Reklama

Następcy św. Brata Alberta

Bogaci w miłosierdzie

Niedziela przemyska 41/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wywiad z ks. prał. Bronisławem Żołnierczykiem, założycielem Schroniska św. Brata Alberta w Przemyślu i innych schronisk na terenie Podkarpacia

- W tym roku obchodzimy 15-lecie istnienia Schroniska im. św. Brata Alberta w Przemyślu i 23-lecia Towarzystwa Pomocy św. Brata Alberta w Polsce. Skąd wziął się pomysł założenia Towarzystwa na naszym terenie?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ks. Bronisław Żołnierczyk: - Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta, wcześniej nazywane Towarzystwem Pomocy im. Adama Chmielowskiego (władze komunistyczne nie godziły się na nazwanie go imieniem Świętego) istniało już parę lat. Będąc we Wrocławiu spotkałem się z tamtejszym Towarzystwem, z ludźmi prowadzącymi schronisko dla bezdomnych mężczyzn przy ul. Lotniczej i wtedy pomyślałem, żeby przeszczepić tę ideę na teren archidiecezji przemyskiej. Dowiedziałem się przy tym, że jest wielu bezdomnych, choć w naszym kraju wcześniej o tym się nie mówiło; mówiło się tylko o bezdomności w Ameryce, Europie Zachodniej, ale nie u nas, w kraju sukcesu. Gdy przyjechałem do Przemyśla przedstawiłem plan pracy Arcybiskupowi Seniorowi, który wyraził zgodę na założenie Towarzystwa i tak się rozpoczęło.
Pierwsze koło i schronisko powstało w Rzeszowie, a rok później w Przemyślu i 11 innych miejscowościach Podkarpacia.

- Jak wyglądały początki pracy Schroniska, jakie były problemy?

Reklama

- Rozpoczęliśmy pracę Towarzystwa od pomocy potrzebującym rodzinom poprzez zapewnienie im posiłków. Powstała darmowa kuchnia, która istnieje do dziś i wydaje obiady dla około 250 osób. Jesienią roku, w którym założono Towarzystwo ogłoszono amnestię i z uwagi na dużą liczbę bezdomnych mężczyzn władze państwowe zachęcały do tworzenia schronisk.
Okazało się, że w parafii na Kazanowie pewna rodzina przekazała swój mały dom na potrzeby parafii, a ta z kolei oddała budynek na nasze potrzeby i tak powstało pierwsze schronisko w Przemyślu, gdzie nocleg mogło znaleźć 7-10 osób. To był początek. Tak działaliśmy przez kilka lat szukając lepszego lokalu. Gdy władzę objęła „Solidarność” ponownie zwróciliśmy się o pomoc do władz samorządowych i wówczas wojewoda przemyski oddał do naszej dyspozycji barak na terenie Zasania przy ul. Focha, a następnie drugi barak, gdzie wcześniej mieściły się urzędy wojewódzkie. Zaczęliśmy je remontować, gdyż były bardzo zdewastowane. Po półrocznych pracach remontowych - 9 listopada 1991 r. - poświęciliśmy obecne Schronisko.

- Jaka liczba osób skorzystała w tym czasie z pomocy Schroniska?

- Aktualnie Schronisko ma 75 miejsc noclegowych, zaś w zimie przez otwarcie noclegowni liczba ta powiększa się do 120 miejsc. Miejsca w Schronisku są właściwie cały czas zajęte.
Przy założeniu rotacyjnego charakteru Schroniska, kiedy część osób przebywa dłużej, część krócej, na pewno można mówić o nich już w setkach, a może w tysiącach - 2500 do 3000 osób. Czas pobytu bezdomnych w Schronisku, to czas kiedy mają stanąć na nogi i zacząć żyć na własny rachunek.

- Jakie są warunki przyjęcia do Schroniska?

- Nie stawiamy żadnych warunków, choć zasadniczym warunkiem jest trzeźwość i wola wyjścia z bezdomności. Przyjmujemy wszystkich ludzi, którzy się do nas zgłaszają; każdej profesji, każdego wyznania, nie patrzymy w życiorys czy tym bardziej w kieszeń. Staramy się zapewnić wszechstronną pomoc tj. mieszkanie, sprawy bytowe, pomoc lekarską, załatwienie spraw związanych z życiem bezdomnych, ich dokumentami itp.

- Kim są ludzie, którzy tam trafiają?

Reklama

- Patrząc z socjologicznego punktu widzenia najwięcej przychodzi do nas ludzi „w sile wieku” pomiędzy 35. a 50. rokiem życia, średnia grupa - to 20-latkowie, zaś najmniejsza - ludzie starsi, schorowani. Biorąc pod uwagę wykształcenie, trzeba powiedzieć, że bezdomność jest demokratyczna, zdarzają się nawet ludzie z wyższym wykształceniem. Najczęściej jednak dotyczy ludzi z wykształceniem podstawowym i zawodowym. Jeśli chodzi o status rodzinny, są to przede wszystkim osoby albo z rodzin rozbitych albo z domów dziecka, często mające za sobą konflikty rodzinne albo naruszenie prawa i przeszłość więzienną. Mieszkańcy Schroniska to pewien procent ludzi bezdomnych, którzy zgłosili się do nas celem zmiany życia, wyjścia z bezdomności, ale jest bardzo wielu bezdomnych, którzy nie chcą być w Schronisku, raczej wolą żebrać niż szukać rozwiązania swojego problemu.

- Czy nie uważa Ksiądz, że to Państwo powinno zająć się opieką socjalną i dać tym ludziom szansę życia w godnych warunkach. Dlaczego Kościół podejmuje takie działania?

- Sprawa opieki nad bezdomnymi pojawiła się w okresie „Solidarności” pod koniec lat 80., kiedy okazało się, że system komunistyczny jest słaby i nieludzki. „Solidarność” zauważyła ludzi bezdomnych i wtedy powstało Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta, a wraz z nim zaczęto zakładać schroniska.
Państwo winno zaopiekować się bezdomnymi, ale nie potrafi czynić tego skutecznie, gdyż pomoc ludziom poranionym przez życie uzależniona jest - oprócz pomocy materialnej - od opieki duchowej, bliskości i otwartości na drugiego człowieka. Tego bezdomni najczęściej potrzebują i to jest baza, na której mogą dokonać swojej przemiany. Uważam, że rządowe projekty socjalne są tu konieczne, ale one nigdy nie będą skuteczne, jeśli nie będzie ludzi dobrej woli, ludzi Kościoła, którzy we współpracy z Państwem pokierują losami ludzi bezdomnych.
Rząd od paru lat wspiera materialnie Schronisko - podobnie jak i władze samorządowe. Towarzystwo i Państwo współdziałają opracowując projekty ratowania bezdomnych i przeciwdziałając rosnącej bezdomności w kraju.

- Czy Schronisko im. św. Brata Alberta kontynuując misję swojego Założyciela, zbliża tym samym bezdomnych do Boga?

Reklama

- Można powiedzieć z obserwacji, że wszyscy ludzie mieszkający w Schronisku, to ludzie wierzący, choć czasami ich wiara jest może mało dojrzała. Bardzo rzadko spotykamy się z ludźmi niewierzącymi, którzy nie przeżyli inicjacji wiary w postaci przyjętych sakramentów chrztu, I Komunii św. czy bierzmowania. Schronisko więc z jednej strony ma ułatwione zadanie, bo posiada ludzi przeżywających w jakiś sposób swoją wiarę, z drugiej strony utrudnione, bo ta wiara nie jest pogłębiona i ci ludzie nie odkryli wartości życia religijnego, na której można budować. Cała nasza posługa polega na tym, by umocnić fundamenty wiary. Zgodnie z założeniami św. Brata Alberta zwracamy uwagę na trzy wartości: modlitwę, pracę, życie we wspólnocie, co staramy się rozwijać po to, by pomóc tym ludziom rozwiązać swoje problemy związane z bezdomnością. W naszym Schronisku prawie wszyscy uczestniczą we Mszy św., nabożeństwach zwyczajowych, rekolekcjach. Przeciętnie od kilku do kilkunastu osób korzysta każdego tygodnia z sakramentów świętych, ponad 50-70% korzysta ze spowiedzi adwentowej czy wielkanocnej i są to często prawdziwe nawrócenia po wielu latach życia z dala od Kościoła.

- Ksiądz kieruje całym tym dziełem, ale są również inni ludzie, którzy w nim uczestniczą.

- Tak, ja jestem inicjatorem powstania schronisk na terenie Podkarpacia, byłem u początku założenia różnych kół na terenie byłej archidiecezji przemyskiej. Obecnie na Podkarpaciu jest ich trzynaście. Pracy tej sam bym nie wykonał, gdyby nie było ludzi dobrej woli, którym bliska jest idea św. Brata Alberta - służba drugiemu człowiekowi, a zwłaszcza bezdomnemu. Aby Koło mogło istnieć musi być inicjatywna grupa osób, która jest wpisana do Towarzystwa, a także grono sympatyków, przyjaciół śpieszących z pomocą. Największy wysiłek w każdym Kole Towarzystwa podejmuje prezes Koła wraz z Zarządem. W naszym przemyskim Kole czwartą kadencję prowadzi działalność albertyńską Jadwiga Mikołajczyk, pracująca bardzo ofiarnie i z oddaniem. Ostatnio została odznaczona przez Ojca Świętego medalem PRO ECCLESIA ET PONTIFICE, za zasługi na polu ratowania bezdomnego człowieka.

- Pojawiają się zarzuty, iż ludziom przebywającym w Schronisku stwarza się warunki zbyt cieplarniane, dając im rybę zamiast wędki.

Reklama

- Taki zarzut może się pojawić ze strony tych, którzy nie znają życia Schroniska, gdyż ten, kto je zna wie, że w naszych założeniach zaakcentowany jest obowiązek pracy. Są dwa powody wyrzucenia ze Schroniska - pijaństwo i odmowa pracy. Wszyscy mieszkańcy podejmują pracę przede wszystkim na rzecz Schroniska: w kuchni, pralni, kotłowni, przy utrzymaniu porządku, przy remontach w ogrodzie warzywnym. Każdy mieszkaniec w miarę możliwości i sił podejmuje również pracę na zewnątrz. Mamy nawiązaną współpracę z przedsiębiorstwami zajmującymi się sprzątaniem miasta, cmentarza. W okresie letnim w Schronisku między godziną 6. a 17. właściwie nie ma nikogo, pozostają tylko chorzy, renciści i starcy. Z wynagrodzenia za pracę pobieramy częściową opłatę - jest to 70% zasiłku socjalnego, a reszta przechowywana jest w depozycie na ich własne potrzeby. Często też ludzie mieszkający na terenie miasta, przedsiębiorcy najmują chętnych do doraźnej pracy.

- Przyznaję, że sama byłam w błędzie, gdyż wyobrażałam sobie, iż życie tych ludzi w Schronisku wygląda tak samo, jest bezdomnych żebrzących na ulicy.

- Dla nas praca jest bardzo ważnym elementem resocjalizacyjnym i staramy się, by bezdomni podejmowali ją w różnych dostępnych sobie formach i w duchu św. Brata Alberta.

- Czy mógłby Ksiądz przytoczyć historię jakiegoś człowieka, który dzięki Schronisku powrócił do życia w społeczeństwie, „wyszedł na prostą”.

- Jeśli chodzi o konkretne przykłady można byłoby przytoczyć ich wiele, bo na przestrzeni piętnastu lat istnienia Schroniska w Przemyślu, co roku jakaś grupa się usamodzielnia i odchodzi do własnego mieszkania. Są też i takie sytuacje, że ludzie powstawszy z nałogów: alkoholizmu, narkomanii, pozostają w Schronisku, bo nie mają gdzie iść, bo dzisiaj nie ma już hoteli robotniczych ani Pogotowia Opiekuńczego dla Dorosłych.
Zgodnie z naszymi założeniami Schronisko powinno mieć charakter przejściowy, kilkumiesięczny - w rzeczywistości zdarzają się takie sytuacje, że mężczyźni przebywają u nas i 7-8 lat, bo są samotni i nie mają dokąd pójść, a czasami dochodzi do tego jeszcze choroba. W miarę potrzeby załatwiamy im zakłady stałej opieki, zwłaszcza dla ludzi psychicznie chorych i starych. Najczęstszym problemem mieszkańców Schroniska jest alkoholizm. Około 90% ludzi bezdomnych jest dotkniętych tą chorobą. Wielu wspaniałych ludzi boryka się z tym problemem, wielokrotnie powstając i ponownie poddając się chorobie alkoholowej.
Przykład, o którym chcę powiedzieć, pochodzi sprzed lat, z początku naszej działalności, kiedy jeszcze remontowaliśmy Schronisko przy ul. Focha. Wtedy pojawił się Marek z Przemyśla. Miał poważne problemy alkoholowe i znajdował się niemalże w ostatnim stadium choroby, co sprawiło, że kochające się małżeństwo, w którym żył, rozpadło się. Żona wniosła o rozwód, on znalazł się na ulicy i wszedł w kolizję z prawem - kilkakrotnie siedział w więzieniu. Na początku pomagali mu rodzice, ale potem mieli go dosyć - wspierała go jedynie bardzo kochająca babcia. Jednakże po ostatnim jego pobycie w więzieniu powiedziała mu, że może przyjść do niej po pomoc, ale nie weźmie go do siebie, nie zamieszka z nim, bo się go boi. Marek zamieszkał więc w naszym Schronisku i zaczął szukać pracy. Poszedł do Biura Pracy (wówczas istniał jeszcze nakaz pracy), ale tam go już znali i dosłownie „wykopali” uznając, iż dla takich ludzi jak on nie ma pracy. W czasie pobytu u nas sam znalazł sobie pracę, m.in. został kierowcą w zakładzie oczyszczania miasta, poza tym dorabiał jako „złota rączka”. Po roku przebywania w Schronisku powiedział mi, że chciałby się spotkać z żoną i zapytał, czy ja bym z nim nie poszedł. Doszło do spotkania. Żona powiedziała, że wyrzuciła go z domu, bo chciała zapewnić dzieciom spokój, ale wciąż go kocha i postawiła warunek, że jeżeli przez 2 lata będzie trzeźwy to może powrócić.
Po dwóch latach Marek wrócił do rodziny: do żony i do dzieci. Upłynęło parę lat od jego pobytu w Schronisku. Kiedyś szedłem przez Rynek i zaczepił mnie elegancki pan około 40-tki, jadący pięknym samochodem i zapytał mnie, czy go poznaję. Odparłem, że nie w pełni - pomyślałem: może to Marek, choć on był szczuplejszy i nie był tak zadbany. Odgadłem, to był on. Podziękował Towarzystwu Brata Alberta za to, że wtedy, gdy nawet rodzice odwrócili się od niego, tylko dzięki Schronisku i kochającej babci stanął na nogi. Opowiedział mi, że dzięki swoim wszechstronnym umiejętnościom i zaradności, w okresie transformacji ustrojowej założył przedsiębiorstwo, co poprawiło rodzinną sytuację materialną. Na znak pojednania się z żoną i życia zgodnie z zasadami chrześcijańskimi, pojawiło się w ich rodzinie kolejne dziecko. Wszystko układa się dobrze, czasem tylko żona niepotrzebnie wraca do tego, co było. Został więc uratowany człowiek, ojciec rodziny, przywrócono go społeczeństwu i Panu Bogu.

- Życzę Księdzu, aby było więcej takich przykładów, oraz jak najbardziej owocnej pracy i otwartości tych ludzi na pomoc. Bóg zapłać za rozmowę i szczęść Boże na kolejne dziesięciolecia.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Modlitwa św. Jana Pawła II o pokój

Boże ojców naszych, wielki i miłosierny! Panie życia i pokoju, Ojcze wszystkich ludzi. Twoją wolą jest pokój, a nie udręczenie. Potęp wojny i obal pychę gwałtowników. Wysłałeś Syna swego Jezusa Chrystusa, aby głosił pokój bliskim i dalekim i zjednoczył w jedną rodzinę ludzi wszystkich ras i pokoleń.
CZYTAJ DALEJ

Święty Jan Chryzostom

[ TEMATY ]

święty

Jan z Antiochii, nazywany Chryzostomem, czyli „Złotoustym”, z racji swej wymowy, jest nadal żywy, również ze względu na swoje dzieła. Anonimowy kopista napisał, że jego dzieła „przemierzają cały świat jak świetliste błyskawice”. Pozwalają również nam, podobnie jak wierzącym jego czasów, których okresowo opuszczał z powodu skazania na wygnanie, żyć treścią jego ksiąg mimo jego nieobecności. On sam sugerował to z wygnania w jednym z listów (por. Do Olimpiady, List 8, 45).

Urodził się około 349 r. w Antiochii w Syrii (dzisiaj Antakya na południu Turcji), tam też podejmował posługę kapłańską przez około 11 lat, aż do 397 r., gdy został mianowany biskupem Konstantynopola. W stolicy cesarstwa pełnił posługę biskupią do czasu dwóch wygnań, które nastąpiły krótko po sobie - między 403 a 407 r. Dzisiaj ograniczymy się do spojrzenia na lata antiocheńskie Chryzostoma. W młodym wieku stracił ojca i żył z matką Antuzą, która przekazała mu niezwykłą wrażliwość ludzką oraz głęboką wiarę chrześcijańską. Odbył niższe oraz wyższe studia, uwieńczone kursami filozofii oraz retoryki. Jako mistrza miał Libaniusza, poganina, najsłynniejszego retora tego czasu. W jego szkole Jan stał się wielkim mówcą późnej starożytności greckiej. Ochrzczony w 368 r. i przygotowany do życia kościelnego przez biskupa Melecjusza, przez niego też został ustanowiony lektorem w 371 r. Ten fakt oznaczał oficjalne przystąpienie Chryzostoma do kursu eklezjalnego. Uczęszczał w latach 367-372 do swego rodzaju seminarium w Antiochii, razem z grupą młodych. Niektórzy z nich zostali później biskupami, pod kierownictwem słynnego egzegety Diodora z Tarsu, który wprowadzał Jana w egzegezę historyczno-literacką, charakterystyczną dla tradycji antiocheńskiej. Później udał się wraz z eremitami na pobliską górę Sylpio. Przebywał tam przez kolejne dwa lata, przeżyte samotnie w grocie pod przewodnictwem pewnego „starszego”. W tym okresie poświęcił się całkowicie medytacji „praw Chrystusa”, Ewangelii, a zwłaszcza Listów św. Pawła. Gdy zachorował, nie mógł się leczyć sam i musiał powrócić do wspólnoty chrześcijańskiej w Antiochii (por. Palladiusz, „Życie”, 5). Pan - wyjaśnia jego biograf - interweniował przez chorobę we właściwym momencie, aby pozwolić Janowi iść za swoim prawdziwym powołaniem. W rzeczywistości, napisze on sam, postawiony wobec alternatywy wyboru między trudnościami rządzenia Kościołem a spokojem życia monastycznego, tysiąckroć wolałby służbę duszpasterską (por. „O kapłaństwie”, 6, 7), gdyż do tego właśnie Chryzostom czuł się powołany. I tutaj nastąpił decydujący przełom w historii jego powołania: został pasterzem dusz w pełnym wymiarze! Zażyłość ze Słowem Bożym, pielęgnowana podczas lat życia eremickiego, spowodowała dojrzewanie w nim silnej konieczności przepowiadania Ewangelii, dawania innym tego, co sam otrzymał podczas lat medytacji. Ideał misyjny ukierunkował go, płonącą duszę, na troskę pasterską. Między 378 a 379 r. powrócił do miasta. Został diakonem w 381 r., zaś kapłanem - w 386 r.; stał się słynnym mówcą w kościołach swego miasta. Wygłaszał homilie przeciwko arianom, następnie homilie na wspomnienie męczenników antiocheńskich oraz na najważniejsze święta liturgiczne. Mamy tutaj do czynienia z wielkim nauczaniem wiary w Chrystusa, również w świetle Jego świętych. Rok 387 był „rokiem heroicznym” dla Jana, czasem tzw. przewracania posągów. Lud obalił posągi cesarza, na znak protestu przeciwko podwyższeniu podatków. W owych dniach Wielkiego Postu, jak i wielkiej goryczy z powodu ogromnych kar ze strony cesarza, wygłosił on 22 gorące „Homilie o posągach”, ukierunkowane na pokutę i nawrócenie. Potem przyszedł okres spokojnej pracy pasterskiej (387-397). Chryzostom należy do Ojców najbardziej twórczych: dotarło do nas jego 17 traktatów, ponad 700 autentycznych homilii, komentarze do Ewangelii Mateusza i Listów Pawłowych (Listy do Rzymian, Koryntian, Efezjan i Hebrajczyków) oraz 241 listów. Nie uprawiał teologii spekulatywnej, ale przekazywał tradycyjną i pewną naukę Kościoła w czasach sporów teologicznych, spowodowanych przede wszystkim przez arianizm, czyli zaprzeczenie boskości Chrystusa. Jest też ważnym świadkiem rozwoju dogmatycznego, osiągniętego przez Kościół w IV-V wieku. Jego teologia jest wyłącznie duszpasterska, towarzyszy jej nieustanna troska o współbrzmienie między myśleniem wyrażonym słowami a przeżyciem egzystencjalnym. Jest to przewodnia myśl wspaniałych katechez, przez które przygotowywał katechumenów na przyjęcie chrztu. Tuż przed śmiercią napisał, że wartość człowieka leży w „dokładnym poznaniu prawdziwej doktryny oraz w uczciwości życia” („List z wygnania”). Te sprawy, poznanie prawdy i uczciwość życia, muszą iść razem: poznanie musi się przekładać na życie. Każda jego mowa była zawsze ukierunkowana na rozwijanie w wierzących wysiłku umysłowego, autentycznego myślenia, celem zrozumienia i wprowadzenia w praktykę wymagań moralnych i duchowych wiary. Jan Chryzostom troszczył się, aby służyć swoimi pismami integralnemu rozwojowi osoby, w wymiarach fizycznym, intelektualnym i religijnym. Różne fazy wzrostu są porównane do licznych mórz ogromnego oceanu: „Pierwszym z tych mórz jest dzieciństwo” (Homilia 81, 5 o Ewangelii Mateusza). Rzeczywiście, „właśnie w tym pierwszym okresie objawiają się skłonności do wad albo do cnoty”. Dlatego też prawo Boże powinno być już od początku wyciśnięte na duszy, „jak na woskowej tabliczce” (Homilia 3, 1 do Ewangelii Jana): w istocie jest to wiek najważniejszy. Musimy brać pod uwagę, jak ważne jest, aby w tym pierwszym etapie życia człowiek posiadł naprawdę te wielkie ukierunkowania, które dają właściwą perspektywę życiu. Dlatego też Chryzostom zaleca: „Już od najwcześniejszego wieku uzbrajajcie dzieci bronią duchową i uczcie je czynić ręką znak krzyża na czole” (Homilia 12, 7 do Pierwszego Listu do Koryntian). Później przychodzi okres dziecięcy oraz młodość: „Po okresie niemowlęcym przychodzi morze okresu dziecięcego, gdzie wieją gwałtowne wichury (…), rośnie w nas bowiem pożądliwość…” (Homilia 81, 5 do Ewangelii Mateusza). Potem jest narzeczeństwo i małżeństwo: „Po młodości przychodzi wiek dojrzały, związany z obowiązkami rodzinnymi: jest to czas szukania współmałżonka” (tamże). Przypomina on cele małżeństwa, ubogacając je - z odniesieniem do cnoty łagodności - bogatą gamą relacji osobowych. Dobrze przygotowani małżonkowie zagradzają w ten sposób drogę rozwodowi: wszystko dzieje się z radością i można wychowywać dzieci w cnocie. Gdy rodzi się pierwsze dziecko, jest ono „jak most; tych troje staje się jednym ciałem, gdyż dziecko łączy obie części” (Homilia 12, 5 do Listu do Kolosan); tych troje stanowi „jedną rodzinę, mały Kościół” (Homilia 20, 6 do Listu do Efezjan). Przepowiadanie Chryzostoma dokonywało się zazwyczaj podczas liturgii, w „miejscu”, w którym wspólnota buduje się Słowem i Eucharystią. Tutaj zgromadzona wspólnota wyraża jeden Kościół (Homilia 8, 7 do Listu do Rzymian), to samo słowo jest skierowane w każdym miejscu do wszystkich (Homilia 24, 2 do Pierwszego Listu do Koryntian), zaś komunia Eucharystyczna staje się skutecznym znakiem jedności (Homilia 32, 7 do Ewangelii Mateusza). Jego plan duszpasterski był włączony w życie Kościoła, w którym wierni świeccy przez fakt chrztu podejmują zadania kapłańskie, królewskie i prorockie. Do wierzącego laika mówi: „Również ciebie chrzest czyni królem, kapłanem i prorokiem” (Homilia 3, 5 do Drugiego Listu do Koryntian). Stąd też rodzi się fundamentalny obowiązek misyjny, gdyż każdy w jakiejś mierze jest odpowiedzialny za zbawienie innych: „Jest to zasada naszego życia społecznego (…) żeby nie interesować się tylko sobą” (Homilia 9, 2 do Księgi Rodzaju). Wszystko dokonuje się między dwoma biegunami, wielkim Kościołem oraz „małym Kościołem” - rodziną - we wzajemnych relacjach. Jak możecie zauważyć, Drodzy Bracia i Siostry, ta lekcja Chryzostoma o autentycznej obecności chrześcijańskiej wiernych świeckich w rodzinie oraz w społeczności pozostaje również dziś jak najbardziej aktualna. Módlmy się do Pana, aby uczynił nas wrażliwymi na nauczanie tego wielkiego Nauczyciela Wiary.
CZYTAJ DALEJ

Realizacja inwestycji budowlanych w obiektach sakralnych - zapraszamy na konferencję

2025-09-14 06:06

materiały prasowe

W „Domu Nadziei” Caritas w Lublinie 24 września odbędzie się konferencja pt. „Realizacja inwestycji budowlanych w obiektach sakralnych”.

Spotkanie konferencyjno-targowe dla duszpasterzy, architektów, wykonawców i ekspertów, pod honorowym patronatem abp. Stanisława Budzika, organizuje firma Operante, specjalizująca się w budowaniu owocnych kontaktów pomiędzy gospodarzami parafii a firmami świadczącymi usługi dla obiektów o charakterze sakralnym.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję