Reklama

Na maryjnym szlaku (136)

Czas pojednania

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Bożonarodzeniowy czas to dni, które powinny służyć pojednaniu z Bogiem i ludźmi. Pojednanie nie jest rzeczą ani łatwą, ani prostą. Widzimy, jak skomplikowanym i długotrwałym procesem jest pojednanie między narodami. Bolesne doświadczenia z naszymi sąsiadami ze Wschodu i Zachodu rzutują na całe pokolenia i ich rozwikłanie trudno przewidzieć. Jak trudne jest pojednanie między Kościołami - widać w historii. Na ziemiach polskich, szczególnie na tych wschodnich, wiele ofiar pochłonęły konfliktowe relacje prawosławia z Kościołem unickim. O trudnościach pojednania w rodzinach czy wśród sąsiadów wiele mógłby powiedzieć każdy z nas. A jednak trzeba się jednać. Zawsze, nie tylko w tym świątecznym okresie.
Takie bożonarodzeniowe refleksje nasunęły mi się w środku lata, podczas pobytu w Hodyszewie u Matki Bożej Hodyszewskiej - Królowej Podlasia, zwanej tu także Matką Bożą Pojednania. Ta właśnie Matka Boża była moją Patronką tegorocznego Adwentu i okresu świątecznego pojednania.
Hodyszewo leży przy trasie z Lublina do Białegostoku, w diecezji łomżyńskiej. Pierwsza wzmianka o tej „wsi królewskiej” pochodzi z XVI w. Znajduje się ona w „Rejestrach poborowych” z 1578 r. i mówi o zamieszkaniu księdza w Hodyszewie. Pierwotnie była tu, oczywiście, świątynia prawosławna. Następnie stała się ona świątynią unicką. W 1875 r. miała miejsce kasata unii brzeskiej przez carat, a jednocześnie wszyscy unici zostali przez rząd carski przepisani na prawosławie.
W czasie budowy nowej, murowanej cerkwi, rozebrano dawną świątynię. Z pozostałego drewna wybudowano mniejszy kościół, który poświęcono w 1884 r. i następnie przeniesiono go do tzw. „Krynicy”, gdzie stoi do dziś nad pobliskim źródełkiem.
W czasie I wojny światowej rabowano wszystko, co miało jakąś wartość, nie tylko w Hodyszewie, ale niemal we wszystkich miejscowościach regionu. Wtedy właśnie skradziono i wywieziono w głąb Rosji cudowny obraz Matki Bożej. Wywiózł go uciekający z Hodyszewa psałomszczyk (organista) aż do guberni połtawskiej. Była to największa strata dla miejscowej ludności. Kiedy zesłańcy wracali ze zsyłki na Sybir, natrafili na ten obraz w jednej z cerkwi. Ponoć widząc go, mówili: „Jakaż Ona podobna do naszej Matki”. Rozpoczęto żmudne starania o zwrot obrazu. Po długim oczekiwaniu obraz został zwrócony, ale do cerkwi prawosławnej w Warszawie. Wiele było jeszcze starań, m.in. prezydenta RP Ignacego Mościckiego, by obraz ostatecznie odzyskać. Po odnowieniu i oprawieniu go w cenne ramy, przez trzy dni obraz gościł na Zamku Królewskim w Warszawie, a następnie wagonem kolejowym - prezydencką salonką - powrócił do Hodyszewa. Działo się to 24 maja 1928 r.
Powrót był radosny, niemal triumfalny. Przybywało coraz więcej pielgrzymów. Podjęto więc zamysł budowy nowego kościoła, godnego maryjnej stolicy. We wrześniu 1939 r. kościół posiadał już dach, lecz nawa główna nie była jeszcze nakryta. W czasie wojny nic nie robiono. Po 1945 r. trzeba było usunąć uszkodzenia po uderzeniach pocisków armatnich. Świątynię ukończono w 1949 r. Przeniesiono obraz do nowego kościoła i umieszczono go w głównym ołtarzu, wyjętym z murowanej cerkwi.
Ciągły wzrost liczby pielgrzymów spowodował, że przekazano sanktuarium doświadczonemu zakonowi apostołującemu - księżom pallotynom. Oni przygotowali koronację obrazu. Nastąpiła ona w pamiętny dla wszystkich Polaków dzień podpisania porozumień gdańskich - 31 sierpnia 1980 r. Miał jej dokonać kard. Stefan Wyszyński i mimo że „chciał przybyć tu, na tę ziemię swych przodków, ale powodowany równie ważnymi racjami, dokonał wyboru pozostania w Warszawie”. Aktu koronacji dokonali: kard. Franciszek Macharski i kard. Henryk Gulbinowicz.
Historia obrazu jest dość typowa. Objawił się on w lesie, na lipie, a po umieszczeniu w kaplicy - znikł i ukazał się ponownie na tej samej lipie. Tam więc wybudowano świątynię. Obraz przedstawia Maryję z Dzieciątkiem siedzącym jak mały król na lewym ręku Matki. Boży Syn trzyma pod lewym ramieniem dużą księgę, prawą zaś dłonią błogosławi. Tło obrazu, o roślinnych i geometrycznych wzorach, jest rzeźbione w desce.
Tytuł „Matki Bożej Pojednania” ma jednoczyć cały lud Boży diecezji łomżyńskiej, mieszkańców Podlasia we wzajemnej zgodzie i miłości.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowe informacje o życiu siostry Łucji, uczestniczki objawień fatimskich

2025-09-30 19:10

[ TEMATY ]

objawienia fatimskie

nowe informacje

siostra Łucja

Coimbra – Muzeum S. Łucji/ zdjęcia: Grażyna Kołek

Na rynku wydawniczym w Portugalii pojawiły się dwie publikacje zawierające wspomnienia siostry Łucji dos Santos, karmelitanki bosej, która była jedną z trojga uczestników objawień maryjnych w Fatimie trwających pomiędzy 13 maja i 13 października 1917 roku.

Jedną z nowości jest książka autorstwa siostry Ângeli Coelho, wicepostulatorki procesu beatyfikacyjnego portugalskiej wizjonerki, zatytułowana „Viver na Luz de Deus” (Żyjąc w Bożym świetle). Publikacja, której współautorem jest francuski karmelita bosy o. François Marie Léthel, została wydana przez Edições Carmelo. Rzuca ona nowe światło na życie siostry Łucji.
CZYTAJ DALEJ

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV: miłość Jezusa nie upokarza

2025-10-01 10:28

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

Vatican Media

Jezus ofiarowuje swoje rany jako gwarancję przebaczenia. I pokazuje, że zmartwychwstanie nie jest przekreśleniem przeszłości, ale jej przemianą w nadzieję miłosierdzia - wskazał Papież podczas audiencji generalnej. Środowa katecheza stanowiła kontynuację rozważań dotyczących Paschy Jezusa (J 20, 19-23).

Na początku katechezy Papież wskazał, że „centrum naszej wiary i serce naszej nadziei mają swoje głębokie zakorzenienie w zmartwychwstaniu Chrystusa”. Lektura Ewangelii pokazuje, że jest to tajemnica zaskakująca poprzez fakt w jaki sposób Syn Boży to uczynił. Nie jest to „pompatyczny triumf”, zemsta czy odwet na przeciwnikach. To „cudowne świadectwo tego, jak miłość potrafi podnieść się po wielkiej porażce, aby kontynuować swoją drogę, której nie da się powstrzymać”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję