Czy możliwe jest do zrobienia przez ogólnoświatowy terroryzm coś, co może wstrząsnąć globem podobnie, lub jeszcze więcej, niż terrorystyczny atak na dwa nowojorskie wieżowce World Trade Center? Widok
nowojorskiego Manhattanu bez tych dwóch charakterystycznych wież sprawia smutne, a nawet przygnębiające wrażenie. Nasuwa się pytanie - co dalej czeka świat, co jeszcze może się wydarzyć? Widok spadającego
z kilkudziesięciu pięter życia i ponury odgłos w momencie jego końca w zetknięciu z ziemią, to przerażający efekt działań tych, którzy siłą uzewnętrznioną w swych zabójczych poczynaniach chcą zmusić świat
do uznania swych racji. Po drodze do kolejnej rocznicy tego wydarzenia terroryzm zaatakował Madryt, środki transportu w innych częściach globu, a wojna w Iraku stała się doskonałą pożywką dla terrorystów
wszelkiej maści. Czy świat przywykł do takiej codzienności? Czy fakt, że niemal w każdym tygodniu oglądamy straszliwe efekty działań takich czy innych terrorystów może nas uodpornić? Media długi okres
po tragicznych wydarzeniach 11 września wielokrotnie pokazywały światu sam moment ataku i to, co działo się bezpośrednio po nim. Pokazywały akcję ratowniczą oraz drastyczne zdjęcia, które według wielu
opinii nie powinny być pokazywane. Przypadkowo filmujący akcję strażaków w WTC Francuz Jules Naudent, widząc dwie płonące osoby, przestał je filmować, ponieważ wstrząs psychiczny, jakiego doznał, uniemożliwił
mu to. Później powiedział on, że na pewno nie był to obraz, który mógłby sfilmować, a następnie pokazać komukolwiek.
To, co sfilmowano wewnątrz wież podczas akcji ratunkowej, było bardzo straszne. Nasuwa się więc pytanie, czy pokazywanie prawie wszystkiego nie ma charakteru rozdrapywania przed momentem zadanej rany,
czy jest potrzebne? Dwaj Francuzi mieli nakręcić dokumentalny film o pracy młodego, nowojorskiego strażaka - stażysty wybranego z dziesiątków adeptów szkoły strażackiej. Strażak ten rozpoczął swój
dziewięciomiesięczny staż w nowojorskiej jednostce straży pożarnej nr 1 mieszczącej się w pobliżu WTC. Towarzyszyli mu wspomniani filmowi dokumentaliści. Strażacy tej jednostki doskonale znali dwa wysokie
budynki, w których bywali często, wypełniając różne obowiązki służbowe. Właśnie ta jednostka była pierwszą, która znalazła się na miejscu tragedii. Już po paru chwilach usłyszeli uderzenie następnego
samolotu w drugą wieżę.
Przybywa ratowniczych jednostek straży pożarnej, karetek - na dole coraz większy tłok. Ranni, poparzeni ludzie uciekają schodami. Szybami wind cieknie paliwo z rozbitych samolotów. Strażacy
pomagają w ewakuacji. Muszą doprowadzić wodę na 80 piętro. Wysokość tę pokonują pieszo z 30 kilogramowym wyposażeniem. Na dole budynku widać strażaka w mundurze, ale z koloratką - to kapelan straży
pożarnej - o. Michael. To on z numerem 000001 wystawionym na jego świadectwie zgonu zostanie oficjalnie zarejestrowany jako pierwsza ofiara zamachu. Jego ciało wydobyli z ciemności, kurzu i zwałów
gruzu strażacy z jednostki nr 1 i przenieśli do pobliskiego kościoła św. Pawła, położyli na ołtarzu.
Tragedia jednak trwa nadal. Strzelistych wież już nie ma. Zawaliły się obie grzebiąc tych, co czekali na pomoc i tych, którzy ją im nieśli. Żaden ze strażaków jednostki nr 1 nie zginął. Dwaj bracia
filmowcy Jules i Gedeon Naudent, którzy zgubili się wzajemnie podczas pierwszej fazy akcji ratowniczej, odnajdują się wraz z kamerą i nagranym przypadkowo przebiegiem tragedii WTC.
Pomóż w rozwoju naszego portalu