Reklama

Nadzieja Kościoła kameruńskiego

Niedziela łomżyńska 15/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z polskiej perspektywy Kamerun wygląda bardzo egzotycznie. Niewiele możemy bowiem znaleźć informacji na jego temat. Są one ograniczone do niewielkiej ilości danych polityczno-turystycznych. Jadąc do Kamerunu, próbowałem zebrać jak najwięcej informacji i wyrobić wstępny obraz, aby nie być całkowicie zaskoczony i zdezorientowany. Wiedziałem, że jadę do kraju względnie stabilnego o zrównoważonym rozwoju gospodarczym. Wiedziałem, że jest tu dobrze rozwinięta struktura Kościoła katolickiego. Niemniej jednak nastawiałem się na pewien szok, ponieważ był to mój pierwszy wyjazd na kontynent afrykański. Niniejszy tekst jest próbą podzielenia się niektórymi wrażeniami z pobytu na kontynencie afrykańskim. Przemyślenia tu zawarte mają charakter subiektywny i w żadnym wypadku nie mogą być uogólniane.
Pierwsze wrażenia były raczej pozytywne. Nowoczesne, schludne lotnisko. Wicerektor Seminarium z Bertoua od razu mnie rozpoznał i powitał. Pierwszą noc spędziłem w domu prowincjalnym sercanów w Yaunde. Objechaliśmy nocą stolicę, dość rozległe miasto o parterowej zabudowie i z pewną liczbą publicznych reprezentacyjnych budynków. Następnego dnia wyruszyliśmy do Bertoua. Asfalt skończył się po stu kilometrach. Dalej jechaliśmy przez las ubitym traktem ziemnym, miejscami przypominającym pofalowaną blachę. Pokornie też usuwaliśmy się na bok przed pędzącymi z ogromną prędkością ciężarowymi samochodami, wiozącymi olbrzymie kłody tropikalnego drewna i ciągnącymi za sobą gruby obłok czerwonego kurzu. Pora sucha ma swoje zalety, ale jej wadą jest wszędobylski czerwony kurz. Zamieszkałem obok Seminarium, w skromnym apartamencie, przygotowanym wcześniej dla biskupa emeryta.
Seminarium Międzydiecezjalne w Bertoua jest nowo zbudowane. Istnieje zaledwie od kilku lat. Uczy się w nim 75 kleryków - 30 jest przeznaczonych dla archidiecezji Bertoua. Są oni w różnym wieku i pochodzą z różnych plemion. Mówią różnymi językami, a ich status społeczny także jest zróżnicowany. Zabudowa seminarium jest parterowa. Każdy kleryk ma swój pokoik z wyjściem na wspólny dziedziniec w kształcie sześcioramiennej gwiazdy. W pierwszym momencie moją uwagę przyciągnął kościół seminaryjny, pięknie i schludnie urządzony. Witraże wykonał własnoręcznie sam abp Roger Pirenne, który robi seryjnie witraże do wszystkich kościołów w swojej diecezji. Miłe zaskoczenie dla polskiego księdza - wielu kleryków w niedzielę ubrało się w sutanny, jedni w białe inni w czarne, niekiedy nieco ozdobione złotymi lamówkami i błyszczącymi guzikami jak u polskich kanoników. Globalizacja dotarła nawet na koniec świata: wielu kleryków posługuje się komórkami, a do obiadu w niedziele podaje się piwo. Jedzenie jest wyśmienite, tutejsze potrawy przygotowane są starannie i higienicznie. Wszystko ugotowane jest w dużych kotłach, pod którymi palą się drewniane drągi - po co rąbać drewno?! Tubylcy jedzą dużo zieleniny, której nie brak wokół. Podstawą wyżywienia jest maniok, ziemniaki oraz inne bulwy. Codziennie do wyboru są potrawy z ryb i mięsa. Kto chce, może sobie poprawić smak odpowiednią przyprawą. Niektórzy mówią, że wszystko lub prawie wszystko jest jadalne - jeżeli zwierzęta jedzą i nie umierają, to tym bardziej ludziom nic nie będzie. Na przykład prawdziwym, ale sezonowym przysmakiem są termity (jadłem), szarańcza, białe robaki (też jadłem), węże oraz wino z pnia palmowego itp.
Diecezja Bertoua obszarowo jest bardzo duża - rozciąga się na przestrzeni ponad 400 km. Liczy ok. 85 tys. katolików. Podzielona jest na osiemnaście parafii, z czego połowa jest w samym mieście Bertoua. W sumie pracuje zaledwie 25 księży, z czego dużą część stanowią polscy misjonarze. Prowincja Wschód, do której należy Bertoua, jest zasadniczo opanowana przez Polaków. Francuzi, Belgowie i Holendrzy zestarzeli się, umarli lub wrócili do siebie na zasłużoną emeryturę, aby pogrzebano ich w ojczystej ziemi.
Moje wyobrażenia o pracy misyjnej od razu wymagały poważnej korekty. Nie muszę oczywiście wspominać, że w ciągu kilku dni poznałem prawie wszystkich polskich misjonarzy i misjonarki w okolicy. Zobaczyłem ich w terenie, jak ciężko pracują dla chwały Bożej. Były to wzruszające momenty, nie do przekazania prostymi słowami.
Rzeczywiście, Afryka nie jest dla mięczaków i ludzi chodzących w białych mankiecikach. Trzeba tu mieć dobre zdrowie, solidną wiarę i chęć do pracy, bez oczekiwania na nagrodę. Niemniej jednak europejski, egzystencjalny strach przed Afryką jest znacznie przesadzony. Oczywiście, należy przestrzegać zasad higieny, pić czystą i filtrowaną wodę, chronić się przed komarami, należy uważać, aby nie doznać porażenia słonecznego. Węże i skorpiony mają zwyczaj raczej uciekać przed ludźmi z wyżej wymienionych przyczyn. Można się dostosować i przeżyć, a nawet doświadczyć uczucia intensywności i radości życia w stopniu niespotykanym gdzie indziej. Niemniej jednak ryzyko jest duże. Oczy trzeba mieć naokoło głowy i spodziewać się należy nieznanego, ale jest to ekscytujące i wciągające do tego stopnia, że chce się powtórzyć owe doświadczenie albo pozostać tu nawet na zawsze. Wytrawni misjonarze nazywają to zjawisko bakcylem afrykańskim. Chyba jeszcze na to nie zachorowałem albo już się uodporniłem.
Relacje między białymi i tubylcami są tu dość zawiłe i skomplikowane. Nadal istnieje poważny uraz do białego człowieka, spowodowany dziką kolonizacją i wyzyskiem. Czułem się jak biały murzyn, gdy na ulicy zaczepiano mnie okrzykiem - ty, biały. Nieprzyjemne wrażenie też robią ludzie przechadzający się z maczetami, które służą do wszystkiego: pracy w polu, przygotowania posiłku, a jak trzeba, jest to nadal groźna i niebezpieczna broń. Misjonarze (biali) są jednakże otaczani powszechnym szacunkiem. Misja jest bowiem pewnym miejscem, gdzie można otrzymać uczciwą pomoc medyczną oraz gdzie dzieci mogą znaleźć odpowiednio zorganizowaną szkołę. W przypadku jednak nawet małego konfliktu okazuje się, że biały nie ma racji, a ludek tutejszy jest silnie emocjonalny.
Ludzie są z natury dość pobożni i żywo wyrażający swoją wiarę. Tutejszy Ksiądz Biskup jednakże mówi, że wiara ta jest jeszcze dość powierzchowna i że nadal pozostaje wiele zabobonów i praktyk magicznych. Niekiedy też trudne są relacje pomiędzy duchowieństwem białym i czarnym. Niewątpliwie przyszłość Kościoła w Kamerunie zależy od tubylczego duchowieństwa, które musi wziąć pełną odpowiedzialność za lokalną wspólnotę - jednym słowem, nie jest to proste, ale tylko oni mogą i potrafią to zrobić. Wszyscy narzekają na brak pieniędzy, korupcję oraz autorytatywny sposób postępowania tutejszych władz. Dochodzą do tego jeszcze problemy z inkulturacją, tutejszymi zwyczajami oraz wielością języków i kultur lokalnych. Dużym problemem jest poligamia, powszechnie i zwyczajowo praktykowana.
Pod względem socjologicznym sytuacja wydaje się być ekstremalnie skomplikowana. Rodzina w naszym europejskim znaczeniu chyba prawie nie istnieje. Kobieta niejednokrotnie traktowana jest jako druga kategoria człowieka i podlega ścisłej władzy szefa rodziny. Młodzież wcześnie zaczyna współżycie seksualne. Dziewczęta w młodym wieku są już matkami, a w związku z tym nie mogą kontynuować nauki. Bardzo poważnym problemem jest AIDS. Oficjalnie 15% społeczeństwa jest zakażone tą chorobą. Nadal jednak jest to temat tabu. Ostatnio wiele się o tym mówi, powołuje się specjalne komitety, organizuje akcje, rozdaje masowo prezerwatywy, ale skutek tego jest raczej mizerny.
Kleryków zapytałem, co może wnieść koncepcja afrykańskiego szefa do sposobu pojmowania władzy w Kościele. Rozpętała się straszna dyskusja, są bowiem bardzo różne koncepcje, zależne od szczepu i kultury. Momentami myślałem, że dojdzie do rękoczynów, ale na szczęście opanowałem sytuację. Kilka uogólniających wniosków udało się nam osiągnąć. Afrykański szef ma prawo oczekiwać, a nawet wyegzekwować bezwzględny szacunek i posłuszeństwo. Niemniej jednak jest on również przewodnikiem i nauczycielem dla swojej wspólnoty. Powinien też być przykładem i wzorem cnót, szczególnie odwagi i sprawiedliwości. Jest on również protektorem swojego ludu, a więc czuwa nad rozwojem i dobrem powierzonych mu ludzi. Szef opiera się na radzie starszych, którzy pomagają mu w podejmowaniu decyzji. Widzimy więc, że szef nie tylko otrzymuje honory i zaszczyty, ale jest także sługą powierzonej mu wspólnoty. W jakiejś mierze jest to zgodne z nauczaniem Kościoła. Z drugiej strony, często to kapłani afrykańscy stają się małymi szefami swoich wspólnot. Trzeba dodać, że afrykański szef miał zazwyczaj też władzę nad życiem i śmiercią swoich podwładnych, co w żadnym wypadku nie jest do pogodzenia z chrześcijańską wiarą. Seminarzyści życzyliby sobie, aby kapłani byli także promotorami rozwoju cywilizacyjno-ekonomicznego ich społeczności. Tutejszy zaś Ksiądz Biskup życzyłby sobie, aby kapłani więcej pracowali z ludźmi, jak trzeba nawet w polu, przy uprawie manioku. W ich postawie widać jednakże więcej rewindykacji niż przygotowania się do ciężkiej pracy w trudnych warunkach.
To proces naturalny, że kameruńscy kapłani przejmują, jak umieją, odpowiedzialność za powierzoną im cząstkę ludu Bożego. W tym najbiedniejszym regionie pozostali jeszcze Polacy, zakonnicy i zakonnice, kapłani fidei donum. Niewątpliwie jest to pewna szansa dla obu populacji na wzajemne ubogacenie duchowe. Nie możemy bowiem patrzeć tylko na piętrzące się trudności, lecz na konieczność rozwoju królestwa Bożego. Kościół jest misyjny, czyli niesie światło wiary i nadzieję lepszego życia wszystkim ludom i narodom na ziemi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Karol Porwich/Niedziela

św. Andrzej Bobola

św. Andrzej Bobola

Niezwyciężony atleta Chrystusa - takim tytułem św. Andrzeja Bobolę nazwał papież Pius XII w swojej encyklice, napisanej z okazji rocznicy śmierci polskiego świętego. Dziś, gdy wiara katolicka jest atakowana z wielu stron, św. Andrzej Bobola może być ciągle stawiany jako przykład czystości i niezłomności wiary oraz wielkiego zaangażowania misyjnego.

Św. Andrzej Bobola żył na początku XVII wieku. Ten jezuita-misjonarz przemierzał rozległe obszary znajdujące się dzisiaj na terytorium Polski, Białorusi i Litwy, aby nieść Dobrą Nowinę ludziom opuszczonym i religijnie zaniedbanym. Uwieńczeniem jego gorliwego życia było męczeństwo za wiarę, którą poniósł 16 maja 1657 roku w Janowie Poleskim. Papież Pius XI kanonizował w Rzymie Andrzeja Bobolę 17 kwietnia 1938 roku.

CZYTAJ DALEJ

Anioł z Auschwitz

Niedziela Ogólnopolska 12/2023, str. 28-29

[ TEMATY ]

Wielcy polskiego Kościoła

Archiwum Archidiecezjalne w Łodzi

Stanisława Leszczyńska

Stanisława Leszczyńska

Są postacie, które nigdy nie nazwałyby samych siebie bohaterami, a jednak o ich czynach z podziwem opowiadają kolejne pokolenia. Taka właśnie była Stanisława Leszczyńska – „Mateczka”, położna z Auschwitz.

Przyszła bohaterka urodziła się 8 maja 1896 r. w Łodzi, w niezamożnej rodzinie Zambrzyckich. Jej bliscy borykali się z tak dużymi trudnościami finansowymi, że w 1908 r. całą rodziną wyjechali w poszukiwaniu lepszego życia do Rio de Janeiro. Po 2 latach jednak powrócili do kraju i Stanisława podjęła przerwaną edukację.

CZYTAJ DALEJ

Łódź: "Poznajmy się" - wydarzenia dla osób stanu wolnego

2024-05-08 13:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Archiwum prywatne

W tańcu, przy ognisku, na wspólnej modlitwie, przy kawie, przy grach, na spacerze... organizatorzy wymieniają jednym tchem możliwe sposoby poznawania się ludzi. Od pomysłu i własnej potrzeby serca zrodziło się konkretne działanie: przez ostatni rok zorganizowanych zostało siedem wydarzeń, a kolejne - zabawa taneczna - odbędzie się 25 maja na łódzkim Widzewie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję