Ojciec Święty zwraca uwagę na rolę, jaką spełnia w „obsługiwaniu” nadziei chrześcijański wolontariat. Postawa ludzi poświęcających bezinteresownie swój czas i energię
życiową dla innych, nie tylko budzi podziw, lecz także pozwala mieć nadzieję, że świat nie jest jeszcze taki zły i że nie wszyscy zmierzamy ku nieuchronnej zagładzie. To właśnie wolontariusze
swoją posługą przywracają nadzieję ubogim. Ojciec Święty znów pisze: „Miłość preferencyjna wobec ubogich jest koniecznym wymiarem chrześcijańskiej egzystencji i służby Ewangelii”
(Adhortacja apostolska Służyć Ewangelii nadziei, 86).
Szczególną kategorię ubogich stanowią chorzy i cierpiący. Większości z nich towarzyszy jednak nadzieja powrotu do zdrowia. Obowiązkiem wszystkich nas dobrze się mających jest
służyć tej nadziei. Wskazania Ojca Świętego są w tym względzie bardzo konkretne: „Należy zabiegać z jednej strony o odpowiednie duszpasterstwo w różnych
miejscach cierpienia, na przykład przez obecność w szpitalach kapelanów, członków stowarzyszeń wolontariatu, kościelne instytucje służby zdrowia, a z drugiej strony -
wspierać rodziny osób chorych. Ponadto - to też należy do „obsługi nadziei” - wspierać odpowiednimi środkami duszpasterskimi personel medyczny (88). Tu już chodzi o „obsługę
nadziei” nie tylko leczonych, lecz także leczących, którzy pragną chyba szczerze uzdrowienia ich podopiecznych.
Do kategorii na swój sposób chorych i cierpiących należy zaliczyć także bezrobotnych. Jakże oni żyją nadzieją, że jednak znajdą jakieś godziwe opłacane zajęcie! Każde przyjście im w tym
względzie z pomocą jest też obsługą nadziei.
Rolę szczególnie niepoślednią odgrywa nadzieja w życiu rodzin, zwłaszcza wielodzietnych. Nadzieja owa dotyczy zdrowia dzieci, środków potrzebnych do jej utrzymania, uznania w środowisku
społecznym itp. Jeżeli nadzieją żyją nawet moralnie zdrowe rodziny, to cóż dopiero powiedzieć o różnych anomaliach i schorzeniach życia małżeńskiego. O właściwe zainteresowanie
się wszystkimi tego rodzaju sytuacjami tak oto dopomina się Papież: „Kościół musi z macierzyńską troską ofiarować pomoc tym, którzy znajdują się w trudnych sytuacjach, jak
na przykład samotne matki, małżonkowie żyjący w separacji, rozwiedzeni, opuszczone dzieci… Trzeba zachęcać, wspomagać i wspierać poszczególne rodziny… aby odgrywały
należną sobie pierwszoplanową rolę w Kościele i w społeczeństwie…” (91).
I nieco dalej: „Kościół musi wreszcie z macierzyńską dobrocią podchodzić również do tych sytuacji małżeńskich, w których łatwo można stracić nadzieję. W szczególności
patrząc na tak wiele rozbitych rodzin, Kościół nie czuje się powołany do wydawania surowych i bezwzględnych sądów, ale pragnie raczej rozjaśniać mroki licznych ludzkich dramatów światłem Słowa
Bożego, wspierając je świadectwem swego miłosierdzia… Kościół, nie ukrywając przed nimi prawdy o obiektywnym nieładzie, jakim jest ich sytuacja, oraz o jego konsekwencjach
dla życia sakramentalnego, pragnie im okazać całą swą macierzyńską troskę” (93). Oto obsługa nadziei małżeńsko-rodzinnych.
Akcentów nadziei nie brak również w samym zakończeniu tej adhortacji, adresowanej głównie do mieszkańców Europy. Ojciec Święty woła: „Europo! Bądź ufna! W Ewangelii, którą
jest Jezus, znajdziesz mocną i trwałą nadzieję, której pragniesz. Jest to nadzieja oparta na zwycięstwie Chrystusa nad grzechem i śmiercią. Chce On, by to zwycięstwo stało się twoim,
dla twojego zbawienia i twojej radości. Bądź pewna! Ewangelia nadziei nie zawodzi! W zmiennych kolejach wczorajszej i dzisiejszej historii jest światłem, które rozjaśnia
i wyznacza twoją drogę; jest mocą, która podtrzymuje cię w próbach; jest proroctwem nowego świata; jest wskazaniem nowego początku; jest wezwaniem wszystkich, wierzących i niewierzących,
by wytyczali wciąż nowe drogi prowadzące do Europy ducha, aby stała się ona prawdziwym wspólnym domem, gdzie jest radość życia.
* * *
Niejeden kapłan musi przyznać, że w naszej zwykłej posłudze duszpasterskiej nie jest łatwo mówić o nadziei. Ludzie jakoś nie uważają tego tematu za dostatecznie poważny;
jest to, w przekonaniu wielu, rodzaj pocieszenia przeznaczonego dla małych dzieci a nie dla dorosłych, umiejących racjonalnie myśleć, czyli także przewidywać w znacznym
stopniu to, co ich nieubłaganie czeka w przyszłości. Istnieje nawet pogardliwe powiedzonko: „Nadzieja to matka głupich”.
A jednak to właśnie nadziei został poświęcony cały ponad stustronicowy dokument, w którym powtarza się kilka razy stwierdzenie, że bez nadziei życie traci sens, co więcej jest w ogóle
niemożliwe. Gdyby nie nadzieja, nie można by wierzyć, że Bóg jest dobry i wszechmocny. Warto przy tym pamiętać, że całe chrześcijaństwo, a dokładniej mówiąc, jego źródła, czyli Stary
i Nowy Testament, bazują właśnie na nadziei: ludzie Starego Prawa żyli nadzieją na przyjście Syna Człowieczego, my, wyznawcy Jezusa Chrystusa oczekujemy na Jego ponowne przyjście w nadziei
ostatecznego usprawiedliwienia nas wyrokiem Sędziego i Zbawiciela świata.
Ludzie rzeczywiście żyjący nadzieją są zazwyczaj pogodnego usposobienia, łatwo im kontaktować się z otoczeniem, które też zarażają swoim optymizmem i radosną wolą życia. Tak
zwana kreatywność, przedsiębiorczość, dynamizm życiowy są charakterystyczne dla ludzi poważnie traktujących nadzieję. Żyjących nadzieją nie można uważać za naiwnych entuzjastów. Przeciwnie,
to bardzo wartościowe jednostki, bo i sama nadzieja jest nieprzeciętną wartością. Obecny Ojciec Święty, kiedy wstępował na Stolicę Piotrową, wzywał wszystkich chrześcijan do wyzbycia się bojaźni.
Otóż nie było to nic innego jak zachęta nas do tego, żebyśmy żyli nadzieją.
Pomóż w rozwoju naszego portalu