Na spotkaniu formacyjnym animatorów Ruchu Domowy Kościół, u stóp nieustannie słuchającej Matki Bożej Rokitniańskiej, na którym gościliśmy o. Karola Meissnera OSB, rozważaliśmy temat: Miłość
i odpowiedzialność. Przypomnieliśmy sobie, iż sakrament ten, będąc nadprzyrodzonym darem łaski, zawsze jednak realizuje się w odniesieniu do naszych ludzkich uwarunkowań, naszej
naturalnej, ludzkiej, psychologicznej dyspozycyjności i gotowości do przyjęcia go. Właściwie jest zatem praktycznym zastosowaniem naszej wiary w tajemnicę wcielenia Słowa: „A
Słowo stało się Ciałem i zamieszkało wśród nas”. Do rozważań w tym zakresie trzeba by włączyć papieskie wezwanie o konieczności pełnego przystąpienia do Chrystusa
i Jego nauki. Chodzi o zaangażowanie całego własnego człowieczeństwa (myśli, serca, woli) do życia w wierze chrześcijańskiej, bez pozostawiania poza jej marginesem czegokolwiek,
co wiąże się z naszą osobą. I tu właśnie dotykamy głębi tematu konferencji o. Karola - miłości, która rodzi odpowiedzialność, bo w istocie swej jest aktem woli.
Miłość to obdarzanie sobą, swoim działaniem; to troska o dobro, o to, by drugi człowiek stał się dobry. (Nie mylić: „by nam było dobrze” - jak przestrzega o.
Karol). W tym kontekście ślub jest wzięciem odpowiedzialności za dobro partnera, odpowiedzialności za czas i za proces, jakim jest nasze życie. Ktoś,
kto kocha, ma świadomość, że potrafi przyjąć drugą osobę taką, jaka jest w istocie - docenić to wszystko, co czyni ją atrakcyjną (jej piękno, inteligencję, dobroć, wrażliwość, powagę
etc.), ale dostrzegać także mniej piękne strony jej charakteru. I dopiero wtedy możemy mówić o miłości jako o uświadomionym akcie woli, rodzącym odpowiedzialność za dobro
ukochanej osoby. Należy jednak wciąż pamiętać, że to Pan Bóg powierza nam rzeczywistość ludzką i powierza nam ludzi. Kiedy więc możliwe jest zbudowanie prawdziwej wspólnoty z drugim
człowiekiem? Taka wspólnota możliwa jest tylko wówczas, gdy posiada się wyraźne poczucie swej tożsamości, autonomii, a co za tym idzie, umiejętność przebywania w samotności.
Chcąc zrozumieć innych, zjednoczyć się z nimi, chcąc wczuć się w ich położenie, utożsamić się z ich problemami, trzeba umieć pozostać samym sobą i umieć trwać
w samotności. Albowiem samotność jest swoistą „przestrzenią rezonansu” dla obecności innych osób, tak jak cisza jest „przestrzenią rezonansu” dla dźwięku, muzyki i słowa,
a światło - dla form i kolorów.
Jeśli jest się razem, to - poza wzajemną sympatią i „przyciąganiem”, poza posiadaniem wspólnego konta i dachu - trzeba być darem dla swego partnera, aby
dzielić z nim radości i trudy, aby być pokornym nauczycielem małżonka i dzieci. Bezinteresowność, solidarność, pomoc w dojrzewaniu własnym i swego
partnera to wartości nadrzędne, dużo większe i prawdziwsze od własnych kaprysów, złych humorów, żądzy odwetu i pragnienia samopotwierdzenia.
Małżeństwo - sakrament oznacza zespolenie wartości idealnych, nadprzyrodzonych w Chrystusie, w którym i przez którego małżonkowie składają sobie nawzajem dar
z samych siebie i ze swej miłości.
Spotkanie z o. Karolem zakończyliśmy pracą w grupach, podczas której staraliśmy się znaleźć trzy drogowskazy konieczne, aby wspólna wędrówka przez życie wraz z trudami
i problemami mogła się przekształcić w drogę autentycznego rozwoju, wzajemnej pomocy, trwałej i coraz piękniejszej miłości. Oto one:
1. Autentyczna znajomość samego siebie, polegająca na poszukiwaniu najgłębszych motywacji swoich działań, a więc wydobycie na światło dzienne negatywnych aspektów własnej oobowości. Najprostsza
metoda - codzienny rachunek sumienia, połączony z czymś na kształt „rachunku uczuciowego”, sprowadzony do pytań typu: co czuję w moim wnętrzu w takiej
sytuacji? albo: jakie były moje uczucia w stosunku do tej osoby?
2. Praktyka ascezy chrześcijańskiej - milczenie, refleksja, medytacja. Dochodzi do tego sumienna modlitwa myślna, wyrzeczenia i ćwiczenia duchowe.
3. Bardzo ważny i pozytywny wpływ na sferę psychiki wywierają ponadto sakramenty będące w swej istocie skutecznym znakiem łaski, czyli zbawczej obecności Osoby Zmartwychwstałego
Chrystusa.
Trud dojrzewania w miłości to nieustająca wędrówka, będąca aktem nieprzymuszonej woli. Tej wspólnej wędrówki przez życie nie można improwizować. Wymaga ona wysiłku, długiego i cierpliwego
przygotowywania się, powolnego i stale postępującego dojrzewania, czy to przy wsparciu rad o. Karola Meissnera, a może poprzez charyzmat Ruchu Domowy Kościół, ale przede wszystkim
w duchu miłości Chrystusowej...
Pomóż w rozwoju naszego portalu