano go jako wielkiego Polaka i niezwykłego człowieka. Natomiast na dalszy plan zeszło ukazywanie sylwetki Papieża jako człowieka głębokiej modlitwy, religijnego, pasterza wspólnoty Kościoła powszechnego. - Przekazy te świadczą o pewnej laickiej redukcji papieskiej osobowości i dokonań - zaznacza o. Dyczewski.
Wymiar instytucjonalny i wspólnotowy odchodzenia Papieża najpełniej ukazywał natomiast „Nasz Dziennik”. Tam najczęściej wypowiadali się hierarchowie Kościoła. Tam też najczęściej przypominano naukę Jana Pawła II.

Reklama

Emocje były informacją

Tygodniki opinii również wiele miejsca poświęciły Papieżowi. Ukazywały się wydania specjalne największych tygodników. Dominowały tam artykuły publicystyczne, reportaże i komentarze. Dużo miejsca przeznaczono na zdjęcia. Przeważały w nich dwa wątki: Papież i smutni Polacy. Widzieliśmy modlące się tłumy, płaczących ludzi, morze płonących zniczy. - W tych fotografiach można było dostrzec eksplozję duchowości, dobra - podkreśla o. Witold Kawecki, redemptorysta, teolog kultury. Dodaje, że w tamtym czasie Polska ukazywana w tygodnikach była lepsza, piękniejsza, wyciszona. Chociażby dlatego, że zamilkli politycy.
Co ciekawe gazety, które na co dzień przekazują głównie informacje, a emocje raczej rugują, w tym czasie pokazywały emocje. - Wtedy właśnie emocje były informacją - zaznacza dr Jacek Wasilewski z Instytutu Dziennikarstwa UW. Dodaje, że z kolei radio czy telewizja, które zwykle robią wszystko, aby „przykuć” ludzi do odbiorników, teraz mówiły: wyjdźcie na ulicę, do kościołów, spotkajmy się tam i tam.
Umieranie Jana Pawła II przeszło do historii chociażby dlatego, że nigdy wcześniej papieże nie odchodzili z tego świata „na żywo”, pod okiem kamer. Wcześniej stan zdrowia papieży trzymany był raczej w tajemnicy. Kiedy umierał Pius XI jeden z dziennikarzy napisał, że papież ma katar. Niedługo potem Pius XI umarł.

Reklama

Śmierć na oczach świata

Jan Paweł II sam podjął decyzję, że umrze na oczach świata. - Zgodził się, by miliony osób przyglądały się, jak stary człowiek idzie naprzeciw śmierci - mówi ks. dr Krzysztof Marcyński z UKSW. Zresztą, jak podkreśla ks. Marcyński, relacje Papieża z mediami zawsze były bardzo dobre. Jan Paweł II cenił możliwość ewangelizacji przez media. A z kolei media miały okazję pokazywania duchowego lidera, autorytetu moralnego świata, który przyciągał uwagę widzów. - Oczywiście Papież zdawał sobie sprawę, że pokazywanie go może służyć także komercji, zarabianiu pieniędzy. Ale powtarzał, że jedynym wyjściem, żeby temu zapobiec, byłoby założenie rąk i nierobienie niczego - tłumaczy ks. Marcyński.
Jego zdaniem, dzięki transmitowaniu wydarzeń związanych z odchodzeniem Jana Pawła II społeczeństwo było zmuszone do oswojenia się z tematem śmierci. - Nadano wtedy cierpieniu i śmierci chrześcijańskie rozumienie. Media posługiwały się terminologią wiary i teologii. Wykreowały nowy typ widza. Takiego, który nie oczekuje rozrywki, zabawy, ale chce odkryć sens życia, cierpienia i śmierci. Takiego widza można nazwać widzem myślącym - mówi ks. Marcyński.
- Śmierć nie była do tamtej pory tematem medialnym. Raczej obserwowaliśmy kult życia, sukcesu, zdrowia, sprawności fizycznej. A jeżeli już pojawiał się temat śmierci, to traktowany był technicznie, czysto informacyjnie, albo w ogóle pomijano go milczeniem. Tymczasem Papież dokonał katechezy śmierci, oswojenia jej, pokazał, jak ją zaakceptować, nadając jej prawdziwy sens. Uprzytomnił nam, że śmierć jest naturalnym progiem, przez który każdy musi przejść. Była to ostatnia, wielka misja Papieża - analizuje o. Witold Kawecki.

Czy media się zmieniły

Wydarzenia z początku kwietnia 2005 r. z pewnością przemieniły wiele osób. Ale czy zmieniły same media i pracujących w nich dziennikarzy? Tomasz Królak z Katolickiej Agencji Informacyjnej uważa, że śmierć Jana Pawła II nie spowodowała żadnych spektakularnych zmian w polskich mediach, a oczekiwanie na takie efekty byłoby uleganiem myśleniu magicznemu. - Można jednak zaobserwować większe otwarcie mediów na problematykę starości, umierania, śmierci i to jest efekt o wiele ważniejszy - uważa Królak.
Z kolei zdaniem Bogdana Sadowskiego z TV Puls, media były, są i będą przyzwyczajone do kreowania rzeczywistości. A w czasie odchodzenia Jana Pawła II wydarzenia wymusiły na mediach odłożenie codziennej praktyki kreowania rzeczywistości. Media wtedy po prosty relacjonowały to, co się dzieje.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Andrzej Bobola uprosił mi uzdrowienie

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Karol Porwich/Niedziela

św. Andrzej Bobola

św. Andrzej Bobola

Nawet najnowocześniejsze terapie medyczne, rodem z filmów sci-fi, mogą zawieść. Tak było w przypadku Idy Kopeckiej z Krynicy.

U czterdziestodwuletniej kobiety niespodziewanie pojawiły się potworne bóle, promieniujące na całe ciało. Nawet nadrobniejszy dotyk był dla niej niczym cios wymierzony przez zawodowego boksera, a każdy, nawet najmniejszy wysiłek fizyczny przysparzał zmęczenia, jakby wspinała się na Mount Blanc.

CZYTAJ DALEJ

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Warszawa: pokaz słynnego filmu Krzysztofa Żurowskiego "Duszochwat" o św. Andrzeju Boboli

2024-05-16 19:24

[ TEMATY ]

film

Warszawa

św. Andrzej Bobola

Karol Porwich/Niedziela

św. Andrzej Bobola

św. Andrzej Bobola

Pokaz znanego filmu "Duszochwat", w reżyserii Krzysztofa Żurowskiego, ukazującego niezwykłe dzieje i męczeństwo św. Andrzeja Boboli SJ, odbędzie się 19 maja o godz. 19.00 w Kinie Duchowym Carmelitanum w klasztorze karmelitów bosych przy ul. Solec 51 w Warszawie. Po projekcji filmu odbędzie się spotkanie z reżyserem.

Film Krzysztofa Żurowskiego ma charakter poetyckiej impresji na temat życia świętego i dziejów jego kultu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję