Reklama

Dziecko w kościele

Święta cierpliwość

Nie jest łatwo podjąć temat, o którym z góry wiadomo, że nie ma dobrego rozwiązania. Problem obecności dziecka w kościele do takich właśnie należy. Zostawić dziecko w domu - źle, wziąć do kościoła - czasami też nie najlepiej. Rodzice chcą, aby było grzeczne, dziecko - aby było fajnie, a ksiądz - najlepiej, żeby nie płakało.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przez szybę

Reklama

Są w dużych miastach parafie - choć mam wrażenie, że jest ich coraz mniej - gdzie organizowane są specjalne Msze św. dla dzieci, a nawet dla matek (czemu nie ojców?) z wózkami i małymi dziećmi. Kazanie na Mszy św. dla dzieci bywa krótsze, bardziej dynamiczne, z reguły jest mniej czytań, a pieśni są bliższe dziecku. Z reguły też wprowadza się różnego rodzaju formy aktywizacji dzieci, tak by się w kościele nie nudziły. Są kościoły z wydzielonymi kaplicami dla rodziców z dziećmi, w których hałas bywa pewno nie do wytrzymania, ale ksiądz i reszta wiernych tego nie słyszą. Wtedy rodzice - oczywiście w przerwach między gonieniem za swoja pociechą - mogą uczestniczyć w „normalnej” Mszy św. dla dorosłych. Nie wiem, jak to wygląda z perspektywy tej kaplicy wydzielonej dla dzieci. Z perspektywy księdza - a mówię to o własnym wrażeniu - wygląda to czasami co najmniej dziwnie. Grube szkło skutecznie chroni kościół przed dziecięcym hałasem, ale trudno nie oprzeć się wrażeniu jakiegoś - przepraszam za porównanie - zamknięcia w klatce.
Oczywiście takie rozwiązania, bez względu na ocenę, czy dobre są czy złe, nie są możliwe wszędzie. W większości naszych miejscowości, a myślę także o kościołach filialnych, jest przecież jedna tylko Msza św. w niedzielę, a i kościoły nie są przystosowane do tego, by wydzielać w nich kaplice dla dzieci. Większość „skazana” jest na jedną Mszę św. w kościele, gdzie wszyscy siedzą razem. Na taką właśnie Mszę św. przychodzą najczęściej rodzice ze swoimi dziećmi. I kto wie, czy nie jest to najlepsze rozwiązanie?

Msza św. dziecinna

Reklama

Zdaje się, że tak zwane Msze św. dla dzieci przeżywają dzisiaj kryzys. Zresztą podnosi się wobec nich wiele głosów krytycznych. Często bowiem Msze św. „z udziałem dzieci” - jak o tym mówią kościelne dokumenty - stają się Mszami św. „dla dzieci” albo wręcz Mszami dziecięcymi. Czasami chęć dostosowania Mszy św. do poziomu percepcji dzieci prowadzi do takich uproszczeń i modyfikacji, że stają się po prostu Mszami infantylnymi. Niepohamowane pragnienie, aby Msza św. była dla dzieci - przepraszam za słowo w tym kontekście - i fajna, i zrozumiała, może skutkować odarciem jej z wszelkiej misteryjności, a w odbiorze dzieci może stać się po prostu jedną z wielu imprez. Ksiądz przeradza się w showmana prawie gotowego stanąć na głowie, by dzieci zainteresować tym, co dzieje się na ołtarzu.
Dzieci uczestniczą najczęściej w takich Mszach same. Doskonale bowiem współbrzmi z tym zjawisko „wysyłania” dzieci do kościoła, tak jak wysyła się je do szkoły. Obecność na Mszy św. dzieci bez rodziców z jednej strony oraz „udziecinnienie”, by nie powiedzieć - infantylizowanie samej Mszy św. z drugiej prowadzić mogą do przekonania, że Msza św. jest czymś z samej istoty przeznaczonym wyłącznie „dla dziecka”, jest zajęciem dzieci, a nie poważną sprawą dla dorosłych. Nie ma chyba nic niebezpieczniejszego dla religijnego rozwoju dziecka niż widok ojca lub matki czy też obojga rodziców pozostających w domu, podczas gdy samo dziecko zostaje przez nich wysłane do kościoła. Tylko czekać momentu, gdy dziecko poczuje trochę więcej wolności i powie, że już z Mszy św. wyrosło, tak jak wyrośli z niej rodzice.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Z mamą i tatą

Z pedagogicznego punktu widzenia nie ma chyba lepszej sytuacji niż dzieci z rodzicami w kościele na tej samej Mszy św. i w tej samej ławce. Coraz więc częściej mówi się, iż Msza św. „dla dzieci” powinna się przerodzić w Mszę św. rodzinną, czyli Mszę św. z tatą i mamą. Zresztą normy wydawane przez Kościół mówią o „Mszy św. z udziałem dzieci”, a takiej Mszy św. bliżej chyba do Mszy rodzinnej niż dziecinnej.
Jestem przekonany, że dzieci od najmłodszych lat powinny uczestniczyć w „dorosłej” Mszy św. Powinny wzrastać wraz z liturgią. Nie zgadzam się z tezą, że sama Mszą św. jest dla dziecka nieinteresująca. Przeciwnie, odprawiana we właściwy sposób jest przecież pełna obrazów, dźwięków, słów, muzyki, a nawet zapachu. Wszystko to tworzy swoistą atmosferę i język Liturgii, która - jestem o tym przekonany - przemawia do dziecka bardziej niż przetłumaczenie jej na dziecinne gadanie. Chodzi o swoiste „zanurzenie się” w Liturgii. I z tego, co pamiętam z własnego dzieciństwa, powiem, że to jest możliwe. Oczywiście ideałem by było, by dziecko w Liturgii w ten czy inny sposób zostało zauważone, a możliwości jest wiele. Można je zaprosić do homilii, przeznaczając jej fragment dla dzieci właśnie, można z nimi przygotować modlitwę powszechną, czy też zaśpiewać z nimi jakąś znaną im pieśń. Wszystko to jednak powinno być integralną częścią - raz jeszcze powtórzę - „dorosłej” Liturgii.

Dorosnąć do kościoła

Zupełnie też inaczej uczestniczą w Liturgii dzieci, które siedzą wraz ze swoimi rodzicami niż te, które stoją stłoczone pod ołtarzem. Wszyscy wiemy, do czego zdolne są dzieci w grupie. Często ksiądz musi przerywać Liturgię, by je spacyfikować. Dzieci przy rodzicach są spokojniejsze i uważniejsze, mają mniej okazji, by szturchać sąsiada. Nie bałbym się też przyprowadzać dzieci małych, a nawet pozwolić im na jakiś ruch w kościele. Na zachodzie Europy dla najmłodszych dzieci organizowane w kościele są wydzielone przestrzenie, gdzie maluchy mogą się bawić. Zdaję sobie sprawę, że czasami jednak cierpliwość rodziców, sąsiadów z ławki i księdza za ołtarzem jest wystawiona na zbyt dotkliwą próbę. Niestety, są takie chwile, że nawet trzeba z dzieckiem opuścić kościół, by można było kontynuować Liturgię.
Wszystko to, to oczywiście teoria, o którą księdzu łatwo. Zastosowanie tego w praktyce jest o wiele trudniejsze, niż się czasami wydaje. Bo przecież dziecko pozostaje dzieckiem. Czasami ma zły dzień, choć nie wiadomo, dlaczego, te najmniejsze w najmniej oczekiwanym momencie wołają pić albo jeszcze coś innego, a starsze, ulegając pokusie telewizora i komputera, chętnie zostałyby w domu. Zdarza się więc, że czasami żadna metoda nie skutkuje i trzeba cierpliwie czekać, aż dziecko do kościoła dorośnie.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozważania na niedzielę ks. Mariusza Rosika: W nierozerwalnej sieci

2025-04-30 09:19

[ TEMATY ]

rozważania

Ks. Mariusz Rosik

Adobe.Stock

Na pół wieku przed Chrystusem armia Cezara dotarła do brzegów Egiptu. Gdy zajął się ogniem Pałac Królewski, nie trzeba było długo czekać, by w płomieniach stanęła największa biblioteka starożytnego świata, założona trzy wieki wcześniej przez Ptolemeusza I Sotera.

Ogień pożarł ponad czterdzieści tysięcy woluminów. Spłonęła biblioteka, ale nie spłonął geniusz ludzkiej myśli, który nadal kwitł w egipskiej Aleksandrii. Dzięki niemu chrześcijanie pierwszych wieków usiłowali rozwikłać znaczenie dość zagadkowego wydarzenia, które rozegrało się po zmartwychwstaniu Jezusa, nad brzegami Jeziora Galilejskiego. Na słowo Jezusa apostołowie zarzucili sieci.
CZYTAJ DALEJ

Włochy/ 86-letni krawiec szyje sutannę dla nowego papieża

2025-04-30 19:40

[ TEMATY ]

konklawe

Ks. Tomasz Podlewski

86-letni krawiec Raniero Mancinelli szyje sutannę dla nowego papieża, który zostanie wybrany na konklawe rozpoczynającym się 7 maja. Mały zakład krawiecki, który Mancinelli prowadzi z rodziną, znajduje się w uliczce Borgo Pio, kilka kroków od placu Świętego Piotra.

"Aby uszyć sutannę dla papieża potrzeba około pięciu metrów tkaniny, bo jest także pelerynka. Tkanina, jakiej tym razem użyłem, to lekka wełna o wadze 220 gramów na metr kwadratowy"- wyjaśnił papieski krawiec, cytowany przez agencję Ansa. Dodał, że sutannę z takiej tkaniny miał także papież Franciszek.
CZYTAJ DALEJ

Watykan uhonorował 167 katolików zabitych na Sri Lance

2025-05-04 13:00

[ TEMATY ]

Watykan

Krzysztof Świertok/BPJG

To pierwszy krok w stronę uznania męczeństwa ofiar zamachów bombowych na świątynie chrześcijańskie na Sri Lance. 167 katolików zamordowanych w Niedzielę Wielkanocną 21 kwietnia 2019 roku zostanie oficjalnie wpisanych do Katalogu „Świadków wiary” XXI wieku. Przygotowała go Dykasteria Spraw Kanonizacyjnych na Jubileuszowy Rok Święty 2000.

O decyzji Watykanu poinformowano podczas czuwania w kościele św. Antoniego w stolicy Sri Lanki, Kolombo. Kardynał Malcolm Ranjith, arcybiskup Kolombo, podkreślił, że wybór ten „ma na celu uhonorowanie ofiary” zabitych sześć lat temu. Dodał, że wpisanie ich do Katalogu „Świadków wiary” jest związane z tym, że zbrodnia została popełniona z powodu „nienawiści do wiary” (odium fidei). Ten termin jest używany w procesach beatyfikacyjnych dla potwierdzenia męczeństwa kandydatów na ołtarze.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję