Reklama

Tańczący z Bogiem

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

- Chcę być księdzem - oświadczyłam pewnego dnia. Mama popatrzyła na mnie dziwnie, pokręciła głową i powiedziała:
- To niemożliwe. Dziewczynka ani kobieta nie może zostać księdzem.
- Dlaczego?
- Dlatego, że Pan Jezus ustanowił kapłaństwo dla mężczyzn.
- Dlaczego?
- Dlatego, że kobiety mają w życiu inne zadania do spełnienia. Mogą też zostać zakonnicami jak twoja ciocia.
- Ale ja chcę być księdzem! - zawołałam. - Mam powołanie!
- Przykro mi, ale w tej sprawie nic nie da się zrobić - powiedziała mama.
Wieczorem weszłam cicho do pokoju Babci i szukając pocieszenia, zapytałam:
- Czy mogłabym być chociaż ministrantem?
- Nie - odpowiedziała Babcia. - Nie możesz - ale chcąc mi zrobić przyjemność, dodała - możesz za to przecież iść w procesji Bożego Ciała i sypać kwiatki. Pan Jezus będzie z tego na pewno bardzo zadowolony.
- Nie chcę kwiatków. Chcę poczwórny dzwonek albo trybularz z kadzidłem.
- Nie - powiedziała Babcia. - Dzwonki i trybularz są dla chłopców.
Z pokoju Babci wyszłam z rozpaczą. Oto w ruinę obrócił się cały mój pięcioletni świat. Nigdy nie stanę ubrana w pięknie haftowane szaty przy bogato malowanym złotem ołtarzu, nie podniosę rąk w geście błogosławieństwa, nie wypowiem wśród wielkiej rzeszy zgromadzonych w kościele najpiękniejszego ze wszystkich słów - oremus. Nawet dzwonki i komża nie są dla mnie. A przecież byłabym bardzo dobrym księdzem! Nie chcę być dziewczynką.
Przy wieczornym pacierzu wreszcie wybuchły długo wstrzymywane łzy. Płakałam aż do zaśnięcia, a nawet przez sen. Rano wstałam z zapuchniętymi oczami i patrzyłam na całkiem nowy dla mnie świat, który nie potrzebował mojego powołania. Na podwórku chłopcy grali w piłkę. Brudne ręce, podrapane nogi, zniszczone spodnie. "Im wolno, a mnie nie - myślałam z żalem. - I na pewno żaden z nich nie zostanie księdzem".
Po południu Babcia wyjęła z szuflady album ze starymi fotografiami, chwilę z zadumą przewracała kartki, aż zawołała mnie i pokazała fotografię.
- To mój stryj - powiedziała. - Był księdzem, proboszczem w Mohylowie. Bardzo kochał Pana Boga i ludzi, a ludzie kochali jego. Ta fotografia została zrobiona w ostatnich miesiącach jego życia. Był dobrym człowiekiem i dobrym księdzem. Dawał ślub mnie i twojemu dziadkowi. Popatrz sobie trochę na tą fotografię, może to cię pocieszy.
Rzeczywiście pocieszyło.
Minęło kilka lat. Mój brat uczęszczał na spotkania kółka ministrantów i uczył się ministrantury. Z namaszczeniem wymawiał łacińskie słowa, a ja przysłuchiwałam się, powtarzałam, przepytywałam go.
- Po co się tego uczysz - pytały koleżanki. - Przecież to i tak się tobie nigdy nie przyda.
Nie miały racji. Przydało się.
Był już rok 1982. Trwał stan wojenny. Pewnego ranka z koleżanką wstąpiłyśmy na pacierz do kościoła Ojców Kapucynów. Ledwo uklękłyśmy w kaplicy, gdy z Mszą św. wyszedł młody ksiądz. Ze zdumieniem usłyszałyśmy łacińskie słowa.
Jakże zawodna jest ludzka pamięć! Po prawie dwudziestu latach ministrantura uleciała mi z głowy, zostawiając dotkliwą pustkę... Ale po chwili wróciła! Słowa same zaczęły pojawiać się na moich ustach i przez czas trwania Eucharystii brzmiał łaciński trójgłos o świcie w półmroku kaplicy Matki Bożej Nieustającej Pomocy w kościele Ojców Kapucynów w Lublinie.

* * *

Cóż mogę wiedzieć o kapłaństwie? Równie dobrze mogłabym opowiadać o lotach na księżyc, opierając się na relacjach i wspomnieniach astronautów, na fotografiach, które będąc tam, zrobili. Opowiedziałam moją historię. Wtedy, w dzieciństwie, w czasach przedsoborowych, fascynowała mnie tajemniczość liturgii, dźwięczny język, w którym kapłan zwracał się do wiernych, piękno szat. Z zazdrością patrzyłam na chłopców pomagających przy ołtarzu. A choć uczucie zawodu i niedosytu z czasem minęło, gdzieś, na samym dnie serca pozostało coś, jakiś bardzo drobny ślad, a może tylko wrażenie przykrości i zawodu z tak bardzo odległych już i odchodzących w historię lat...
Spoglądam czasem na fotografię stryja mojej Babci, Stryjcia Księdza, jak go nazywano. Ręka w geście błogosławieństwa wzniesiona nad głową, skupiona, poważna twarz... Czy ten ukochany stryj był dla mojej Babci bliższy czy dalszy, odprawiając Mszę św.? Nie wiem. Nie zdążyłam zapytać. A może wtedy, za życia Babci, nie wydawało mi się to tak bardzo ważne?
Myślę, że kapłaństwo jest wielkim darem. Jak miłość. Trzeba je ciągle, jak miłość, odkrywać na nowo, każdego dnia przyjmować z pewnego rodzaju radosną pokorą i powtarzać: "Jestem, ponieważ chcę, a chcę, ponieważ kocham".
Kapłaństwo i miłość nie są łatwe. I jak każda życiowa droga mają swoje trudne do przebycia miejsca. Kapłaństwo jest miłością największą. Jest miłością miłości.

pomiędzy winnicą
a morzem
na kamienistej plaży
porwałeś mnie Panie
do tańca
moje ręce
na Twoich barkach
Twoje ręce
na moich barkach
raz Ty chodzisz po moich
śladach raz ja chodzę
po twoich śladach
coraz szybszy
rytm muzyki
i coraz głośniejszy śmiech
Twój i mój

- pisał w 80. latach poeta ks. Wacław Oszajca.
Znałam księży. Tych siwiuteńkich o pełnych nieba oczach staruszków i młodych, rozbrykanych chłopców w dżinsach i białych, sportowych butach. Im świadomość kapłaństwa nie przeszkadzała, a raczej pomagała nawet być dobrymi kumplami, towarzyszami wakacyjnych wędrówek, zabaw, szalonych tańców i śpiewów przy ognisku. Andrzej grał na gitarze, Wojtek pisał wiersze, Edek usiłował nauczyć się francuskiego, nie łamiąc przy tym języka, a Tomek był przyrodnikiem... Zwyczajni, jak teraz widzę z perspektywy czasu, młodzi mężczyźni, chłopcy. A jednak było coś, co wyróżniało ich spośród innych. Coś ledwo dostrzegalnego, ulotnego, po czym czasem można poznać zakochanych. Oni, tacy wówczas młodzi, zakochani byli w Stwórcy, w życiu i świecie. I dziś już wiem, co różniło ich od innych - byli porwani przez Boga do tańca.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Młodzi na rowerowej pielgrzymce do Rzymu: Pan Bóg prowadzi nas każdego dnia

Do Rzymu na dwóch kółkach i z sercami pełnymi wiary. Na Jubileusz Młodych, który będzie stanowił jedno z głównych wydarzeń Roku Świętego jedzie rowerami grupa z diecezji siedleckiej. To młodzież z tamtejszego Centrum Duszpasterstwa Młodzieży. Pielgrzymce przewodzi ks. Radosław Piotrowski, diecezjalny duszpasterz młodzieży, który Radiu Watykańskiemu – Vatican News opowiedział o trudach, wyzwaniach i radościach pielgrzymowania.

Pielgrzymi łącznie mają do pokonania 1152 kilometrów. „Jedzie dziewięcioro młodych, cztery dziewczyny, pięciu chłopaków i ja razem z nimi” – opowiada ksiądz Piotrowski i przyznaje – jadą bez wcześniejszych rezerwacji noclegów. Mimo to każdego dnia znajdują schronienie. „Im mniej zaplanowanych noclegów, tym wyraźniej widzimy prowadzenie Pana Boga” – mówi ks. Piotrowski. „Do tej pory ani razu nie musieliśmy rozbijać namiotów. Ludzie otwierają przed nami swoje domy i serca”. Podróż to nie tylko fizyczne wyzwanie, ale też czas pogłębiania wiary i budowania relacji. Młodzież modli się wspólnie, śpiewa Apel Jasnogórski i bierze udział we Mszach świętych. Każdy z uczestników ma swoje intencje, a po drodze dołączają kolejne – to prośby od spotkanych osób.
CZYTAJ DALEJ

Rząd „zrzuca sukienki” z ręką na ambonie

2025-07-19 09:51

[ TEMATY ]

felieton

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

W demokratycznym państwie prawa obowiązuje zasada: wolność słowa dla wszystkich. Nie tylko dla polityków, dziennikarzy czy celebrytów, ale również — a może przede wszystkim — dla tych, których głos formuje sumienia i buduje duchowe kręgosłupy narodu. Dlatego działania obecnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które przesłało do Watykanu notę formalną potępiającą kazania dwóch emerytowanych biskupów — Wiesława Meringa i Antoniego Długosza — budzą poważny niepokój. To nie tylko ingerencja w niezależność Kościoła, ale także jawna próba zastraszenia duchowieństwa i naruszenia podstawowych wolności obywatelskich.

Czy mamy tu do czynienia z powrotem PRL-owskiej mentalności, w której każdy ksiądz był „oczkiem w głowie bezpieki”, a każdy kaznodzieja stawał się zagrożeniem dla władzy? Brzmienie noty MSZ i język używany przez ministra Sikorskiego, który nakazuje biskupowi „zrzucić sukienkę i zapisać się do PiS-u”, zdają się tę mentalność reaktywować. Jakby państwo chciało decydować nie tylko o tym, co wolno mówić w kościele, ale wręcz kto ma prawo do sumienia.
CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: „pielgrzymka rekordzistka” – ponad tysiąc rowerzystów z diecezji tarnowskiej

2025-07-20 18:50

[ TEMATY ]

Pielgrzymka Rowerowa

diecezja tarnowska

BP Jasnej Góry

Na Jasną Górę dotarła III Rowerowa Pielgrzymka Diecezji Tarnowskiej, a w niej 1100 osób. Wyruszyli z dwunastu miast m.in. z Bochni, Brzeska, Limanowej, Nowego Sącza, Ciężkowic, Tuchowa i Dębicy. Jechali w 4 peletonach, a dziś połączyli się, wjeżdżając na Jasną Górę. Każdy z rowerzystów przywiózł znak zwycięstwa - krzyż. - Nasze serca są pełne nadziei, a ona płynie od Jezusa i Maryi - mówili cykliści.

O coraz większym zainteresowaniu taką formą pielgrzymowania mówił w rozmowie z @JasnaGoraNews główny przewodnik tarnowskiej „rowerowej rzeki” ks. Paweł Szczygieł. Pielgrzymki rowerowe rodzą się też na kanwie zainteresowania ludzi turystyką rowerową, „wypoczynkiem na dwóch kółkach”, który cieszy się coraz większą popularnością w naszym kraju. Podkreślił, że to kolejna szansa na ewangelizację. - Cieszymy się przede wszystkim, że jest takie duże zainteresowanie, bo dzięki temu tworzymy potężną wspólnotę ludzi wiary, ludzi nadziei, ludzi, którzy chcą przybliżyć się do Boga, którzy chcą spotkać się z Maryją tutaj na Jasnej Górze, i to naprawdę raduje - powiedział ks. Szczygieł.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję