Reklama

Władysław Stanisław Reymont (1867-1925)

80. rocznica śmierci Reymonta

Niedziela łowicka 32/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W przypadku tego słynnego pisarza zupełnie nieobojętne jest staroświeckie pytanie: „Kto go rodził?”. Otóż ojciec przyszłego autora Chłopów, Józef Rejment, pochodził z zamożnej rodziny włościańskiej, skoligaconej z dworskimi oficjalistami. A więc z racji i zamożności, i sytuacji towarzysko-społecznej przynależał do - jak to określa Adam Grzymała-Siedlecki - „trzeciego stanu wsi polskiej”, który był „warstwą pośrednią między dworem a chałupami”. Pan Józef pełnił funkcje organisty i sekretarza kancelarii parafialnej. Wyróżniał się jednak zdecydowanie spośród rzeszy prowincjonalnych dławidudów. Nie pochłaniały go bez reszty sprawy rodzinne i zawodowe, żywił szersze zainteresowania: dużo czytał, a nawet kupował książki, co budziło w jego środowisku niepozbawione zgorszenia zdumienie i zapewniło panu Józefowi przydomek „literata”, nadany z wyraźnie złośliwą intencją.
Matka pisarza, Antonina Rejmentowa, pochodziła ze zubożałej rodziny ziemiańskiej, nie żywiła jednak szlacheckich fanaberii i sprawnie wywiązywała się ze swoich gospodarskich i macierzyńskich obowiązków. Tkwiło wszakże w jej naturze ziarno artystycznych uzdolnień: umiała znakomicie opowiadać stare baśnie i klechdy, a także sama układała różne fantastyczne historie, których gorliwym słuchaczem był mały Staś.
Słowem: Reymont nie tylko dziedzicznie przynależy do „trzeciego stanu” wsi, ale i osobiście do „trzeciego stanu” polskiej inteligencji, różnej i od ziemiańskiej, i od mieszczańskiej, żyjącej tradycjami czy to miejskiego patrycjatu, czy też wolnego zawodu lub sfery urzędniczej (wśród przedstawicieli tych dwu ostatnich grup nie brakowało zresztą „wysadzonej z siodła” szlachty). Wyrusza w świat nie z „białego dworku” ani z wielkomiejskiej kamienicy, ale też nie z chałupy, jak Kasprowicz czy Orkan. W wysoce zróżnicowanej hierarchii środowiska inteligenckiego organistówka tuszyńska to szczebel dość niski, ale bądź co bądź przyszły twórca Fermentów nie przeżył kryzysu „wysferzania się” i trudnej asymilacji z nowym środowiskiem, po prostu wspiął się o parę szczebli wyżej od swoich rodziców.
Reymont wchodził zatem do literatury wyposażony z dziedzictwo kultury ludowej. I była to ludowość nie tylko pozorna, ale rdzenna plebejskość, która wyznaczyła własną drogę rozwojową przyszłego autora Chłopów.
Zanim jednak Staś Rejment przeobrazi się w Reymonta, przeżyje swoistą odyseję, podczas której częściej zdarzy mu się bywać pod wozem niż na wozie. Niełatwo odtworzyć jej przebieg. To, co wiemy o Reymoncie od niego samego i z relacji jego przyjaciół (Adam Grzymała-Siedlecki, Antoni Lange, Kornel Makuszyński, Jan Lorentowicz i inni), miesza w sposób trudny do rozwikłania „zmyślenie i prawdę” tego żywota.
Pewne jest tylko, że Reymont najadł się w młodości biedy co nie miara. W znacznej mierze spowodował to „jaskółczy niepokój”, który gnał go po świecie, nie pozwalając się ustabilizować w żadnym określonym zawodzie. Błogosławioną rolę w życiu przyszłego pisarza odegrał szwagier Konstatny Jakimowicz, właściciel magazynu krawieckiego, człowiek światły i rozumny. Nie tylko wyszkolił Reymonta na czeladnika w swoim zawodzie, ale przyczynił się do rozbudzenia życia umysłowego młodego prowincjusza. Dzięki swemu opiekunowi chłopiec poznał Warszawę nie tylko jako wielkie miasto, ale również jako ośrodek kulturalny. Wtedy to obudziło się w nim niesłychane zainteresowanie teatrem, z tamtych lat pochodzą jego pierwsze próby pisarskie.
Reymont parokrotnie usiłuje zapewnić sobie miejsce w tej czy inne wędrownej trupie aktorskiej, ale bez sukcesu. Przez pewien czas pracuje jako... medium. Marzy też o seminarium duchownym, to znów o wstąpieniu do Zakonu Ojców Paulinów w Częstochowie. Głównie jednak jego młodość wiąże się z uzyskaną dzięki protekcji ojca pracą na Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej.
Zatrudniony jako pomocnik dróżnika, sprawdza codziennie stan toru na odcinku rozciągającym się między wsiami Krosnowa i Lipce. Wchodzi teraz w przełomowy okres swego życia. Osamotniony, odcięty od szerszego świata, chwyta za pióro i kreśli swe pierwsze poważniejszej miary nowele. Budzi się w nim pisarz i pisarskim już okiem obserwuje swe otoczenie, wżywa się w nie, wchłania je w siebie, by kiedyś ze zgromadzonego w tych latach materiału stworzyć swe największe dzieło - Chłopów.
W 1893 r. porzuca ostatecznie Krosnowę i mając w kieszeni 3 ruble, rusza do Warszawy. W tym roku jako Władysław Stanisław Reymont ogłasza swoje pierwsze utwory. Nadal jednak towarzyszy mu bieda. Ale on ciągle się uczy i studiuje życie. Szuka nowych doświadczeń. Idzie w 1894 r. z pielgrzymką do Częstochowy i wrażenia z tej wędrówki spisuje w Pielgrzymce do Jasnej Góry, drukowanej na łamach Tygodnika Ilustrowanego. Daje tam znakomite studium gromady ludzkiej, uchwyconej w ruchu, pokazanej w filmowym wręcz kalejdoskopie obrazów.
Z kolei pracując nad Ziemią obiecaną, odbywa kilkutygodniową praktykę u tkacza, bowiem: „Powinno się mieć we własnych nerwach pracę, którą się chce potem opisywać”.
Burzliwa, często głodna młodość jest okresem gromadzenia doświadczeń, które miały stanowić kapitał zakładowy jego twórczości. Wieloletnia odyseja wiodła go przez najrozmaitsze środowiska, zawody, kręgi zainteresowań. Wyszedł z warunków pośrednich, granicznych i ta pograniczność weszła mu w krew, nigdzie nie pozwalając osiedlić się na stałe. Wszedł między pierwszych w narodzie siłą talentu, a nie wolą kariery życiowej, nie ambicją wkupienia się w środowisko przyrastające powagą swej roli społecznej jego środowisko macierzyste. Nawet osiadłszy jako „pan dziedzic” w umiłowanym Kołaczkowie, nie upodobnił się do porosłego mchem kamienia. Ciągnęło go bez ustanku w świat, do zagranicznych wojażów, do kręgów literacko-artystycznych. Nigdy bowiem we Władysławie Stanisławie Reymoncie nie umarł całkiem Staś Rejment, zbuntowany „organiściak” z Tuszyna, który, uszywszy frak „jak na literata” całkiem udany, ruszył podbijać śwait ze scenicznych desek.

Oprac. Katarzyna Białkowska na podst. Stefan Lichański: Władysław Stanisław Reymont

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czy jestem gotowy i pragnę doświadczać pełnię radości z Jezusem?

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii J 16, 20-23a.

Piątek, 30 maja. Dzień powszedni albo wspomnienie św. Jana Sarkandra, prezbitera i męczennika albo wspomnienie św. Zdzisławy
CZYTAJ DALEJ

Świadek zdarzenia może podać lek – weszła w życie nowa definicja pierwszej pomocy

2025-05-30 07:13

[ TEMATY ]

pierwsza pomoc

Adobe Stock

Osoba udzielająca pierwszej pomocy może zgodnie z prawem podać dostępny na miejscu lek wydawany na receptę – w piątek weszły w życie przepisy, które zmieniły definicję pierwszej pomocy.

Na problem braku przepisów uwzględniających podawanie leków wydawanych na receptę w ramach pierwszej pomocy od lat zwracali uwagę rodzice dzieci zagrożonych wstrząsem anafilaktycznym. Nawet jeśli dziecko uczęszczające do przedszkola lub szkoły miało przy sobie adrenalinę, np. w tzw. epipenie, to jej podanie wymagało wcześniejszego upoważnienia rodziców i zgody nauczyciela. Jeśli w szkole nie było pielęgniarki lub innej osoby uprawnionej do podania leku, świadkowie czekali na przyjazd karetki.
CZYTAJ DALEJ

Gdy sztuka prowadzi do modlitwy. Relikwiarz męczennic z Braniewa

2025-05-30 18:13

[ TEMATY ]

wywiad

Braniewo

siostry katarzynki

Andrzej Adamski

Archiwum prywatne Andrzeja Adamskiego

Relikwiarze i naczynia liturgiczne wykonane przez Andrzeja Adamskiego

Relikwiarze i naczynia liturgiczne wykonane przez Andrzeja Adamskiego

Już wkrótce beatyfikacja piętnastu sióstr katarzynek w Braniewie. Wyjątkowej oprawie tej uroczystości towarzyszyć będzie wyjątkowy relikwiarz. Nam w przededniu beatyfikacji udało się porozmawiać z Andrzejem Adamskim, znanym złotnikiem z Braniewa, który stworzył to fascynujące dzieło sztuki sakralnej.

Przeczytaj także: Symbol łez i krwi. Relikwiarz sióstr katarzynek
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję