Kamil Krasowski: W dniach 17-19 października w Rokitnie odbędą się rekolekcje organizowane przez Stowarzyszenie „Spotkania Małżeńskie”. Do kogo są skierowane?
Alina i Piotr Rozpędowscy: To propozycja dla wszystkich małżeństw żyjących w sakramentalnych związkach małżeńskich, niezależnie od stażu małżeńskiego czy wieku – zarówno dla par, które są szczęśliwe, ale pragną pogłębienia swojej relacji, rozwoju, ale także dla tych, którzy przeżywają trudności, kryzysy lub myślą o separacji czy rozwodzie. Wśród uczestników często mamy małżonków z bardzo krótkim stażem, jak i takich, którzy żyją ze sobą już 30 lat. Bardzo często po rekolekcjach słyszymy od uczestników, że był to dla nich wyjątkowy czas „odkurzenia”, „odświeżenia” miłości, przypomnienia, dlaczego właściwie jest się w związku z tym właśnie człowiekiem, a nawet, że przeżyty czas daje im nadzieję, chęci i siły do tego, by spróbować przezwyciężyć trudności i kryzysy.
Co jest istotą takich spotkań?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Przede wszystkim to, że małżonkowie są skupieni na sobie, wspólnym czasie i rozmowie. Na warsztatach dajemy narzędzie, jakim jest Dialog, który pomaga w komunikacji małżonków, a często w przepracowaniu konfliktów w szacunku i zrozumieniu dla drugiego. Choć nie są to typowe rekolekcje z wielu godzinnymi konferencjami i nie jest to terapia, to warsztaty przynoszą prawdziwie terapeutyczne owoce. Co ważne, same rekolekcje, jak i późniejsza formacja, która jest proponowana, prowadzone są przez małżeństwa, które tak, jak uczestnicy przeżywają trudności, kryzysy, mierzą się z problemami dnia codziennego, ale łączy ich to, że jako drogę swojego małżeństwa wybrali Dialog. Dzięki niemu stawiają czoła trudnościom, wspólnie przeżywają radości. Owszem upadają, ale potrafią podać sobie ręce i wspólnie się podnieść. Wśród prowadzących jest także kapłan, który dzieli się swoim życiem, sprawuje sakramenty, opowiada o Bożej wizji małżeństwa, o łasce, która płynie z sakramentu i jak z nią współpracować. Nikt nie mówi nikomu, jak ma żyć, nie moralizuje. Dzielimy się swoim życiem i dajemy narzędzie, jakim jest dialog.
Niektórzy mogą mieć mieszane uczucia co do takich rekolekcji: nie chcą dzielić się swoimi problemami z innymi, mają obawy, że zostanie naruszona ich strefa komfortu. Czy rzeczywiście słusznie?
Tego absolutnie nie trzeba się obawiać. Na naszych warsztatach nikt do niczego nie zmusza, a zwłaszcza do dzielenia się swoimi problemami. To, co ma się zadziać, dzieje się między małżonkami w zaciszu i odosobnieniu. Jest tylko jeden moment, w którym zachęcamy do podzielenia się tym, jak małżonkowie przeżyli weekend, czy widzą owoce, ale odpowiedzi są dobrowolne. Sam przebieg rekolekcji owiany jest małą tajemnicą, element zaskoczenia jest dla nas istotny. Możemy powiedzieć, że z pewnością jest to dość intensywny czas, w którym wprowadzamy w życie dialog.
Jak Państwo trafiliście na takie rekolekcje?
Reklama
Na rekolekcje trafiliśmy w dość dużym kryzysie, a byliśmy stosunkowo młodym małżeństwem, bo z pięcioletnim stażem. Życie małżeńskie, zawodowe, małe dziecko, brak umiejętności dogadania się, powodowały, że się od siebie oddalaliśmy. Znaliśmy Spotkania Małżeńskie wcześniej, gdyż uczestniczyliśmy w Wieczorach dla Zakochanych – to forma przygotowania do małżeństwa. Pomyśleliśmy, że chcemy spróbować, że jeszcze będziemy walczyć o naszą relacje. Nie przesadzimy, jeśli powiemy, że ten weekend uratował nasze małżeństwo. To był, oczywiście, początek drogi odbudowania naszej relacji, zaufania, więzi, ale wiedzieliśmy, że chcemy i mamy do tego narzędzie. Bardzo istotne jest to, że dialog przygotował nas i niedługo później pomógł nam w najtrudniejszym momencie naszego życia, w którym straciliśmy nasze drugie dziecko.
Zdarza się, że niekiedy problem w małżeństwie dostrzegają najbliżsi, którzy próbują w jakiś sposób pomóc. Czy propozycja rekolekcji może być dobrym „prezentem na kryzys”?
Reklama
To jest bardzo delikatna materia i bylibyśmy dalecy od tego, żeby rekolekcje stawały się „prezentem na kryzys”. Zachęcamy jednak do tego, by rozmawiać o tym, że są takie warsztaty, zachęcić małżonków, pokazać możliwości. To już będzie ogromna pomoc, ale nienachalna. Taka, z której małżonkowie mogą skorzystać, ale nie będą czuli się zmuszeni. Oczywiście, wszystko zależy od relacji, jakie panują w rodzinie, ale warto także zaproponować współfinansowanie takich rekolekcji, albo – co często najważniejsze – opiekę nad dziećmi w czasie weekendu. Bo właśnie w tym miejscu trzeba zaznaczyć, że na nasze rekolekcje małżonkowie przyjeżdżają sami. Być może w przyszłości się to zmieni, ale na tę chwilę nie mamy możliwości zaopiekowania się dziećmi. Wsparcie rodziców, dziadków czy przyjaciół w tej materii jest niezwykle istotne. Wiemy, że łatwiej jest pracować na warsztatach, kiedy nie musimy martwić się o to, czy dzieci są dobrze zaopiekowane. W ramach ciekawostki, możemy powiedzieć, że mamy doświadczenie uczestnictwa w rekolekcjach par, które dostały voucher od swoich dorosłych już dzieci na rocznice ślubu. Co ciekawe, można żyć ze sobą 25, 30 lat i nadal mieć dużo do powiedzenia i możliwość odkrycia przed sobą czegoś nowego.
Czy w małżeńskim dialogu pomaga miejsce, w którym odbywają się rekolekcje?
Pierwszą z zasad dialogu jest „słuchanie przed mówieniem” i z pewnością wizerunek Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej z Rokitna może być wzorem. Jako ośrodek zielonogórsko-gorzowski mamy szczęście, że w tym właśnie sanktuarium możemy organizować rekolekcje, ale jesteśmy przekonani, że w każdym miejscu, gdzie jest chęć zrozumienia, przebaczenia, pogłębienia relacji Matka Boża czuwa i wstawia się za małżonkami.
Co najczęściej małżonkowie odkrywają na takim weekendzie?
Doświadczenia są przeróżne, każde małżeństwo przeżywa ten czas na swój sposób. Ale często słyszymy o tym, że podczas weekendu pojawiła się nadzieja, że jeszcze może być lepiej, że w końcu ktoś został usłyszany i zrozumiany. Małżonkowie mówią o tym, że przypominają sobie, dlaczego pokochali tę właśnie osobę i że chcą nadal z nią być. Zdarzają się bardzo wzruszające momenty, w których postanawiają sobie przebaczyć i spróbować jeszcze raz. Część małżeństw przyznaje, że to był dobry czas bez dzieci, pracy i innych „rozpraszaczy”, że odpoczęli i doceniają czas tylko dla siebie. To dla nas, animatorów, to cenne doświadczenie usłyszeć takie słowa od uczestników.
Co zrobić, by utrzymać i pomnażać dobre owoce rekolekcji?
Reklama
Rekolekcje warto potraktować jako początek drogi, a nie cel sam w sobie. Na warsztatach nie musimy się martwić o pracę, jedzenie, dzieci. W życiu tak nie będzie. „Przeszkadzaczy” i dobrych doradców będzie sporo. Warto zadbać o regularny dialog, do którego jako wspólnota zachęcamy i w tym pomagamy. Jest możliwość otrzymywania comiesięcznego maila, w którym omawiany jest konkretny temat i przygotowane są pytania do dialogu. W ośrodku funkcjonują w tym momencie 4 tzw. małe grupy, które raz w miesiącu spotykają się, by praktykować dialog w podobnej formie, jak na rekolekcjach. Jesteśmy przekonani, że to niezwykle potrzebna forma pracy, która utrzymuje, a nawet pomaga dojrzewać owocom rekolekcyjnym. Spotkania Małżeńskie organizują także turnusy wakacyjne i rekolekcje pogłębiające. Istnieją możliwości rozwoju, do których zachęcamy.
Niedawno we Wrocławiu odbył się międzynarodowy zjazd animatorów stowarzyszenia. To pokazuje, że dzieło istnieje na całym świecie. Czy to znaczy, że cały czas się rozwija?
Zdecydowanie tak! Spotkania Małżeńskie rozwijają się nie tylko w Polsce, ale także w Europie Wschodniej, w Niemczech, Szwajcarii, Belgii, Holandii, Norwegii i Szwecji, a także w Stanach Zjednoczonych. Otwieramy się i staramy iść z duchem czasu. Pandemia pokazała, że spotkania i część rekolekcji można przeprowadzić zdalnie. Poszukujemy nowych form promocji, dotarcia do małżeństw, ale co najważniejsze, wspieramy podstawową jednostkę życia społecznego, jaką jest małżeństwo i rodzina. Nasi liderzy i animatorzy wymieniają się doświadczeniami, pomysłami, a także wypracowują nowe rozwiązania i tak od niespełna 50 lat.
Dlaczego warto dać sobie szansę i skorzystać z propozycji?
Inwestujemy czas i pieniądze w rozwój zawodowy, w wygląd, dbamy o sylwetkę, remontujemy mieszkania. To dlaczego nie zainwestować w relację małżeńską?! To szansa na rozwinięcie umiejętności komunikacji, budowania wdzięczności. To szansa na zbudowanie takiego życia, w którym rano budzimy się i mówimy do męża, żony: jak dobrze, że jesteś! To szansa na zbudowanie takiej więzi, w której będziemy czuć się szczęśliwi i bezpieczni. To szansa dla każdego z nas.
Relacje małżonków
Małgosia i Zbyszek: Sposób prowadzenia spotkań pozwolił nam przypomnieć sobie, jak się poznaliśmy, pokochaliśmy i obiecaliśmy, że będziemy razem aż do śmierci. Wszystko to odżyło i poczuliśmy, że wówczas, pomimo 32-letniego stażu małżeńskiego, dalej czujemy to samo, co na początku znajomości. Postanowiliśmy zaufać sobie ponownie. Rekolekcje odbyły się 4 lata temu. Dzisiaj śmiało możemy powiedzieć, że nasza miłość małżeńska wciąż kwitnie i pięknieje. To po prostu cud.
Emilia i Adam: Początki małżeństwa i budowanie go nie było dla nas łatwe. Szybko okazało się, że na co dzień brakuje nam czasu i narzędzi, by jasno i bez ranienia drugiej strony komunikować swoje potrzeby. Rekolekcje okazały się bardzo dobrym i potrzebnym czasem dla nas, a zarazem początkiem drogi we wspólnocie małżeństw. Czas spędzony w Rokitnie, jak i co miesięczne spotkania, są dla nas przypomnieniem, że nasza małżeńska relacja nieustannie wymaga uwagi i czasu.
Alina i Piotr Rozpędowscysą małżeństwem od 13 lat. Ze Spotkaniami Małżeńskimi związani od lat 8, początkowo jako uczestnicy, a od 6 lat jako animatorzy. Alina jest trenerem biznesu i prowadzi firmę szkoleniową, Piotr jest pielęgniarzem i ratownikiem medycznym