Reklama

Wigilia w motelu „Chicago star”

Niedziela w Chicago 51/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jeżeli zdarzy się Wam kiedyś odwiedzić motel „Chicago star” poproście gospodarza, by opowiedział historię, jaka zdarzyła się tam w noc wigilijną wiele lat temu. Historia jest prawdziwa, zaręczam, ale właściciel jest człowiekiem humorzastym, więc gdyby przypadkiem nie miał nastroju - to posłuchajcie...
Zima była wtedy wyjątkowo ostra, w telewizji mówiono nawet, że na Florydzie emeryci nosili wełniane skarpety. U nas całymi dniami padał śnieg, by o zmierzchu niepostrzeżenie zamienić się w piekielną zamieć. Na highwayu podmuchy wiatru wytrzymywały jedynie potężne terenówki i tiry. Słupki rtęci raptownie leciały w dół, niektóre dzielnice wyglądały jak ciągnące się po horyzont pola krągłych ośnieżonych pagórków, a centra handlowe poznawało się jedynie po wystających z hałd śniegu neonach. Tamtej nocy powiało jeszcze mocniej, władze zaapelowały, by dzieci i starsi zostali w apartamentach, a ludzie, którzy wyruszyli w podróż, niech znajdą bezpieczną przystań.
Wielu trafiło wtedy do motelu „Chicago star”. Wcześniej ich nowoczesne samochody skapitulowały przed mrozem i zaspami, lądując w przydrożnych rowach. Brnęli więc w śniegu po kolana i przy zawodzeniu północnego wiatru do miejsca, które wydawało im się ciepłą i bezpieczną ziemią obiecaną.
Właściciel motelu nie posiadał się z radości. Hotel stał bowiem na uboczu, za dala od autostrad, tras szybkiego ruchu, czy węzłów komunikacyjnych. Banki stawały się coraz mniej cierpliwe, a klienci coraz rzadsi. Tej nocy miało być inaczej. Cały hol zapełniali podróżni i ich bagaże. Zdenerwowani, źli, wytrąceni ze zwykłego rytmu spraw dopytywali się nerwowo o wolne pokoje, oferowali podwójne, potrójne stawki za przyzwoite, jak mawiali, łóżko w pokoju ze sprawnym kaloryferem. Gdzieś tam w Ameryce czekały na nich: rodzina, znajomi, przyjaciele, choinki ze stosami prezentów, suto zastawione stoły i kolędy z kompaktu. Zamieć stanęła na drodze wielowiekowej tradycji, więc nie byli zachwyceni zmianą planów.
Właściwie nikt nie pamiętał jak i skąd pojawiła się tamta para. Dwoje ludzi znikąd. On - wysoki, szczupły, w ciuchach z secendhaendu, ona - niewielka drobna, kryjąca wielkie oczy za woalem wełnianego szala. Gospodarz nie chciał z nimi rozmawiać. Na pierwszy rzut oka widać było, że to emigranci z jakiegoś dziwnego, dalekiego kraju, o trudnej do zapamiętania nazwie. Tłumaczył się brakiem miejsc, choć na górze stały wolne dwa najlepsze pokoje, czekające na odpowiednich klientów.
- Słuchajcie, przykro mi, ale musicie jechać dalej.
- Nie możemy - tłumaczył mężczyzna. - Rozładował się akumulator w samochodzie, a żona źle się czuje...
Gospodarz nie był człowiekiem podłym, a przynajmniej tak o sobie sądził, teraz musiał jednak być twardy, musiał dobrze skalkulować zysk, co oznaczało - zero współczucia. Biznes is biznes...
- Okey - mruknął - mam taki składzik na narzędzia na tyłach. Nic wielkiego, ale nie wieje i kosztuje parę groszy...
Gdy kiwnęli głowami na znak zgody, wygrzebał z szuflady klucze, skasował cash, wskazał kierunek i niemal wypchnął ich za drzwi. Na jeden moment w gwarnym holu zrobiło się ciszej. Sporo osób obserwowało scenę, nikt jednak nie zareagował, a po chwili gwar i śmiech znów wypełniły lokal.
- Świat jest pełen dobrych okazji - właściciel uśmiechnął się chowając dolary do kieszeni i dziwiąc się własnemu szczęściu.
- Przez rok nie utargowałem tyle co dziś, nie uwierzysz, ale mamy gości nawet w szopie - rzucił w locie żonie biegającej z tacą między stolikami. Kuchnia pracowała pełną parą.
- To tak jak w Biblii - roześmiała się. Nie zrozumiał, więc dodała nerowowo: - No, że nie było dla nich miejsca w gospodzie - wyjaśniła. - Oj, i ktoś odnajął im szopę, rozumiesz?
- Aha. A to nie była grota?
Z radia płynęły piosenki o białym Bożym Narodzeniu, o wracaniu do domu, by pojednać się z bliskimi, o św. Mikołaju, saniach i reniferze z czerwonym nosem. Nikt nie śpiewał, z jakiego powodu całe to zamieszanie.
Dziwna to była noc. Przy jednym stole zasiedli wierzący i niewierzący, biznesmeni i drobni ciułacze, demokraci i republikanie, ekskomunisci i ekssolidarnościowcy, optymiści i rozczarowani. Maluchy licytowały się na gwiazdkowe prezenty, dorośli wiedli przerywane nerwowym śmiechem rozmowy o życiu, przeznaczeniu i planach na najbliższe wakacje. Nikt nie pomyślał o tych dwojgu ze składziku na tyłach motelu, tak jak zazwyczaj nie myśli się o ludziach wyrzuconych poza nawias. W pewnej chwili w rogu sali wybuchła nagła sprzeczka.
- Nonsens, jakie UFO?! - wykrzykiwał starszy pan o wyglądzie profesora. - Przecież to kometa, albo kawałek meteorytu, który po wejściu w naszą...
- Ludzie, chodźcie szybko. Chcecie zobaczyć UFO? - wołał rozradowany sąsiad.
- Proszę pana, ja się na tym znam. Jak mówię, że kometa, to kometa - upierał się profesor.
- Latający spodek bez dwóch zdań! - sąsiad stukał palcem w zamarzająca szybę.
Ludzie tłoczyli się przed oknem chcąc wypatrzyć w zamieci niezwykłe zjawisko.
- Jest, jest - wykrzyknęła nagle młoda kobieta. - Prawdziwa spadająca gwiazda!!!
- Patrycjo, jak pomyślisz teraz życzenie to z pewnością się spełni - pouczała babcia kilkuletnią dziewczynkę.
- Chcę być sławna, jak Britney Spears! - odpaliła rezolutnie mała.
- Zawsze interesował mnie pewien problem natury etycznej - tłumaczył profesor właścicielowi. - Jak współczesny człowiek zareagowałby na widok gwiazdy betlejemskiej, na fakt wcielenia się Boga w istotę ludzką? Mamy wiedzę, technikę, możliwości rozwoju, ale czy mamy intuicję dotyczącą metafizyki?
- Zupełnie niezwykłe zjawisko - dziwił się gospodarz wpatrzony w niebo. - Nie, nie mam zdania, w ogóle nie wiem o czym mówisz...
O świcie śnieg przestał sypać. Mroź jakby zelżał, w powietrzu jasne światło wyostrzyło perspektywę. Wstał piękny poranek Bożego Narodzenia, a pejzaż wokół motelu przypominał świąteczną pocztówkę. Gospodarz, zbrojny w łopatę, odśnieżał podjazd, gdy za winkla wytoczył się sapiąc i prychając stary model forda. Szła ku niemu kobieta, drobna, krucha, otulona wełnianym szalem. Dopiero teraz właściciel zobaczył, że była w zaawansowanej ciąży.
- Dziecko... - szepnął oniemiały. - Dziecko... Przecież mogło się tutaj, w szopie.., o mój Boże...
Buchający parą ford wytoczył się na zaśnieżoną drogę. I odjechał.
Wielu twierdzi, że stary zaczął wtedy płakać. Inni mówili, że biegiem wrócił do motelu i zamknął się na długie godziny w biurze. Kto dziś dojdzie prawdy? Jednak jeżeli będziecie kiedyś przejazdem w motelu „Chicago star” zapytajcie o tamtą noc, może wam się poszczęści. Jeśli nie - wiecie jak było...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Marek Jędraszewski do biblistów o zatroskaniu o Kościół i zbawienie ludzi

2025-09-16 20:30

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

bibliści

zatroskanie o Kościół

BP Archidiecezji Krakowskiej

Abp Marek Jędraszewski

Abp Marek Jędraszewski

- Kościół czerpie swoją świeżość, nieustanną młodość swego języka z ciągłej rozmowy z obecnym w Biblii Słowem Bożym - mówił abp Marek Jędraszewski w czasie Mszy św. w kaplicy klasztornej Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach sprawowanej podczas 62. Sympozjum Stowarzyszenia Biblistów Polskich.

- Niech spotkanie z tajemnicą miłosierdzia pomaga w zgłębianiu Słowa Bożego, medytacji, przekazywaniu innym owoców waszej pracy naukowej. Bądźcie świadkami miłosierdzia - mówił na początku Mszy św. ks. Zbigniew Bielas, kustosz Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.
CZYTAJ DALEJ

Słuchanie siebie i innych według św. Hildegardy

[ TEMATY ]

Hildegarda

św. Hildegarda

eSPe

Komunikacja, rozmowa, docieranie do siebie to wcale nie tak proste rzeczy, jak się wydaje. Wiele osób może to zaskakiwać, ale wiele na ten temat możemy dowiedzieć się od średniowiecznej zakonnicy św. Hildegardy. Jolanta Zajdel rozmawia o tym z Beatą Jakoniuk-Wojcieszak.

Słyszeć a słuchać
CZYTAJ DALEJ

Bp polowy Wojska Polskiego: prawda ma fundamentalne znaczenie dla naszej wolności

2025-09-17 11:48

[ TEMATY ]

bp Wiesław Lechowicz

PAP/Leszek Szymański

Prawda w każdym wymiarze i okolicznościach ma fundamentalne znaczenie dla naszej wolności - powiedział bp polowy Wojska Polskiego Wiesław Lechowicz w czasie pogrzebu szczątków ofiar zbrodni katyńskiej. W podziemiach Katedry Polowej WP zostanie złożonych 15 czaszek i materiał kostny ofiar.

W Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie z udziałem najwyższych władz państwowych trwają uroczystości pogrzebowe szczątków ofiar zbrodni katyńskiej. Uczestniczą w nich przedstawiciele najwyższych władz państwowych, cywilnych i wojskowych, m.in. prezydent RP Karol Nawrocki, wiceszef MON Stanisław Wziątek, szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Lech Parell, władze Instytutu Pamięci Narodowej oraz zaproszeni goście.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję